poniedziałek, 25 lutego 2013

18. Nie wzrost a technika zrobi z Ciebie zawodnika.


"Ale z moich sukcesów ty będziesz moim mistrzostwem. 
Ty będziesz bóstwem droższym niż pieniądze" - Tomiko ft. Siwers

Perspektywa Marioli.

 Obudził mnie dzwonek telefonu, którego miałam ochotę w tym momencie rozwalić młotkiem, za zakłócanie mojego snu w sobotę. Na ekranie widniała godzina 6:34, a osobą która się do mnie dobijała był nie kto inny jak mój ukochany Krzysiu.
- Czego? - spytałam zirytowana, zaspanym głosem, przecierając zlepione oczy.
- Dzień dobry kochana przyjaciółko - odparł radośnie. - Tak myślę, że jeśli razem z twoim chłopakiem nie macie żadnych konkretnych planów na dzisiaj, to może ruszycie wasze zacne tyłki i pojedziecie z nami do Rzeszowa? - mówił bardzo szybko, że mój mózg ledwo co wyłapał słowa, które wypłynęły z ust libero.
- No nie wiem - powiedziałam ziewając. - Muszę zapytać Bartka - dodałam, szturchając osobę leżącą obok mnie.
- Bartek, jedziemy z Krzyśkiem do Rzeszowa? - spytałam, gdy już zdołałam doprowadzić go do stanu, kiedy mógł choć trochę kontaktować.
- Jak chcesz - powiedział, lądując twarzą w poduszce.
- Krzysiu, bardzo chętnie skorzystamy z twojej oferty. Na którą mamy być gotowi? - spytałam, przeciągając się.
- No my teraz schodzimy na śniadanie, a wyjeżdżamy za jakieś niecałe półtorej godziny - oznajmił powoli, wykonując rachunki w głowie.
- Ok. Postaramy się wyrobić. To do zobaczenia. A, mamy czekać pod hotelem w którym się zatrzymaliście?
- Tak, tak. Constancja. Tylko się nie spóźnijcie. Pa - przestrzegł nas i zakończył rozmowę Ignaczak. Wybiegłam z sypialni, potykając się po drodze o różne rzeczy porozwalane na podłodze i udałam się do łazienki, aby jak najszybciej doprowadzić się do ładu. Nie zajęło mi to dużo czasu, jak na mnie wykonywałam codzienne czynności z prędkością światła. Kiedy ponownie przekroczyłam próg mojej sypialni, Bartosz w dalszym ciągu leżał rozwalony na łóżku i spał.
- Bartek! Wstawaj! Przecież musimy jeszcze dojechać do Częstochowy - siłowałam się z nim ściągając z niego kołdrę, którą on uparcie do siebie przytulał. - Bartek, no proszę cię wstawaj! Masz 5 minut! - odparłam stanowczo odwracając się na pięcie i udałam się do kuchni przyrządzić śniadanie i jakieś kanapki na drogę. Kiedy wsypywałam płatki do mleka Bartek wszedł do kuchni.
- Przepraszam - powiedział całując mój policzek.
- Ok. Ale przestań się już grzebać tylko jedz - powiedziałam podając mu miskę, którą wziął i zabrał się już za pochłanianie swojej porcji.
- O, kartka od Kingi. Pisze że pojechali w Bieszczady i że wracają jutro wieczorem.
- A to sobie nieźle wymyśliła - dodałam siadając na przeciwko Bartka.
- Może nas wezmą od Krzyśka jak będą wracać? - zaproponował Bartek.
- Ok, dobry pomysł - przyznałam - zadzwonię do niej później. Zjadłeś już? - spytałam zniecierpliwiona.
- Nie - powiedział pakując pełną łyżkę do buzi.
- To trudno, musimy iść bo się spóźnimy - powiedziałam, ciągnąc go za sobą.
- A moje śniadanie? - spytał oburzony podążając za mną.
- Zrobiłam kanapki - wytłumaczyłam i udaliśmy się na parking do Bartkowego samochodu, który został w Polsce oraz którym mieliśmy się udać w wyznaczone przez Krzysztofa miejsce.

