środa, 28 listopada 2012

10. Ty tu jesteś, oddychasz i marzysz.

Właśnie tak, podnoszę głowę, patrzę na niebo
By choć przez chwilę nie czuć się jak dnia każdego
Pytam dlaczego lecz znów odpowiedzi nie ma żadnej.
~ Bob One.

Co on tutaj robił? Przecież powinien teraz siedzieć na łóżku w swoim pokoju i bawić się jedną z zabawek leżących na półkach. Nie namyślając się długo podeszłam do niego szybkim krokiem i kucnęłam przytulając go do siebie. On tylko wtulił się we mnie nie przestając szlochać.

- Kochanie co się stało? - zapytałam z troską w głosie. Pięciolatek jeszcze bardziej się rozpłakał.
- Synku.. - powiedział Michał kucając przed nim. - Dlaczego płaczesz? - zapytał cicho. Dalej nic nie mówił tylko szlochał wtulony we mnie. Wymieniłam znaczące spojrzenie z zaniepokojonym tatą i weszliśmy do mieszkania. Wniosłam chłopca, będącego cały czas przyklejonym do mnie, do sypialni Michała i położyłam go na łóżku. Michał wszedł za mną i położył się koło niego. Teraz to on stał się dla niego pluszowym misiem. Usiadłam koło nich i zaczęłam głaskać małego po głowie. Słyszałam jak Misiek pytał go cicho co się stało ale on nic mu nie odpowiadał. Nie mogłam sobie nic ułożyć w całość. Przecież nic wcześniej nie wskazywało na taki obrót sprawy. Chociaż ostatnio wszystko się nieoczekiwanie zmienia i życie niesie niespodzianki, to czegoś takiego na pewno się nikt nie spodziewał. No więc co się stało? Dagmara? Czy ten jej facet, Adam? I dlaczego Oliwer nic nie chce mówić? Przecież to jest takie otwarte dziecko, a w tej chwili.. Mam coraz gorsze przeczucia. Po krótkiej chwili chłopiec zasnął ze zmęczenia. Posiedzieliśmy z nim jeszcze chwilę w ciszy, a następnie Michał okrył go niebieską kołdrą i zamknął za sobą drzwi wychodząc za mną z pokoju. Udaliśmy się do kuchni, oparłam się o kuchenny blat i patrzyłam na Miśka. Patrzył na mnie ze zmartwieniem w oczach.
- Co się mogło stać? - zapytał bardziej sam siebie.
- Zadzwoń do niej - powiedziałam i podeszłam do niego, wpierw biorąc jego iPhone'a z szafki, a następnie podając mu go. Popatrzył się na mnie pustym wzrokiem i wziął telefon. Wybrał numer do byłej żony, a później opcję połącz. Po paru chwilach patrzenia się w ciszy gdzieś przed siebie odezwał się.
- Jak tylko to odsłuchasz to oddzwoń. Oliwer jest u mnie. Co się stało?! Siedział pod moim mieszkaniem sam, zapłakany i nic nie chciał powiedzieć! Co wy do cholery mu zrobiliście?! - mówił zdenerwowany Misiek do telefonu. Położyłam mu dłoń na plecach dając mu znak żeby się uspokoił.
- Bo go obudzisz - powiedziałam cicho. On wziął głęboki oddech i po kilku sekundach wypuścił powoli powietrze z płuc.
- Jeśli nie dasz żadnego znaku do 21 to przyjeżdżam do Częstochowy. Zadzwoń. Cześć - powiedział oschle i rozłączył się. Usiadł na wysokim krzesło przed barkiem i podparł głowę rękami. Nie chciałam mieszać się w jego sprawy rodzinne, ale czułam że on nie mógł zostać teraz sam, potrzebował wsparcia, kogoś bliskiego, przyjaciela. Strasznie się o niego martwiłam, o nich oboje. Nie miałam pojęcia co się mogło stać, nawet nie chciałam o tym myśleć. Bo mój mózg tworzył same najczarniejsze scenariusze, które musiałam szybko wypędzić z głowy, aby móc trzeźwo myśleć.
- Zrobię ci kawę - powiedziałam i zabrałam się do wykonywania tej czynności.
- Co ona znowu odwaliła? Ona jest nieodpowiedzialna! Jak sąd w ogóle mógł dać jej prawo do opieki nad dzieckiem?! Jutro jadę do prawnika i wnoszę pozew o odebranie jej praw do opieki nad małym - mówił Michał. Podałam mu pachnącą kawę do ręki, a sobie zrobiłam herbatę. Misiek sięgał już po jakiś alkohol z barku ale go powstrzymałam.
- Michał! Jak Daga nie oddzwoni to jak ty niby chcesz prowadzić samochód z promilami we krwi?! - nakrzyczałam na niego. Odłożył butelkę i wziął kawę do jednej ręki, a drugą złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą na balkon w salonie. Otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz ciągnąc mnie za sobą. Stanęliśmy obok siebie patrząc się na horyzont nad którym słońce już zaszło. Gdzieniegdzie na niebie widać było już lekko świecące gwiazdy. Czuć było chłód powoli rozpoczynającego się września. Staliśmy z kubkami w rękach, z których widać było unoszącą się parę z gorącej cieczy. Sączyliśmy powoli napoje nie odzywając się ani słowem.
- Boję się - powiedział po chwili mężczyzna.
- Czemu? - zapytałam patrząc na zapalające się właśnie latarnie na ulicach.
- Bo nic nie wiem - powiedział upijając łyk kawy.
- Jak to nic nie wiesz? Przecież wiesz że masz wspaniałego syna. Wiesz że masz wspaniałych przyjaciół. Wiesz że jesteś znakomitym siatkarzem z rozwijająca się cały czas karierą. Wiesz że masz wspaniałą rodzinę, na którą zawsze możesz liczyć. Czego ty niby nie wiesz? - zapytałam. Nie odpowiadał. Spojrzałam na niego, był przygnębiony, smutny, bezsilny w tej sytuacji.
- No nie wiem czy mam taką wspaniałą rodzinę na którą mogę liczyć.
- Nie rozumiem - przyznałam. Bartek zawsze mówił że rodzice Michała są bardzo dobrymi ludźmi.
- Rodzice nie odzywają się do mnie odkąd sąd unieważnił moje małżeństwo z Dagmarą. Namawiali mnie żebym chodził z nią na przeróżne terapie małżeńskie. Uważali że Dagmara to ideał kobiety, żony i matki. Lubili ją od samego początku. Traktowali jak własną córkę. A gdy się rozwiodłem mieli do mnie żal, i do tej pory mają. Nasze relacje są.. W sumie to nie ma żadnych relacji. Stoją po stronie Dagmary, cały czas. Nie obchodzi ich to że nie byłem z nią szczęśliwy ani że nam się w ogóle nie układało z różnych powodów. Zawsze obwiniali mnie. Twierdzili że nieudane małżeństwo to moja wina, a nie że wina leży po stronie nas obojga. Nie mam w nich żadnego oparcia. Z siostrą też rzadko się widuję. Mieszka razem z rodzicami. Czasami przyjeżdża na mecze, może ją znasz - powiedział. Tego się nie spodziewałam. Zawsze myślałam że ma idealną rodzinę, kochaną żonę, wspaniałe dziecko.Ale jak widzę po tym rozwodzie wszystko się posypało. A jego siostra? Widziałam ją parę razy.
- Nie znam jej osobiście - powiedziałam wymuszając u siebie lekki uśmiech.
- To ją poznasz - powiedział i odwzajemnił uśmiech. - A twoja rodzina? Opowiedz mi o niej.
- Hm. To moi rodzice mieszkają w Nysie razem z moim psem owczarkiem niemieckim, który wabi się Hacker. Mam 2 braci, Łukasza, którego już poznałeś i Przemka, który mieszka w Wałbrzychu. Oboje są już żonaci i mają dzieci. Łukasz ma jednego synka, który ma roczek, ma na imię Kacperek, a Przemek ma pięcioletnią córeczkę Natalkę, której jestem matką chrzestną i też rocznego synka Krzysia. Mam jedną babcię, która mieszka w Rytrze, w województwie małopolskim. Jest naprawdę świetna - powiedziałam uśmiechając się sama do siebie. Misiek patrzył się na mnie z zaciekawieniem.
- Jakie miałaś dzieciństwo? - zapytał w dalszym ciągu przyglądając mi się.
- Wychowywała mnie praktycznie babcia, moja mama niedługo po urodzeniu wróciła do pracy. Jest chirurgiem. Ciągłe dyżury, nadgodziny w pracy. Tata jak to tata, zaczął się mną zajmować jak byłam większa. Ale ogólnie dzieciństwo miałam wspaniałe - powiedziałam z uśmiechem. - Jak sobie przypomnę tylko co ja wyprawiałam jako dzieciak.. - mówiłam lekko się śmiejąc. - Byłam strasznym głupkiem - powiedziałam spoglądając w jego stronę z bananem na twarzy.
- Nadal nim jesteś - powiedział uśmiechając się do mnie złośliwie.
- Przynajmniej nie ja jedna - powiedziałam wystawiając mu język. - A ty?
- Ja byłem normalny - powiedział śmiejąc się. Poprawił mu się humor. To dobrze. - Ale były momenty że raczej odstawałem od reszty.
- Haha. Czyli jednak nienormalny - powiedziałam uśmiechając się ponownie tego wieczora. Michał przysunął się do mnie i objął mnie jego dużym ramieniem.
- Dziękuję Ci że jesteś obok - powiedział cicho w moje włosy. Staliśmy tak chwilę, aż w końcu zaczęłam odczuwać zimno.
- Chodźmy już do środka - powiedziałam i weszłam do wewnątrz mieszkania. - Zajrzę do niego - oznajmiłam, Michał tylko skinął głową i poszedł do kuchni z brudnymi naczyniami. Cicho i powoli otworzyłam drzwi do pokoju, w którym znajdował się mały. Cały czas spał. Podeszłam do niego i przykryłam go ponownie kołdrą, która powoli spadała już z łóżka i pocałowałam go delikatnie w czoło.
- Kinga? - powiedział cicho, lekko zachrypniętym głosem.
- Śpij - powiedziałam cicho i pogłaskałam go po główce.
- Nie chce już - powiedział siadając na łóżku. Usiadłam koło niego, a on momentalnie wtulił się we mnie. Siedzieliśmy tak przez chwilę nic nie mówiąc. W końcu Oli przerwał tą ciszę. - Tata jest na mnie baldzo zły? - zapytał cicho ze strachem w głosie.
- Coś ty głuptasie - powiedziałam czule do niego. Starałam się być jak najdelikatniejsza żeby poczuł się bezpiecznie. - Tatuś się tylko bardzo martwił o ciebie, bo nie wiedział co się stało - powiedziałam ostrożnie.
- Aha - powiedział cicho Oliwer i przytulił się do mnie jeszcze bardziej.
- A powiesz mi co się stało? - zapytałam szeptem. Mały tylko pokiwał głową na tak. Wziął głęboki oddech swoimi małymi płucami i zaczął łamiącym się głosem.
- Bo.. Bo mama.. Bo pan Adam mnie uderzył.. A ma.. mama.. - mówił cały czas się jąkając. Tłumił w sobie płacz bo chciał być dzielny. Ale jak to Adam go uderzył?! Jak to w ogóle się stało? Michał musi się o tym dowiedzieć jak najszybciej. - A mama chciała mnie.. Mnie oblonić. I.. I ją też uderzył.. A.. A potem nie pozwolił mi się do.. do niej zbliżać. A ona płakała i mnie wołała. A.. Ale Pan Adam mnie wyrzucił z domu. I.. I przyjechałem tu..  Tutaj sam taksówką. - powiedział już prawie płacząc. Każde słowo wydobyte z jego ust docierało do mnie z lekkim opóźnieniem. Było mi go strasznie żal. Czułam nienawiść do Adama, współczucie do Dagi. Pierwszy raz żywiłam do niej takie emocje. Ale ta sytuacja po prostu była nie do wyobrażenia. Jak to się w ogóle mogło stać?
- Już, już spokojnie. Ciii - mówiłam do niego przytulając go do siebie mocniej i kołysząc się lekko . - Będzie dobrze. Nie martw się skarbie - starałam się go uspokoić, tak jak i siebie.
- Kocham cię Kinga - powiedział Oli siąkając noskiem i ściskając mnie mocniej. Miło było usłyszeć takie słowa od dziecka. Był kochany. Chyba najwspanialsze dziecko jakie znam. Dobrze że miał Michała, tworzą razem na prawdę świetną rodzinę. Szkoda że już w takim wieku ma pod górkę.
- Ja ciebie też kochanie - odpowiedziałam i pocałowałam go w głowę. - A teraz śpij - powiedziałam, a on położył się i przytulił twarz do poduszki.
- Zostaniesz ze mną? - zapytał prosząco.
- Oczywiście - powiedziałam uśmiechając się do niego serdecznie. Położyłam się obok niego i przykryłam nas kołdrą. Po paru minutach Oli zasnął, a ja wygrzebałam się ostrożnie, aby go nie obudzić, spod kołdry. Wyszłam na palcach z pokoju i poszukałam Michała. Zastałam go w kuchni. Robił kanapki.
- Michał - powiedziałam poważnie.
- Co się stało? Coś z Oliwerem? - zapytał nie wiedząc o co chodzi.
- Tak, teraz śpi ale wiem już co się stało - popatrzył na mnie i skinieniem głowy nakazał mi mówić. - To ten Adam. Uderzył go i Dagmarę, jak próbowała go obronić. A potem wyrzucił go za drzwi, a mały nie wiedząc co zrobić przyjechał tutaj. Musimy tam jechać, jak najszybciej.
- Co kurwa? - powiedział nie dowierzając. - Ten skurwiel? Zajebie go po prostu jak go tylko spotkam.
- Ej, spokojnie. To co teraz zrobimy?
- Mogłabyś zostać tutaj z Olim? Ja pojechałbym do Częstochowy i..
- I co? - zapytałam.
- No przecież nie może mu to ujść na sucho! A Dagmara zachowała się nieodpowiedzialnie, przecież jak ona mogła związać się z kimś takim?! I przecież ona jest w ciąży, a Oli mówił że ją też uderzył?
- Tak - powiedziałam. Co jeśli stało się najgorsze?
- No to sama widzisz. Muszę tam jak najszybciej jechać. Zostaniesz z nim?
- Ok. Tylko rano muszę jechać do Łodzi na uczelnie.
- Oczywiście. Wrócę w nocy - powiedział i uśmiechnął się lekko do mnie. Wziął swoje rzeczy i ubrał buty.
- Czekaj, zapakuje ci kanapki na drogę! - powiedziałam i poleciałam do kuchni, gdzie na blacie kuchennym leżały wcześniej przygotowywane przez siatkarza kanapki. Włożyłam mu 3 kanapki do opakowania śniadaniowego i wróciłam do niego i podałam pojemnik.- Dziękuje. Dzwoń jakby coś się działo - powiedział i cmoknął mnie w ramach podziękowania i założył przez głowę szarą bluzę.
- Misiek, uważaj na siebie i błagam cię nie zrób nic głupiego. Zadzwoń od razu jak dojedziesz i jeśli będziesz coś już wiedział - powiedziałam przytulając go.
- Dobrze, pa - odpowiedział całując mnie jeszcze w usta. Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Udałam się do kuchni i zjadłam resztę kanapek, która została. Zrobiłam sobie jeszcze kakao i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i skakałam po kanałach. Zdecydowałam się w końcu na oglądanie jakiegoś filmu na tvn. Nie zaciekawił mnie zbytnio ale nie chciało mi się szukać niczego innego. Gdy film się skończył podeszłam do półki z książkami i zaczęłam je przeglądać. Wybrałam sobie jedną i skierowałam się do sypialni w której spał Oli. Weszłam po cichu i wgramoliłam się ostrożnie pod kołdrę tak aby go nie obudzić. Zaświeciłam sobie lampkę stojącą na szafce nocnej obok łóżka i pogrążyłam się w lekturze. Dlaczego faceci kochają zołzy? Po jakimś czasie ogarnął mnie sen i z książką pod głową zasnęłam.



