Kochamy się znów, znów kręci się ziemia
Spełnia się sen, spełniają się marzenia
W dobie oszołomienia powróciła chemia
Czystego tchnienia bez przebaczenia nie ma.
~ Bilon.
Spełnia się sen, spełniają się marzenia
W dobie oszołomienia powróciła chemia
Czystego tchnienia bez przebaczenia nie ma.
~ Bilon.
Otworzyłam jedno oko lecz natychmiast je zamknęłam. Spróbowałam ponownie, oślepiające światło podrażniało moją siatkówkę. Otworzyłam drugie oko, obraz był zmazany. Po chwili zaczęłam odczuwać skutki wczorajszego wieczoru, strasznie bolała mnie głowa oraz chciało mi się pić. Postanowiłam wstać. Nie mogłam, coś mi to skutecznie utrudniało. Byłam w stalowym uścisku Bartkowych ramion. Szczerze to nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Teraz śpimy ze sobą, całujemy się a jeszcze parę dni temu było to tylko moje marzenie. Być z nim. Poleżałam jeszcze chwilę rozmyślając nad tak diametralną zmianą, gdy poczułam jak Bartek całuję mnie w szyję, chcąc mnie obudzić. Odwróciłam się do niego twarzą i uśmiechnęłam się na przywitanie.
- Hej. Wstałeś już?
- Jak widać - powiedział i uśmiechnął się do mnie. - Jak się spało? - zapytał zaspanym jeszcze głosem.
- Wyśmienicie - odparłam. - Tylko głowa mnie trochę boli - skrzywiłam się.
- Mnie też. Normalka - powiedział i zawadiacko się uśmiechnął. W sumie taki stan rzeczy był dla Bartka normalnym gdy spędzał wieczór w gronie przyjaciół, a w szczególności z Winiarem. - Chce ci się wstawać? - wymruczał mi do ucha.
- Niee - powiedziałam i po wypowiedzeniu tych słów poczułam jego wargi na moich ustach. Był pewny w swoich czynach. Nasz pocałunek był bardzo zachłanny, czułam że on chciał mnie tu i teraz.
- Zaczekaj - powiedziałam uspokajając mój oddech. - Jeszcze nie teraz. Wieczorem.
- Trzymam cię za słowo - powiedział i dał mi jeszcze jednego buziaka.
- To ja pójdę po coś do picia - powiedziałam i wygrzebałam się z wielkiego łóżka, powoli wstając na nogi, aby nie stracić równowagi, lekko się zachwiałam ale nie dałam żadnych powodów do śmiechu Kurkowi. Po cichu wyszłam na korytarz i zmierzałam do kuchni. Zajrzałam do salonu, a tam zobaczyłam Winiara śpiącego na kanapie. Musiał być niegrzeczny. Z lodówki wyciągnęłam jakąś wodę mineralną, napiłam się trochę i swoje kroki skierowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wykonałam poranną toaletę i w ręczniku poszłam do pokoju Bartka. On cały czas leżąc w łóżku bacznie mi się przyglądał.
- Ładnie wyglądasz - powiedział z bananem na twarzy. Wywróciłam tylko oczami i wzięłam mój dzisiejszy strój i udałam się z powrotem do łazienki, gdzie się ubrałam.
- Bartek, wstawaj to zrobimy śniadanie, bo jestem głodnaa - powiedziałam uchylając drzwi do pomieszczenia w którym się znajdował.
- Jak widać - powiedział i uśmiechnął się do mnie. - Jak się spało? - zapytał zaspanym jeszcze głosem.
- Wyśmienicie - odparłam. - Tylko głowa mnie trochę boli - skrzywiłam się.
- Mnie też. Normalka - powiedział i zawadiacko się uśmiechnął. W sumie taki stan rzeczy był dla Bartka normalnym gdy spędzał wieczór w gronie przyjaciół, a w szczególności z Winiarem. - Chce ci się wstawać? - wymruczał mi do ucha.
- Niee - powiedziałam i po wypowiedzeniu tych słów poczułam jego wargi na moich ustach. Był pewny w swoich czynach. Nasz pocałunek był bardzo zachłanny, czułam że on chciał mnie tu i teraz.
- Zaczekaj - powiedziałam uspokajając mój oddech. - Jeszcze nie teraz. Wieczorem.
- Trzymam cię za słowo - powiedział i dał mi jeszcze jednego buziaka.
- To ja pójdę po coś do picia - powiedziałam i wygrzebałam się z wielkiego łóżka, powoli wstając na nogi, aby nie stracić równowagi, lekko się zachwiałam ale nie dałam żadnych powodów do śmiechu Kurkowi. Po cichu wyszłam na korytarz i zmierzałam do kuchni. Zajrzałam do salonu, a tam zobaczyłam Winiara śpiącego na kanapie. Musiał być niegrzeczny. Z lodówki wyciągnęłam jakąś wodę mineralną, napiłam się trochę i swoje kroki skierowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wykonałam poranną toaletę i w ręczniku poszłam do pokoju Bartka. On cały czas leżąc w łóżku bacznie mi się przyglądał.
- Ładnie wyglądasz - powiedział z bananem na twarzy. Wywróciłam tylko oczami i wzięłam mój dzisiejszy strój i udałam się z powrotem do łazienki, gdzie się ubrałam.
- Bartek, wstawaj to zrobimy śniadanie, bo jestem głodnaa - powiedziałam uchylając drzwi do pomieszczenia w którym się znajdował.
- Zaraz przyjdę - powiedział. Postanowiłam sprawdzić co z Kingą. Zapukałam do sypialni w której powinna być. Nie odpowiedziała. Powoli otworzyłam drzwi, a w pokoju nikogo nie było. Poszłam do łazienki, również pusto, w kuchni i salonie też jej nie było. Zaczęłam się niepokoić. Przecież nie mogła zniknąć. Szybko pobiegłam do Michała, który nadal spał.
- Michał, gdzie jest Kinga?! - pytałam szturchając go w celu pobudki.
- W sypialni - odpowiedział przewracając się na drugi bok.
- Nie ma jej tam! -panikowałam. Michał na te słowa szybko wstał i usiadł na kanapie.
- Jak to jej nie ma? - zapytał zdziwiony. - Przecież w nocy jeszcze tam była.
- No nie ma jej! A ty czemu śpisz tutaj a nie w sypialni? - zapytałam zdezorientowana. Wybrałam numer Kingi i zadzwoniłam. Wyzywany abonament ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci. Świetnie.
- No to gdzie ona jest? Jakby to powiedzieć, złamałem parę zasad no i dostałem karę - powiedział ze skruszoną miną. - Ale mniejsza o to. To co robimy? Musimy ją znaleźć! Gdzie Bartek?
- Musimy - potwierdziłam. - Jeszcze w sypialni. O, idzie.
- Co znowu spiskujecie? - zapytał Bartosz wchodząc do salonu.
- Kinga zniknęła - powiedziałam.
- Ale jak to zniknęła? - zapytał nie dowierzając w to co słyszy. - To gdzie ona jest?
- No nie wiemy! - powiedział Misiek zdenerwowany. Strasznie się o nią martwił, kochał ją, tylko czy ona jego również. To pytanie dręczyło mnie już przez dłuższy czas. No bo przecież gdyby się w nim zakochała to na pewno by mi o tym powiedziała, zawsze tak robiła, a teraz? Milczy. Nie było to do niej podobne. No ale najpierw ją znajdźmy, a później będziemy się zastanawiać nad jej rozterkami miłosnymi. - Chodźmy jej szukać.
- Dobra. To ja z Michałem pójdziemy poszukać jej w okolicy, a ty zostań w domu na wypadek jakby wróciła - powiedział Bartek i razem z Michałem szybko się ubrali i wyruszyli na poszukiwania zaginionej. Nie mogłam usiedzieć na miejscu. Martwiłam się o nią, bo nigdy nie robiła żadnych głupot. Była raczej osobą zrównoważoną psychicznie. Włączyłam sobie telewizor i skakałam po jakichś kanałach, nie mogąc znaleźć tego odpowiedniego. W końcu zdecydowałam się na HBO, włączyłam język angielski i starałam się skupić na filmie. Bezskutecznie.
Jeszcze raz udałam się do sypialni, w której spała przyjaciółka. Usiadłam na łóżku, tępo wpatrując się w ścianę rozważałam wszystkie możliwe wersje tego zdarzenia. Położyłam się tak że moje włosy opadały za łóżko z drugiej strony. Teraz obiektem na którym skupiałam moją uwagę był sufit. Poczułam nagle jak jakiś powiew wiatru (?) porusza moimi włosami, zerknęłam na okno, zamknięte. Szybko wygrzebałam się do pozycji siedzącej i wychyliłam głowę za łóżko gdzie wcześniej opadały moje włosy. Byłam w wielkim szoku po tym co tam zobaczyłam. Na podłodze leżała śpiąca Kinga, w piżamie. Ale mi ulżyło, kiedy ją znalazłam, postanowiłam od razu zadzwonić do chłopaków, że nasza zguba się już znalazła i żeby wracali do domu na śniadanie. Następną czynnością którą postanowiłam wykonać było obudzenie dziewczyny.
- Kingaa. - powiedziałam. Żadnej reakcji. - Kingaa. - powiedział głośniej. Efekt ten sam. - Kingaaa! - krzyknęłam. Przewróciła się na drugi bok i wymamrotała coś tylko pod nosem. Musiałam zastosować bardziej brutalne środki. Zaczęłam ją dźgać między żebrami i po brzuchu. To zawsze działa. W końcu się obudziła i oprzytomniała.
- Co ty robisz głupku? - pytała się mnie przez śmiech.
- Jak to co? Budzę cię. I to ty jesteś głupkiem! - powiedziałam i wystawiłam jej język. - My cię szukamy wszędzie, a ty śpisz na podłodze za łóżkiem. Niezłego nam zrobiłaś stracha, a szczególnie Miśkowi - powiedziałam poruszając brwiami. Zrobiła minę z cyklu: Chcesz wpierdol? i rzuciła się na mnie i zaczęła mnie łaskotać.