Na miejscu byliśmy 50 minut później. Czekaliśmy na grupę resoviaków pod hotelem, w którym się zatrzymali. Dzień był bardzo przyjemny. Od samego rana świeciło słońce oraz powiewał lekki wiatr, który pomimo małej siły i tak zapanował nad moją grzywką i robił z nią co chciał.
- Mówiłem ci że nie musimy się tak spieszyć bo i tak zdążymy - powiedział Bartek opierając się o swój samochód. Krzysiek ze swoją drużyną wyłonili się zza drzwi chwilę później.
- Nawet nie wiecie jak się cieszę że ze mną jedziecie, Iwonka też się bardzo ucieszy jak was zobaczy, a o dzieciakach to już nie mówię. To będzie niewątpliwie bardzo ciekawy weekend - powiedział Krzysiek obejmując nas.
- Masz już jakieś pomysły jak spędzimy ten czas wspólnie? - spytał Bartosz wchodząc do autokaru.
- Oczywiście! Tzn nie, ale wiem na pewno czego nie będziemy robić - dodał uradowany libero. Spojrzeliśmy na niego pytająco, a ten przedłużał ciszę jeszcze dłużej. - Nudzić się! - oznajmił i zaśmiał się dość psychicznie, ale nie było to nic nowego. - To taki suchar, na dobry początek dnia. Siadajcie, czeka nas trochę jazdy - powiedział i rozsiadł się na tylnych siedzeniach autobusu. Zajęliśmy miejsca obok niego i podczas drogi rozmawialiśmy z innymi zawodnikami i graliśmy w jakieś wymyślone przez nich gry. W połowie drogi Bartek zniknął gdzieś z przodu uprowadzony przez Cichego. - No to opowiadaj Mariola. Jak? Kiedy? Dlaczego? I czemu ja się dowiaduje o tym dopiero teraz? - zapytał się mnie Krzysiek robiąc dziwną minę. Głęboko westchnęłam i rozpoczęłam opowiadanie.
- Normalnie Krzysiu, jak dwoje ludzi jest w sobie zakochanych to tak się dzieję - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- Ale przecież wy byliście najlepszymi przyjaciółmi - dodał gestykulując.
- Albo po prostu tak dobrze udawaliśmy - mrugnęłam do niego.
- To wy byliście tak długo ze sobą i udawaliście, że się tylko przyjaźnicie, gdzie w tym jest jakikolwiek sens? - rozprawiał marszcząc przy tym czoło.
- Niee, to nie tak. Nic nie udawaliśmy, tylko raczej ukrywaliśmy wszystko w sobie, a potem tak jakoś wyszło wszystko samo z siebie, no i jest to co jest - odpowiedziałam uśmiechając się, wyraz twarzy mojego przyjaciela nie zmienił się i nadal na jego czole widoczne było pare zmarszczek.
- Ale dlaczego dopiero teraz ja się o tym dowiaduje, co? - spytał śmiesznym głosem.
- No już nie przesadzaj Krzysiu, nie było okazji - uśmiechnęłam się do niego. - A jak w domu, jak dzieciaki? - zmieniłam temat.
- Świetnie, zobaczysz dzisiaj wszystko - odparł ciepło. Droga minęła nam bardzo szybko na rozmowie. Gdy dojechaliśmy do Rzeszowa, wsiedliśmy do samochodu Ignaczaka i udaliśmy się do jego domu, w którym mieszkał z rodziną.
- Tatoo - przywitał go Sebastian, gdy zaparkowaliśmy na podwórku.
- Cześć Seba - poczochrał go po włosach i przytulił do siebie.
- Przygotowałem dla ciebie tor przeszkód! Chodź! - powiedział radośnie ciągnąc go za rękę, w kierunku ogrodu.
- Czekaj, czekaj synku. Patrz kogo ze sobą przywiozłem - wskazał na nas, a młody Ignaczak od razu podbiegł do nas.
- Ciocia Mariola i wujek Bartek! - przywitał się z nami dziewięcioletni chłopczyk. - To może wujek pójdzie ze mną, dobrze tato?
- Oczywiście, uważam że to świetny pomysł. Wujek już nie mógł się doczekać aż w końcu się z tobą pobawi - powiedział Igła i szybko uciekł do domu, a ja poszłam w jego ślady zostawiając Bartka z Sebastianem na dworze.
- Iwonko, już wróciłem. Mamy gości, kochanie - krzyknął, gdy tylko otworzył drzwi.
- Cześć kochanie, przykro mi, następnym razem będzie na pewno lepiej - krzyknęła z kuchni, zapewne odnosząc się do wczorajszego meczu. - A kto taki nas odwiedził? - weszła na korytarz. - O, jak miło Cię widzieć. Och, ale długo się nie widziałyśmy! - zwróciła się do mnie.
- Cześć Iwona - przywitałam się z nią.
- Jest jeszcze Bartek, ale Sebastian go porwał i teraz pokonuje tor przeszkód - powiedział.
- Krzysiek! Seba przygotowywał to przez 2 dni specjalnie dla ciebie, a ty wpakowałeś w to biednego Bartka. Masz tam do nich zaraz iść i bawić się ze swoim synem - powiedziała groźnie Iwona.
- Ale kochaanie, jestem zmęczonyy - powiedział przeciągle robiąc smutną minę.
- Bez gadania - ucięła. - Chodź Mariola, napijemy się razem kawy - powiedziała prowadząc mnie do kuchni, gdzie przygotowywała obiad.
- A gdzie Dominisia? - zapytam rozglądając się po kuchni.
- Na górze. Powiedziała że zaraz zejdzie, bo teraz coś robi - wyjaśniła kobieta. - No to opowiadaj co u ciebie! Mamy chyba dużo do nadrobienia - przyznała pogodnie i podała mi filiżankę wypełnioną czarną cieczą.