Perspektywa Marioli.

Gdy obudziłam się rano, Bartek jeszcze spał. Spojrzałam na zegarek położony na półce obok łóżka, było już 20 minut po 10. Postanowiłam, że sama zrobię śniadanie dla mojej kaleki. Wygramoliłam się z łóżka, tak by go nie obudzić. Założyłam bluzę, która leżała na podłodze. Była to bluza mojego chłopaka, szara, klubowa, przesiąknięta zapachem jego perfum. Zaciągnęłam się tym wspaniałym zapachem mojego mężczyzny i po cichu udałam się do kuchni. Przygotowałam kanapki z szynką, serem, pomidorem i sałatą. Bartek zawsze lubił dużo jeść i właśnie na jego kanapki zużyłam prawie pół bochenka chleba. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu i mocno przytula. Wiedziałam, że to Bartek. On nigdy nie miał umiaru w swojej sile, myślał, że ja tego nie czuje. Odwróciłam się i pocałowałam go w usta na dzień dobry.
- Cześć skarbie, widzę, że śniadanie już gotowe - powiedział.
- Ta, siadaj. Jak noga? - zapytałam.
- Boli ale może przeżyje - odparł. - Zrobisz mi jeszcze kawę?
- Jasne.
Zanim zrobiłam kawę, Bartek zdążył już wszystko zjeść. Podałam mu ją a sama zabrałam się za jedzenie mojego śniadania.
- To ja sobie pogram na konsoli- powiedział i wyszedł z kuchni.
No super, ja się staram żaby nie musiał za wiele robić a on nawet nie raczy zjeść ze mną śniadania. Gdy zjadłam zabrałam się za zmywanie. Bartek w tym czasie grał sobie w konsoli co chwile przeklinając. Gdy naczynia były już umyte poszłam do pokoju po ubrania i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, włosy spięłam w wysokiego koka i zrobiłam sobie lekki make-up. Wyszłam z łazienki, udałam się w stronę salonu i usiadłam na kanapie zaraz koło Bartka.
- Ooo kochanie, dobrze, że jesteś, pić mi się chcę. Przyniesiesz mi coś? - zapytał.
- Jasne.. A co chcesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Może być woda - powiedział.
Poszłam do kuchni, nalałam mu wody i wróciłam do salonu. Podał mu szklankę do ręki. Zrobił łyka i się skrzywił.
- Oo fuj, nie lubię gazowanej. Przynieś mi inną - powiedział.
- A może trochę grzecznie? - zapytałam.
- Proszę - powiedział i zrobił minę kota ze Sherek'a.
Tym razem już nic nie odpowiedziałam tylko wyszłam nalałam mu wodę, taką jaką chciał i wróciłam do salonu.
- Dziękuję - powiedział.
Gdy Bartek już wypił usiadłam mu na kolanach, tak, że nie widział już ekranu. Zaczęłam zbliżać usta w kierunku jego twarzy.
- Ejj, odsłoń - powiedział wychylająć głowę zza moje plecy i delikatnie ściągając mnie sobie z kolan. Zajęłam miejsce obok niego i patrzyłam jak steruje bokserem na padzie. Po chwili zastanowienia wstałam i podeszłam do telewizora. Tak łatwo się nie poddam. Wyciągnęłam wtyczkę przedłużacza zasilającego telewizor, PS3 i inne sprzęty z kontaktu.
- Ups, chyba nie ma prądu - powiedziałam i wolnym krokiem zaczęłam zbliżać się do Bartka. Usiadłam mu na kolanach i delikatnie przygryzłam wargę.

- Jesteś niemożliwa - powiedział z uśmiechem i położył swoje duże dłonie na moich plecach przyciągając mnie do siebie. Pocałowałam go w usta. Bartek odwzajemnił pocałunek i zaczęłam dobierać się do jego rozporka. Po chwili oboje oddaliśmy się pokusie. Gdy już uspokoiliśmy swoje oddechy zapytałam:
- Bartuś, kochasz mnie jeszcze?
- No jasne, a co to wgl za pytanie?
- No bo jesteś dla mnie taki nie miły, ja się staram, a tobie nic nie pasuje.
- Przepraszam kochanie ale jakoś ta kontuzja mnie dobija.
- No ale nie musisz się na mnie wyrzywać.
- Przepraszam - powiedział jeszcze raz i pocałował mnie namiętnie w usta. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. - Kochaanie ale włącz mi już telewizor i PS - powiedział a ja spiorunowałam go wzrokiem. - Prooosze - dodał po chwili ukazując rząd zębów.
- No dobra - powiedziałam i wykonałam zaleconą czynność.
- Dziękuje - powiedział przesyłając mi buziaka na odległość. Udałam się do pokoju siatkarza, teraz już chyba naszego wspólnego i zaczęłam sprzątać. Zajęło mi to zaledwie 5 minut więc postanowiłam na dobre zając trochę miejsca w szafie i komodzie. Wypakowałam wszystkie rzeczy z mojej walizki i poukładałam je w odpowiednie miejsca. Musiałam trochę upchać ubrania Bartka żeby było miejsce dla moich. Chyba nie będzie zły. Gdy skończyłam wróciłam do pomieszczenia w którym znajdował się mój mężczyzna. Zastałam go śpiącego na kanapie z padem w dłoni i nadal działającą grą. Wyłączyłam sprzęt i przykryłam Bartka kocem. A ja wykorzystując wolną chwilę postanowiłam pójść pobiegać. Musiałam dbać o sylwetkę, jak nie miałam już regularnych treningów było to dla mnie trudne ale znalazłam sposób i idealnie dobrałam sobie ćwiczenia. Przebrałam się w czarne, obcisłe legginsy, sportową koszulkę i do tego cienką szarą bluzę. Zabrałam Bartkową mp3 i wyszłam z mieszkania, wpierw zostawiając kartkę z informacją o miejscu mojego pobytu obok śpiącego Bartka.
Pogoda nie za bardzo dzisiaj dopisywała. Było ponuro, wiał lekki wiatr co ochładzało temperaturę. Biegłam pomiędzy blokami w kierunku parku. Miałam dość dobrą pamięć co do miejsc więc droga powrotna nie sprawiła mi kłopotu. Wracając zachaczyłam o pobliski sklep i kupiłam parę produktów potrzebnych do przyrządzenia obiadu. Pomyślałam że zrobię naleśniki z truskawkami i czekoladą, tak wiem - bomba kaloryczna, ale wydaje mi się że będziemy mieć dużo okazji do spalania kalorii niekoniecznie uprawiając sport więc nie musiałam się o to martwić. Chciałam jakoś osłodzić Bartusiowi ten dzisiejszy dzień, bo humorki dopisują mu od samego rana. Może po obiedzie mu przejdzie.
Wróciłam do mieszkania ok. 13 Bartek chyba jeszcze spał bo było cicho. Zostawiłam zakupy w kuchni i pobiegłam do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic aby się odświeżyć i w ręczniku wyszłam z łazienki. Przed drzwiami stał Bartek i o mało co uderzyłabym go drzwiami prosto w twarz.
- Przepraszam - powiedziałam uśmiechając się do niego i zawiązując ręcznik powyżej klatki piersiowej. Bartek tylko szeroko się uśmiechnął i pociągnął mnie delikatnie za ręcznik. - Co jest? - zapytałam przytrzymując miękki materiał przy moim ciele.
- To mój ręcznik. Oddaj - powiedział Bartek udając bardzo oburzonego zaistniałą sytuacją.
- Jak się przebiorę to ci oddam - powiedziałam śmiejąc się z niego.
- Jak dla mnie to możesz teraz - powiedział z jeszcze większym bananem na twarzy. Przewróciłam oczami ciągle się śmiejąc i weszłam do sypialni. - Czekam w łazience na mój ręcznik! - krzyknął Bartek wchodząc do łazienki.
Ponownie się ubrałam i udałam się do łazienki oddać pożyczony przedmiot. Zapukałam.
- Zapraszam - usłyszałam głos Bartka, wiedziałam że się uśmiecha. Otworzyłam drzwi i wystawiłam rękę z ręcznikiem do łazienki. Nagle ktoś mnie do niej wciągnęło. A tym 'kimś' był Bartek. Cały mokry przytulił mnie do siebie.
- Głuupku! Co ty robisz? - mówiłam starając wyrwać się z uścisku. Po paru próbach mi się udało. Zmierzyłam Bartka od stóp do głów i oczywiści w tym momencie moja głowa przestała pracować, a kolana lekko się ugięły. On tylko jeszcze słodziej się uśmiechnął i wykorzystał moją chwilę słabości. Przyssał się do mnie i znowu znalazłam się w jego stalowym uścisku. Gdy zaczął się dobierać do mojego stanika delikatnie odsunęłam moją twarz od niego.
- Ej, ej. Kochanie, jeszcze ci mało? - zapytałam rozbawiona.
- Tego nigdy za wiele - wyszeptał w moją szyję po czym obsypał mnie tam masą całusów doprowadzając mnie tym do białej gorączki. Całe szczęście udało mi się dojść do siebie i przerwałam to rozkoszną chwilę.
- Baartuś, mam dla ciebie niespodziankę, chcesz? - zapytałam tajemniczo.
- Oczywiście - wyszeptał mi seksownie do ucha. Za wszelką cenę starał dopiąć swego.
- To idę - powiedziałam z uśmiechem i okręciłam mu ręcznik wokół pasa. Odwróciłam się i przesłałam mu buziaka zamykając za sobą drzwi. Poszłam do kuchni i rozpoczęłam przygotowania do obiadu. Po 20 minutach Bartek wszedł do kuchni a ja już kończyłam robienie posiłku.
- Oo, widzę że
przyrządziłaś pyszny obiad dla twojego mężczyzny - powiedział przytulając mnie od tyłu.
- Widzisz jak ja cię kocham - powiedziałam dając mu buziaka. Bartek usiadł przy stole, a ja podałam na stół talerz naleśników z truskawkami, polanych czekoladą i bitą śmietaną.
- Przytyję przez ciebie - powiedział z uśmiechem. - Chociaż nie, jednak mi to nie grozi - powiedział z jeszcze większym uśmiechem miziając mnie po udzie. Po zjedzeniu obiadu udaliśmy się ponowie do salonu, Bartek wygodnie rozsiadł się na kanapie, a ja poszłam włączyć jakiś film na Blu-Rayu.
- Co mam włączyć? - zapytałam.
- Hmm. Może piła? - nie przepadałam za tym filmem ale Bartek wykazywał co do niego duży entuzjazm więc z niechęcią się zgodziłam.
- No doobra - powiedziałam i włożyłam płytę, następnie położyłam się obok Bartka i wtuleni w siebie oglądaliśmy film leżąc na kanapie.
Po skończonym seansie poszłam do sypialni po mojego laptopa. Włączyłam go i zalogowałam się na facebooka i skype'a. Od razu wyskoczył mi dymek z nadchodzącym połączeniem video od Kingi. Od razu odebrałam.
- Heej - przywitałam się radośnie z przyjaciółką. - Co tam? Eeej jak czysto - powiedziałam z dużym bananem. Myślałam że wokół niej będzie straszny bałagan, wszędzie porozrzucane ubrania itd. Przyjrzałam się dokładniej krajobrazowi za nią i to nie było nasze mieszkanie. - Ee ale to nie jest nasze mieszkanie - oznajmiłam. Ona była chyba u Michała.
- Cześć - powiedziała z jakimś takim krzywym uśmiechem. - No, jestem u Michała.
- Czy coś się stało? - spytałam lekko zmartwiona. - A co ty u niego robisz?
- Stało się i to bardzo dużo - powiedziała dziwnym głosem.
- Ale co się stało? - pytałam coraz bardziej zniecierpliwiona. Kinga wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze następnie zaczęła opowiadać.
- Gdy wróciliśmy Oliwer siedział pod drzwiami mieszkania i płakał - zamarłam. - Gdy w końcu udało mi się z niego coś wyciągnąć powiedział mi że facet Dagi go uderzył, a później uderzył i ją. Nie pozwolił mu się do niej zbliżyć i wyrzucił go z domu. I mały przyjechał tutaj i czekał na Michała - byłam strasznie zszokowana po tym co usłyszałam.
- A.. Ale jak to? - spytałam trochę się jąkając. - I co z Olim? Co z Dagmarą?
- Z Oliwerem jest już lepiej, teraz jest w salonie i maluje. A Dagmara... - urwała przełykając ślinę.
- Co z nią?!
- Poroniła, jest w szpitalu. Michał pojechał w nocy do Częstochowy i znalazł ją nieprzytomną z wielką plamą krwi.
- O Boże. I co teraz?
- Nie wiem. Michał mówił że Dagmara będzie na razie mieszkać u swoich rodziców i że sprzedaje dom w Częstochowie. Ale później to nie wiem. Ale jeszcze nie wiadomo co i jak z młodym. Ale myślę że z przedszkolem nie będzie problemów. Na razie postanowione jest że zostaje z Michałem.
- To nie poszłaś dziś na uczelnie?
- No jak miałam iść? Musiałam zostać z Olim.
- Aaa, no tak. Przepraszam, głupie pytanie. To co zamierzasz zrobić? Będziesz zastępować mu matkę? Przecież Dagmara będzie teraz załamana, bez chęci do życia. Dziecko potrzebuje matki.
- Mariola, nie wiem, nie wiem jak to będzie. Ale jakoś dam radę, nie martw się.
- Ale przecież wiesz że dzieci szybko się przywiązują do ludzi, jakbyś później znikła to..
- Ale ja nie zniknę! Z Michałem się przyjaźnię więc będę miała z nim kontakt i nie będę znikać.
~ Kingaa, skońcyłem już. Ładnee? - powiedział Oli podbiegając do Kingi.
- Piękne kochanie - powiedziała i dała mu buziaka w policzek. - Pokażemy Marioli?
- Jasne! Cześć ciociu! Patrz! - powiedział i przyłożył kartkę prawie do samej kamerki ale później odsunął obrazek tak abym mogła go zobaczyć w całej okazałości.
- Śliczny - pochwaliłam go. - A powiesz mi co narysowałeś? - na obrazku znajdowało się 6 osób. Dwie leciały na samolocie, a reszta trzymała się za ręce.
- To tak. To jestem ja - wskazał na małego człowieczka z blond włoskami - tutaj jest tata - pokazał dużego człowieka trzymającego go za prawą rękę - a tutaj Kinga - człowiek z długimi czarnymi włosami stojący obok Michała - to mama - pokazał na osobę trzymającą go za lewą rękę. - O, a tutaj jesteś ty ciociu z wujkiem Baltkiem - wskazał na osoby na samolocie. - Kiedy wróciciee? - przeciągnął i zrobił śmieszną minę na wzór zniecierpliwienia.
- Za niecałe dwa miesiące na pewno będę w Bełchatowie - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Dobrze, Oli my już musimy kończyć bo zaraz tata wróci i na pewno będzie baaardzo głodny. Ugotujemy mu coś, dobrze? - powiedziała Kinga.
- Taaak! - powiedział ochoczo Oliwer.
- To biegnij już do kuchni, za chwileczkę przyjdę - zarządziła brunetka.
- Dobze. Papa ciociu - powiedział do mnie przesyłając mi całusy.
- Paa szkrabie - pożegnałam się z nim, po czym mały pobiegł do kuchni. - Jak tylko będziesz coś wiedzieć to masz zaraz mi dawać znać! I pamiętaj co ci mówiłam, myśl - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej kończąc moje mądrości. - Zadzwoń jutro jak będziesz miała chwilę. Paa. Pozdrów Miśka - powiedziałam machając do kamerki.
- Dobrze. Paa - odpowiedziała i zakończyła rozmowę. Wyłączyłam laptopa i poszłam do Bartka opowiedzieć mu o zaistniałej sytuacji. Był równie zdziwiony jak ja gdy się dowiedział.
- Ale jak to możliwe? Jak oni się czują? Jak to Misiek zniósł? Mam nadzieje że da temu pajacowi porządnie po mordzie.
- Jak na razie jest ok. Tylko ta Dagmara. Wiesz jakie są między nami relacje ale teraz jej współczuje. To musiało być okropne. Nigdy nie chciałabym przeżyć czegoś takiego.
- Nie martw się. Ze mną będziesz bezpieczna. Nasze dziecko też będzie - powiedział i przytulił mnie do siebie.
- Hola, hola. Jakie dziecko? Na razie żadnego nie ma i w najbliższym czasie nie będzie. Najpierw studia - ucięłam krótko.
- No wieem. Ale chodzi mi o to jak już będzie. Tak sobie planuje - powiedział całując mnie w szyję. - Ale chciałbyś mieć takiego brzdąca biegającego między nogami - bardziej stwierdził niż zapytał. Patrzył tak na mnie tymi jego rozmarzonymi lazurowymi oczami.
- Nom - powiedziałam wyobrażając sobie jakby to było.. - Ale na to jeszcze mamy czas powiedziałam klepiąc go w udo. Idę posprzątać - oznajmiłam i udałam się do kuchni aby pozmywać po naszym obiedzie, nie chciało mi się wcześniej. Bartek bardzo pochwalił moje starania kulinarne więc mój pomysł mogę uznać za udany. Gdy wróciłam moja kaleka już słodko drzemała na kanapie więc wzięłam jakiś ciepły koc, położyłam się obok niego i przykryłam nas obojga kocem. Po chwili zasnęłam.