- Jak to mnie szukaliście? I w ogóle to co ja robiłam na podłodze? Nic nie pamiętam z wczorajszego wieczoru - powiedziała. No tak, a czego ja się spodziewałam, sama nie do końca wszystko pamiętałam, tylko poszczególne sceny.
- Normalnie, myśleliśmy że zginęłaś - powiedziałam na co Kinga tylko wybuchnęła śmiechem.
Po zakończeniu naszej bitwy na łaskotki, udałyśmy się do kuchni gdzie zrobiłyśmy śniadanie. Tradycyjnie - kanapki z pomidorem i do tego jajecznicę plus kakao. Może nie do końca jest to dobre połączenie, ale jest to nasza ulubiona wersja śniadania. Po 15 minutach wszystko było gotowe, a chłopaków nadal nie było. Postanowiłyśmy zacząć śniadanie samotnie, bo nasze brzuchy do nas przemawiały i upominały się o posiłek. Gdy my już zajadałyśmy się kanapkami i jajecznicą, drzwi do naszego mieszkania otworzyły się i chłopaki wbiegli do kuchni. Początkowo myślałyśmy że tak wielki entuzjazm wywołany był zapachem przyrządzonej jajecznicy, ale nasza zagadka szybko się rozwiązała. Michał podbiegł do Kingi i mocno ją przytulił, do tego dołączył się Bartek z miną like :3.
- Oszalałaś? Gdzie ty byłaś? Co robiłaś? Czemu gdzieś poszłaś i nikomu nic nie powiedziałaś? Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy?! - sypnął pytaniami Winiar.
- Kto się martwił, ten się martwił - powiedział Bartek obojętnym głosem.
- Bartek! - upomniałam go.
- No przecież żartuję. Wszyscy się bardzo martwiliśmy o naszą Kinię - powiedział i zrobił niewinno-słodką minę. Nie powiem, mimikę to on miał bardzo rozwiniętą. - To gdzie byłaś? - zapytał siadając na krześle obok mnie. Michał, również wyswobodził Kingę z uścisku i zajął miejsce pomiędzy mną a nią.
- To może ja wam opowiem - zaoferowałam, przytaknęli w ramach przystania na moją propozycję. - No więc tak. Kinga była cały czas w mieszkaniu. Tylko że była w dość nietypowym miejscu. Spała w sypialni, prawie pod łóżkiem. I dlatego nikt jej nie znalazł - powiedziałam, chłopaki tylko wymienili ze sobą dziwne spojrzenia i zaczęli się śmiać.
- Ej. To wcale nie jest śmieszne - powiedziała Kinga udając obrażoną.
- No dobra, dobra. Już przestajemy. A żebyś nie była na nas zła to mam dla ciebie prezent - powiedział Kuraś wyciągając z kieszeni. Monte. - Proszę! - powiedział i wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
- O, montee! Dziękuje - powiedziała Kinga i dała mu buziaka w policzek. No tak, Monte to też jest jakiś tam smak naszego dzieciństwa. Więc odkąd Kurek stał się twarzą Monte często do niego wracałyśmy.
- A jaa? Przecież zapłaciłem - upomniał się Michał. Jemu też dała buziaka i wszyscy wróciliśmy do spożywania naszego śniadania. Po skończeniu usiedliśmy na kanapie w salonie i debatowaliśmy jak spędzić resztę dnia.
- To może chodźmy na kręgle? - zaproponował Bartek. Podobał mi się jego pomysł. Uwielbiłam grać w kręgle, zawsze wygrywałam.
- Ok. Ale chodźmy też zobaczyć kawałek miasta, prooszę - powiedziała Kinga robiąc maślane oczy. W sumie jej pomysł też mi się podobał. - O i może tak poszlibyśmy na małe zakupy - dodała z nadzieją w głosie.
- Dobrze myślisz przyjaciółko - powiedziałam z entuzjazmem w głosie.
- Zakupy? Znowuu? - jęczeli chłopaki.
- Tak. I nie macie nic do gadania - powiedziałam i wystawiłam im język.
- No i może zjemy coś jeszcze na mieście, bo nie będzie się opłacało wracać tutaj na obiad - mówił Bartek. - A ty Winiar masz jakieś propozycję?
- Mam pomysł - powiedział Misiek i pstryknął palcami. - Jak jechaliśmy z lotniska, to widziałem jakieś ogromne wesołe miasteczko, i tam było takie coś na które zawsze chciałem pójść. Takie moje marzenie z dzieciństwa, a do wesołego miasteczka chodziłem tylko z Oliwerem no. a przy nim nie udało mi się tego zrobić, bo nie mogłem zostawić go samego, a on nie mógł na to wejść. Pójdziemy? Prosze, prosze, prooosze - prosił, a raczej błagał Winiar. Nie lubiłam parków rozrywki, od dziecka byłam do nich negatywnie nastawiona, może czas się przełamać. Nie protestowałam. Bartuś i Kinga pozytywnie zareagowali na pomysł Winiarskiego.
- No to dzień mamy już zaplanowany. To co najpierw robimy? - zapytał Bartek uśmiechając się.
- To może najpierw kręgle. Bo widziałem wczoraj, że jest tutaj nie daleko - powiedział Michał.
- Ok, no to ja się ubiorę i możemy iść - oznajmiła Kinga i poleciała jeszcze w piżamie do pokoju, który zajmowała. Po 15 minutach czekania wyszła ubrana.
- To co? Idziemy? - powiedziałam z uśmiechem otwierając drzwi.
- Czekajcie, wezmę aparat! - rzuciła Kinga i pobiegała do pokoju. Fotografia również była jej pasją. Nawet nieźle jej to wychodziło, kiedyś ją namawiałam do wzięci udziału w konkursie fotograficznym ale nie dała się przekonać. W sumie mnie również trochę ciągnęło w tym kierunku, obie chodziłyśmy sobie po ulicach i fotogrfowałyśmy praktycznie wszystko, ale ostatnio trochę zaniedbałyśmy nasze aparaty przez brak czasu. Kinga szybko wróciła z torbą z apartem na ramieniu i wyszliśmy. Szłam z Bartkiem trzymając się za ręce, z tyłu słyszałam tylko jak Kinga robi zdjęcia. Po 15 minutach doszliśmy do kręgielni.
- Mery, tylko daj nam fory! - powiedziała do mnie Kinga. Wszyscy mnie tak nazywali jak byłam dzieckiem.
- Postaram się - powiedziałam z cwaniackim uśmieszkiem. Zmieniliśmy buty i udaliśmy się na wyznaczony tor. Każdy z nas wybrał sobie kulę - ja więzłam białą, Kinga granatową, Michał zieloną a Bartek czarną.
- To co? Zaczynamy? - zapytałam i rozpoczęliśmy nasz pojedynek. Na początku szło nam to dość mozolnie.
- To teraz ja! - powiedział Michał, gdy moja kula strąciła tylko 2 kręgle.
- Po Miśku rzucam ja! - zaklepał sobie miejsce w naszej kolejce Bartek. Michał stanął 3 metry przed linią, zrobił wielki zamach i zaczął biec do przodu ale już bez kuli.
- Ałaa! Debilu! - wydzierał się na niego Bartek, po tym jak kula spadła mu na stopę.
- Przepraszam, ja, ja nie chciałem - tłumaczył się winny. Kinga szybko podleciała do Bartka, zrobiłam to samo, i kazała mu ściągnąć buta.
- Co mi jest? - panikował poszkodowany.
- Śmierdzą ci skarpetki - powiedziała z grymasem na twarzy. Bartek spojrzał na nią jak na głupka. - Gdzie cie boli?
- O tutaj - pokazał palcem na śródstopie.
- Tutaj? - zapytałą naciskając dookoła i na pokazane miejsce.
- No tak! Nie mogłabyś tego robić jakoś delikatniej? - teraz to Kinga spojrzała na niego jak na głupka. Czy każdy nas wyjazd albo cokolwiek musi się kończyć jakąś niemiłą niespodzianką. Usiadłam koło Bartka na kanapie, a on od razu złapał mnie za rękę.
- Pewnie to stłuczenie, wydaje mi się że poza tym to nic poważnego, bo ścięgna raczej nie naderwałeś, złamanie też nie. Jak pójdziesz w poniedziałek na trening to lekarze Dynamo cię zbadają - powiedziała i wstała. - Tylko nie zapomnij wyprać skarpetek - dodała i wystawiła mu język. Bartek wstał i wziął kulę. Chodzić mógł więc wróciliśmy do gry. Powoli zaczęliśmy wczuwać się w naszą grę. Na początku wygrywał Michał - jak zwykle - ale później ja to zmieniłam i ustanowiłam już wynik końcowy.
- Musiałaś znowu wygraać? - narzekał Misiek, chyba nie był zadowolony, że ktoś go w końcu w czymś ograł, nie był przyzwyczajony do przegrywania.
- Widocznie tak - powiedziałam i wyszczerzyłam się do niego ściągając jednego buta. Bartek jak na razie oprócz ochrzania Michała, bardzo mało się odzywał, był bardzo cichy, nawet zbyt cichy. Normalnie to cały czas coś nawija i się śmieje, a teraz? - Bartek, a co ty tak cicho siedzisz? - zapytałam.
- Tak jakoś - powiedział obojętnie i nikle się uśmiechnął.
- Uśmieech - powiedziała Kinga trzymając aparat i naciskając czarny guziczek. - Bardzo ładnie - powiedziała i uśmiechnęła się do nas przyjaźnie. - To co? Może teraz jakaś sesja? Chcę złożyć sobie jakiś album na pamiątkę więc chce mieć z wami jak najwięcej zdjęć - powiedziała ponownie naciskając na guzik, tym razem bez ostrzeżenia. - Haha, Bartek, ale masz głupią minę - powiedziała przez śmiech.
- Pokaż - ożywił się siatkarz.