- Dzięki. O tak, bardzo dużo.
- Więc nie traćmy czasu - uśmiechnęła się kolejny raz upijając łyk kawy. - Co u ciebie? Jak studia?
- Wszystko pomału. Chociaż ostatnio dużo wielkich rzeczy działo się w moim życiu. Studia.. Jak na razie nadrabiam moją wiedzę, ponieważ aktualnie mieszkam w Rosji z Bartkiem, dopóki nie wyleczy kontuzji. Ale jakoś daje sobie radę.
- W Rosji? Bartek sam sobie nie da rady, czy coś się za tym kryje? - była bezbłędna, wykrywała wszystko i łączyła każdą informację w logiczną całość. Działała jak Sherlock Holmes, teraz już wiem dlaczego Krzysiu był taki grzeczny.
- No tak, jak zwykle masz rację. Z Bartkiem jesteśmy parą, w końcu po tych latach nasze ścieżki złączyły się w jedną, która jak na razie biegnie prosto - uśmiechnęłam się do niej.
- Gratulacje - powiedziała serdecznie. - Mam nadzieję że będzie się wam dobrze układać. Dominika co ty masz na sobie? - zwróciła się do córki patrząc za mnie. Podążyłam jej wzrokiem i zobaczyłam małą Dominikę ubraną prawdopodobnie w ubrania mamy i z nieudolnie pomalowanymi ustami.
- Bo ja lobię pokaz mody dla tatusia! - odpowiedziała i uśmiechnęła się niewinnie. - Dzień dobly ciociu - przywitała się ze mną przytulając się do moich nóg.
- Cześć mała. To widzę że wam modelka w domu rośnie - uśmiechnęłam się do niej. - Leć pokaż się tatusiowi, chłopaki są w ogrodzie.
- Krzysiek już wymyślił dla was jakiś plan zajęć? - zapytała się mnie brunetka, gdy Domi wybiegła do ogrodu przez drzwi tarasowe w salonie.
- Nie, ogólnie ten cały wyjazd to była bardzo spontaniczna decyzja. Krzysiek dzwonił do mnie rano o 6 i się zapytał czy jedziemy z nimi, nie mieliśmy żadnych planów więc się zgodziliśmy.
- A jak wracacie?
- Zabierzemy się z Kingą, bo pojechała z Michałem nad Solinę.
- Jakim Michałem? - zapytała zaskoczona.
- No Winiarem. Pojechali razem z Oliwerem.
- Z Miśkiem? Kinga? Przecież ona jeszcze niedawno była z Tomkiem - powiedziała zamyślając się.
- Niedawno? Oni nie są już ze sobą od dwóch lat - sprostowałam.
- Naprawdę? A byłam przekonana że są jeszcze ze sobą. Nie mówiła mi nic.
- No to widzę że z Kingą nie widziałaś się jeszcze dłużej niż ze mną - uśmiechnęłam się do niej.
- Masz rację. Dobrze, chodźmy do ogrodu zobaczyć jakie już szkody ta banda wyrządziła.
Iwona wyszła przez te same drzwi, co Dominika wcześniej, a ja podążyłam za nią. Zza domu słychać było dużo dzikich odgłosów.
- Co wy tutaj robicie? - spytała Iwona zakładając czarne okulary przeciw słoneczne na nos. Siatkarze chodzili po ogrodzie na czworaka, a na ich plecach wygodnie siedzieli Sebastian z Dominiką.
- Bawimy się w dziki zachód - krzyknęła Dominika i pośpieszyła swojego rumaka, którym był Krzysiek.
- Przywitajcie się z moją bronią! - krzyknął Sebastian trzymając w ręce węża ogrodowego.
- Seba, to nie jest fair - mówił do niego ojciec, który po chwili zraszany był wodą.
- Mamoo! - krzyczała Dominika, której włosy stawały się coraz bardziej mokre.
- Dzieciaki, koniec tej zabawy - stanowczo odezwała się Iwona. Krzysiek, momentalnie zmienił swoje nastawienie do zaistniałej sytuacji i po chwili sam biegał po ogrodzie trzymając wąż i lejąc po całym towarzystwie jakie było w nim zgromadzone. Zajęło nam to kolejne pół godziny, po których zmęczeni musieliśmy odpocząć usadawiając się wygodnie w leżakach i korzystając z ciepłego słońca.
- Kochanie, może zrobiłbyś nam jakieś drinki, co? - szturchnęła męża Iwona.
- Dobrze skarbie - pocałował ją w policzek i podążył do domu.
- Ale z was przykładne małżeństwo - stwierdziłam przyglądając się mojej przyjaciółce.
- No wiesz, lata praktyki. Jak przypilnujesz Bartka na samym początku i będziesz opierać to wszystko na swoich zasadach to nie będziesz miała żadnych problemów z tym dużym dzieckiem - wyznała wzruszając ramionami.
- Ej, ej. Ja nie pozwolę zrobić z siebie pantoflarza - powiedział Bartek włączając się do naszej dyskusji.
- O jakim ty pantoflarzu mówisz? Sugerujesz że mój mąż jest pod moją władzą?
- No może tak troszeczkę - odpowiedział niepewnie.
- O czym rozmawiacie? - spytał Krzysiek przynosząc tacę z drinkami.
- O niczym.
- Proszę kochanie, tak jak chciałaś - położył tacę na stolik i uśmiechnął się serdecznie.
- Może masz trochę racji Bartek - powiedziała do niego cicho Iwona.
- Jak zawsze - skomentował wiercąc się na leżaku i zamykając powieki, skrywając oczy przed słońcem.
- Wujku pobawis się ze mną? - przyszła do nas Dominika.
- A w co chcesz się bawić?
- We wlózki. I ty wujku będzies leśną wlózką, któla będzie opiekować się leśnymi zwiezackami, któle są jesce małe. A ja będę wlózką tęcy i jak tylko zwiezacki będą chciały to wycaruję im tęce zeby sobie mogły na niej pozjezdzać. Chodźmy! - pociągnęła go za rękę wymuszając jego ruch. Po chwili obserwowaliśmy jak Bartek tańczy z Domi i z wymyślonymi zwierzakami. Bartek miał bardzo dobry kontakt z dziećmi, uwielbiały się z nim bawić.
- Nie martw się, niedługo Bartek będzie się tak bawił z waszymi pociechami - powiedziała Iwona wyrywając mnie z zamyślenia. Uśmiechnęłam się do niej blado i wzięłam kolejny łyk napoju, jaki przygotował dla nas Krzysiu.
- Iwonko, my się umówiliśmy z Pitem na 15. To niedługo będziemy się zbierać, ok?
- Jasne. A o której wrócicie? - zapytała się jego żona.
- Nie wiem. Zadzwonię - dał jej buziaka. - Bartek chodź, idziemy!
- Czekaj bo teraz usypiam małego borsuka! Cisza ma być! - Krzysiek wybuchnął śmiechem, a my z Iwoną poszłyśmy w jego ślady.
- Ok, już możemy iść - powiedział Bartek pogodnie. - No co? Przecież nie mogłem go tak zostawić. Sam by nie zasnął i płakałby całą noc! - zirytował się mój chłopak. - Nie rozmawiam z wami, wy tego nie zrozumiecie. Chodźmy już - powiedział Bartek i szurając butami o powierzchnię ziemi zmierzał do furtki.
- Wrócimy za niedługo. Pa - pożegnał się Ignaczak i pobiegł za swoim kolegą.
- No to co teraz robimy. Chłopaków nie ma, zakupy? - spytała zacierając dłonie.
- Z wielką chęcią.
- Dzieciaki, idziemy na zakupy. Szybko zbierajcie się, za 10 minut wychodzimy - ponagliła ich matka. Tak jak powiedziała 10 minut później byliśmy już w drodze do jednego z centr handlowych w Rzeszowie. Zakupy jak to zawsze z Iwoną były dość obfite. Po moich kalkulacjach doszłam do wniosku że powinnam trochę przystopować bo za niedługo stan mojego konta nie będzie korzystny. Miałam duży zapas pieniędzy, które zarobiłam kilka lat temu na siatkówce, ale ich ilość malała nie ubłagalnie. Po zakupach wybraliśmy się na jakiś obiad, w postaci kuchni azjatyckiej. Po 3 godzinach w końcu powróciliśmy do posiadłości Ignaczaków.
- Mamusiu to ja pójdę do Filipa, mogę? - prosił Sebastian.
- Jasne kochanie, ale wróć przed kolacją. Podziękuj pani Nowickiej za to ciasto co nam ostatnio podrzuciła i powiedz że było bardzo pyszne. To leć skarbie.
- Ok. Pa - rzucił na pożegnanie i pobiegł do kolegi z sąsiedstwa.
- To ja mamusiu moze dokońcę ten pokaz mody, dobze? - zapytała się Dominika wchodząc już na próg schodów.
- No dobrze, ale pamiętaj. Rzeczy z górnej półki nie dotykasz - przestrzegła ją jednym placem. Domi pokiwała twierdząco główką i pobiegła do domu. - To co byś chciała porobić? Relaksujemy się tutaj czy wolisz jakoś aktywniej spędzić ten czas?
- Jeszcze się pytasz? Oczywiście że wolę wygrzewać się na słońcu i nic nie robić - uśmiechnęłam się do niej i wsłuchiwałam się w szum drzew, które rosły w ogrodzie Ignaczaków.
- Na takie dni właśnie czekałam - dodała Iwona. - Cisza, spokój, doborowe towarzystwo - zaśmiała się lekko. - Cieszę się że w końcu się spotkałyśmy.
- Ja również. To teraz będziesz musiała się zrewanżować i przyjechać do mnie do Bełchatowa.
- Z chęcią - odpowiedziała uśmiechnięta.
- Tadam! - wyłoniła się zza drzwi Dominisia, ubrana w jakąś spódnicę, która służyła jej za sukienkę, szpilki i jakiś szal.
- Ślicznie skarbie, ale czekaj skąd ty wzięłaś te buty? - spytała podrywając się z leżaka.
- Z pudełka - odpowiedziała niewinnie Dominika.
- Kochanie, to są moje nowe buty! - podbiegła do córki Ignaczakowa.
- Dobze mamo, juz je ściągam - powiedziała Dominika ściągając obuwie i znikła z powrotem w głębi domu.
- Może spacer? - zaproponowała Iwona.
- Ok - odparłam podnosząc się z leżaka. Lekko się przeciągnęłam i ubrałam z powrotem klapki.
- Domi, chodź, idziemy na spacer - krzyknęła do niej mama.
- A mogę wziąć hulajnogę?
- Możesz - po chwili Dominika stała już obok nas trzymając w jednej ręce różowy trójkołowiec. Spacerowałyśmy po Słocinie nigdzie się nie śpiesząc. Obserwowałyśmy Dominikę jeżdżącą na hulajnodze, którą dostała od taty na urodziny i gdy tylko się zachwiała pomagałyśmy zachować jej równowagę. Przez całą drogę rozmawiałyśmy na różne tematy, jakie tylko zawitały w naszej głowie. Kierując się już do domu, spotkałyśmy się z chłopakami, którzy właśnie wracali już od Piotrka.
- Patrzcie co mamy - Igła pomachał nam przed oczami jakąś płytą i butelką wina.
- Dobry wybór - skomentowałam preferencje filmowe Krzysia. Kiedy dzieciaki były już gotowe do pójścia spać, włączyliśmy film i otworzyliśmy butelkę.
- To za co pijemy? - spytał Krzysiek.
- Może wznieśmy toast oczywiście za naszych zakochanych i za słońce, które dzisiaj poprawiło humor zapewne każdemu Polakowi - stwierdziła Iwona podnosząc kieliszek do góry. Po toaście rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie w salonie i wpatrywaliśmy się w ekran telewizora, na którym leciał film. Znając całą fabułę filmu, zasnęłam w końcówce, następnie przenoszona w silnych ramionach Bartka mogłam zasnąć głębokim snem na łóżku w pokoju gościnnym.