Perspektywa Kingi.

Wyłączyłam laptopa i poszłam do pomieszczenia w którym był już mój mały pomocnik.
- To co proponujesz? - zapytałam wesoło.
- Hmm - zamyślił się przykładając palec do bródki. Wyglądał słodko - Tatuś baldzo lubi placki ziemniacane!
- Okeej - powiedziałam i otworzyłam lodówkę sprawdzając czy wszystkie składniki potrzebne do wykonania tego dania są. Na całe szczęście niczego nie brakowało.
Wyjęłam potrzebne nam produkty i założyłam jakiś fartuszek kuchenny mi i Oliemu.
- A nie potrzebujes książki kuchalskiej? - zapytał trochę zdziwiony.
- Nie - powiedziałam dumnie. - Znam przepis na pamięć. Moja babcia mnie nauczyła.
- Oo, babciaa. Pzedstawis mi ją kiedyś? - zapytał prosząco.
- Jeśli chcesz - powiedziałam, troszkę zdziwiła mnie jego prośba ale w sumie jest otwartym dzieckiem więc poznawanie nowych osób dla niego to sama frajda. - Dobra, to zabieramy się do pracy - powiedziałam i zatarłam ręce. Oczywiście pierwszy placek wyszedł spalony za co zostałam wyśmiana przez chłopca. Ale każdy następny był coraz lepszy. W pewnej chwili do mieszkania wszedł Michał.
- Tataa! - od razu gdy tylko usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi Oliwer pobiegł się przywitać.
- Cześć synku - powiedział i za pewno wziął go na ręce bo usłyszałam że dźwiga coś do góry. - Co robicie?
- Pysny obiadek! - powiedział zadowolony. Po chwili pojawili się w kuchni.
- Hej - powiedziałam i uśmiechnęłam się w ich stronę. Wyłożyłam kolejne 3 placki na duży talerz.
- Cześć - powiedział dając mi buziaka w policzek. - Mm. placki ziemniaczane. Moje ulubione - powiedział widocznie zadowolony. - Jest strasznie głodny!
- Już kończę - powiedziałam wykładając ostatnie dwa placki na talerz. - Kochanie zaniesiesz ten talerz  do jadalni? Tylko uważaj bo jest bardzo gorący - powiedziałam.
- Jasne - odpowiedział Michał. Ja tylko cicho się zaśmiałam.
- Tato, Kinga mówiła do mnie - powiedział Oli przepychając się między nas, wziął talerz i posłusznie zaniósł go w wyznaczone miejsce.
- To ja wezmę talerze - powiedział Misiek. Ja wzięłam jeszcze szklanki i sok pomarańczowy do picia. Po przyniesieniu wszystkich rzeczy zasiedliśmy wszyscy do podłużnego stołu i rozpoczęliśmy konsumpcję usmażonego posiłku.
- Pycha! - pochwalił mnie Oli z pełną buzią.
- Synku, nie mówi się z pełną buzią - pouczał go siatkarz.
- Tato, nie mlasce się - powiedział Oli.
- Ale przecież ja nie mlaskam!
- Właśnie że tak!
- Wcale że nie!
- Tak!
- Nie!
- Eej - wtrąciłam się. - Możecie się nie kłócić?
- Przepraszamy - powiedzieli skruszenie.
- Soku? - zapytałam nalewając sobie pomarańczowej cieczy do szklanki.
- Poproszę - powiedział Oliwer.
- Ja również.
- Już się robi - powiedziałam i dalsza część spożywania pokarmu przebywała nam bardzo wesoło. Po obiedzie Oliwer poszedł oglądać jakąś bajkę, a ja z Michałem postanowiliśmy pozmywać naczynia.
- Bardzo mi smakowało - powiedział Misiek znosząc talerze do kuchni.
- Dzięki. To mów. Co i jak? Jak się czuję? - powiedziałam, a Michał spuścił głowę.
- Cóż, dobrze nie jest. Dagmara czuje się bardzo źle fizycznie jak i psychicznie. Płacze i cały czas się o wszystko obwinia, siedzi z nią jej mama i siostra więc nie jest sama. Chcę się zobaczyć z Oliwerem, ale lekarze jak na razie jej nie pozwalają bo jest za słaba. Dopiero za parę dni będę musiał tam jechać z małym i ją ponownie odwiedzić.
- Yhym. I potem pojedzie do rodziców tak? - zapytałam, Michał pokiwał głową w celu potwierdzenia. - A Oli? Jedzie z nią czy zostaje tutaj?
- Teoretycznie to Dagmara ma co do niego pełne prawa rodzicielskie i sprawuję nad nim opiekę ale postanowiliśmy że dopóki nie dojdzie do pełni zdrowia nasz synek zostanie ze mną. Więc prosiłabym abyś mi pomogła się nim zająć.
- Jasne, nie ma sprawy - powiedziałam z uśmiechem.
- Przepraszam jeszcze raz że przeze mnie zaniedbujesz swoje studia, ale sama wiesz co i jak. Bardzo ci dziękuje że się nim zajęłaś - powiedział zbliżając się do mnie. Zaczął mnie całować ale szybko dołączył do nas jego syn.
- Fuuj. Znowu się ślinicie? - powiedział z grymasem na twarzy. Szybko od siebie odskoczyliśmy i zaczęliśmy się śmiać.
- Ja już się zbieram. Muszę posprzątać mieszkanie i się pouczyć. Do zobaczenia - powiedziałam a Oliwer od razu znalazł się przy mojej lewej nodze.
- Musis już iść? - jęczał przyczepiając się do mojej nogi i uniemożliwiając mi poruszanie się.
- Muszę - powiedziałam i podniosłam go. - Ale niedługo znów się spotkamy - powiedziałam z uśmiechem.
- Dobrze, paa - powiedział i dał mi soczystego buziaka na pożegnanie. Szybko pobiegł z powrotem do salonu bo właśnie zaczynała się jego ulubiona bajka
- Z naszej herbaty nic nie wyszło. Ale to nadrobimy prawda? - powiedział cicho Misiek do mojego ucha. Ja tylko cicho zachichotałam i uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Jak będziesz potrzebował pomocy to dzwoń. Pa - powiedziałam i pożegnałam się z nim. Szybkim krokiem wyszłam z osiedla na którym mieszkał Michał i zmierzałam na to na którym ja mieszkałam. Po 15 minutach byłam już na miejscu. Pod drzwiami leżał wielki bukiet róż z karteczką w środku. Podniosłam kwiaty i weszłam do środka mieszkania. Było w nim strasznie pusto. Nigdy nie lubiłam siedzieć sama w czterech kątach. Położyłam kwiaty do wazonu i postawiłam na komodzie w przedpokoju. Włączyłam sobie radio i zabrałam się za sprzątanie. Zajęło mi to godzinę. Później postanowiłam napisać do Marioli o tych kwiatach, bo przypuszczałam się to pewnie do niej. Kartki z kwiatów jeszcze nie czytałam bo nie chciałam być wścibska. W następnej kolejności udałam się do łazienki i wzięłam odprężającą kąpiel. Odczułam już skutki naszego wyjazdu do Rosji i tej dzisiejszej prawie nie przespanej nocy i postanowiłam położyć się dziś wcześniej. Leżałam już w łóżku w mojej piżamie czytając jakąś książkę kryminalną gdy usłyszałam dźwięk dostawanego sms'a. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość. Spodziewałam się raczej jakiegoś sms'a od Michała albo Marioli, a tutaj proszę jaka niespodzianka.
" Cześć. Mam do Ciebie ogromną prośbę.
Wiem że nasze relacje nigdy nie były dobre ale chciałabym z Tobą porozmawiać.
Przyjedź do mnie z chłopakami, proszę. To dla mnie naprawdę ważne.
Z góry dziękuję.

Dagmara. "
Jestem ciekawa co ona ode mnie chce i skąd ma w ogóle mój numer. Zastanawiając się ciągle nad tym sms'em ogarnęła mnie senność i w krótkim czasie oddałam się w objęcia Morfeusza.

Witamy. :)
No tak znowu nie zostaje nam nic innego do zrobienia niż powiedzenie przepraszam? No ale jak tak patrzymy na nasz czas to postanowiłyśmy że rozdziały będą dodawane tydzień - 2tygodnie - tydzień itd. No tak, Miła ma skręconą kostkę, staw skokowy i zerwane wiązadła. Ale daje radę. Umie już chodzić o kulach do tyłu. ^^ 100 stron jak na jeden sprawdzian to chyba trochę za dużo. No ale dobra. Czas się zacząć uczyć!
Pozdrawiamy was wszystkich i trzymajcie się cieplutko bo coraz zimniej! Brr! ;) :*

środa, 14 listopada 2012

9. Niech to trwa, nigdy się nie kończy, Nawet śmierć nas nie rozłączy!

Gdy się obudziłam, Bartka już koło mnie nie było. Byłam ciekawa gdzie jest i dlaczego nie powiedział mi wczoraj, że rano gdzieś się wybiera. Gdy się poruszyłam, usłyszałam, że coś szeleści. Okazało się, że to list, który napisał Bartek przed wyjściem.
" Musiałem wyjść do klubu. Przepraszam, ale trener zadzwonił rano i musiałem iść.
Zadzwoń jak się obudzisz.
Kocham Cię. Bartek."
Szybko odszukałam telefon i wybrałam numer do Bartka.
- No heej już wstałam, kiedy wrócisz? - zapytałam
- Będę za chwilę, do zobaczenia - powiedział i szybko się rozłączył.
Jego głos był dziwny, wydawało mi się, że jest smutny. Już nie mogłam się doczekać kiedy wróci i opowie mi o wszystkim. Wyszłam z pokoju i udałam się do łazienki. Winiar z Kingą najwyraźniej jeszcze spali bo nie było ich słychać. Wzięłam gorącą kąpiel, a gdy wyszłam zabrałam się za ogarnianie moich włosów. Wysuszyłam je i wyprostowałam. Zapomniałam zabrać ze sobą ubrań i w samy ręczniku udałam się do pokoju Bartka. Miałam nadzieje, że po drodze nie natknę się na Winiara. Ale oczywiście los jak zawsze mi nie sprzyja.
- Ładnie wyglądasz, ale lepiej się ubierz bo powiem Bartkowi, że paradujesz po mieszaniu z gołym tyłkiem i będzie zazdrosny.
- Bardzo śmieszne - odparłam z sarkazmem.
- Wiesz, bo oglądaliśmy sobie wczoraj film i słyszeliśmy dziwne odgłosy wydobywające się z waszego pokoju. Ale chyba wolę nie pytać co to było - powiedział cicho się śmiejąc. Zmierzyłam go tylko wzrokiem i już nic nie powiedziałam. Weszłam do pokoju, zabrałam ubrania i ponownie udałam się do łazienki. Gdy już się ubrałam, zrobiłam sobie ostrzejszy make-up. Oczy pomalowałam tuszem do rzęs a na powiekach zrobiłam sobie grubsze kreski e-linerem. Włosy jeszcze raz rozczesałam i wyszłam z łazienki. Bartek jeszcze nie wrócił, martwiłam się o niego bo przecież powiedział, że za chwilę będzie a ta chwila trwała już godzinę. Postanowiłam, że zrobię śniadanie. Po chwili przyłączył się do mnie Michał, a Kinga jeszcze spała. Przyznam szczerzę, że Misiek gotował całkiem nieźle jak na faceta. Nic dziwnego skoro musi wykarmić siebie i jeszcze Olika.