- Nie - odpowiedziała przyciskając aparat do siebie, tak aby nie można było zobaczyć zdjęć. - To chodźmy! - powiedziała z entuzjazmem. - Bartek mam nadzieję że będziesz potem wiedział jak wrócić - powiedziała prowadząc nas nie wiadomo gdzie, skręcając w różne uliczki. Co chwile się zatrzymywaliśmy na zdjęcie. Doszliśmy w końcu do jakiegoś parku gdzie ustawiała nas w przeróżnych pozach i kazała nam robić różne dziwne rzeczy. Później ja przejęłam pałeczkę i zaczęłam robić zdjęcia, chyba najlepsze zdjęcie które mi wyszło to Bartek próbujący pogłaskać wiewiórkę. Po zakończeniu naszej sesji zdjęciowej nasze kroki skierowaliśmy z powrotem pod blok Bartka.
- To jak? Jedziemy już od razu do centrum? - zapytał nas, gdy dochodziliśmy już do bloku w którym mieszkał.
- Tak, chyba nie ma po co iść do mieszkania - odpowiedziałam. Wszyscy wpakowaliśmy się do jego samochodu i wyruszyliśmy na naszą wycieczkę krajoznawczą. Podczas drogi cały czas się śmialiśmy i opowiadaliśmy sobie różne głupie sytuacja z naszego życia. Po 40 minutach byliśmy już nieopodal rynku. Bartek zaparkował samochód na jednej z moskiewskich uliczek i na piechotę zmierzaliśmy ku rynkowi. Nieodłącznym kompanem Kingi stała się dzisiaj jej lustrzanka. Winiar musiał się czuć pokrzywdzony. Ja szłam koło Bartka trdycyjnie trzymając go za jego wielką niedźwiedzią łapę. Podczas drogi nie obeszło się bez rozdawania autografów przez Bartka, Michał też parę rozdał ale niewiele ludzi go rozpoznało, moze to i dobrze dla niego. Miał przynajmniej spokój. Doslziśmy do rynku, był bardzo piękny. Obeszliśmy go dookoła, podczas naszego zwiedzania Bartek cały czas opowiadał nam jakieś ciekawostki geograficzne, historyczne jak rasowy przewodnik. Jakby to Kubiak słyszał to pewnie powtórzyłby to co powiedział do Ignaczaka. Pierdolisz jak Makłowicz. Korciło mnie żeby mu tak powiedzieć ale nie będę żżynać od nikogo tekstów.
Dobrze znałyśmy reprezentację, często jeźdżiliśmy ich odwiedzać podczas pobytów w Spale, ale od pewnego czasu kontakt nam się urwał, w tym roku nie pojechałyśmy do nich. Widzieliśmy się tylko podczas meczów reprezentacji w kraju, no a podczas ligi też nie zawsze jest czas żeby pogadać. Jeśli chodzi o mnie to chyba najlepszy kontakt mam z Igłą i Jarskim. Trzeba będzie zrobić jakąś imprezę i ich wszystkich pozapraszać, może sylwester. Rozmyślałam tak idą jakąś brukowaną uliczką do miejsca które Bartek polubił najbardziej w Moskwie. Droga do celu zajęła nam niecałe dziesięć minut. Dgy dotarliśmy namiejscu ujrzeliśmy coś na wzór parku z wieloma krzywymi lustrami. To miesjce było cudowne, podświetlane od dołu lustra miały różne kształty i rozmiary. Musiało być tutaj nieziemsko w nocy, gdy dookoła latarnie śa już zapalone i księżyc rzuca swój poblsak na szkło. Oczywiście nie obyło się tutaj od masy śmiechu, głupich min i zdjęć. W dobrych humorach udliśmy się do jkiejś resturacji w której zjedliśmy obiad. Bartek postanowił zamówić nam losowo wybraną potrawę, on jest na prawdę głupi. Zmykał oczy i palcem wybierał na jakąś potrawę. Mi wylosował jakiegoś kulebiaka, Kindze bliny, Michałowi chinkali, a sobie pielmieni. Jakoś przeżyliśmy i przełknęliśmy wybrane obiadki. Zpłaciliśmy chyba więcej za picie, którym popijaliśmy dania, bo inaczej by się nie dło tego wszystkiego przełknąć. Najedzeni wróciliśmy do samochodzu.
- To teraz jedziemy do wesołego miasteczka? - pytał się entuzjastycznie Winiar
- Żeby się zrzygać? - zapytałam ironicznie. Było mi nie dobrze.
- To pojedźmy teraz do mojego mieszkania, chwilę odpoczniemy po tym obiedzie i pojedziemy do tego wesołego misteczka - zaproponował Bartek. Ponownie wsiedliśmy do jego Mercedesa ML. Po kolejnych 40 minutach byliśmy już na miejscu. Położyłam się na kanapie w salonie i włączyłam telewizor, Misiek zrobił to samo, więc musiałam się trochę posunąć i zrobić mu trochę miejsca. Bartek poszedł do siebie do pokoju, a Knga poszła zgrać zdjęcia na laptopa. Po 20 minutach Kinga przyłączyła się do nas i wcisnęła pomiędzy nas. Dobrze że Bartek miał długą i dość szeroką tą kanapę, bo mogliśmy się tu wszyscy zmieścić.
Ok. godziny 16 pojechliśmy do parku rozrywki, aby spełnić marzenie z dzieciństwa Miśka. Jak słodko to brzmi. Ale już koniec tego słodkiego bo będe musiała lecieć do pobliskiej toalety i zwrócic mojego kulebiaka. Dość długo nie musieliśmy go szukac i po niecłych 20 minutach już byliśmy na miesjcu. Kupiliśmy sobie bilety i ruszyliśmy na podbój wesołego miasteczka.
Dostaliśmy plan całego miasteczka z wyróżnionymi atrakcjami.
- Oo, chodźmy tam, albo nie, tam, albo o tam! Chodźmy na wszystko! - mówił podekscytowany Misiek. Zachowywał się jak dziecko, ale się już przyzwyczaiłam.
- Spokojnie, pójdziemy, gdzie tlyko będziemy chcieli.- powiedziaałm i się uśmiechnęłam do reszty.
- To może najpierw coś tradycyjnego - powiedziała Kinga wskazując na to.
- Jak na początek to chyba może być - zgodziłam się z przyjaciółką. - To chodźmy - machnęłam ręką i ruszyłam w kierunku rollercoastera. Chwilę poczekaliśmy w kolejce i zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie kolejki. Za nami słoychać było dużo pisków, my tlyko cały czas się śmialiśmy. Ale nie było najgorzej. Nasz następny kierunek wybrał Bartek.
- To teraz tam - powiedział i ruszył do kolejki. Zajęłam miejsce koło Kingi, starałam się nie myśleć o zjedzonym przed paroma godzinami obiedzie, ale nie dokońca mi wyszło. Obracaliśmy się ile tylko się dało. Całe szczęscie obyło się bez przykrych doświadczeń, ale już tym razem nie obyło się bez pisków. Gdy zeszłam z siedzenia kręciło mi się w głowie. Dobrze że na posterunku był Bartek.
- Ej, uważaj - powiedział łapiąc mnie i przytulając do siebie. Ja tylko uśmiechnęłam się do niego i spojrzeliśmy powtórnie na mapkę.
- To może teraz to - powiedziałam. Reszta przytaknęła ochoczo i już staliśmy w kolejce, tym razem była większa więc wykorzystaliśmy czas rozmawiając.
- Ma ktoś z was lęk wysokości? - zapytał się nas Michał.
- Ja mam - przyznał się nieśmiało Bartek. To byłoby wyjaśnione czemu boi się latać samolotami.
- To się nie bój., będzie fajnie - powiedział Misiek i wyszczerzył się do niego.
Kolejka przed nami już praiwe zniknęła. Ścisnęłam Bartka mocniej za rękę, chcąc dodać mu więcej otuchy żeby się nie bał, usiadłam razem z nim, dał mi szybko buziaka przed startem i zaczęliśmy unosić się do góry i powoli się kręcić, naszyna z czasem coraz bardziej przyśpieszła, aż w końcu znaleźliśmy się w pozycji poziomej kilkanaście metrów nad ziemią. Słyszałam dużo pisków, w tym również Bartka. Sama nie byłam lepsza.
- I co? Nie było tak strasznie prawda? - zapytałąm gdy już wysiedliśmy.
- Z tobą jest zawsze świetnie - powiedział i obdarował mnie pocałunkiem.
- Ej zakochańce - dzięki za przeszkodzenie Winiarski. - Chodźmy dalej. Teraz będzie zajebiście - powiedział Misiek i pokazał nam swój cel. Bungee dla dwóch osób, faajne. W sumie to miałyśmy z Kingą po maturze skoczyć ale plany się pokrzyżowały i nam się nie udało, to teraz mamy okazję do nadrobienia tego, no może to nie do końca to co nam chodziło ale tamten plan też zrealizujemy.
- Ja z Mariolą! - zaklepał Bartek i znowu dał mi buziaka w policzek. Jemu to się chyba nigdy nie znudzi, ale to dobrze. Nie narzekam. Najpierw poszli Winiar z Kingą, która dała mi swój aparat żebym to nagrała albo zrobiła jakieś dobre zdjęcie. Nagrałam cały ich skok, więc potem będą mogli usłyszeć jak głośno wrzeszczeli. Teraz mała wymiana i to my mamy poczuć trochę adrenaliny. Chyba wypadliśmy tak samo jak oni - krzykliwie.
- Nagrane - powiedziała Kinga i uśmiechnęła się do mnie cwaniacko.
- No nie ma jej! A ty czemu śpisz tutaj a nie w sypialni? - zapytałam zdezorientowana. Wybrałam numer Kingi i zadzwoniłam. Wyzywany abonament ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci. Świetnie.
- No to gdzie ona jest? Jakby to powiedzieć, złamałem parę zasad no i dostałem karę - powiedział ze skruszoną miną. - Ale mniejsza o to. To co robimy? Musimy ją znaleźć! Gdzie Bartek?
- Musimy - potwierdziłam. - Jeszcze w sypialni. O, idzie.
- Co znowu spiskujecie? - zapytał Bartosz wchodząc do salonu.
- Kinga zniknęła - powiedziałam.
- Ale jak to zniknęła? - zapytał nie dowierzając w to co słyszy. - To gdzie ona jest?