Rano zadzwoniłam do Kingi, pytając o możliwość zabrania nas z powrotem do Bełchatowa. Zdziwiła ją nasza nieplanowana wizyta w Rzeszowie, ale bez problemów zgodziła się. Ostatnie godziny w stolicy Podkarpacia spędziliśmy oglądając materiały z Krzyśkowej kamery, które jeszcze nie ujrzały światła codziennego. Razem z Iwoną i dzieciakami śmialiśmy się przyglądając się co nasi chłopcy wyprawiali jeszcze na zgrupowaniu reprezentacyjnym. Kinga przyjechała o godzinie 10, przez brak czasu nie zdążyli porozmawiać z Ignaczakami. Dalszą część drogi prowadził Michał, a ja z Kingą siedziałyśmy z tyłu i opowiadałyśmy sobie jak spędziłyśmy weekend. Oli również włączył się do naszej rozmowy, gdy tylko się obudził. Droga minęła zaskakująco szybko.
- Dobrze było choć trochę odpocząć - przyznałam wysiadając z samochodu.
- Dokładnie - przyznał mi rację Michał. - Dobrze, to ja już się zmywam. Dziękuje Kinga. Trzymajcie się. Do zobaczenia - powiedział i odpalił ponownie silnik swojego samochodu.
- Czekaj jeszcze - zatrzymał go Bartek. Chodź do nas. Pogadamy sobie jeszcze, przecież wiesz że się rzadko widujemy to jak już jest taka możliwość to trzeba to wykorzystać - powiedział i mrugnął do niego Bartek. Nie usłyszeliśmy żadnego słowa sprzeciwu, więc wszyscy razem podążyliśmy do mojego mieszkania.
- Mogę obejrzeć jakąś bajkę? - spytał się mnie Oli od razu po wejściu.
- Jasne - zgodziłam się, a młody Winiarski pobiegł do salonu i włączył sobie telewizor.
- Michał to tak, to jest prezent urodzinowy od nas. Wszystkiego najlepszego! - powiedział Bartek i poklepał swojego przyjaciela po plecach, a następnie wręczył mu kopertę z prezentem. Wczorajszy solenizant popatrzył raz na mnie raz na Bartka zdezorientowany, lecz po chwili wziął prezent w swoje ręce.
- Wszystkiego najlepszego Misiek. Szczęścia, miłości i masy zdrowia. Mam nadzieję że osiągniesz swoje postawione przed sobą cele z łatwością i ten banan który jest zawsze przyczepiony do twojej twarzyczki nigdy nie zniknie - po złożeniu życzeń pocałowałam go w policzek, a Michał postanowił poczekać jeszcze z otwarciem prezentu ode mnie i od Bartka. Porozmawialiśmy jeszcze z bełchatowskim przyjmującym, ale zmęczeni po podróży postanowiliśmy się położyć.
- Zabiję kiedyś tego Krzyśka - powiedział Bartek przytulając się do mnie pod kołdrą.
- Za co tym razem?
- Cały czas musiałem się bawić z Sebą i Domi. Tzn. nie mówię że nie lubię dzieci, ale kiedyś mu się odwdzięczę - słuchałam Bartka nic nie mówiąc, przystępując już do fazy snu.
- Mariola?
- Hm?
- Nie chciałabyś mieć takich małych brzdąców biegających wokół twoich nóg? - spytał czarującym głosem przytulając mnie do siebie jeszcze mocniej.
- Po studiach - odpowiedziałam krótko, a Bartek pocałował mnie delikatnie w usta.
- Dobranoc kochanie - wyszeptał. Zamknięta w stalowym uścisku jego ramion czując bijące od niego ciepło nie mogłam zasnąć jeszcze długo, rozmyślając i tworząc scenariusze na przyszłość. Rozmarzona nawet nie myślałam o czekających mnie problemach, a o miłości, która ogarniała mnie całą. Którą byłam przepełniona od stóp po głowę. Która była w każdym calu mojego ciała. Która była skierowana w jedną osobę. Bezwarunkowa, czysta i silna.