- To co robimy na śniadanie? - zapytał.
- Yy.. To może.. - właśnie w tej chwili do mieszkania wszedł Bartek.
- Idź do Bartka, a ja zajmę się śniadaniem - powiedział Winiar.
- Dzięki - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Bartek wszedł do kuchni i powiedział, że musimy porozmawiać. Na pierwszy rzut oka od razu zobaczyłam stabilizator na jego nodze i zaczęłam kojarzyć fakty. Gdy weszliśmy do pokoju od razu zapytałam ile potrwa ta jego kontuzja.
- Lekarze mówią, że około 6-8 tygodni. Jutro będę miał robiony rezonans i już będzie wiadomo dokładnie. Kurwa! Ledwo co sezon się zaczął a ja już jestem kontuzjowany. A najgorsze jest to, że noga po wczorajszym rzucie kulą Winiara wcale mnie nie bolała. Tylko trener rano zadzwonił, że będziemy mieć robione badania do karty zawodniczej i podczas mierzenia zasięgu bloku niefortunnie upadłem. Ty dziś wyjeżdżasz i jeszcze nie wiadomo czy w ogóle pojadę na mecz do Łodzi.
Podeszłam do Bartka pocałowałam go i mocno przytuliłam.
- Nie przejmuj się, kontuzję zdarzają się zawsze w najmniej spodziewanym momencie. Jak chcesz to mogę zostać z tobą dopóki z twoją nogą nie będzie już w porządku - powiedziałam.
- A co ze studiami? Nie możesz ich przez mnie zawalić.
- Jakoś to załatwię - powiedziałam i momentalnie usta Bartka znalazły się na moich.
- Kocham Cię, jesteś dla mnie najważniejsza - wyszeptał mi do ucha a moje nogi się ugięły po mimo tego, że te słowa słyszałam już nie pierwszy raz.
- Ja ciebie też Bartuś.
Nagle usłyszałam straszny hałas dobiegający z kuchni. Od razu pomyślałam, że to Michał. Szybko pobiegliśmy do kuchni. Misiek leżał na podłodze zasypany mąką. Wyglądał bardzo śmiesznie i zamiast mu pomóc, zaczęliśmy się z niego śmiać.
- Taa, bardzo śmieszne. Ja się staram zrobić wam smaczne śniadanie a wy się ze mnie śmiejecie.
I właśnie w tej chwili do kuchni wpadła Kinga. Ona to zawsze przylatywała jakieś 5 minut po zdarzeniu, zawsze była roztrzepana. Nie zauważyła leżącego na podłodze Miśka i wpadła w prost na niego. Teraz już wszyscy się śmiali. Pomogliśmy im wstać i razem z Bartkiem zaczęliśmy sprzątać kuchnie. Bartek zamiatał a ja trzymałam zmiotkę, zawszę wiedziałam jak się dobrze urządzić.
- Ej, to nie sprawiedliwe - powiedział.
- W życiu wszystko jest nie sprawiedliwe - odparłam.
- Nie wstyd ci tak wykorzystywać kalekę? - powiedział już oburzony Bartek.
- No wiesz Bartuś, jak mam z tobą spędzić 2 miesiące to wolę sprawdzić czy da się z tobą mieszkać - powiedziałam i cmokłam Bartka w policzek.
Gdy skończyliśmy zamiatać, zabraliśmy się do mycia podłogi. Zastanawiało mnie gdzie zniknął Michał i Kinga. Gdy wstali, zamiast udać się do łazienki oboje udali się pokoju. Bałam się zostawać tu sama z Bartkiem, kochałam go ale bałam się jak to będzie być z nim sam na sam. Gdy skończyliśmy, postanowiliśmy dokończyć śniadanie przygotowywane przez Winiara. Najwyraźniej chciał zrobić tosty, wszystko było już przygotowane, wystarczyło już tylko włożyć je do tostera. Tylko po co mu była ta mąka?
Tosty były już gotowe. Poszłam zawołać Michała i Kingę. Zapukałam do drzwi.
- Śniadanie już gotowe, chodźcie jeść.
- Zaraz przyjdziemy - odpowiedział Winiar.
Do kuchni przyszli po ok. 10 minutach. Ja z Bartkiem zdążyłam zjeść już swoje porcje. A ich jedzenie najwyraźniej było już zimne. Zrobiłam jeszcze kawę dla mnie, Winiara i Bartka, a dla Kingi herbatę. Podczas śniadania praktycznie w ogóle nie rozmawialiśmy.
- Chodź Misiek idziemy się pakować - powiedziała Kinga i razem z Winiarem ponownie udali się do pokoju.
My w tym czasie postanowiliśmy pozmywać naczynia. Dziwiło mnie, że Bartek tak mnie słucha. Zawsze był wielkim leniem i nigdy nas nie słuchał. Wszystko musiałam robić za niego, a teraz nawet nie muszę się pytać czy mi pomoże.
- Ej, przestań - powiedziałam gdy Bartek zaczął mnie chlapać wodą.
Nie przestawał więc też zaczęłam go chlapać. Po chwili już cali byliśmy mokrzy. Udaliśmy się do pokoju żeby się przebrać. Ponownie mogłam podziwiać nagą klatę Kurka, była pięknie umięśniona. Długo jednak nie napawałam się tym widokiem bo Bartek szybko założył suchą koszulkę. Gdy się przebraliśmy, postanowiliśmy pooglądać telewizję. Położyliśmy się na łóżku. Właściwie to Bartek leżał na łóżku a ja na nim :D Nie było nic ciekawego więc Bartek włączył TVN Turbo, a mi tak strasznie się nudziło. Podniosłam się trochę i zbliżyłam swoją twarz do jego skutecznie zasłaniając mu ekran telewizora.
- Odsłooń - narzekał Bartek  wychylając głowę w prawo. Wróciłam do poprzedniej pozycji zrezygnowana. Ale ja się tak łatwo nie dam. Zaczęłam bawić się jego palcami, a następnie guzikami od jego koszuli.
- Eej, co ty tu robisz? - zapytał rozbawiony Bartosz.
- Niic - odpowiedziałam i słodko się do niego uśmiechnęłam. - Wiesz, bardzo się cieszę  że z tobą zostaję - powiedziałam i ponownie zbliżyłam twarz do niego ograniczając pole jego widzenia. Tym razem był już raczej skupiony tym co dzieje się kilka centymetrów przed jego twarzą niż w programie De lux 10.
- No ja też się bardzo cieszę - powiedział uśmiechając się i przybliżył swoje usta do moich na odległość mniejszą niż centymetr.
- Tylko wiesz, boję się - powiedziałam.
- Czego? - zapytał zmartwiony.
- No bo tak się zastanawiam co my tu będziemy razem robić. Przecież mi się będzie nudzić - powiedziałam.
- O to się już nie martw - powiedział. - Ja się tym zajmę - powiedział chytrze i wpił się w moje usta. Powróciliśmy do naszej pierwotnej pozycji i znów to ja leżałam na nim. Całowaliśmy się długo mając jedynie małe przerwy na nabieranie powietrza do płuc. Bartek już chciał dobrać się do guzików mojej koszuli ale skutecznie mu to uniemożliwiłam łapiąc jego nadgarstki i przyciskając je do kanapy. Niech wie, że ja też mam trochę siły.
- No co? - zapytał niewinnie.
- Przecież nie jesteśmy sami głupku - powiedziałam lekko rozbawiona widząc jego minę.
- Ale Misiek z Kingą się nie liczą. Oni są zajęci - powiedział podnosząc jedno brew do góry. Wyglądał jeszcze bardziej komicznie. - To może my też się czymś zajmiemy?
- Bartuś, nie przesadzaj. Będę tu prawie 2 miesiące - odpowiedziałam i dałam mu buziaka, którego oczywiście przeciągnął jak najdłużej się dało. W tym samym momencie do salonu wparowała Kinga z bananem na twarzy.
- Ekhem - odchrząkała. - Nie chciałabym wam przerywać tego jakże ważnego procesu jakim jest wymienianie się swoim DNA ale może zobaczylibyśmy te zdjęcia jeszcze razem? - zapytała.
- Jasne - odpowiedziałam ochoczo, przyjmując bardziej przyzwoitą pozycję niż wcześniej. - A gdzie Misiek?
- Zaraz przyjdzie - powiedziała podpinając pen-drive'a do telewizora. Bartek też przyjął przyzwoitszą pozycją i usiadł obok mnie obejmując mnie ramieniem i przyciągając do siebie. Michał w końcu zaszczycił nas swoją obecnością. i zajął miejsce obok Bartka. - No to zaczynamy - powiedziała uśmiechając się do nas przyjaźnie i usiadła na poręczy kanapy obok Miśka.
Pierwsze zdjęcie przedstawiało mnie i Bartka idących i trzymających się za rękę. Ładne było. Wywołam je sobie i postawie koło łóżka. Zdjęć było strasznie dużo, około 400. Przez te dwa dni Kinga się postarała.
- Co ty robisz? - pytała przez śmiech Kinga leżąc na kolanach Michała, a nogi mając w powietrzu. Chyba ją wciągnął na kanapę.
- Nic - powiedział Winiarski pomagając jej wstać. - To co robimy? - zapytał.
- Hm. No ja się za bardzo nie ruszę więc jak chcecie to możecie iść gdzieś sami - powiedział Bartek wskazując na stabilizator.
- O, co ci się stało? - zapytała Kinga. Taa, bardzo spostrzegawcza.
- Kontuzja. Później ci powiem. Teraz myślmy jak możemy spędzić te ostatnie parę godzin. A tak właściwie to o której macie samolot?
- 17 - odpowiedziała Kinga. Cały czas zastanawiałam się co moglibyśmy robić sensownego ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- To jeszcze tylko 3 godziny, bo ok 15 musimy być na lotnisku - powiedział Bartek zastanawiając się. - To może wy jedźcie gdzieś i zobaczcie jeszcze pare rzeczy, a my przygotujemy jakiś pyszny obiad,a później jeszcze pogadamy trochę bo pewnie następne nasze spotkanie odbędzie się pod siatką - powiedział to kierując bardziej te słowa do Michała.
- Wygramy z wami - powiedział Misiek poważnie.
- Taa - odpowiedział mu Bartek ironicznie.
- Ej, chłopaki. Koniec - przerwałam im. Nie wiadomo jakby się skończyła to ich mała sprzeczka. - To zróbmy tak. Bartek pożyczy wam swój samochód i jedźcie sobie gdzieś. A my się zajmiemy obiadem - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Mój samochód? - zapytał Bartek z przerażeniem. Zmierzyłam go wzrokiem i już przestał wyolbrzymiać tego faktu że miałby go prowadzić ktoś inny. - Ale Winiar ma prowadzić. Tylko uważaj - powiedział z troską w głosie rzucając Miśkowi kluczyki. - GPS jest w schowku. Poradzicie sobie jakoś - powiedział z szerokim uśmiechem, po czym Kinga z Misiek i potrzebnymi rzeczami wyszli z mieszkania i udali się na wycieczkę.
- Oni to już tak na serio? - zapytał się mnie Bartek wciągając mnie kładąc mnie sobie na kolana.
- Nie wiem. Kinga mi nic nie mówiła - odpowiedziałam. Nagle Bartek przerzucił mnie jakoś dziwnie że sama nie wiedziałam co się stało. W wyniku tego znalazłam się pod nim.
- Teraz jesteśmy już sami - powiedział i przeszedł już do czynów. Tym razem poddałam się pokusie.
Następną rzeczą jaką zrobiliśmy to obiad. Co prawda Michał już dzwonił i powiedział że będą za 40-30 minut, więc zamówiliśmy pizze. Trochę straciliśmy poczucie czasu. Czekając na nich włączyliśmy telewizor, teraz to ja wybrałam kanał, tradycyjnie wybrałam HBO. Leciała akurat komedia Kac Vegas w Bankoku. Spodobał nam się więc postanowiliśmy że obejrzymy do końca. W między czasie dostawca przywiózł już pizzę, którą już prawie całą zjedliśmy, a ich nadal nie było. Postanowiłam napisać sms.a do Kingi:

-Za ile będziecie?
-Ee, Mariola, bo jest mały problem.
-Co się stało?
-Bartek będzie zły. Ale to nie nasza wina.
- Ale co?!
-Boo jakiś facet w nas wjechał i jego Mercedes się trochę porysował i wgniótł. Ale to da się szybko naprawić. :)
- Powiedzieć Bartkowi czy wy chcecie to zrobić?
-A może wgl mu nie mówmy? Samochód zawieziemy do mechanika, wykorzystamy trochę fakt kim jest właściciel tego samochodu i myślę że wszystko będzie gotowe jeszcze przed naszym wyjazdem.
- No nie wiem czy to dobry pomysł. No ale jak chcecie. To wracajcie jakąś taksówką. Adres znacie.
-Ok. To będziemy jak najszybciej. Mam nadzieję że zrobiliście coś pysznego na obiad bo jesteśmy bardzo głodni. ;)
-Tak, jasne. Do zobaczenia. :)
- Paa. :)
No to mamy problem, a raczej dwa. Pierwszy i chyba największy: nie mamy już nic do jedzenie, pizza zjedzona, lodówka prawie pusta. Ale jest mąka! Naleśniki! Tylko ja bym oczywiście wpadła na tak genialny pomysł bo jestę geniuszę. Drugi: samochód. Jak się Bartek dowie to ich chyba zabije.
- Bartek, bo oni dopiero będą dopiero za jakieś kolejne 40 minut.
- Czemu?
- E, nie wiem. Z powodów niewyjaśnionych. Widocznie dobrze się bawią - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam, aby nie sprawiać podejrzanej. Nie umiałam kłamać. Ale teraz nawet nie tak źle mi szło. - Kochanie, bo my już zjedliśmy prawie cały obiad, a im nic nie zostawiliśmy więc trzeba jeszcze coś przyrządzić.
- Znowu zamawiamy pizze? - bardziej powiedział niż zapytał.
- Niee, myślałam żeby zrobić naleśniki - wyszczerzyłam się. - Tylko czy masz mleko?
- Nie - odpowiedział. - Chodźmy do sklepu to kupimy wszystko - powiedział wstając i ciągnąc mnie za rękę za sobą. Udaliśmy się do sklepu gdzie była ta kasjerka polka. Widać że już dość dobrze znała się z Bartkiem. Kupiliśmy wszystkie brakujące składniki i wróciliśmy z powrotem do domu. Zrobiliśmy ciasto, oczywiście nie obyło się bez jakieś wpadki jak to zawsze jest ale najwięcej śmiechu było podczas smażenia.
- A teraz Bartosz Kurek zaprezentuje pani jak to się robi - zapowiedział się i spróbował podrzucić naleśnika w powietrzu, tak aby wylądował z powrotem w patelni. Początek mu wyszedł ale miejsce w którym wylądował mu się chyba pomyliło. I naleśnik spadł na ziemie.
- Haha. Teraz pokażę ci jak to się robi - powiedziałam i wzięłam od Bartka patelnie. Rozlałam ciasto i zaczęłam je smażyć, po chwili podniosłam patelnie z płyty. - Patrz i podziwiaj - powiedział z dumą w głosie i sprawnie podrzuciłam naleśnika. Mój chłopak za długo nie mógł podziwiać latającego naleśnika, bo ten wylądował mu na twarzy. Nie udało mi się powstrzymać śmiechu. Bartek powoli zdjął go sobie z twarzy i ugryzł trochę robiąc przy tym dziwną minę.
- Dobre - oznajmił i pochłonął resztę naleśnika.
- Przepraszam - powiedziałam ze skruszoną miną. Podeszłam do niego i złożyłam na jego ustach pocałunek w ramach rekompensaty.
- A wy znowuuu - powiedziała przeciągle Kinga, nawet nie zauważyłam kiedy wrócili. Za nią do kuchni wszedł Misiek obładowany jakimiś siatkami.
- Zakupy? - zapytała rozbawiona.
- Zakupy - potwierdził Winair odkładając siatki na ziemie. - Co wy robiliście?
- Obiad - powiedział Kuraś z dużym uśmiechem na buzi trzymając patelnie. - Patrz! - nakazał i podrzucił naleśnika do góry, tym razem jego próba zakończyła się sukcesem.
- Gratulacje - powiedzieliśmy z teatralnym podziwem i zaczęliśmy mu klaskać.
- Dziękuje, dziękuje. Nie trzeba - powiedział i ukłonił się. - Zapraszam do stołu - wskazał gestem abyśmy usiedli przy stole obok.
- Bartek, ja to zrobię. Usiądź, musisz się oszczędzać - powiedziałam i wzięłam od niego patelnie. Dokończyłam smażenie naleśników, rozłożyłam talerze i podałam do stołu.
- To co ci się stało? - swoje pytanie Kinga skierowała do Bartka.
- Skręciłem staw skokowy spadając - odpowiedział.
- Jak długo potrwa przerwa? - zapytała wkładając do buzi naleśnika.
-  Od 6 do 8 tygodni.
- I jak ty sobie tutaj sam dasz radę.
- Ja z nim zostaję - powiedziałam niepewnie. Nie wiedziałam jak zareaguje Kinga.
- Co? - zapytała z niedowierzaniem.
- Nie nie martw się. Dasz jakoś radę. Wrócę jak tylko Bartek wyzdrowieje. Będziemy ze sobą rozmawiać na skype - powiedziałam i ją przytuliłam.Nic już nie odpowiedziała. Widocznie musiała sobie to wszystko poukładać w głowie i przemyśleć. - Misiek się tobą zajmie - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Obie popatrzyłyśmy w jego stronę. On patrzył na nas z wypchaną buzią naleśnikiem i chyba się uśmiechał. Ale przez pokarm w buzi mu to nie wychodziło. Roześmiałyśmy się i wróciłyśmy już do spożywania naszego obiadu. Po skończonym obiedzie udaliśmy się z powrotem na kanapę w salonie.
- Michał oddaj mi już moje kluczyki - zarządził Bartek. Samochód u mechanika, kluczyków nie ma. Co teraz? Mam nadzieje że wymyślą coś sensownego.
- No bo wiesz Bartek.. - zaczął Misiek.
- Kluczyki są w mojej torbie na aparat. Potem je znajdziemy. Teraz jeszcze spędźmy te ostatnie chwile razem - powiedziała Kinga.
- No dobra - zgodził sie Bartek nic nie podejrzewając. - To co robimy?
- PS3? - zapytał Misiek, a my przystaliśmy na tą propozycję.  Pograliśmy trochę w Need for Speed, NBA 2K 13.
- Kinga, chodź ze mną - powiedziałam do niej i pociągnęłam ja za sobą do pokoju który zajmowała. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku. Kinga poszła w moje strony i siedziała na przeciwko mnie po turecku.
- Co jest? - zapytała
- No jak to co? Miałaś mi powiedzieć co i jak z Michałem - powiedziałam z bananem na twarzy.
- E no, szczerze to sama nie wiem - przyznała z grymasem na twarzy.
- Jak to nie wiesz? - byłam dość zdziwiona jej odpowiedzią.
- Normalnie.
- Ale co w tym trudnego. Jesteście ze sobą czy nie jesteście? - zapytałam wprost.
- To nie jest wcale takie łatwe. Tego czegoś co jest pomiędzy nami nie można nazwać żadnym związkiem.
- To co to jest?
- No właśnie tego nie wiem. Nie potrafię tego zinterpretować.
- To na jakim poziomie jest to coś pomiędzy wami?
- Seks był, czułe słówka, przytulanie, całowanie, troska, zazdrość również. Ale to jest chyba za mało - powiedziała zastanawiając się.
- Uprawiałaś z Winiarem seks?! - wydarłam się.
- Zamknij się! - powiedziała zatykając mi buzię swoją dłonią. Słychać było krzyki chłopaków typu Teraz ja, Ty już jesteś za długo itd więc chyba nie słyszą naszej rozmowy.
- To wy już takie rzeczy robicie i ty nadal nie umiesz tego zinterpretować co to. Albo nie, inne pytanie. Czy on dla ciebie w ogóle coś znaczy czy traktujesz go jak jednorazową przygodę? - zapytałam niepewnie.
- Jednorazową przygodę na pewno nie, coś stałego? Nie wiem, chociaż to tego też nie byłabym do końca pewna. Ale on na pewno nie jest mi obojętny. Tylko nie wiem czy jako przyjaciel czy ktoś więcej.
- Ahaa. To przynajmniej tyle - stwierdziłam. - Tylko pamiętaj..
- Tak wiem, nie skrzywdź go, on jest wspaniałym facetem, zasługuje na szczęście - dokończyła za mnie Kinga.
- Nie, nie to chciałam powiedzieć. Chciałam ci powiedzieć żebyś była szczęśliwa, nie robiła nic na siłę. Jeśli stwierdzisz że go nie kochasz i to nie ma sensu zakończ to jak najszybciej żebyście później oboje nie cierpieli. On jest silny, na pewno by zrozumiał - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Ona przytuliła mnie.
- Dziękuje - powiedziała cicho. - Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie. Nie wiem co ja bez ciebie zrobię Będę bardzo tęsknić.
- Ja też będę tęsknić. Nie wiem czy ja wytrzymam z tym debilem. Ale przynajmniej wiem że ten debil jest już mój i mnie kocha - stwierdziłam i uśmiechnęłam się na samą myśl o nim.
- No właśnie. Ja ci mniej  więcej powiedziałam co i jak. Teraz ty - powiedziała zachęcająco.
- No to tak - zaczęłam z szerokim uśmiechem. - Wiesz jak to się zaczęło, bo ci już mówiłam. A poza tym widzisz co się dzieje. No a tego czego nie widzisz nie musisz wiedzieć - powiedziałam wystawiając w jej kierunku język.
- Eej. Ja ci powiedziałam pikantne szczegóły - powiedziała udając obrażoną.
- Wcale nie. To więc gdzie?
- Prysznic. Ty?
- Łóżko i kanapa.
- Oo, rozumiem że była więcej niż jedna taka chwila - powiedziała odsłaniając swoje żeby w uśmiechu.
- No a jak - stwierdziłam. - Tylko wiesz, trochę się boję.
- Czego? Mam nadzieję że nie masz żadnych obaw że jesteś w ciąży - powiedziała z lekkim przerażeniem w głosie.
- Nie, coś ty. Na pewno nie jestem.
- To o co chodzi?
- Bo się boje jak to będzie. W sumie to nigdy nie byłam z nim sam na sam przez tak długi czas. A zresztą ja z takim odrobinkę napalonym wielkoludem w jego własnym mieszkaniu z 2 łóżkami i jedną kanapą oraz stołem. Aż jestem przerażona tego co tu się będzie dziać - powiedziałam starając się zachować powagę. Niby starałam się żartować ale tak na prawdę bałam się jak to będzie. Cholernie się bałam. Ale z drugiej strony czego tu się bać? W końcu oboje się kochamy, chcemy być razem więc to chyba naturalne że ludzie ze sobą mieszkają. Bartkowi trzeba będzie pomóc, bo musi się oszczędzać. A z drugiej strony nie chciałam takiej rozłąki jaka miałaby nastąpić. Nie będzie źle.
- Hah. No nie wiadomo, nie wiadomo. Mam nadzieję że nie wyrzuciłaś tego gazu pieprzowego - powiedziała śmiejąc się. - Nie no, ale na serio to nie masz się czego bać. I tak pewnie prędzej czy później zamieszkałabyś z nim. Teraz to jestem pewna że  Bartek po tym sezonie wróci do Polski. Dla Ciebie. I wtedy pewnie zamieszkacie ze sobą już na stałe. Kupicie wspólny dom. Będziecie mieć gromadkę dzieci i zestarzejecie się razem - powiedziała do mnie patrząc na coś za oknem rozmarzonym wzrokiem. - Ale mam prośbę. Ja chce być matką chrzestną waszego pierwszego dziecka, proosze. Mogę? - zapytała składając prosząco ręce.
- No chyba tak - powiedziałam niepewnie. - Ale zaraz, zaraz. Ja nie planuje na razie żadnych dzieci. Jak będą to dopiero wtedy porozmawiamy.
- No ok - powiedziała niezadowolona. - Ej która jest godzina?
- 14. A co?
- Bo musimy wyjechać przed 15 na lotnisko, a mechanik jeszcze nie dzwonił.
- Ale udało wam się to załatwić tak szybko? - spytałam.
- No, nawet nie musiałam mu mówić że to samochód Bartka. Wystarczyło użyć mojego uroku osobistego i innych jakże wspaniałych zalet - powiedziała śmiejąc się. Zawtórowałam jej również dość głośnym śmiechem. - O, chyba dzwoni, cicho - powiedziała i odebrała telefon. Porozmawiała z facetem chwilę po angielsku i się rozłączyła. - Muszę zejść na dół. Samochód czeka przed wjazdem na parking, bo stróż ich nie chce wpuścić To ja lecę po niego - powiedziała i już jej nie było. Poszłam za nią, chłopaki chyba nawet nie zauważyli że wyszła, byli strasznie pochłonięci grą. Postanowiłam że nie będę im przeszkadzać. Udałam się do Bartkowego pokoju, wyjęłam jakiś album z półki i usiadłam na łóżku otwierając go. Był to album jeszcze z dziecięcych lat Kurka. W albumie było dużo zdjęć z Jaroszem i ze mną i z Kingą jak i oczywiście z rodziną Bartka. Słodki był. Kuba, jego brat jest do niego bardzo podobny. Lubiłam go. On chyba też mnie lubił. Zawsze jak przyjeżdżałam odwiedzić rodziców, zaglądał również do domu Kurków odwiedzić Kubę i rodziców Bartka. W momencie kiedy się zastanawiałam do pokoju wszedł Kurek.
- Co tu robisz? - zapytał obejmując mnie.
- Oglądam - powiedziałam i dałam mu buziaka.
- Musimy się już powoli zbierać. Kinga przyniosła mi już kluczyki z tej torby a jest już 14.30.
- Dobrze - powiedziałam i odłożyłam album na swoje miejsce i udałam się za Bartusiem. Misiek stał już w przedpokoju z walizkami, tylko Kinga się jeszcze guzdrała.
- Kinga, bo się spóźnimy - wołał ją Bartek.
- No już idę - powiedziała i wykonała to.
- To jak jedziemy już? Macie wszystko?
- Tak - powiedział Michał.
- Nie! - krzyknęła Kinga i poleciała jeszcze do łazienki, a następnie do pokoju.
- Jak zawsze - skwitował Michał który był już trochę zniecierpliwiony jak i ja z Bartkiem.
- Już - powiedziała z uśmiechem ponownie stając koło nas i łapiąc swoją walizkę za rączkę.
- Daj mi. Wezmę ją - zaoferował Michał. Cóż za dżentelmen. Michał niósł 3 walizki, a Kinga jedną małą. No tak zapakowałyśmy się jakbyśmy tu miały być przez miesiąc. No ale mi to przynajmniej się przydało. Zeszliśmy na dół i wpakowaliśmy bagaże do samochodu. Po dzisiejszym wypadku nie było ani śladu. Chyba że to tylko ja nie zauważyłam przez moją ślepotę. Mechanicy się postarali, Kinga też. Na lotnisko dojechaliśmy w 30 minut przez małe korki. Poczekaliśmy z Miśkiem i Kingą do odprawy.
- No to trzymaj się tam jakoś. Będę do ciebie dzwonić codziennie. Tylko błagam cię, sprzątaj przynajmniej raz na tydzień. Bo nie chce zastać tam jakiś nowych form życia jak wrócę - powiedziałam i  przytuliłam ją mocno.
- No ty też się trzymaj i nie daj się tutaj. Pamiętaj, jakby się coś działo to dzwoń o każdej porze. No i jakby się jakaś.. kobieta zbliżała do Bartka to wiesz co robić. Twoja wrodzona agresja wtedy może do ciebie przemówić - powiedziała dając mi buziaka w policzek. - Do zobaczenia - uśmiechnęła się do mnie ciepło.
Później poszła pożegnać się z Bartkiem, a ja z Miśkiem.
- Mam prośbę. Zajmij się nią, wiesz jaka ona jest. Pewnie zapomniałaby że trzeba coś w ogóle jeść. Masz, tylko nie mów jej że ci dałam - powiedziałam i dałam mu mój zapas kluczyków do naszego mieszkania. - To powodzenia, pilnuj jej tam. I dzwoń jak masz jakiś problem. I oczywiście powodzenia na wszystkich meczach. Będę oglądać i trzymać za was kciuki - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Dziękuje. Paa - powiedział i razem z Kingą poszli przechodząc dalsze procedury obowiązujące przed wylotem. Gdy tylko zniknęli z naszego pola widzenia wróciliśmy do mieszkania. Bartek teraz jechał dość szybko więc w mieszkaniu byliśmy po 13 minutach.
- Wariat - powiedziałam do niego jak już wysiadłam z samochodu.
- Ale i tak mnie kochasz prawda? - bardziej stwierdził niż zapytał. Pocałował mnie i udaliśmy się do jego mieszkania. Urządziliśmy sobie seans filmowy, nawet nie wiem kiedy zasnęłam wtulona w niego.

Perspektywa Kingi.


Lot minął nam dość spokojnie. Spędziliśmy ten czas na graniu w jakieś gry na Miśkowym tablecie i rozmowie. Jego samochód stał w tym samym miejscu na parkingu gdzie go zostawiliśmy przyjeżdżając tutaj. Włożyliśmy bagaże do samochodu i udaliśmy się w podróż powrotną do Bełchatowa.
- Kiedy robisz imprezę urodzinową dla Oliwera? - zapytałam.
- No nie wiem jeszcze. Na pewno w listopadzie, ale dokładnej daty jeszcze nie ustaliłem, zależy od Dagi - powiedział. - Przyjdziesz?
- No pewnie. Nie przegapiłabym takiego ważnego dnia dla małego - powiedziałam uśmiechając się.
- Bardzo go lubisz? - spytał. Zaskoczył mnie tym pytaniem bo to chyba było oczywiste.
- Bardzo, bardzo - powiedziałam lekko się śmiejąc. - Dziwne pytanie.
- Może. Słuchamy jakiejś płyty? - zapytał.
- Jasne, a co masz? - zapytałam otwierając schowek. Wybrałam płytę Hemp Gru i włożyłam ją do stacji.
- Dobry wybór - powiedział Michał z uśmiechem. Wysłuchaliśmy całej płyty gdy już powoli wjeżdżaliśmy do Bełchatowa. - Zawieźć cię do domu? Czy może wpadniesz do mnie? - powiedział do mnie intensywnie patrząc się na mnie jego nieziemskimi oczami.
- Na herbatę - powiedziałam, a on zadowolony ruszył gdy zapaliło się zielone światło. Do jego mieszkania dojechaliśmy w niecałe 15 minut. Gdy wysiedliśmy z samochodu Michał pociągnął mnie za rękę do środka otwierając wtem drzwi do bloku mieszkalnego. Przyciągnął mnie do siebie i całując się nacisnął na guzik przywoływujący windę. Wskaźnik wskazywał że jest na najwyższym piętrze, więc postanowiliśmy udać się schodami. Ciągle się całując pokonywaliśmy schody obijając się praktycznie o każdą ścianę, gdy dotarliśmy na czwarte piętro, na którym znajdowało się mieszkanie Michała usłyszeliśmy cichy szloch. Oderwałam się od Winiarskiego i spojrzałam w kierunku z którego wydobywał się płacz.
- Co ty tutaj robisz?!