- No nie wiemy! - powiedział Misiek zdenerwowany. Strasznie się o nią martwił, kochał ją, tylko czy ona jego również. To pytanie dręczyło mnie już przez dłuższy czas. No bo przecież gdyby się w nim zakochała to na pewno by mi o tym powiedziała, zawsze tak robiła, a teraz? Milczy. Nie było to do niej podobne. No ale najpierw ją znajdźmy, a później będziemy się zastanawiać nad jej rozterkami miłosnymi. - Chodźmy jej szukać.
- Dobra. To ja z Michałem pójdziemy poszukać jej w okolicy, a ty zostań w domu na wypadek jakby wróciła - powiedział Bartek i razem z Michałem szybko się ubrali i wyruszyli na poszukiwania zaginionej. Nie mogłam usiedzieć na miejscu. Martwiłam się o nią, bo nigdy nie robiła żadnych głupot. Była raczej osobą zrównoważoną psychicznie. Włączyłam sobie telewizor i skakałam po jakichś kanałach, nie mogąc znaleźć tego odpowiedniego. W końcu zdecydowałam się na HBO, włączyłam język angielski i starałam się skupić na filmie. Bezskutecznie.
Jeszcze raz udałam się do sypialni, w której spała przyjaciółka. Usiadłam na łóżku, tępo wpatrując się w ścianę rozważałam wszystkie możliwe wersje tego zdarzenia. Położyłam się tak że moje włosy opadały za łóżko z drugiej strony. Teraz obiektem na którym skupiałam moją uwagę był sufit. Poczułam nagle jak jakiś powiew wiatru (?) porusza moimi włosami, zerknęłam na okno, zamknięte. Szybko wygrzebałam się do pozycji siedzącej i wychyliłam głowę za łóżko gdzie wcześniej opadały moje włosy. Byłam w wielkim szoku po tym co tam zobaczyłam. Na podłodze leżała śpiąca Kinga, w piżamie. Ale mi ulżyło, kiedy ją znalazłam, postanowiłam od razu zadzwonić do chłopaków, że nasza zguba się już znalazła i żeby wracali do domu na śniadanie. Następną czynnością którą postanowiłam wykonać było obudzenie dziewczyny.
- Kingaa. - powiedziałam. Żadnej reakcji. - Kingaa. - powiedział głośniej. Efekt ten sam. - Kingaaa! - krzyknęłam. Przewróciła się na drugi bok i wymamrotała coś tylko pod nosem. Musiałam zastosować bardziej brutalne środki. Zaczęłam ją dźgać między żebrami i po brzuchu. To zawsze działa. W końcu się obudziła i oprzytomniała.
- Co ty robisz głupku? - pytała się mnie przez śmiech.
- Jak to co? Budzę cię. I to ty jesteś głupkiem! - powiedziałam i wystawiłam jej język. - My cię szukamy wszędzie, a ty śpisz na podłodze za łóżkiem. Niezłego nam zrobiłaś stracha, a szczególnie Miśkowi - powiedziałam poruszając brwiami. Zrobiła minę z cyklu: Chcesz wpierdol? i rzuciła się na mnie i zaczęła mnie łaskotać.
- Jak to mnie szukaliście? I w ogóle to co ja robiłam na podłodze? Nic nie pamiętam z wczorajszego wieczoru - powiedziała. No tak, a czego ja się spodziewałam, sama nie do końca wszystko pamiętałam, tylko poszczególne sceny.
- Normalnie, myśleliśmy że zginęłaś - powiedziałam na co Kinga tylko wybuchnęła śmiechem.
Po zakończeniu naszej bitwy na łaskotki, udałyśmy się do kuchni gdzie zrobiłyśmy śniadanie. Tradycyjnie - kanapki z pomidorem i do tego jajecznicę plus kakao. Może nie do końca jest to dobre połączenie, ale jest to nasza ulubiona wersja śniadania. Po 15 minutach wszystko było gotowe, a chłopaków nadal nie było. Postanowiłyśmy zacząć śniadanie samotnie, bo nasze brzuchy do nas przemawiały i upominały się o posiłek. Gdy my już zajadałyśmy się kanapkami i jajecznicą, drzwi do naszego mieszkania otworzyły się i chłopaki wbiegli do kuchni. Początkowo myślałyśmy że tak wielki entuzjazm wywołany był zapachem przyrządzonej jajecznicy, ale nasza zagadka szybko się rozwiązała. Michał podbiegł do Kingi i mocno ją przytulił, do tego dołączył się Bartek z miną like :3.
- Oszalałaś? Gdzie ty byłaś? Co robiłaś? Czemu gdzieś poszłaś i nikomu nic nie powiedziałaś? Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy?! - sypnął pytaniami Winiar.
- Kto się martwił, ten się martwił - powiedział Bartek obojętnym głosem.
- Bartek! - upomniałam go.
- No przecież żartuję. Wszyscy się bardzo martwiliśmy o naszą Kinię - powiedział i zrobił niewinno-słodką minę. Nie powiem, mimikę to on miał bardzo rozwiniętą. - To gdzie byłaś? - zapytał siadając na krześle obok mnie. Michał, również wyswobodził Kingę z uścisku i zajął miejsce pomiędzy mną a nią.
- To może ja wam opowiem - zaoferowałam, przytaknęli w ramach przystania na moją propozycję. - No więc tak. Kinga była cały czas w mieszkaniu. Tylko że była w dość nietypowym miejscu. Spała w sypialni, prawie pod łóżkiem. I dlatego nikt jej nie znalazł - powiedziałam, chłopaki tylko wymienili ze sobą dziwne spojrzenia i zaczęli się śmiać.
- Ej. To wcale nie jest śmieszne - powiedziała Kinga udając obrażoną.
- No dobra, dobra. Już przestajemy. A żebyś nie była na nas zła to mam dla ciebie prezent - powiedział Kuraś wyciągając z kieszeni. Monte. - Proszę! - powiedział i wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
- O, montee! Dziękuje - powiedziała Kinga i dała mu buziaka w policzek. No tak, Monte to też jest jakiś tam smak naszego dzieciństwa. Więc odkąd Kurek stał się twarzą Monte często do niego wracałyśmy.
- A jaa? Przecież zapłaciłem - upomniał się Michał. Jemu też dała buziaka i wszyscy wróciliśmy do spożywania naszego śniadania. Po skończeniu usiedliśmy na kanapie w salonie i debatowaliśmy jak spędzić resztę dnia.
- To może chodźmy na kręgle? - zaproponował Bartek. Podobał mi się jego pomysł. Uwielbiłam grać w kręgle, zawsze wygrywałam.
- Ok. Ale chodźmy też zobaczyć kawałek miasta, prooszę - powiedziała Kinga robiąc maślane oczy. W sumie jej pomysł też mi się podobał. - O i może tak poszlibyśmy na małe zakupy - dodała z nadzieją w głosie.
- Dobrze myślisz przyjaciółko - powiedziałam z entuzjazmem w głosie.
- Zakupy? Znowuu? - jęczeli chłopaki.
- Tak. I nie macie nic do gadania - powiedziałam i wystawiłam im język.
- No i może zjemy coś jeszcze na mieście, bo nie będzie się opłacało wracać tutaj na obiad - mówił Bartek. - A ty Winiar masz jakieś propozycję?
- Mam pomysł - powiedział Misiek i pstryknął palcami. - Jak jechaliśmy z lotniska, to widziałem jakieś ogromne wesołe miasteczko, i tam było takie coś na które zawsze chciałem pójść. Takie moje marzenie z dzieciństwa, a do wesołego miasteczka chodziłem tylko z Oliwerem no. a przy nim nie udało mi się tego zrobić, bo nie mogłem zostawić go samego, a on nie mógł na to wejść. Pójdziemy? Prosze, prosze, prooosze - prosił, a raczej błagał Winiar. Nie lubiłam parków rozrywki, od dziecka byłam do nich negatywnie nastawiona, może czas się przełamać. Nie protestowałam. Bartuś i Kinga pozytywnie zareagowali na pomysł Winiarskiego.
- No to dzień mamy już zaplanowany. To co najpierw robimy? - zapytał Bartek uśmiechając się.
- To może najpierw kręgle. Bo widziałem wczoraj, że jest tutaj nie daleko - powiedział Michał.
- Ok, no to ja się ubiorę i możemy iść - oznajmiła Kinga i poleciała jeszcze w piżamie do pokoju, który zajmowała. Po 15 minutach czekania wyszła ubrana.
- To co? Idziemy? - powiedziałam z uśmiechem otwierając drzwi.
- Czekajcie, wezmę aparat! - rzuciła Kinga i pobiegała do pokoju. Fotografia również była jej pasją. Nawet nieźle jej to wychodziło, kiedyś ją namawiałam do wzięci udziału w konkursie fotograficznym ale nie dała się przekonać. W sumie mnie również trochę ciągnęło w tym kierunku, obie chodziłyśmy sobie po ulicach i fotogrfowałyśmy praktycznie wszystko, ale ostatnio trochę zaniedbałyśmy nasze aparaty przez brak czasu. Kinga szybko wróciła z torbą z apartem na ramieniu i wyszliśmy. Szłam z Bartkiem trzymając się za ręce, z tyłu słyszałam tylko jak Kinga robi zdjęcia. Po 15 minutach doszliśmy do kręgielni.
- Mery, tylko daj nam fory! - powiedziała do mnie Kinga. Wszyscy mnie tak nazywali jak byłam dzieckiem.
- Postaram się - powiedziałam z cwaniackim uśmieszkiem. Zmieniliśmy buty i udaliśmy się na wyznaczony tor. Każdy z nas wybrał sobie kulę - ja więzłam białą, Kinga granatową, Michał zieloną a Bartek czarną.
- To co? Zaczynamy? - zapytałam i rozpoczęliśmy nasz pojedynek. Na początku szło nam to dość mozolnie.
- To teraz ja! - powiedział Michał, gdy moja kula strąciła tylko 2 kręgle.
- Po Miśku rzucam ja! - zaklepał sobie miejsce w naszej kolejce Bartek. Michał stanął 3 metry przed linią, zrobił wielki zamach i zaczął biec do przodu ale już bez kuli.