Siemka. :)
Wydaję mi się że już powracamy do normalnego funkcjonowania. Rozpoczynamy kolejny raz misję: Nadrabianie rozdziałów na waszych blogach. Nie podajemy konkretnej daty ukończenia jej, ale możemy stwierdzić że misja ta na pewno przebiegnie pozytywnie. Kolejny beznadziejny śmieć, całą historię mamy już ułożoną, ale w dalszym ciągu nie potrafimy przelać wszystkiego z naszej głowy. Wybaczcie. Rozdział miał być dodany wczoraj, ale trochę za bardzo poniosła nas euforia po wygranym meczu Skry. Mamy nadzieję że dzisiaj również pokażą się z dobrej strony.
Pozdrawiamy! :* Następny w okolicach weekendu.




jeeeest! Przedłużamy naszą grę i wracamy do Rzeszowa. Uczucia po tym meczu są nie do opisania!!! Brawo Aleks :)



Dzisiaj na pytania odpowiada Kiki.

1. Ulubiona rzecz w Twojej szafie.
Nie mam ulubionej, ale najczęściej z niej wyciąganą jest bluza. ;)
2. Bajka, którą najbardziej zapamiętałaś z dzieciństwa.
Teletubisie. Rodzice nie potrafili sobie ze mną poradzić, ponieważ zawsze płakałam gdy bajka ta się kończyła, więc musieli się wyposażyć w duże zapasy płyt/kaset. :) Król Lew, Zakochany kundel.
3. Bardziej cieszysz się na myśl o przeszłości czy przyszłości?
Przeszłość to chwile, do których lubię wracać, jestem dość sentymentalna. :) Lecz przyszłość to nowe perspektywy i wiele możliwości. To jaka ona będzie zależy od każdego z nas.
4. Wolisz dzień czy noc? Dlaczego?
Mówi się że prawdziwe życie, zaczyna się dopiero w nocy. :D Wybieram noc, bo noc to czas na najlepsze rozkminy, rozmowy i inne rzeczy. ;)
5. Czy miałaś do tej pory przełomowy dzień w swoim życiu?
Wydaję mi się że nie. Myślę że ten dzień dopiero nadejdzie. :) Choć, jak na razie takim dniem było rozpoczęcie trenowania siatkówki.
6. Co poprawia ci samopoczucie, gdy masz zły humor?
Przyjaciele. Nie wyobrażam sobie normalnego funkcjonowania bez nich. Są definitywnie ważną częścią mojego życia.
7. Pamiętasz dowcip, który najbardziej cię rozbawił?
Nie przypominam sobie. Choć śmiech to jeden z moich atrybutów, więc śmieję się przeważnie ze wszystkiego oraz z każdym. :)
8. Jakie wybrałabyś imię dla swoich dzieci?
Podobają mi się imiona Natala, Magda, Julka; Michał, Kuba, Krzyś.
9. Twoja ulubiona piosenka.
Ciągle się zmienia. ;)
10. Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz w siatkarskim świecie, co by to było?
Podejście niektórych kibiców oraz różne hejty z ich strony co do zawodników oraz klubów. Siatkówka to sport, który powinien łączyć a nie dzielić ludzi. Nie chciałabym aby w polskiej siatkówce działy się takie rzeczy jak w środowisku piłki nożnej.
11. Twoja pierwsza myśl po przebudzeniu.
Zazwyczaj zanim zaczną kontaktować minie dużo czasu, więc przeważnie w ogóle nie myślę po przebudzeniu się. Ale mój organizm niezmiennie woła: Spać! :)

wtorek, 19 lutego 2013

17. W każdym detalu, akordzie i dźwięku, bez Ciebie życie nie miałoby sensu.


"Wiem że czasem bardzo trudno mnie kochać, 

ale chyba łatwo zobaczyć miłość w moich oczach, 

Mam ją tylko dla Ciebie, całe serce dla Ciebie mam, Wszystko dla Ciebie, jak wiele, może nawet nie wiesz.." - Płomień 81


"






Perspektywa Kingi.