Hej. ;)
No tak, mały poślizg bo mamy dzisiaj sprawdzian z chemii od początku roku i trzeba było kuuć. Trzymajcie kciuki. Kiki bardzo dziękuje za gratulacje. :) Mamy nadzieje że przypadł wam do gustu chociaż jest tak trochę o niczym ale zmienia dużo w życiu naszych bohaterów. Dziękujemy za bycie z nami i czytanie tych naszych wypocin. Witamy serdecznie nowe czytelniczki. No to już nie będziemy was zanudzać więc życzymy miłego tygodnia. Do następnego. :*

wtorek, 6 listopada 2012

8. Życie bez miłości nic nie jest warte.

 Kochamy się znów, znów kręci się ziemia
Spełnia się sen, spełniają się marzenia
W dobie oszołomienia powróciła chemia
Czystego tchnienia bez przebaczenia nie ma.
~ Bilon.

Otworzyłam jedno oko lecz natychmiast je zamknęłam. Spróbowałam ponownie, oślepiające światło podrażniało moją siatkówkę. Otworzyłam drugie oko, obraz był zmazany. Po chwili zaczęłam odczuwać skutki wczorajszego wieczoru, strasznie bolała mnie głowa oraz chciało mi się pić. Postanowiłam wstać. Nie mogłam, coś mi to skutecznie utrudniało. Byłam w stalowym uścisku Bartkowych ramion. Szczerze to nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Teraz śpimy ze sobą, całujemy się a jeszcze parę dni temu było to tylko moje marzenie. Być z nim. Poleżałam jeszcze chwilę rozmyślając nad tak diametralną zmianą, gdy poczułam jak Bartek całuję mnie w szyję, chcąc mnie obudzić. Odwróciłam się do niego twarzą i uśmiechnęłam się na przywitanie.
- Hej. Wstałeś już?
- Jak widać - powiedział i uśmiechnął się do mnie. - Jak się spało? - zapytał zaspanym jeszcze głosem.
- Wyśmienicie - odparłam. - Tylko głowa mnie trochę boli - skrzywiłam się.
- Mnie też. Normalka - powiedział i zawadiacko się uśmiechnął. W sumie taki stan rzeczy był dla Bartka normalnym gdy spędzał wieczór w gronie przyjaciół, a w szczególności z Winiarem. - Chce ci się wstawać? - wymruczał mi do ucha.
- Niee - powiedziałam i po wypowiedzeniu tych słów poczułam jego wargi na moich ustach. Był pewny w swoich czynach. Nasz pocałunek był bardzo zachłanny, czułam że on chciał mnie tu i teraz.
- Zaczekaj - powiedziałam uspokajając mój oddech. - Jeszcze nie teraz. Wieczorem.
- Trzymam cię za słowo - powiedział i dał mi jeszcze jednego buziaka.
- To ja pójdę po coś do picia - powiedziałam i wygrzebałam się z wielkiego łóżka, powoli wstając na nogi, aby nie stracić równowagi, lekko się zachwiałam ale nie dałam żadnych powodów do śmiechu Kurkowi. Po cichu wyszłam na korytarz i zmierzałam do kuchni. Zajrzałam do salonu, a tam zobaczyłam Winiara śpiącego na kanapie. Musiał być niegrzeczny. Z lodówki wyciągnęłam jakąś wodę mineralną, napiłam się trochę i swoje kroki skierowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wykonałam poranną toaletę i w ręczniku poszłam do pokoju Bartka. On cały czas leżąc w łóżku bacznie mi się przyglądał.
- Ładnie wyglądasz - powiedział z bananem na twarzy. Wywróciłam tylko oczami i wzięłam mój dzisiejszy strój i udałam się z powrotem do łazienki, gdzie się ubrałam.
- Bartek, wstawaj to zrobimy śniadanie, bo jestem głodnaa - powiedziałam uchylając drzwi do pomieszczenia w którym się znajdował.
- Zaraz przyjdę - powiedział. Postanowiłam sprawdzić co z Kingą. Zapukałam do sypialni w której powinna być. Nie odpowiedziała. Powoli otworzyłam drzwi, a w pokoju nikogo nie było. Poszłam do łazienki, również pusto, w kuchni i salonie też jej nie było. Zaczęłam się niepokoić. Przecież nie mogła zniknąć. Szybko pobiegłam do Michała, który nadal spał.
- Michał, gdzie jest Kinga?! - pytałam szturchając go w celu pobudki.
- W sypialni - odpowiedział przewracając się na drugi bok.
- Nie ma jej tam! -panikowałam. Michał na te słowa szybko wstał i usiadł na kanapie.
- Jak to jej nie ma? - zapytał zdziwiony. - Przecież w nocy jeszcze tam była.
- No nie ma jej! A ty czemu śpisz tutaj a nie w sypialni? - zapytałam zdezorientowana. Wybrałam numer Kingi i zadzwoniłam. Wyzywany abonament ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci. Świetnie.
- No to gdzie ona jest? Jakby to powiedzieć, złamałem parę zasad no i dostałem karę - powiedział ze skruszoną miną. - Ale mniejsza o to. To co robimy? Musimy ją znaleźć! Gdzie Bartek?
- Musimy - potwierdziłam. - Jeszcze w sypialni. O, idzie.
- Co znowu spiskujecie? - zapytał Bartosz wchodząc do salonu.
- Kinga zniknęła - powiedziałam.
- Ale jak to zniknęła? - zapytał nie dowierzając w to co słyszy. - To gdzie ona jest?
- No nie wiemy! - powiedział Misiek zdenerwowany. Strasznie się o nią martwił, kochał ją, tylko czy ona jego również. To pytanie dręczyło mnie już przez dłuższy czas. No bo przecież gdyby się w nim zakochała to na pewno by mi o tym powiedziała, zawsze tak robiła, a teraz? Milczy. Nie było to do niej podobne. No ale najpierw ją znajdźmy, a później będziemy się zastanawiać nad jej rozterkami miłosnymi. - Chodźmy jej szukać.
- Dobra. To ja z Michałem pójdziemy poszukać jej w okolicy, a ty zostań w domu na wypadek jakby wróciła - powiedział Bartek i razem z Michałem szybko się ubrali i wyruszyli na poszukiwania zaginionej. Nie mogłam usiedzieć na miejscu. Martwiłam się o nią, bo nigdy nie robiła żadnych głupot. Była raczej osobą zrównoważoną psychicznie. Włączyłam sobie telewizor i skakałam po jakichś kanałach, nie mogąc znaleźć tego odpowiedniego. W końcu zdecydowałam się na HBO, włączyłam język angielski i starałam się skupić na filmie. Bezskutecznie.
Jeszcze raz udałam się do sypialni, w której spała przyjaciółka. Usiadłam na łóżku, tępo wpatrując się w ścianę rozważałam wszystkie możliwe wersje tego zdarzenia. Położyłam się tak że moje włosy opadały za łóżko z drugiej strony. Teraz obiektem na którym skupiałam moją uwagę był sufit. Poczułam nagle jak jakiś powiew wiatru (?) porusza moimi włosami, zerknęłam na okno, zamknięte. Szybko wygrzebałam się do pozycji siedzącej i wychyliłam głowę za łóżko gdzie wcześniej opadały moje włosy. Byłam w wielkim szoku po tym co tam zobaczyłam. Na podłodze leżała śpiąca Kinga, w piżamie. Ale mi ulżyło, kiedy ją znalazłam, postanowiłam od razu zadzwonić do chłopaków, że nasza zguba się już znalazła i żeby wracali do domu na śniadanie. Następną czynnością którą postanowiłam wykonać było obudzenie dziewczyny.
- Kingaa. - powiedziałam. Żadnej reakcji. - Kingaa. - powiedział głośniej. Efekt ten sam. - Kingaaa! - krzyknęłam. Przewróciła się na drugi bok i wymamrotała coś tylko pod nosem. Musiałam zastosować bardziej brutalne środki. Zaczęłam ją dźgać między żebrami i po brzuchu. To zawsze działa. W końcu się obudziła i oprzytomniała.
- Co ty robisz głupku? - pytała się mnie przez śmiech.
- Jak to co? Budzę cię. I to ty jesteś głupkiem! - powiedziałam i wystawiłam jej język. - My cię szukamy wszędzie, a ty śpisz na podłodze za łóżkiem. Niezłego nam zrobiłaś stracha, a szczególnie Miśkowi - powiedziałam poruszając brwiami. Zrobiła minę z cyklu: Chcesz wpierdol? i rzuciła się na mnie i zaczęła mnie łaskotać.
- Jak to mnie szukaliście? I w ogóle to co ja robiłam na podłodze? Nic nie pamiętam z wczorajszego wieczoru - powiedziała. No tak, a czego ja się spodziewałam, sama nie do końca wszystko pamiętałam, tylko poszczególne sceny.
- Normalnie, myśleliśmy że zginęłaś - powiedziałam na co Kinga tylko wybuchnęła śmiechem.
Po zakończeniu naszej bitwy na łaskotki, udałyśmy się do kuchni gdzie zrobiłyśmy śniadanie. Tradycyjnie - kanapki z pomidorem i do tego jajecznicę plus kakao. Może nie do końca jest to dobre połączenie, ale jest to nasza ulubiona wersja śniadania. Po 15 minutach wszystko było gotowe, a chłopaków nadal nie było. Postanowiłyśmy zacząć śniadanie samotnie, bo nasze brzuchy do nas przemawiały i upominały się o posiłek. Gdy my już zajadałyśmy się kanapkami i jajecznicą, drzwi do naszego mieszkania otworzyły się i chłopaki wbiegli do kuchni. Początkowo myślałyśmy że tak wielki entuzjazm wywołany był zapachem przyrządzonej jajecznicy, ale nasza zagadka szybko się rozwiązała. Michał podbiegł do Kingi i mocno ją przytulił, do tego dołączył się Bartek z miną like :3.
- Oszalałaś? Gdzie ty byłaś? Co robiłaś? Czemu gdzieś poszłaś i nikomu nic nie powiedziałaś? Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy?! - sypnął pytaniami Winiar.
- Kto się martwił, ten się martwił - powiedział Bartek obojętnym głosem.
- Bartek! - upomniałam go.
- No przecież żartuję. Wszyscy się bardzo martwiliśmy o naszą Kinię - powiedział i zrobił niewinno-słodką minę. Nie powiem, mimikę to on miał bardzo rozwiniętą. - To gdzie byłaś? - zapytał siadając na krześle obok mnie. Michał, również wyswobodził Kingę z uścisku i zajął miejsce pomiędzy mną a nią.
- To może ja wam opowiem - zaoferowałam, przytaknęli w ramach przystania na moją propozycję. - No więc tak. Kinga była cały czas w mieszkaniu. Tylko że była w dość nietypowym miejscu. Spała w sypialni, prawie pod łóżkiem. I dlatego nikt jej nie znalazł - powiedziałam, chłopaki tylko wymienili ze sobą dziwne spojrzenia i zaczęli się śmiać.
- Ej. To wcale nie jest śmieszne - powiedziała Kinga udając obrażoną.
- No dobra, dobra.  Już przestajemy. A żebyś nie była na nas zła to mam dla ciebie prezent - powiedział Kuraś wyciągając z kieszeni. Monte. - Proszę! - powiedział i wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
- O, montee! Dziękuje - powiedziała Kinga i dała mu buziaka w policzek. No tak, Monte to też jest jakiś tam smak naszego dzieciństwa. Więc odkąd Kurek stał się twarzą Monte często do niego wracałyśmy.
- A jaa? Przecież zapłaciłem - upomniał się Michał. Jemu też dała buziaka i wszyscy wróciliśmy do spożywania naszego śniadania. Po skończeniu usiedliśmy na kanapie w salonie i debatowaliśmy jak spędzić resztę dnia.
- To może chodźmy na kręgle? - zaproponował Bartek. Podobał mi się jego pomysł. Uwielbiłam grać w kręgle, zawsze wygrywałam.
- Ok. Ale chodźmy też zobaczyć kawałek miasta, prooszę - powiedziała Kinga robiąc maślane oczy. W sumie jej pomysł też mi się podobał. - O i może tak poszlibyśmy na małe zakupy - dodała z nadzieją w głosie.
- Dobrze myślisz przyjaciółko - powiedziałam z entuzjazmem w głosie.
- Zakupy? Znowuu? - jęczeli chłopaki.
- Tak. I nie macie nic do gadania - powiedziałam i wystawiłam im język.
- No i może zjemy coś jeszcze na mieście, bo nie będzie się opłacało wracać tutaj na obiad - mówił Bartek. - A ty Winiar masz jakieś propozycję?
- Mam pomysł - powiedział Misiek i pstryknął palcami. - Jak jechaliśmy z lotniska, to widziałem jakieś ogromne wesołe miasteczko, i tam było takie coś na które zawsze chciałem pójść. Takie moje marzenie z dzieciństwa, a do wesołego miasteczka chodziłem tylko z Oliwerem no. a przy nim nie udało mi się tego zrobić, bo nie mogłem zostawić go samego, a on nie mógł na to wejść. Pójdziemy? Prosze, prosze, prooosze - prosił, a raczej błagał Winiar. Nie lubiłam parków rozrywki, od dziecka byłam do nich negatywnie nastawiona, może czas się przełamać. Nie protestowałam. Bartuś i Kinga pozytywnie zareagowali na pomysł Winiarskiego.
- No to dzień mamy już zaplanowany. To co najpierw robimy? - zapytał Bartek uśmiechając się.
- To może najpierw kręgle. Bo widziałem wczoraj, że  jest tutaj nie daleko - powiedział Michał.
- Ok, no to ja się ubiorę i możemy iść - oznajmiła Kinga i poleciała jeszcze w piżamie do pokoju, który zajmowała. Po 15 minutach czekania wyszła ubrana.
- To co? Idziemy? - powiedziałam z uśmiechem otwierając drzwi.
- Czekajcie, wezmę aparat! - rzuciła Kinga i pobiegała do pokoju. Fotografia również była jej pasją. Nawet nieźle jej to wychodziło, kiedyś ją namawiałam do wzięci udziału w konkursie fotograficznym ale nie dała się przekonać. W sumie mnie również trochę ciągnęło w tym kierunku, obie chodziłyśmy sobie po ulicach i fotogrfowałyśmy praktycznie wszystko, ale ostatnio trochę zaniedbałyśmy nasze aparaty przez brak czasu. Kinga szybko wróciła z torbą z apartem na ramieniu i wyszliśmy. Szłam z Bartkiem trzymając się za ręce, z tyłu słyszałam tylko jak Kinga robi zdjęcia. Po 15 minutach doszliśmy do kręgielni.
- Mery, tylko daj nam fory! - powiedziała do mnie Kinga. Wszyscy mnie tak nazywali jak byłam dzieckiem.
- Postaram się - powiedziałam z cwaniackim uśmieszkiem. Zmieniliśmy buty i udaliśmy się na wyznaczony tor. Każdy z nas wybrał sobie kulę - ja więzłam białą, Kinga granatową, Michał zieloną a Bartek czarną.
- To co? Zaczynamy? - zapytałam i rozpoczęliśmy nasz pojedynek. Na początku szło nam to dość mozolnie.
- To teraz ja! - powiedział Michał, gdy moja kula strąciła tylko 2 kręgle.
- Po Miśku rzucam ja! - zaklepał sobie miejsce w naszej kolejce Bartek. Michał stanął 3 metry przed linią, zrobił wielki zamach i zaczął biec do przodu ale już bez kuli.
- Ałaa! Debilu! - wydzierał się na niego Bartek, po tym jak kula spadła mu na stopę.
- Przepraszam, ja, ja nie chciałem - tłumaczył się winny. Kinga szybko podleciała do Bartka, zrobiłam to samo, i kazała mu ściągnąć buta.
- Co mi jest? - panikował poszkodowany.
- Śmierdzą ci skarpetki - powiedziała z grymasem na twarzy. Bartek spojrzał na nią jak na głupka. - Gdzie cie boli?
- O tutaj - pokazał palcem na śródstopie.
- Tutaj? - zapytałą naciskając dookoła i na pokazane miejsce.
- No tak! Nie mogłabyś tego robić jakoś delikatniej? - teraz to Kinga spojrzała na niego jak na głupka. Czy każdy nas wyjazd albo cokolwiek musi się kończyć jakąś niemiłą niespodzianką. Usiadłam koło Bartka na kanapie, a on od razu złapał mnie za rękę.
- Pewnie to stłuczenie, wydaje mi się że poza tym to nic poważnego, bo ścięgna raczej nie naderwałeś, złamanie też nie. Jak pójdziesz w poniedziałek na trening to lekarze Dynamo cię zbadają - powiedziała i wstała. - Tylko nie zapomnij wyprać skarpetek - dodała i wystawiła mu język. Bartek wstał i wziął kulę. Chodzić mógł więc wróciliśmy do gry. Powoli zaczęliśmy wczuwać się w naszą grę. Na początku wygrywał Michał - jak zwykle - ale później ja to zmieniłam i ustanowiłam już wynik końcowy.
- Musiałaś znowu wygraać? - narzekał Misiek, chyba nie był zadowolony, że ktoś go w końcu w czymś ograł, nie był przyzwyczajony do przegrywania.
- Widocznie tak - powiedziałam i wyszczerzyłam się do niego ściągając jednego buta. Bartek jak na razie oprócz ochrzania Michała, bardzo mało się odzywał, był bardzo cichy, nawet zbyt cichy. Normalnie to cały czas coś nawija i się śmieje, a teraz? - Bartek, a co ty tak cicho siedzisz? - zapytałam.
- Tak jakoś - powiedział obojętnie i nikle się uśmiechnął.
- Uśmieech - powiedziała Kinga trzymając aparat i naciskając czarny guziczek. - Bardzo ładnie - powiedziała i uśmiechnęła się do nas przyjaźnie. - To co? Może teraz jakaś sesja? Chcę złożyć sobie jakiś album na pamiątkę więc chce mieć z wami jak najwięcej zdjęć - powiedziała ponownie naciskając na guzik, tym razem bez ostrzeżenia. - Haha, Bartek, ale masz głupią minę - powiedziała przez śmiech.
- Pokaż - ożywił się siatkarz.
- Nie - odpowiedziała przyciskając aparat do siebie, tak aby nie można było zobaczyć zdjęć. - To chodźmy! - powiedziała z entuzjazmem. - Bartek mam nadzieję że będziesz potem wiedział jak wrócić - powiedziała prowadząc nas nie wiadomo gdzie, skręcając w różne uliczki. Co chwile się zatrzymywaliśmy na zdjęcie. Doszliśmy w końcu do jakiegoś parku gdzie ustawiała nas w przeróżnych pozach i kazała nam robić różne dziwne rzeczy. Później ja przejęłam pałeczkę i zaczęłam robić zdjęcia, chyba najlepsze zdjęcie które mi wyszło to Bartek próbujący pogłaskać wiewiórkę. Po zakończeniu naszej sesji zdjęciowej nasze kroki skierowaliśmy z powrotem pod blok Bartka.
- To jak? Jedziemy już od razu do centrum? - zapytał nas, gdy dochodziliśmy już do bloku w którym mieszkał.
- Tak, chyba nie ma po co iść do mieszkania - odpowiedziałam. Wszyscy wpakowaliśmy się do jego samochodu i wyruszyliśmy na naszą wycieczkę krajoznawczą. Podczas drogi cały czas się śmialiśmy i opowiadaliśmy sobie różne głupie sytuacja z naszego życia. Po 40 minutach byliśmy już nieopodal rynku. Bartek zaparkował samochód na jednej z moskiewskich uliczek i na piechotę zmierzaliśmy ku rynkowi. Nieodłącznym kompanem Kingi stała się dzisiaj jej lustrzanka. Winiar musiał się czuć pokrzywdzony. Ja szłam koło Bartka trdycyjnie trzymając go za jego wielką niedźwiedzią łapę. Podczas drogi nie obeszło się bez rozdawania autografów przez Bartka, Michał też parę rozdał ale niewiele ludzi go rozpoznało, moze to i dobrze dla niego. Miał przynajmniej spokój. Doslziśmy do rynku, był bardzo piękny. Obeszliśmy go dookoła, podczas naszego zwiedzania Bartek cały czas opowiadał nam jakieś ciekawostki geograficzne, historyczne jak rasowy przewodnik. Jakby to Kubiak słyszał to pewnie powtórzyłby to co powiedział do Ignaczaka. Pierdolisz jak Makłowicz. Korciło mnie żeby mu tak powiedzieć ale nie będę żżynać od nikogo tekstów.
Dobrze znałyśmy reprezentację, często jeźdżiliśmy ich odwiedzać podczas pobytów w Spale, ale od pewnego czasu kontakt nam się urwał, w tym roku nie pojechałyśmy do nich. Widzieliśmy się tylko podczas meczów reprezentacji w kraju, no a podczas ligi też nie zawsze jest czas żeby pogadać. Jeśli chodzi o mnie to chyba najlepszy kontakt mam z Igłą i Jarskim. Trzeba będzie zrobić jakąś imprezę i ich wszystkich pozapraszać, może sylwester. Rozmyślałam tak idą jakąś brukowaną uliczką do miejsca które Bartek polubił najbardziej w Moskwie. Droga do celu zajęła nam niecałe dziesięć minut. Dgy dotarliśmy namiejscu ujrzeliśmy coś na wzór parku z wieloma krzywymi lustrami. To miesjce było cudowne, podświetlane od dołu lustra miały różne kształty i rozmiary. Musiało być tutaj nieziemsko w nocy, gdy dookoła latarnie śa już zapalone i księżyc rzuca swój poblsak na szkło. Oczywiście nie obyło się tutaj od masy śmiechu, głupich min i zdjęć. W dobrych humorach udliśmy się do jkiejś resturacji w której zjedliśmy obiad. Bartek postanowił zamówić nam losowo wybraną potrawę, on jest na prawdę głupi. Zmykał oczy i palcem wybierał na jakąś potrawę. Mi wylosował jakiegoś kulebiaka, Kindze bliny, Michałowi chinkali, a sobie pielmieni. Jakoś przeżyliśmy i przełknęliśmy wybrane obiadki. Zpłaciliśmy chyba więcej za picie, którym popijaliśmy dania, bo inaczej by się nie dło tego wszystkiego przełknąć. Najedzeni wróciliśmy do samochodzu.
- To teraz jedziemy do wesołego miasteczka? - pytał się entuzjastycznie Winiar
- Żeby się zrzygać? - zapytałam ironicznie. Było mi nie dobrze.
- To pojedźmy teraz do mojego mieszkania, chwilę odpoczniemy po tym obiedzie i pojedziemy do tego wesołego misteczka - zaproponował Bartek. Ponownie wsiedliśmy do jego Mercedesa ML. Po kolejnych 40 minutach byliśmy już na miejscu. Położyłam się na kanapie w salonie i włączyłam telewizor, Misiek zrobił to samo, więc musiałam się trochę posunąć i zrobić mu trochę miejsca. Bartek poszedł do siebie do pokoju, a Knga poszła zgrać zdjęcia na laptopa. Po 20 minutach Kinga przyłączyła się do nas i wcisnęła pomiędzy nas. Dobrze że Bartek miał długą i dość szeroką tą kanapę, bo mogliśmy się tu wszyscy zmieścić.