- Ałaa! Debilu! - wydzierał się na niego Bartek, po tym jak kula spadła mu na stopę.
- Przepraszam, ja, ja nie chciałem - tłumaczył się winny. Kinga szybko podleciała do Bartka, zrobiłam to samo, i kazała mu ściągnąć buta.
- Co mi jest? - panikował poszkodowany.
- Śmierdzą ci skarpetki - powiedziała z grymasem na twarzy. Bartek spojrzał na nią jak na głupka. - Gdzie cie boli?
- O tutaj - pokazał palcem na śródstopie.
- Tutaj? - zapytałą naciskając dookoła i na pokazane miejsce.
- No tak! Nie mogłabyś tego robić jakoś delikatniej? - teraz to Kinga spojrzała na niego jak na głupka. Czy każdy nas wyjazd albo cokolwiek musi się kończyć jakąś niemiłą niespodzianką. Usiadłam koło Bartka na kanapie, a on od razu złapał mnie za rękę.
- Pewnie to stłuczenie, wydaje mi się że poza tym to nic poważnego, bo ścięgna raczej nie naderwałeś, złamanie też nie. Jak pójdziesz w poniedziałek na trening to lekarze Dynamo cię zbadają - powiedziała i wstała. - Tylko nie zapomnij wyprać skarpetek - dodała i wystawiła mu język. Bartek wstał i wziął kulę. Chodzić mógł więc wróciliśmy do gry. Powoli zaczęliśmy wczuwać się w naszą grę. Na początku wygrywał Michał - jak zwykle - ale później ja to zmieniłam i ustanowiłam już wynik końcowy.
- Musiałaś znowu wygraać? - narzekał Misiek, chyba nie był zadowolony, że ktoś go w końcu w czymś ograł, nie był przyzwyczajony do przegrywania.
- Widocznie tak - powiedziałam i wyszczerzyłam się do niego ściągając jednego buta. Bartek jak na razie oprócz ochrzania Michała, bardzo mało się odzywał, był bardzo cichy, nawet zbyt cichy. Normalnie to cały czas coś nawija i się śmieje, a teraz? - Bartek, a co ty tak cicho siedzisz? - zapytałam.
- Tak jakoś - powiedział obojętnie i nikle się uśmiechnął.
- Uśmieech - powiedziała Kinga trzymając aparat i naciskając czarny guziczek. - Bardzo ładnie - powiedziała i uśmiechnęła się do nas przyjaźnie. - To co? Może teraz jakaś sesja? Chcę złożyć sobie jakiś album na pamiątkę więc chce mieć z wami jak najwięcej zdjęć - powiedziała ponownie naciskając na guzik, tym razem bez ostrzeżenia. - Haha, Bartek, ale masz głupią minę - powiedziała przez śmiech.
- Pokaż - ożywił się siatkarz.
- Nie - odpowiedziała przyciskając aparat do siebie, tak aby nie można było zobaczyć zdjęć. - To chodźmy! - powiedziała z entuzjazmem. - Bartek mam nadzieję że będziesz potem wiedział jak wrócić - powiedziała prowadząc nas nie wiadomo gdzie, skręcając w różne uliczki. Co chwile się zatrzymywaliśmy na zdjęcie. Doszliśmy w końcu do jakiegoś parku gdzie ustawiała nas w przeróżnych pozach i kazała nam robić różne dziwne rzeczy. Później ja przejęłam pałeczkę i zaczęłam robić zdjęcia, chyba najlepsze zdjęcie które mi wyszło to Bartek próbujący pogłaskać wiewiórkę. Po zakończeniu naszej sesji zdjęciowej nasze kroki skierowaliśmy z powrotem pod blok Bartka.
- To jak? Jedziemy już od razu do centrum? - zapytał nas, gdy dochodziliśmy już do bloku w którym mieszkał.
- Tak, chyba nie ma po co iść do mieszkania - odpowiedziałam. Wszyscy wpakowaliśmy się do jego samochodu i wyruszyliśmy na naszą wycieczkę krajoznawczą. Podczas drogi cały czas się śmialiśmy i opowiadaliśmy sobie różne głupie sytuacja z naszego życia. Po 40 minutach byliśmy już nieopodal rynku. Bartek zaparkował samochód na jednej z moskiewskich uliczek i na piechotę zmierzaliśmy ku rynkowi. Nieodłącznym kompanem Kingi stała się dzisiaj jej lustrzanka. Winiar musiał się czuć pokrzywdzony. Ja szłam koło Bartka trdycyjnie trzymając go za jego wielką niedźwiedzią łapę. Podczas drogi nie obeszło się bez rozdawania autografów przez Bartka, Michał też parę rozdał ale niewiele ludzi go rozpoznało, moze to i dobrze dla niego. Miał przynajmniej spokój. Doslziśmy do rynku, był bardzo piękny. Obeszliśmy go dookoła, podczas naszego zwiedzania Bartek cały czas opowiadał nam jakieś ciekawostki geograficzne, historyczne jak rasowy przewodnik. Jakby to Kubiak słyszał to pewnie powtórzyłby to co powiedział do Ignaczaka. Pierdolisz jak Makłowicz. Korciło mnie żeby mu tak powiedzieć ale nie będę żżynać od nikogo tekstów.
Dobrze znałyśmy reprezentację, często jeźdżiliśmy ich odwiedzać podczas pobytów w Spale, ale od pewnego czasu kontakt nam się urwał, w tym roku nie pojechałyśmy do nich. Widzieliśmy się tylko podczas meczów reprezentacji w kraju, no a podczas ligi też nie zawsze jest czas żeby pogadać. Jeśli chodzi o mnie to chyba najlepszy kontakt mam z Igłą i Jarskim. Trzeba będzie zrobić jakąś imprezę i ich wszystkich pozapraszać, może sylwester. Rozmyślałam tak idą jakąś brukowaną uliczką do miejsca które Bartek polubił najbardziej w Moskwie. Droga do celu zajęła nam niecałe dziesięć minut. Dgy dotarliśmy namiejscu ujrzeliśmy coś na wzór parku z wieloma krzywymi lustrami. To miesjce było cudowne, podświetlane od dołu lustra miały różne kształty i rozmiary. Musiało być tutaj nieziemsko w nocy, gdy dookoła latarnie śa już zapalone i księżyc rzuca swój poblsak na szkło. Oczywiście nie obyło się tutaj od masy śmiechu, głupich min i zdjęć. W dobrych humorach udliśmy się do jkiejś resturacji w której zjedliśmy obiad. Bartek postanowił zamówić nam losowo wybraną potrawę, on jest na prawdę głupi. Zmykał oczy i palcem wybierał na jakąś potrawę. Mi wylosował jakiegoś kulebiaka, Kindze bliny, Michałowi chinkali, a sobie pielmieni. Jakoś przeżyliśmy i przełknęliśmy wybrane obiadki. Zpłaciliśmy chyba więcej za picie, którym popijaliśmy dania, bo inaczej by się nie dło tego wszystkiego przełknąć. Najedzeni wróciliśmy do samochodzu.
- To teraz jedziemy do wesołego miasteczka? - pytał się entuzjastycznie Winiar
- Żeby się zrzygać? - zapytałam ironicznie. Było mi nie dobrze.
- To pojedźmy teraz do mojego mieszkania, chwilę odpoczniemy po tym obiedzie i pojedziemy do tego wesołego misteczka - zaproponował Bartek. Ponownie wsiedliśmy do jego Mercedesa ML. Po kolejnych 40 minutach byliśmy już na miejscu. Położyłam się na kanapie w salonie i włączyłam telewizor, Misiek zrobił to samo, więc musiałam się trochę posunąć i zrobić mu trochę miejsca. Bartek poszedł do siebie do pokoju, a Knga poszła zgrać zdjęcia na laptopa. Po 20 minutach Kinga przyłączyła się do nas i wcisnęła pomiędzy nas. Dobrze że Bartek miał długą i dość szeroką tą kanapę, bo mogliśmy się tu wszyscy zmieścić.
Ok. godziny 16 pojechliśmy do parku rozrywki, aby spełnić marzenie z dzieciństwa Miśka. Jak słodko to brzmi. Ale już koniec tego słodkiego bo będe musiała lecieć do pobliskiej toalety i zwrócic mojego kulebiaka. Dość długo nie musieliśmy go szukac i po niecłych 20 minutach już byliśmy na miesjcu. Kupiliśmy sobie bilety i ruszyliśmy na podbój wesołego miasteczka.
Dostaliśmy plan całego miasteczka z wyróżnionymi atrakcjami.
- Oo, chodźmy tam, albo nie, tam, albo o tam! Chodźmy na wszystko! - mówił podekscytowany Misiek. Zachowywał się jak dziecko, ale się już przyzwyczaiłam.
- Spokojnie, pójdziemy, gdzie tlyko będziemy chcieli.- powiedziaałm i się uśmiechnęłam do reszty.
- To może najpierw coś tradycyjnego - powiedziała Kinga wskazując na to.
- Jak na początek to chyba może być - zgodziłam się z przyjaciółką. - To chodźmy - machnęłam ręką i ruszyłam w kierunku rollercoastera. Chwilę poczekaliśmy w kolejce i zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie kolejki. Za nami słoychać było dużo pisków, my tlyko cały czas się śmialiśmy. Ale nie było najgorzej. Nasz następny kierunek wybrał Bartek.
- To teraz tam - powiedział i ruszył do kolejki. Zajęłam miejsce koło Kingi, starałam się nie myśleć o zjedzonym przed paroma godzinami obiedzie, ale nie dokońca mi wyszło. Obracaliśmy się ile tylko się dało. Całe szczęscie obyło się bez przykrych doświadczeń, ale już tym razem nie obyło się bez pisków. Gdy zeszłam z siedzenia kręciło mi się w głowie. Dobrze że na posterunku był Bartek.
- Ej, uważaj - powiedział łapiąc mnie i przytulając do siebie. Ja tylko uśmiechnęłam się do niego i spojrzeliśmy powtórnie na mapkę.