Wyciągnęłam z samochodu już wcześniej przygotowane rzeczy i zaczęłam wszystko rozkładać, robiło się coraz chłodniej, lecz postanowiłam, że jeszcze świętować będziemy na zewnątrz. Chłopaki dali mi jedynie 20 minut, ale na całe szczęście tyle mi wystarczyło. Gdy położyli drewno obok miejsca na ognisko, razem z Oliwerem kazaliśmy Michałowi poczekać, a my we dwoje udaliśmy się do domku po tort, czapeczki i gwizdki. Zapaliliśmy 29 świeczek i powoli wyszliśmy z pomieszczenia. Oli podbiegł do taty i założył mu urodzinową czapeczkę na jego niesforne włosy.
- Tato, ale nie zapomnij pomyśleć życzenia! - przypomniał mu Oli, Michał zerknął w moim kierunku, po czym zdmuchnął wszystkie świeczki za jednym razem. Razem z Olim zaczęliśmy klaskać, gwizdać i odśpiewaliśmy wspólnie "Sto lat". Nalałam do kieliszków piccolo, kupione specjalnie na życzenie najmłodszego, który po opróżnieniu zawartości swojego kieliszka rozpoczął śpiewanie „Jeszcze po klopelce, jeszcze po klopelce, póki wóda jest w butelce”, przez co od razu został skarcony wzrokiem przez ojca.
- Jakie miałeś życzenie tatusiu? - zapytał ciekawy
- Powiem ci jak się spełni - odpowiedział mu Misiek. Chwilę później wysilaliśmy się układając solenizantowi życzenia.
- To życzę ci wszystkiego najlepszego, szczęścia w życiu, wielu sukcesów i wyłącznie wygranych meczów, oczywiście zdrowia, może jakiejś wizyty u fryzjera - zaśmiałam się przeczesując jego włosy. - No i może jeszcze żebyś ułożył sobie życie już bez żadnych trudności, ale z samym zadowoleniem i satysfakcją z niego - odparłam, przytulając go. - Za rok już trzydziestka dziadziusiu - powiedziałam mu na ucho zabawnym głosem. - Proszę to dla ciebie - dałam mu małe pudełeczko owinięte czerwoną wstążką.
- Dziękuję - odrzekł całując mnie w policzek. - Dziadek mówisz? Zobaczymy później - wyszeptał mi do ucha i cicho zachichotał.
- Tatusiu, to ja ci życzę, żeby twoje życzenie się spełniło, eem.. żebyś szybko nie osiwiał, dużo pieniędzy, tak abyś mógł mi kupić caały bajkoland i duuużo giel, yy.. abyś nie został stalym dziadkiem bez żony i żebyś wyglywał każdy mecz! I się tatusiu nie maltw już tymi igrzyskami, dobrze? Bo jestem pewny że następne wyglacie i skopiecie tyłki tym luskim mendom - powiedział Oli przytulając go i wręczając mu własnoręcznie robioną laurkę.
- Dziękuje ci synku - podziękował biorąc go na ręce. - Ale nie wolno tak brzydko mówić. Chociaż nie, to będzie wyjątek - dodał przytulając małego do siebie. - To co? Teraz jemy tort?
- Taak - powiedział Oliwer paluchem przejeżdżając po górnej warstwie tortu.
- Oli! - zganiłam go za to. Wzięłam nóż i pokroiłam tort na kawałki, każdy nałożył sobie tyle ile chciał. Najwięcej nałożył sobie najmłodszy. - I ty to wszystko zjesz? - zapytałam nie dowierzając ile kawałków ciasta widziałam na jego talerzu.
- Jasne - odparł brudząc sobie całą buzię. Kiedy na półmisku, na którym znajdował się wcześniej tort, były już tylko okruszki rozpoczęliśmy rozpalanie ogniska.
- Ja kiedyś byłem harcerzem! Patrzcie i uczcie się – odrzekł dumnie dwudziestodziewięciolatek i kucnął przed ogniskiem. Wziął do ręki patyka i zaczął nim pocierać o inny kawałek drzewa, czynność tą powtarzał non stop przez jakieś 10 minut, ale na przekór niemu bez skutków.
- Może zrobimy to tak jak normalni ludzie, używając do tego gazet i podpałki no i zapałek? - spytałam delikatnie odsuwając Miśka od ogniska. Usiadł na ławce obok synka, a ja wzięłam się za rozpalanie ogniska, po 4 minutach płomienie ogrzewały nasze już lekko zmarznięte ciała. Jeszcze przed zachodem słońca rozpoczęliśmy pieczenie kiełbasek na metalowym ruszcie.
- To może coś zaśpiewamy? - zaproponował Oliwer. - O wiem, takie klimatyczne! - głośno chrząknął oczyszczając struny głosowe i rozpoczął swoje śpiewy. - Hej, hej, heej sokoły, omijajcie góly, lasy, doły.. - śpiewał jeszcze długo, a Michał mu towarzyszył, ja tylko słyszałam te dzikie dźwięki z kuchni, zmywając naczynia po dzisiejszych posiłkach. Wzięłam nasze bluzy i zaniosłam chłopakom.
- Ubierzcie się bo jest już zimno – powiedziałam rzucając im grubsze warstwy stroju. Usiadłam obok Michała, a Oli od razu wskoczył mi na kolana. - To może poszukamy spadającej gwiazdy? - zaproponowałam blondynowi.
- Supel! Tato szukaj z nami – powiedział i wbił wzrok w rozgwieżdżone, granatowe niebo. Poszłam w jego ślady i również wypatrywałam spadających meteorów. Poczułam jak Michał obejmuje nas ręką, delikatnie przyciągając do siebie. Niebo tej nocy było wyjątkowo piękne, dokładnie widać było każdy gwiazdozbiór, który rozświetlał ziemię wraz z okrągłym księżycem.
- Oo, znalazłem! - krzyknął Oli, wskazując palcem gdzieś w przestworza.
- To szybko pomyśl jakieś życzenie - powiedziałam mu do ucha. Olik zamknął na chwilę oczy i po chwili się do mnie uśmiechnął. - Już? - spytałam, a on pokiwał twierdząco głową. Patrzyliśmy tak jeszcze przez kilkanaście minut, po czym nasz mały szkrab zaczął ziewać.
- Chcesz już iść spać synku? - zwrócił się do niego ojciec.
- Tak - odparł ziewając pięciolatek.
- To chodź kochanie- powiedział mężczyzna, wyciągając ręke w jego stronę.
- Dobranoc skarbie - powiedziałam i ucałowałam go w policzek na dobranoc.
- Doblanoc Kinga - odpowiedział i zniknął już w ramionach Michała, który udał się z nim do domku. Ilością czasu, jaką obdarowali mnie moi dwaj towarzysze nie mogłam być zbytnio rozpieszczona, więc starałam się uwinąć z tym wszystkim jak najszybciej, nie pomijając żadnych szczegółów, tak aby mój przyjaciel mógł zapamiętać ten dzień na długo. Gdy wszystko było tak jak być powinno, otworzyłam wino i rozlałam do kieliszków odpowiednią ilość. Nie musiałam już długo czekać na kompana, który miał mi dziś towarzyszyć.
- Szybko zasnął - zagadałam, kiedy Michał przysiadł się do mnie. Pokiwał twierdząco głową zapatrzony w ciemne jezioro, po którym przepływało kilka kaczek. Działkę rozświetlały lampki ogrodowe oraz dalej płonące ognisko, z którego co jakiś czas rozbrzmiewał trzask pękającego drewna. Powiał lekki wiatr, który sprawił że po moim ciele przeszedł zimny dreszcz. Przysunęłam się do mężczyzny, aby choć trochę ogrzać się ciepłem jego ciała. Podałam mu kieliszek, napełniony czerwoną cieczą, w którym chętnie zanurzył swoje usta, upijając łyk. Oparłam się o jego tors, kiedy ten objął mnie ramieniem, przez co już nie czułam chłodu wrześniowej nocy.
- Bardzo Ci dziękuję - przerwał milczenie. - To był wspaniały dzień - dodał opierając swoją brodę na mojej głowie. Przekręciłam się powoli w jego stronę, tak że byłam usadowiona okrakiem na jego kolanach. Odgarnęłam pukle włosów spadające na moją twarz i spojrzałam na rozpogodzoną twarz Winiarskiego. Przyglądał się mi dokładnie, starając się odgadnąć co teraz zaprzątało moje myśli. Choć to wcale nie było tak trudne.
- Ten dzień się jeszcze nie skończył - powiedziałam swawolnie się uśmiechając, odłożyłam nasze kieliszki z niedopitym winem na bok i zbliżyłam usta do jego ucha. - Trzeba go jakoś miło zakończyć - mruknęłam i delikatnie przygryzłam małżowinę uszną jego prawego ucha. - Chodź staruszku - subtelnie przejechałam wargami do jego ust, nie dając mu ich posmakować. Pociągnęłam go za sobą, zmuszając do wstania z drewnianej ławki. Nie pozwolił mi jednak oddalić się na większą odległość, po chwili znajdowałam się już w jego ramionach, a nasze usta łączyły się w chaotycznym pocałunku. Nieudolnie stawialiśmy kroki do przodu, nie odrywając się od siebie ani na sekundę, jakbyśmy byli przyklejeni do siebie jakimś supermocnym klejem. Gdy dostrzegłam w jakim kierunku zmierzamy oddaliłam moją twarz na kilka centymetrów od niego.
- Nie tu - wysapałam i ponownie złączeni pocałunkiem kierowaliśmy się tam gdzie to wcześnie zaplanowałam. Lekko pchnęłam go na koc, na którym były rozłożone miękkie poduszki oraz śpiwór. Rozejrzał się dookoła lekko zdezorientowany, lecz po chwili ponownie patrzył na mnie z tymi samymi iskierkami.
- Seks pod gołym niebem? - spytał się mnie z szelmowskim uśmiechem. Czułam jak z każdą chwilą emocje rosły, w jego oczach doskonale widziałam że jest zadowolony i podoba mu się ten pomysł. Odpowiedziałam mu figlarnym uśmieszkiem i kucnęłam przed nim, dzieliłam odległość jaka nas łączyła stopniowo się do niego zbliżając. - Czemu nie - stwierdził i położył się na plecach, mając moją twarz na przeciwko siebie. Przysiadłam na jego brzuchu i zaczęłam ponownie go całować, wsunęłam dłonie pod jego bluzę, gładząc jego tors. Z małą pomocą zdjęłam warstwę ubrań okrywającą jego tułów. Jednym zgrabnym ruchem przekręcił mnie na plecy i ślamazarnie próbował pozbyć mnie bluzy, która okrywała moje ciało.
- Możesz przestać? - zapytał równocześnie oddalając moją dłoń od swojego podbrzusza, która rozpraszała go przez kreślenie palcem przeróżnych figur geometrycznych schodząc coraz niżej pod materiał spodni.
- A co ja takiego robię? - spytałam niewinnie przygryzając dolną wargę. Michał posłał mi zabójcze spojrzenie i już po chwili moje ciało od pasa w górę przykrywał jedynie koronkowy stanik. Jego usta ponownie odnalazły drogę do moich, a sprawne palce majstrowały przy rozporku moich spodni.
- Ty już dobrze wiesz - wymruczał, pozbawiając mnie kolejnej warstwy odzieży. Ponownie naparł na mnie i zaczął zdecydowanie całować wplatając dłonie w moje brązowe włosy. Z premedytacją drażnił moje podniebienie językiem. Oplotłam jego biodra własnymi nogami i stopami zwinnie zsunęłam dżinsowe spodnie mężczyzny. Czułam jak nasze oddechy były coraz szybsze, a serce w klatce piersiowej wariowało jak przy palpitacji. Ponownie zmieniliśmy się pozycjami, językiem powoli kreśliłam drogę po jego torsie w dół, ponownie do podbrzusza, gdzieniegdzie składając małe pocałunki. Zatrzymałam się przy gumce od niebieskich bokserek, widziałam jak na twarzy Winiarskiego malowało się coraz większe podniecenie i zadowolenie. Z psotnym uśmieszkiem na ustach zajmowałam się pozbyciem ostatniej warstwy materiału, która okrywała części intymne Michała. Przez kilkakrotne powtórzenie tych samych ruchów dłonią na jego męskości, przyprawiłam Miśka o kolejne fale rozkoszy. Przejechałam palcem po konturach jego ciała ku górze i wyciągnęłam się na nim, obdarowując jego ciało tysiącem drobnych pocałunków. Michał cały czas bacznie śledził każde moje poczynanie na jego rozpalonym ciele, czasami przymykając lekko powieki. - Ten dzień chyba może być jednak jeszcze bardziej wyjątkowy - odparł seksownie, lekko zachrypniętym głosem. Przeturlał nas ponownie i zajmował się moją bielizną, z jeszcze większą fascynacją. Teraz to on  sprawiał że moje ciało przechodziły gorące fale ekstazy i pojawiała się na nim gęsia skórka. Zataczał małe kręgi na moich piersiach, co jakiś czas całując je. Schodził coraz niżej, pozostawiając na moim ciele mokre ślady. Nocną ciszę od czasu do czasu zakłócały stłumione odgłosy  rozkoszy. Rozgwieżdżone niebo było punktem, w który usilnie się wpatrywałam, kiedy Winiarski dotykał miejsca, skrywane wcześniej przez koronkowe figi.
Przyciągnęłam go do siebie i kolejny raz trwaliśmy w dzikim pocałunku.