Ok. godziny 16 pojechliśmy do parku rozrywki, aby spełnić marzenie z dzieciństwa Miśka. Jak słodko to brzmi. Ale już koniec tego słodkiego bo będe musiała lecieć do pobliskiej toalety i zwrócic mojego kulebiaka. Dość długo nie musieliśmy go szukac i po niecłych 20 minutach już byliśmy na miesjcu. Kupiliśmy sobie bilety i ruszyliśmy na podbój wesołego miasteczka.
Dostaliśmy plan całego miasteczka z wyróżnionymi atrakcjami.
- Oo, chodźmy tam, albo nie, tam, albo o tam! Chodźmy na wszystko! - mówił podekscytowany Misiek. Zachowywał się jak dziecko, ale się już przyzwyczaiłam.
- Spokojnie, pójdziemy, gdzie tlyko będziemy chcieli.- powiedziaałm i się uśmiechnęłam do reszty.
- To może najpierw coś tradycyjnego - powiedziała Kinga wskazując na to.
- Jak na początek to chyba może być - zgodziłam się z przyjaciółką. - To chodźmy - machnęłam ręką i ruszyłam w kierunku rollercoastera. Chwilę poczekaliśmy w kolejce i zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie kolejki. Za nami słoychać było dużo pisków, my tlyko cały czas się śmialiśmy. Ale nie było najgorzej. Nasz następny kierunek wybrał Bartek.
- To teraz tam - powiedział i ruszył do kolejki. Zajęłam miejsce koło Kingi, starałam się nie myśleć o zjedzonym przed paroma godzinami obiedzie, ale nie dokońca mi wyszło. Obracaliśmy się ile tylko się dało. Całe szczęscie obyło się bez przykrych doświadczeń, ale już tym razem nie obyło się bez pisków. Gdy zeszłam z siedzenia kręciło mi się w głowie. Dobrze że na posterunku był Bartek.
- Ej, uważaj - powiedział łapiąc mnie i przytulając do siebie. Ja tylko uśmiechnęłam się do niego i spojrzeliśmy powtórnie na mapkę.
- To może teraz to - powiedziałam. Reszta przytaknęła ochoczo i już staliśmy w kolejce, tym razem była większa więc wykorzystaliśmy czas rozmawiając.
- Ma ktoś z was lęk wysokości? - zapytał się nas Michał.
- Ja mam - przyznał się nieśmiało Bartek. To byłoby wyjaśnione czemu boi się latać samolotami.
- To się nie bój., będzie fajnie - powiedział Misiek i wyszczerzył się do niego.
Kolejka przed nami już praiwe zniknęła. Ścisnęłam Bartka mocniej za rękę, chcąc dodać mu więcej otuchy żeby się nie bał, usiadłam razem z nim, dał mi szybko buziaka przed startem i zaczęliśmy unosić się do góry i powoli się kręcić, naszyna z czasem coraz bardziej przyśpieszła, aż w końcu znaleźliśmy się w pozycji poziomej kilkanaście metrów nad ziemią. Słyszałam dużo pisków, w tym również Bartka. Sama nie byłam lepsza.
- I co? Nie było tak strasznie prawda? - zapytałąm gdy już wysiedliśmy.
- Z tobą jest zawsze świetnie - powiedział i obdarował mnie pocałunkiem.
- Ej zakochańce - dzięki za przeszkodzenie Winiarski. - Chodźmy dalej. Teraz będzie zajebiście - powiedział Misiek i pokazał nam swój cel. Bungee dla dwóch osób, faajne. W sumie to miałyśmy z Kingą po maturze skoczyć ale plany się pokrzyżowały i nam się nie udało, to teraz mamy okazję do nadrobienia tego, no może to nie do końca to co nam chodziło ale tamten plan też zrealizujemy.
- Ja z Mariolą! - zaklepał Bartek i znowu dał mi buziaka w policzek. Jemu to się chyba nigdy nie znudzi, ale to dobrze. Nie narzekam. Najpierw poszli Winiar z Kingą, która dała mi swój aparat żebym to nagrała albo zrobiła jakieś dobre zdjęcie. Nagrałam cały ich skok, więc potem będą mogli usłyszeć jak głośno wrzeszczeli. Teraz mała wymiana i to my mamy poczuć trochę adrenaliny. Chyba wypadliśmy tak samo jak oni - krzykliwie.
- Nagrane - powiedziała Kinga i uśmiechnęła się do mnie cwaniacko.
- Ty się nie śmiej, bo jest nagrane jak się wydzierasz że chcesz żyć. - powiedziałam i wystawiłam jej język. - No to teraz może tutaj. Łuu, ale będą śruby - powiedziałam oglądając naszą kolejną atrakcję. Miałam rację, kręciliśmy się we wszystkie strony, w górę, dół, bok. Wszędzie. Znowu nasz obiad dał się we znaki.
- To może na tym skończmy albo zróbmy sobie małą przerwę, co? - powiedziałam już chyba prawie cała zielona.
- Dobry pomysł - poparł mnie Michał siadając koło mnie na ławce.
- Chodźmy tam - Kinga wskazała na stoisko z różnymi konkursami. Wstaliśmy i podeszliśmy do lady.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytał się nas pan w kapeluszu.
- Hm. Chcielibyśmy w coś zagrać - odparł Bartosz.
- To może zagracie panowie między sobą i będziecie walczyć o jakąś nagrodę dla waszych pań? - zaproponował mężczyzna. Chłopaki spojrzeli po sobie i zgodzili się. Musieli strzelać z jakiegoś pistoletu do poruszających się przedmiotów na planszy.
- Najpierw ja - powiedział Misiek i wziął pistolet do ręki. Szło mu dość dobrze, zestrzelił 26 rzeczy.
- Brawo - powiedziała do niego Kinga i dała mu buziaka, Michał tylko dumnie się uśmiechał i patrzył wyzywająco w stronę Kurka.
- Pokaż mu Bartuś! - dopingowałam mojego chłopaka.
 Został mu jeszcze tlyko jeden nabój, ma 26 punktów. Trafił.
- To co sobie wybierasz? - zapytał się mnie mężczyzna. Rozejrzałam się i wybrałam swoją nagrodę.
- Poproszę tamtą pandę - mężczyzna podał mi dużego misia.
- Ekhem. Mi też należy się nagroda za taką zaciętą walkę - upomniał się Bartek.
- Mogę ci dać jedynie ten breloczek - pan w kapeluszu pokazał na breloczek z żabą.
- Nie trzeba, ja już się nim zajmę - powiedziałam.
- Aa, rozumiem. W takim razie do widzenia - powiedział mężczyzna i puścił do mnie oczko.
- Rozumiem że dziś czeka na mnie niespodzianka - powiedział cicho.
- Obiecałam ci rano, ja dotrzymuje słowa. - powiedziałam mu do ucha i pocałowałam go w usta.
- Ej - powiedział Misiek z niezadowoleniem na twarzy. - Chcę rewanż.
- Przecież to tylko zabawa, Michał co ty - mówił do niego Bartek.
- Chcę rewanżu - upierał się przy swoim. Uparty jak Kinga. A właśnie, gdzie ona jest?
- Gdzie Kinga? - zapytałam zdezorientowana. Czyżby powtórka z dziesiejszego ranka, tlyko tym razem to już chyba nie będzie sobie smacznie spać. Zaczęliśmy się rozglądać, każdy w inną stronę.
- Widzę ją. Tam jest - oznajmił Bartek. Szła w naszą stronę z dwiema watami cukrowymi.
- Proszę - podała mi jedną. Uwielbiamy waty cukrowe. Jak byłyśmy dziećmi razem z Bartkiem chodziliśmy na różne festyny i kupowaliśmy wate cukrową.- A my? - dopominali się siatkarze.
- Możecie się poczęstować - powiedziałam po czym Bartek od razu wziął sobie praktycznie pół mojej waty, a Michał przez przypadek sciągnął całą watę Kingi.
- Mariola, daj trochę bo ja już nie mam - powiedziała i chwyciła kolejne pół mojej waty. Teraz została mi już tylko ćwiartka. No ale w końcu trzeba się dzielić. - To co robimy, idziemy jeszcze gdzieś czy już wracamy? - spytała.
- Rewanż - powtórzył Misiek w kierunlku Kurasia.
- Jaki rewanż? - pytałą się Kinga jedząć ostatnie części waty którą mi zabrała.
- Ubzdurał sobie że musi być rewanż, bo jego urażona duma nie przyjmuje do wiadomości że mógł przegrać - opowiedział Bartek. - No to chodźmy - powiedzieli i poszli do jakiegoś innego stoiska, tym razem musieli rzucać piłeczkami do celu - też poruszających się obiektów, każdy miał 5 rzutów. Tym razem pierwszy rzucał Bartek. Trafił wszystkie, teraz czas na Michała. Wyrównał wynik Bartka. Mężczyzna dał im jeszcze po jednej piłeczce na dogrywkę. Michał trafił, Bartek chybił, choć wyglądało to raczej na to że zrobił to specjalnie, w sumie to miał rację, niech się Misiek cieszy.
- Kinga, to co chcesz? - zapytał się jej wesoło.
- Hm. To może tego misia - powiedziała uśmiechając się.
- Mnie? - zapytał ciesząc się jak głupek.
- Chciałbyś - powiedziała i odebrała dużego karmelowego misia z czarną muchą. - No dziękuje. - podziękowała siatkarzowi dając mu buziaka w usta. On od razu się uśmiechnął i wuszyliśmy już do wyjścia, bo nasze misie nie miały biletów wstępu na kolejki.
- Dzięki - powiedziała cicho Kinga do Bartka.
- Nie ma za co. Niech się cieszy ten nasz debil - powiedział z uśmiechem Bartek i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i wolnym krokiem zmierzaliśmy do samochodu. Kinga zrobiła nam zdjęcie z zaskoczenia.
- Boskie - powiedziała uśmiechając się do aparatu. - Patrzcie - pokazała nam ekran Canona.
- Woow. Masz talent - podsumował Bartek.
- Jestę fotografę - powiedziała Kinga i uśmiechnęła się do nas szeroko. - Misiek! - zawołała go, a ten kiedy się odwrócił momentalanie został uchwycony w obiektywie. - To też ładne - również nam pokazała. Świetnie tutaj uchwyciła niebieskie oczy naszego towarzysza.
- Nowa tapeta? - zapytałam chytrze się do niej uśmiechając.
- Pff - prychnęła. - Mam lepsze - powiedziała i pokazała mi zdjęcie całej naszej czwórki w tym parku z krzywymi lustrami. Każdy z nas jest w innej pozycji, odbijamy się w tych lustrach oczywiście mając głupie miny. Ale to zdjęcie jednym słowem przebija wszystkie inne, no może oprócz tego mojego zdjęcia z Bartusiem. My przebijamy wszystko. Wsiedliśmy do samochodu i wyruszyliśmy już w powrotną podróż.
- Dziękuje wam bardzo - odezwał się podczas drogi Michał. - Na prawdę, jestem wam bardzo wdzięczny.
- Nie ma za co - powiedział Bartek. - Zawsze jest fajnie wrócić do czasów jak się jeszcze było dzieciakiem.
- Ty nadal jesteś, oboje nadal jesteście dzieciakami, tlyko już trochę większymi - podsumowałam.
- Eej, odwdzięczę się - powiedział Bartek.
- Nie moge się doczekać - odpowiedziałamz ironią w głosie.
- No to dobrze - powiedział i położył dłoń na mojej dłoni. Spojrzałam na niego, w tym samym czasie jak on się na mnie patrzył.
- Patrz na drogę - upomniałąm go.- Tak jest! - odpowiedział. Roześmialiśmy się, ale z tyłu panowała cisza.
- Ej żyjecie tam? - zapytałam się ich spoglądając w lusterko.
- Cicho - wyszeptał Misiek. - Kinga śpi - spała wtulona w Miśka.
- Aa, dobra. Ale daj aparat - powiedziałam. Michał spojrzał na mnie pytająco i podał mi sprzet. - Patrz się na nią. - zaleciłam i zrobiłam im zdjęcie. Muszę z przykrością stwierdzić że wyszło chyba jeszcze lepsze niż to moje z Bartkiem. No bo w końcu ja robiłam. No czyli jednak nowa tapeta będzie jeszcze inna niż planowała. Oddałam aparat i reszte drogi spędziłam wsłuchując się w muzykę z płyt Bartka oraz cicho działający silnik.
- Jutro go musimy wytestować - powiedziałam cicho do kierowcy.
- Oczywiście - odpowiedział z uśmiechem.
- Bartek ja na twoim miejscu nie oddawałbym samochodu w jej ręce, widziałem już parę razy jak ona jeździ, to cud, że w ogóle jeszcze żyję - powiedział rozbawiony Michał.
- Zostawię to bez komentarza - powiedziałam w stronę Winiara, udając, że się obraziłam.
Gdy dojechaliśmy już do mieszkania wszyscy byli już tak zmęczeni, że nie mieli już nawet siły na zjedzenie kolacji, a co dopiero na zaplanowane wcześniej zakupy. Weszłam do pokoju Bartka, zabrałam swoją piżamę i udałam się do łazienki. Drzwi zamknęłam na klucz, szybko się rozebrałam i od razu wskoczyłam pod prysznic. Ciepłe strumienie wody oblewały moje nagie ciało. Nagle usłyszałam, że drzwi się otwierają. Nie trudno było się domyślić, że był to mój Bartuś bo tylko on miał zapasowy klucz do łazienki.
- Kochanie, może umyć ci plecki - zapytał rozbawiony Bartek.
- Nie, dziękuje. Sama sobie doskonale poradzę.
- A może jednak?
- Bartek, weź wyjdź. Obiecałam to obietnicy dotrzymam, nie bądź taki niecierpliwy - powiedziałam lekko już wkurzona na niego. Tak mu na tym zależało, że miałam już serdecznie dość.
- No dobra, to czekam na ciebie i proszę, pośpiesz się. Kocham Cię.
To wszystko działo się tak szybko. Jeszcze parę dni temu byliśmy zwykłymi przyjaciółmi i nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będziemy razem. Lecz kochałam go i wiedziałam, że nie był by w stanie mnie skrzywdzić.
Gdy wyszłam, szybko się ubrałam. Rozczesałam włosy i byłam już gotowa na wyjście z łazienki. Przy drzwiach natknęłam się na Kingę.
- To może zabierzesz Bartka i oglądniemy sobie jakieś film albo obczaimy zdjęcia z dzisiejszego dnia - zapytała Kinga.
- Mam już trochę inne plany na wieczór.
- Ahaa, rozumiem. To powodzenia, aaa i pamiętajcie żeby się zabezpieczyć, wiecie co u kogo szukać, bo nie chcę zostać ciocią w tak młodym wieku - dodała rozbawiona Kinga.
- Dobrze mamo - odparłam i udałam się w stronę naszej sypialni.
Gdy weszłam byłam bardzo zaskoczona. W pokoju wszędzie świeciły się małe lampki a łóżko było posypane płatkami róż, lecz nigdzie nie było Bartka.
- Buu! - za drzwi wyskoczył mój Bartuś.
- Dzięki, ty zawsze wiesz jak zepsuć tę romantyczną chwilę.
- Ale przyznaj, że się przestraszyłaś.
- Jasne - odparłam.
Bartek zaczął się do mnie zbliżać. Złapał mnie za rękę i pociągnął ku sobie, wziął mnie w ramiona, przytulając mocno. Wierciłam się przez chwile, aż w końcu przytuliłam się do niego. Delikatnie gładził moje plecy między łopatkami, przytulając policzek do moich włosów. Był blisko, tak blisko, że gdybym podniosła brodę i odchyliła głowę do tylu, bez trudu mógłby sięgnąć do moich ust. Nie chciał wypuścić mnie z ramion. Staliśmy wtuleni w siebie, rozkoszując się tą chwilą. Czułam jak jego pierś wznosi się raz, za razem. Przytuliłam się jeszcze mocniej i poczułam bicie jego serca. Zamknęłam oczy, pozwalając umysłowi błądzić swobodnie, a strachowi i niepokojom odpłynąć na zewnątrz. Zdałam sobie sprawę, że Bartek chciał mnie zaprowadzić do łóżka. Wtulona w jego ramiona, dałam się prowadzić. Bez słowa objęłam go mocniej, nie chcąc się z nim rozstawać. Nie mogłam znieść myśli, ze miałabym go opuścić. Staliśmy tak przez dłuższą chwile. Usłyszał moje milczące błaganie, jego pocałunek był słodki. Ogarnęło mnie podniecenie, przysunęłam dłoń na jego plecy, przyciskając go do siebie. Na jego przystojnej twarzy przez chwile malowała się tylko namiętność. Odsunął się na chwile, a potem objął mnie czule całując. Wbiłam palce w jego ramiona, przysuwając się jak najbliżej. Odwzajemniłam pocałunek równie namiętnie, oddając się czystej przyjemności, rozpaczliwie go pragnąc. Pod wpływem pocałunków moja skóra zaczęła płonąć, jego dłonie poruszały się bezustannie. Chciałam być blisko niego, uwolnić te wspaniała, niezwykła tęsknotę, która czuliśmy oboje. Moje ciało się rozpływało, zanurzyłam twarz w jego szyi. Przesunął ręką po moich włosach, położył dłoń na mojej talii. Ściągnął koszulkę, drżącymi palcami pomogłam mu, aż spadła na podłogę. Potem znowu wziął mnie w ramiona, całując długo i mocno. Półprzytomna, poczułam ze uniósł mnie w górę. Wtuliłam się w jego ramiona, nie przerywając pocałunku, dopóki nie postawił mnie na sofie. Usiadłam zaskoczona i aż westchnęłam z zachwytu, gdy zobaczyłam, co robi. Bartek z łobuzerskim uśmiechem rozpinał swoją koszule. Śledziłam ruchy jego rąk, kiedy rozpinał rozporek jeansowych spodni. Stal przede mną nagi. Zadrżałam. Ściągnęłam resztę ubrań. Naga opadłam na łóżko.
- Jesteś niezwykle piękna - szepnął mi do ucha, zanim chwycił je delikatnie zębami. Poruszyłam się, dreszcze przebiegły po mojej skórze, przesunął ustami całując mnie poniżej ucha i w szyje.