- To może teraz to - powiedziałam. Reszta przytaknęła ochoczo i już staliśmy w kolejce, tym razem była większa więc wykorzystaliśmy czas rozmawiając.
- Ma ktoś z was lęk wysokości? - zapytał się nas Michał.
- Ja mam - przyznał się nieśmiało Bartek. To byłoby wyjaśnione czemu boi się latać samolotami.
- To się nie bój., będzie fajnie - powiedział Misiek i wyszczerzył się do niego.
Kolejka przed nami już praiwe zniknęła. Ścisnęłam Bartka mocniej za rękę, chcąc dodać mu więcej otuchy żeby się nie bał, usiadłam razem z nim, dał mi szybko buziaka przed startem i zaczęliśmy unosić się do góry i powoli się kręcić, naszyna z czasem coraz bardziej przyśpieszła, aż w końcu znaleźliśmy się w pozycji poziomej kilkanaście metrów nad ziemią. Słyszałam dużo pisków, w tym również Bartka. Sama nie byłam lepsza.
- I co? Nie było tak strasznie prawda? - zapytałąm gdy już wysiedliśmy.
- Z tobą jest zawsze świetnie - powiedział i obdarował mnie pocałunkiem.
- Ej zakochańce - dzięki za przeszkodzenie Winiarski. - Chodźmy dalej. Teraz będzie zajebiście - powiedział Misiek i pokazał nam swój cel. Bungee dla dwóch osób, faajne. W sumie to miałyśmy z Kingą po maturze skoczyć ale plany się pokrzyżowały i nam się nie udało, to teraz mamy okazję do nadrobienia tego, no może to nie do końca to co nam chodziło ale tamten plan też zrealizujemy.
- Ja z Mariolą! - zaklepał Bartek i znowu dał mi buziaka w policzek. Jemu to się chyba nigdy nie znudzi, ale to dobrze. Nie narzekam. Najpierw poszli Winiar z Kingą, która dała mi swój aparat żebym to nagrała albo zrobiła jakieś dobre zdjęcie. Nagrałam cały ich skok, więc potem będą mogli usłyszeć jak głośno wrzeszczeli. Teraz mała wymiana i to my mamy poczuć trochę adrenaliny. Chyba wypadliśmy tak samo jak oni - krzykliwie.
- Nagrane - powiedziała Kinga i uśmiechnęła się do mnie cwaniacko.
- Ty się nie śmiej, bo jest nagrane jak się wydzierasz że chcesz żyć. - powiedziałam i wystawiłam jej język. - No to teraz może tutaj. Łuu, ale będą śruby - powiedziałam oglądając naszą kolejną atrakcję. Miałam rację, kręciliśmy się we wszystkie strony, w górę, dół, bok. Wszędzie. Znowu nasz obiad dał się we znaki.
- To może na tym skończmy albo zróbmy sobie małą przerwę, co? - powiedziałam już chyba prawie cała zielona.
- Dobry pomysł - poparł mnie Michał siadając koło mnie na ławce.
- Chodźmy tam - Kinga wskazała na stoisko z różnymi konkursami. Wstaliśmy i podeszliśmy do lady.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytał się nas pan w kapeluszu.
- Hm. Chcielibyśmy w coś zagrać - odparł Bartosz.
- To może zagracie panowie między sobą i będziecie walczyć o jakąś nagrodę dla waszych pań? - zaproponował mężczyzna. Chłopaki spojrzeli po sobie i zgodzili się. Musieli strzelać z jakiegoś pistoletu do poruszających się przedmiotów na planszy.
- Najpierw ja - powiedział Misiek i wziął pistolet do ręki. Szło mu dość dobrze, zestrzelił 26 rzeczy.
- Brawo - powiedziała do niego Kinga i dała mu buziaka, Michał tylko dumnie się uśmiechał i patrzył wyzywająco w stronę Kurka.
- Pokaż mu Bartuś! - dopingowałam mojego chłopaka.
Został mu jeszcze tlyko jeden nabój, ma 26 punktów. Trafił.
- To co sobie wybierasz? - zapytał się mnie mężczyzna. Rozejrzałam się i wybrałam swoją nagrodę.
- Poproszę tamtą pandę - mężczyzna podał mi dużego misia.
- Ekhem. Mi też należy się nagroda za taką zaciętą walkę - upomniał się Bartek.
- Mogę ci dać jedynie ten breloczek - pan w kapeluszu pokazał na breloczek z żabą.
- Nie trzeba, ja już się nim zajmę - powiedziałam.
- Aa, rozumiem. W takim razie do widzenia - powiedział mężczyzna i puścił do mnie oczko.
- Rozumiem że dziś czeka na mnie niespodzianka - powiedział cicho.
- Obiecałam ci rano, ja dotrzymuje słowa. - powiedziałam mu do ucha i pocałowałam go w usta.
- Ej - powiedział Misiek z niezadowoleniem na twarzy. - Chcę rewanż.
- Przecież to tylko zabawa, Michał co ty - mówił do niego Bartek.
- Chcę rewanżu - upierał się przy swoim. Uparty jak Kinga. A właśnie, gdzie ona jest?
- Gdzie Kinga? - zapytałam zdezorientowana. Czyżby powtórka z dziesiejszego ranka, tlyko tym razem to już chyba nie będzie sobie smacznie spać. Zaczęliśmy się rozglądać, każdy w inną stronę.
- Widzę ją. Tam jest - oznajmił Bartek. Szła w naszą stronę z dwiema watami cukrowymi.
- Proszę - podała mi jedną. Uwielbiamy waty cukrowe. Jak byłyśmy dziećmi razem z Bartkiem chodziliśmy na różne festyny i kupowaliśmy wate cukrową.- A my? - dopominali się siatkarze.
- To może na tym skończmy albo zróbmy sobie małą przerwę, co? - powiedziałam już chyba prawie cała zielona.
- Dobry pomysł - poparł mnie Michał siadając koło mnie na ławce.
- Chodźmy tam - Kinga wskazała na stoisko z różnymi konkursami. Wstaliśmy i podeszliśmy do lady.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytał się nas pan w kapeluszu.
- Hm. Chcielibyśmy w coś zagrać - odparł Bartosz.
- To może zagracie panowie między sobą i będziecie walczyć o jakąś nagrodę dla waszych pań? - zaproponował mężczyzna. Chłopaki spojrzeli po sobie i zgodzili się. Musieli strzelać z jakiegoś pistoletu do poruszających się przedmiotów na planszy.
- Najpierw ja - powiedział Misiek i wziął pistolet do ręki. Szło mu dość dobrze, zestrzelił 26 rzeczy.
- Brawo - powiedziała do niego Kinga i dała mu buziaka, Michał tylko dumnie się uśmiechał i patrzył wyzywająco w stronę Kurka.
- Pokaż mu Bartuś! - dopingowałam mojego chłopaka.
Został mu jeszcze tlyko jeden nabój, ma 26 punktów. Trafił.
- To co sobie wybierasz? - zapytał się mnie mężczyzna. Rozejrzałam się i wybrałam swoją nagrodę.
- Poproszę tamtą pandę - mężczyzna podał mi dużego misia.
- Ekhem. Mi też należy się nagroda za taką zaciętą walkę - upomniał się Bartek.
- Mogę ci dać jedynie ten breloczek - pan w kapeluszu pokazał na breloczek z żabą.
- Nie trzeba, ja już się nim zajmę - powiedziałam.
- Aa, rozumiem. W takim razie do widzenia - powiedział mężczyzna i puścił do mnie oczko.
- Rozumiem że dziś czeka na mnie niespodzianka - powiedział cicho.
- Obiecałam ci rano, ja dotrzymuje słowa. - powiedziałam mu do ucha i pocałowałam go w usta.
- Ej - powiedział Misiek z niezadowoleniem na twarzy. - Chcę rewanż.
- Przecież to tylko zabawa, Michał co ty - mówił do niego Bartek.
- Chcę rewanżu - upierał się przy swoim. Uparty jak Kinga. A właśnie, gdzie ona jest?
- Gdzie Kinga? - zapytałam zdezorientowana. Czyżby powtórka z dziesiejszego ranka, tlyko tym razem to już chyba nie będzie sobie smacznie spać. Zaczęliśmy się rozglądać, każdy w inną stronę.
- Widzę ją. Tam jest - oznajmił Bartek. Szła w naszą stronę z dwiema watami cukrowymi.
- Proszę - podała mi jedną. Uwielbiamy waty cukrowe. Jak byłyśmy dziećmi razem z Bartkiem chodziliśmy na różne festyny i kupowaliśmy wate cukrową.- A my? - dopominali się siatkarze.
- Możecie się poczęstować - powiedziałam po czym Bartek od razu wziął sobie praktycznie pół mojej waty, a Michał przez przypadek sciągnął całą watę Kingi.
- Mariola, daj trochę bo ja już nie mam - powiedziała i chwyciła kolejne pół mojej waty. Teraz została mi już tylko ćwiartka. No ale w końcu trzeba się dzielić. - To co robimy, idziemy jeszcze gdzieś czy już wracamy? - spytała.
- Rewanż - powtórzył Misiek w kierunlku Kurasia.
- Jaki rewanż? - pytałą się Kinga jedząć ostatnie części waty którą mi zabrała.
- Ubzdurał sobie że musi być rewanż, bo jego urażona duma nie przyjmuje do wiadomości że mógł przegrać - opowiedział Bartek. - No to chodźmy - powiedzieli i poszli do jakiegoś innego stoiska, tym razem musieli rzucać piłeczkami do celu - też poruszających się obiektów, każdy miał 5 rzutów. Tym razem pierwszy rzucał Bartek. Trafił wszystkie, teraz czas na Michała. Wyrównał wynik Bartka. Mężczyzna dał im jeszcze po jednej piłeczce na dogrywkę. Michał trafił, Bartek chybił, choć wyglądało to raczej na to że zrobił to specjalnie, w sumie to miał rację, niech się Misiek cieszy.
- Kinga, to co chcesz? - zapytał się jej wesoło.
- Hm. To może tego misia - powiedziała uśmiechając się.