- Zrób to - jęknęłam. Te słowa były niczym rozkaz, który Michał był w stanie wykonać w każdej chwili. Nie musiałam długo czekać, aby kolejny raz zaznać tego rodzaju bliskości. Z każdą chwilą Misiek pogłębiał penetracje w moim wnętrzu, wprowadzając mnie w stan niebiańskiej ekstazy. Na jego plecach widocznie były czerwone ślady, od wbijających się białych paznokci. Jego usta napierały na moje, skutecznie hamując odgłosy wydobywające się z naszych gardeł. Wygięta w łuk, kolejny raz oddawałam się mu. Kolejny raz oddawałam mu się ciałem, nie myśląc o późniejszych konsekwencjach. Żyjąc chwilą. Nie zastanawiając się co będzie później, co wyniknie z tego układu, jaki łączył nas już od pewnego czasu. Z dnia na dzień brnęliśmy w niego głębiej, a wyjście wydawało się odległe o miliony kilometrów, nie możliwych do przejścia w pojedynkę. Posiadaliśmy do siebie ogromne zaufanie, które niewątpliwie było podstawą tego wszystkiego. Wraz z pożądaniem, namiętnością oraz namiastką miłości tworzyło mieszankę wybuchową, którą byliśmy wypełnieni, myśląc że to to czego pragnęliśmy, która jednocześnie mogła wybuchnąć w każdej chwili, rozsypując wszystko na miliony kawałeczków, których nie dałoby się już ułożyć w jedną całość. Podejmowaliśmy niewyobrażalne ryzyko, lecz nie baliśmy się go. Napędzani uczuciami, niczym zdalnie sterowany samochodzik an baterie jechaliśmy do przodu, nie oglądając się za plecy. Biegliśmy aby odnaleźć to czego tak naprawdę szukaliśmy, nie mogąc jeszcze zinterpretować naszego celu.- Dziękuję Ci - wyszeptał zmęczonym głosem i ucałował mnie w skroń. Wtuliłam się jeszcze bardziej w jego nagie ciało, idealnie dopasowując się do jego kontur. Kolejny raz zasnęłam przy nim, czując się spełniona, lecz w dalszym ciągu tocząc wojnę z samą sobą. Wojnę w której przeciwnikami było serce i rozum, mające sprzeczne wartości i poglądy w tej sprawie.