- Otwórz oczy - zażądał cicho mój Bartuś.
Ta prośba mnie zaskoczyła. Posłuchałam, otrząsając się z zamroczenia. Wydawało mi się, że śnie. Przesunęłam dłonie w górę, żeby poczuć mięśnie jego ramion i piersi. Był bardzo wysportowany. Miał gładką skórę  ja niemowlak. Przesunęłam palcami przez jego rzadkie włosy na brzuchu, potem niżej, wywołując u niego jęk rozkoszy. Pocałował mnie w czubek nosa, potem pochylił się nad piersią. Czułam, jak jego mięśnie się rozluźniają. Miałam wrażenie, że moje ciało budzi się z głębokiego snu. Czegoś tak cudownego jeszcze nie doznałam. Powoli odzyskiwałam świadomość, mój oddech się uspokajał, uśmiechnął się. Rozciągnął się nade mną, westchnęłam i objęłam go ramionami, zachwycając się jego ciężarem. To było piękne, być razem z nim. Bartek wsunął rękę pod moje pośladki. Usiłowałam zachować przytomność umysłu, ale emocje były zbyt silne. Przepełniały mnie podniecenie, strach i pożądanie. Odwróciłam głowę, żeby pocałować go w ramie, a on zaczął wsuwać się w moje ciało. Bartuś był jak w transie, słyszałam szaleńcze bicie swego serca. Oddychając ciężko, Bartek poruszał biodrami w tył i w przód. Przesunęłam dłonią po jego nagich plecach. Objął mnie ramionami, przyciskając mocno. Czuł moje pożądanie, które zgadzało się z jego własnym. Zadrżałam. Bartek ujął moja prawe rękę w jego lewą, splótł palce i przełożył nasze złączone dłonie nad moja głową.
Otoczyłam go ramionami i położyłam nogi wysoko na jego udach, przyciskając go mocniej. Przesunęłam pośladki, unosząc biodra do góry, pozwalając mu wsunąć się jeszcze głębiej. Bartek jęknął a mi chciało się śmiać, chwycił mnie za biodra, przyciągając mocno. Starałam się odzyskać równy oddech, wydawało mi się, że minęły cale wieki, zanim zdołam się poruszyć. Puścił moja dłoń i z czułością odgarnął wilgotne włosy z czoła. Podniósł się na łokciu i spojrzał na mnie. Leżałam z półprzymkniętymi oczami i głową przechylona na bok. Włosy w dzikim nieładzie zaścielały poduszkę. Pogładził kciukiem mój policzek. Odwróciłam się do niego. Nieświadomy gest zaufania sprawił, ze poczułam ciepło w okolicy serca. Westchnęłam i przytuliłam się do niego. Pocałował mnie w szyje. Przysunęłam się jeszcze bliżej. Przytulił twarz do mojego policzka, szepcząc:
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, Bartuś.


Witamy Was ponownie! ;)
Tak wiem że znowu nawaliłyśmy i to jeszcze po długim weekendzie. Rozdział miał być w ogóle dodany tydzień temu w pon ale wszystko się trochę pokomplikowało. No ale mam nadzieję że nie jesteście złe bo mamy takie wytłumaczenie tego opóźnienia że nie da się na nas gniewać, chyba że tylko my nie umiemy się oprzeć. ^^
To tak, Kiki została ciocią, i to podwójną ( nie bliźniaki) no i musiała się należycie zachować tak jak na prawdziwą ciocię przystało - jechać do szpitala, wydać masę kasy na ciuszki itd. Oraz miała urodziny, więc musiała być biba. :D A do tego jeszcze doszła szkoła, która nam to skutecznie uniemożliwiła. Rozdział nam się nie podoba, ale to standart. Następny za tydzień. :)
Pozdrawiamy! :*