- Mnie? - zapytał ciesząc się jak głupek.
- Chciałbyś - powiedziała i odebrała dużego karmelowego misia z czarną muchą. - No dziękuje. - podziękowała siatkarzowi dając mu buziaka w usta. On od razu się uśmiechnął i wuszyliśmy już do wyjścia, bo nasze misie nie miały biletów wstępu na kolejki.
- Dzięki - powiedziała cicho Kinga do Bartka.
- Nie ma za co. Niech się cieszy ten nasz debil - powiedział z uśmiechem Bartek i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i wolnym krokiem zmierzaliśmy do samochodu. Kinga zrobiła nam zdjęcie z zaskoczenia.
- Boskie - powiedziała uśmiechając się do aparatu. - Patrzcie - pokazała nam ekran Canona.
- Woow. Masz talent - podsumował Bartek.
- Jestę fotografę - powiedziała Kinga i uśmiechnęła się do nas szeroko. - Misiek! - zawołała go, a ten kiedy się odwrócił momentalanie został uchwycony w obiektywie. - To też ładne - również nam pokazała. Świetnie tutaj uchwyciła niebieskie oczy naszego towarzysza.
- Nowa tapeta? - zapytałam chytrze się do niej uśmiechając.
- Pff - prychnęła. - Mam lepsze - powiedziała i pokazała mi zdjęcie całej naszej czwórki w tym parku z krzywymi lustrami. Każdy z nas jest w innej pozycji, odbijamy się w tych lustrach oczywiście mając głupie miny. Ale to zdjęcie jednym słowem przebija wszystkie inne, no może oprócz tego mojego zdjęcia z Bartusiem. My przebijamy wszystko. Wsiedliśmy do samochodu i wyruszyliśmy już w powrotną podróż.
- Dziękuje wam bardzo - odezwał się podczas drogi Michał. - Na prawdę, jestem wam bardzo wdzięczny.
- Nie ma za co - powiedział Bartek. - Zawsze jest fajnie wrócić do czasów jak się jeszcze było dzieciakiem.
- Ty nadal jesteś, oboje nadal jesteście dzieciakami, tlyko już trochę większymi - podsumowałam.
- Eej, odwdzięczę się - powiedział Bartek.
- Nie moge się doczekać - odpowiedziałamz ironią w głosie.
- No to dobrze - powiedział i położył dłoń na mojej dłoni. Spojrzałam na niego, w tym samym czasie jak on się na mnie patrzył.
- Patrz na drogę - upomniałąm go.- Tak jest! - odpowiedział. Roześmialiśmy się, ale z tyłu panowała cisza.
- Ej żyjecie tam? - zapytałam się ich spoglądając w lusterko.
- Cicho - wyszeptał Misiek. - Kinga śpi - spała wtulona w Miśka.
- Aa, dobra. Ale daj aparat - powiedziałam. Michał spojrzał na mnie pytająco i podał mi sprzet. - Patrz się na nią. - zaleciłam i zrobiłam im zdjęcie. Muszę z przykrością stwierdzić że wyszło chyba jeszcze lepsze niż to moje z Bartkiem. No bo w końcu ja robiłam. No czyli jednak nowa tapeta będzie jeszcze inna niż planowała. Oddałam aparat i reszte drogi spędziłam wsłuchując się w muzykę z płyt Bartka oraz cicho działający silnik.
- Jutro go musimy wytestować - powiedziałam cicho do kierowcy.
- Oczywiście - odpowiedział z uśmiechem.
- Bartek ja na twoim miejscu nie oddawałbym samochodu w jej ręce, widziałem już parę razy jak ona jeździ, to cud, że w ogóle jeszcze żyję - powiedział rozbawiony Michał.
- Zostawię to bez komentarza - powiedziałam w stronę Winiara, udając, że się obraziłam.
Gdy dojechaliśmy już do mieszkania wszyscy byli już tak zmęczeni, że nie mieli już nawet siły na zjedzenie kolacji, a co dopiero na zaplanowane wcześniej zakupy. Weszłam do pokoju Bartka, zabrałam swoją piżamę i udałam się do łazienki. Drzwi zamknęłam na klucz, szybko się rozebrałam i od razu wskoczyłam pod prysznic. Ciepłe strumienie wody oblewały moje nagie ciało. Nagle usłyszałam, że drzwi się otwierają. Nie trudno było się domyślić, że był to mój Bartuś bo tylko on miał zapasowy klucz do łazienki.
- Kochanie, może umyć ci plecki - zapytał rozbawiony Bartek.
- Nie, dziękuje. Sama sobie doskonale poradzę.
- A może jednak?
- Bartek, weź wyjdź. Obiecałam to obietnicy dotrzymam, nie bądź taki niecierpliwy - powiedziałam lekko już wkurzona na niego. Tak mu na tym zależało, że miałam już serdecznie dość.
- No dobra, to czekam na ciebie i proszę, pośpiesz się. Kocham Cię.
To wszystko działo się tak szybko. Jeszcze parę dni temu byliśmy zwykłymi przyjaciółmi i nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będziemy razem. Lecz kochałam go i wiedziałam, że nie był by w stanie mnie skrzywdzić.
Gdy wyszłam, szybko się ubrałam. Rozczesałam włosy i byłam już gotowa na wyjście z łazienki. Przy drzwiach natknęłam się na Kingę.
- To może zabierzesz Bartka i oglądniemy sobie jakieś film albo obczaimy zdjęcia z dzisiejszego dnia - zapytała Kinga.
- Mam już trochę inne plany na wieczór.
- Ahaa, rozumiem. To powodzenia, aaa i pamiętajcie żeby się zabezpieczyć, wiecie co u kogo szukać, bo nie chcę zostać ciocią w tak młodym wieku - dodała rozbawiona Kinga.
- Dobrze mamo - odparłam i udałam się w stronę naszej sypialni.
Gdy weszłam byłam bardzo zaskoczona. W pokoju wszędzie świeciły się małe lampki a łóżko było posypane płatkami róż, lecz nigdzie nie było Bartka.
- Buu! - za drzwi wyskoczył mój Bartuś.
- Dzięki, ty zawsze wiesz jak zepsuć tę romantyczną chwilę.
- Ale przyznaj, że się przestraszyłaś.
- Jasne - odparłam.
Bartek zaczął się do mnie zbliżać. Złapał mnie za rękę i pociągnął ku sobie, wziął mnie w ramiona, przytulając mocno. Wierciłam się przez chwile, aż w końcu przytuliłam się do niego. Delikatnie gładził moje plecy między łopatkami, przytulając policzek do moich włosów. Był blisko, tak blisko, że gdybym podniosła brodę i odchyliła głowę do tylu, bez trudu mógłby sięgnąć do moich ust. Nie chciał wypuścić mnie z ramion. Staliśmy wtuleni w siebie, rozkoszując się tą chwilą. Czułam jak jego pierś wznosi się raz, za razem. Przytuliłam się jeszcze mocniej i poczułam bicie jego serca. Zamknęłam oczy, pozwalając umysłowi błądzić swobodnie, a strachowi i niepokojom odpłynąć na zewnątrz. Zdałam sobie sprawę, że Bartek chciał mnie zaprowadzić do łóżka. Wtulona w jego ramiona, dałam się prowadzić. Bez słowa objęłam go mocniej, nie chcąc się z nim rozstawać. Nie mogłam znieść myśli, ze miałabym go opuścić. Staliśmy tak przez dłuższą chwile. Usłyszał moje milczące błaganie, jego pocałunek był słodki. Ogarnęło mnie podniecenie, przysunęłam dłoń na jego plecy, przyciskając go do siebie. Na jego przystojnej twarzy przez chwile malowała się tylko namiętność. Odsunął się na chwile, a potem objął mnie czule całując. Wbiłam palce w jego ramiona, przysuwając się jak najbliżej. Odwzajemniłam pocałunek równie namiętnie, oddając się czystej przyjemności, rozpaczliwie go pragnąc. Pod wpływem pocałunków moja skóra zaczęła płonąć, jego dłonie poruszały się bezustannie. Chciałam być blisko niego, uwolnić te wspaniała, niezwykła tęsknotę, która czuliśmy oboje. Moje ciało się rozpływało, zanurzyłam twarz w jego szyi. Przesunął ręką po moich włosach, położył dłoń na mojej talii. Ściągnął koszulkę, drżącymi palcami pomogłam mu, aż spadła na podłogę. Potem znowu wziął mnie w ramiona, całując długo i mocno. Półprzytomna, poczułam ze uniósł mnie w górę. Wtuliłam się w jego ramiona, nie przerywając pocałunku, dopóki nie postawił mnie na sofie. Usiadłam zaskoczona i aż westchnęłam z zachwytu, gdy zobaczyłam, co robi. Bartek z łobuzerskim uśmiechem rozpinał swoją koszule. Śledziłam ruchy jego rąk, kiedy rozpinał rozporek jeansowych spodni. Stal przede mną nagi. Zadrżałam. Ściągnęłam resztę ubrań. Naga opadłam na łóżko.
- Mariola, daj trochę bo ja już nie mam - powiedziała i chwyciła kolejne pół mojej waty. Teraz została mi już tylko ćwiartka. No ale w końcu trzeba się dzielić. - To co robimy, idziemy jeszcze gdzieś czy już wracamy? - spytała.
- Rewanż - powtórzył Misiek w kierunlku Kurasia.
- Jaki rewanż? - pytałą się Kinga jedząć ostatnie części waty którą mi zabrała.
- Ubzdurał sobie że musi być rewanż, bo jego urażona duma nie przyjmuje do wiadomości że mógł przegrać - opowiedział Bartek. - No to chodźmy - powiedzieli i poszli do jakiegoś innego stoiska, tym razem musieli rzucać piłeczkami do celu - też poruszających się obiektów, każdy miał 5 rzutów. Tym razem pierwszy rzucał Bartek. Trafił wszystkie, teraz czas na Michała. Wyrównał wynik Bartka. Mężczyzna dał im jeszcze po jednej piłeczce na dogrywkę. Michał trafił, Bartek chybił, choć wyglądało to raczej na to że zrobił to specjalnie, w sumie to miał rację, niech się Misiek cieszy.