Obudziłam się rano w sypialni, jeszcze przed wschodem słońca. Na poduszce obok mnie, pogrążony w głębokim śnie, spoczywał Winiarski. Powolnie przeciągnęłam się i ubrałam, ponownie zakładając na siebie bluzę przesiąkniętą nim. Z kubkiem pełnym gorącej herbaty z cytryną wyszłam z domku boso stąpając po zroszonej trawie. Usiadłam na ławce przy stoliku i wpatrywałam się w jezioro owinięte jeszcze nocną powłoką. Nad taflą wody unosiła się mleczna mgła powiewna delikatnie przez podmuchy porannej bryzy. Patrzyłam na krajobraz bieszczadzki otaczający jezioro dookoła, który tak dobrze znałam z dzieciństwa. Dalej pamiętałam każdą kryjówkę i zakamarki po których chowałam się jako dziecko, nie chcąc opuszczać tego jakże magicznego miejsca dla mnie. Czułam się tutaj zawsze tak samo, to miejsce było moją odskocznią od rzeczywistości, za każdym razem odwiedzając je czułam jak spokój ogarnia moją duszę i umysł. Nie raz uciekałam tutaj od problemów, by nabrać siły i wrócić z powrotem stawiając im czoło. Miałam to chyba po ojcu, który postępował tak samo. Kochał to miejsce jak nikt inny. Starając się rozkochać je również we mnie i moich braciach. Zawsze zabierał tutaj mamę, gdy chcieli po prostu odpocząć i oderwać się choć na chwilę od codzienności. Siedziałam w bezruchu do wschodu słońca, kiedy wszystko ponownie budziło się do życia, gdy noc została już zażegnana. Spoglądając na czerwone słońce wyłaniające się zza góry. Oblana pierwszymi promieniami słonecznymi tego dnia wsłuchiwałam się w świergot ptaków, zamieszkujących las znajdujący się nieopodal działki. Napawałam się tą chwilą, mając świadomość, że jeszcze dzisiaj będę musiała wrócić do "zwykłego" życia. Byłam zadowolona, czułam że tego właśnie potrzebowałam. Aby na chwilę zapomnieć o nauce, problemach i po prostu cieszyć się życiem, delektować szczęściem. Odpocząć od szarości życia i nadać mu nowych, żywych kolorów. Kolejny raz ubarwiając je również dwójką osób, z którymi krzyżowały się moje losy. Nawet nie wiedząc kiedy, uzależniłam się od nich. Uzależniłam się od śmiechu małego chłopca, kiedy udało mi się go rozśmieszyć  Od łaskoczącego mnie zarostu mężczyzny, kiedy składał całusa na moim zarumienionym policzku. Od jego bliskości, której niewątpliwie potrzebowałam.



Taki tam pornol.
Rozdział o niczym. Przepraszamy za tak długie opóźnienie, problemy rodzinne uniemożliwiają nam napływ weny oraz dostęp do internetu. Myślę, że teraz będzie już tylko lepiej. Następny rozdział powinien pojawić się w tym tygodniu, ale niczego nie obiecujemy. Będzie on dużo dłuższy niż ten.

Liebster Award.

  
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Do zabawy nominowała nas Fanta&Cola, za co jej serdecznie dziękujemy! :) Dzisiaj na pytania odpowie Miła, gdyż Kiki się uczy i nie chcę jej przeszkadzać. Pod następnym postem powinny pojawić się odpowiedzi Kiki. Oto pytania:
1)Ulubiona rzecz w Twojej szafie.Nie mam jednej ulubionej rzeczy. Mam dość dużo  ubrań, ale jak zawsze nie mam co na siebie włożyć. :D

2)Bajka, którą najbardziej zapamiętałaś z dzieciństwa.Teletubisie. Gdy byłam mała, moi rodzice co tydzień musieli kupować mi płytę z właśnie tą bajką. Potrafiłam oglądać ją non stop, chociaż wszystkie odcinki znałam już na pamięć. :)

3)Bardziej cieszysz się na myśl o przeszłości czy przyszłości?Zdecydowanie o przyszłości. Przeszłość to czas, który tak na prawdę chciałabym wymazać z pamięci. Byłam wtedy zupełnie inna niż teraz. Wdałam się w nieodpowiednie towarzystwo i pewnie nadal bym w tym tkwiła gdyby nie moi rodzice. Zmieniłam szkołę i od roku jest już okej. Poznałam nowych ludzi, całkowicie zmieniłam swoje otoczenie.

4)Wolisz dzień czy noc? Dlaczego?To zależy. Zazwyczaj moje codzienne życie jest męczące dlatego wtedy wybrałabym noc. Jest to czas odpoczynku i odcięcia się od wszystkich problemów życia codziennego. Poranne wstawanie to powrót do szarej rzeczywistości jaką jest szkoła. :D Jeżeli dzień jest udany to chciałabym żeby trwał on jak najdłużej, ale nie bywa to zbyt często.

5)Czy miałaś o tej pory przełomowy dzień w swoim życiu?Tak, tym dniem był pierwszy dzień w nowej szkole i odcięcie się od dawnego towarzystwa.

6)Co poprawia ci samopoczucie,gdy masz zły humor?
Żarty Kiki :D Nawet jeśli mam bardzo zły dzień to po chwili spędzonej z nią, wszystko się zmienia ;)

7) Pamiętasz dowcip, który najbardziej cię rozbawił?
W większości są to straszne suchary np. Przychodzi żona do domu, wchodzi do łazienki, a tam mąż (wąż) myje nogi. Przychodzi piłkarz to fryzjera i krzyczy: - GOL!!! :D Zazwyczaj śmieję się z niczego :D

8)Jakie wybrałabyś imiona dla swoich dzieci?
Dla dziewczynki podoba mi się imię Julia, a dla chłopczyka Michał, ale pewnie zanim doczekam się własnych dzieci zmienię zdanie.

9)Twoja ulubiona piosenka.
Nie mam jednej ulubionej piosenki. Słucham głównie rapu.

10)Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz w siatkarskim świecie, co by to było?
Wprowadziłabym system Challange w Lidze Mistrzów oraz zaostrzyłabym ustawienie kamer na wykrycie bloku oraz obcierki przy obronie.

11)Twoja pierwsza myśl po przebudzeniu.
Ku*wa, znowu ta jeba*a szkoła.

Nominowany przedstawimy pod następnym postem ;)