- Kinga, to co chcesz? - zapytał się jej wesoło.
- Hm. To może tego misia - powiedziała uśmiechając się.
- Mnie? - zapytał ciesząc się jak głupek.
- Chciałbyś - powiedziała i odebrała dużego karmelowego misia z czarną muchą. - No dziękuje. - podziękowała siatkarzowi dając mu buziaka w usta. On od razu się uśmiechnął i wuszyliśmy już do wyjścia, bo nasze misie nie miały biletów wstępu na kolejki.
- Dzięki - powiedziała cicho Kinga do Bartka.
- Nie ma za co. Niech się cieszy ten nasz debil - powiedział z uśmiechem Bartek i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i wolnym krokiem zmierzaliśmy do samochodu. Kinga zrobiła nam zdjęcie z zaskoczenia.
- Boskie - powiedziała uśmiechając się do aparatu. - Patrzcie - pokazała nam ekran Canona.
- Woow. Masz talent - podsumował Bartek.
- Jestę fotografę - powiedziała Kinga i uśmiechnęła się do nas szeroko. - Misiek! - zawołała go, a ten kiedy się odwrócił momentalanie został uchwycony w obiektywie. - To też ładne - również nam pokazała. Świetnie tutaj uchwyciła niebieskie oczy naszego towarzysza.
- Nowa tapeta? - zapytałam chytrze się do niej uśmiechając.
- Pff - prychnęła. - Mam lepsze - powiedziała i pokazała mi zdjęcie całej naszej czwórki w tym parku z krzywymi lustrami. Każdy z nas jest w innej pozycji, odbijamy się w tych lustrach oczywiście mając głupie miny. Ale to zdjęcie jednym słowem przebija wszystkie inne, no może oprócz tego mojego zdjęcia z Bartusiem. My przebijamy wszystko. Wsiedliśmy do samochodu i wyruszyliśmy już w powrotną podróż.
- Dziękuje wam bardzo - odezwał się podczas drogi Michał. - Na prawdę, jestem wam bardzo wdzięczny.
- Nie ma za co - powiedział Bartek. - Zawsze jest fajnie wrócić do czasów jak się jeszcze było dzieciakiem.
- Ty nadal jesteś, oboje nadal jesteście dzieciakami, tlyko już trochę większymi - podsumowałam.
- Eej, odwdzięczę się - powiedział Bartek.
- Nie moge się doczekać - odpowiedziałamz ironią w głosie.
- No to dobrze - powiedział i położył dłoń na mojej dłoni. Spojrzałam na niego, w tym samym czasie jak on się na mnie patrzył.
- Patrz na drogę - upomniałąm go.- Tak jest! - odpowiedział. Roześmialiśmy się, ale z tyłu panowała cisza.
- Ej żyjecie tam? - zapytałam się ich spoglądając w lusterko.
- Cicho - wyszeptał Misiek. - Kinga śpi - spała wtulona w Miśka.
- Aa, dobra. Ale daj aparat - powiedziałam. Michał spojrzał na mnie pytająco i podał mi sprzet. - Patrz się na nią. - zaleciłam i zrobiłam im zdjęcie. Muszę z przykrością stwierdzić że wyszło chyba jeszcze lepsze niż to moje z Bartkiem. No bo w końcu ja robiłam. No czyli jednak nowa tapeta będzie jeszcze inna niż planowała. Oddałam aparat i reszte drogi spędziłam wsłuchując się w muzykę z płyt Bartka oraz cicho działający silnik.
- Jutro go musimy wytestować - powiedziałam cicho do kierowcy.
- Oczywiście - odpowiedział z uśmiechem.
- Bartek ja na twoim miejscu nie oddawałbym samochodu w jej ręce, widziałem już parę razy jak ona jeździ, to cud, że w ogóle jeszcze żyję - powiedział rozbawiony Michał.
- Zostawię to bez komentarza - powiedziałam w stronę Winiara, udając, że się obraziłam.
Gdy dojechaliśmy już do mieszkania wszyscy byli już tak zmęczeni, że nie mieli już nawet siły na zjedzenie kolacji, a co dopiero na zaplanowane wcześniej zakupy. Weszłam do pokoju Bartka, zabrałam swoją piżamę i udałam się do łazienki. Drzwi zamknęłam na klucz, szybko się rozebrałam i od razu wskoczyłam pod prysznic. Ciepłe strumienie wody oblewały moje nagie ciało. Nagle usłyszałam, że drzwi się otwierają. Nie trudno było się domyślić, że był to mój Bartuś bo tylko on miał zapasowy klucz do łazienki.
- Kochanie, może umyć ci plecki - zapytał rozbawiony Bartek.
- Nie, dziękuje. Sama sobie doskonale poradzę.
- A może jednak?
- Bartek, weź wyjdź. Obiecałam to obietnicy dotrzymam, nie bądź taki niecierpliwy - powiedziałam lekko już wkurzona na niego. Tak mu na tym zależało, że miałam już serdecznie dość.
- No dobra, to czekam na ciebie i proszę, pośpiesz się. Kocham Cię.
To wszystko działo się tak szybko. Jeszcze parę dni temu byliśmy zwykłymi przyjaciółmi i nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będziemy razem. Lecz kochałam go i wiedziałam, że nie był by w stanie mnie skrzywdzić.
Gdy wyszłam, szybko się ubrałam. Rozczesałam włosy i byłam już gotowa na wyjście z łazienki. Przy drzwiach natknęłam się na Kingę.
- To może zabierzesz Bartka i oglądniemy sobie jakieś film albo obczaimy zdjęcia z dzisiejszego dnia - zapytała Kinga.
- Mam już trochę inne plany na wieczór.
- Ahaa, rozumiem. To powodzenia, aaa i pamiętajcie żeby się zabezpieczyć, wiecie co u kogo szukać, bo nie chcę zostać ciocią w tak młodym wieku - dodała rozbawiona Kinga.
- Dobrze mamo - odparłam i udałam się w stronę naszej sypialni.
Gdy weszłam byłam bardzo zaskoczona. W pokoju wszędzie świeciły się małe lampki a łóżko było posypane płatkami róż, lecz nigdzie nie było Bartka.
- Buu! - za drzwi wyskoczył mój Bartuś.
- Dzięki, ty zawsze wiesz jak zepsuć tę romantyczną chwilę.
- Ale przyznaj, że się przestraszyłaś.
- Jasne - odparłam.
Bartek zaczął się do mnie zbliżać. Złapał mnie za rękę i pociągnął ku sobie, wziął mnie w ramiona, przytulając mocno. Wierciłam się przez chwile, aż w końcu przytuliłam się do niego. Delikatnie gładził moje plecy między łopatkami, przytulając policzek do moich włosów. Był blisko, tak blisko, że gdybym podniosła brodę i odchyliła głowę do tylu, bez trudu mógłby sięgnąć do moich ust. Nie chciał wypuścić mnie z ramion. Staliśmy wtuleni w siebie, rozkoszując się tą chwilą. Czułam jak jego pierś wznosi się raz, za razem. Przytuliłam się jeszcze mocniej i poczułam bicie jego serca. Zamknęłam oczy, pozwalając umysłowi błądzić swobodnie, a strachowi i niepokojom odpłynąć na zewnątrz. Zdałam sobie sprawę, że Bartek chciał mnie zaprowadzić do łóżka. Wtulona w jego ramiona, dałam się prowadzić. Bez słowa objęłam go mocniej, nie chcąc się z nim rozstawać. Nie mogłam znieść myśli, ze miałabym go opuścić. Staliśmy tak przez dłuższą chwile. Usłyszał moje milczące błaganie, jego pocałunek był słodki. Ogarnęło mnie podniecenie, przysunęłam dłoń na jego plecy, przyciskając go do siebie. Na jego przystojnej twarzy przez chwile malowała się tylko namiętność. Odsunął się na chwile, a potem objął mnie czule całując. Wbiłam palce w jego ramiona, przysuwając się jak najbliżej. Odwzajemniłam pocałunek równie namiętnie, oddając się czystej przyjemności, rozpaczliwie go pragnąc. Pod wpływem pocałunków moja skóra zaczęła płonąć, jego dłonie poruszały się bezustannie. Chciałam być blisko niego, uwolnić te wspaniała, niezwykła tęsknotę, która czuliśmy oboje. Moje ciało się rozpływało, zanurzyłam twarz w jego szyi. Przesunął ręką po moich włosach, położył dłoń na mojej talii. Ściągnął koszulkę, drżącymi palcami pomogłam mu, aż spadła na podłogę. Potem znowu wziął mnie w ramiona, całując długo i mocno. Półprzytomna, poczułam ze uniósł mnie w górę. Wtuliłam się w jego ramiona, nie przerywając pocałunku, dopóki nie postawił mnie na sofie. Usiadłam zaskoczona i aż westchnęłam z zachwytu, gdy zobaczyłam, co robi. Bartek z łobuzerskim uśmiechem rozpinał swoją koszule. Śledziłam ruchy jego rąk, kiedy rozpinał rozporek jeansowych spodni. Stal przede mną nagi. Zadrżałam. Ściągnęłam resztę ubrań. Naga opadłam na łóżko.
- Jesteś niezwykle piękna - szepnął mi do ucha, zanim chwycił je delikatnie zębami. Poruszyłam się, dreszcze przebiegły po mojej skórze, przesunął ustami całując mnie poniżej ucha i w szyje.
- Otwórz oczy - zażądał cicho mój Bartuś.
Ta prośba mnie zaskoczyła. Posłuchałam, otrząsając się z zamroczenia. Wydawało mi się, że śnie. Przesunęłam dłonie w górę, żeby poczuć mięśnie jego ramion i piersi. Był bardzo wysportowany. Miał gładką skórę ja niemowlak. Przesunęłam palcami przez jego rzadkie włosy na brzuchu, potem niżej, wywołując u niego jęk rozkoszy. Pocałował mnie w czubek nosa, potem pochylił się nad piersią. Czułam, jak jego mięśnie się rozluźniają. Miałam wrażenie, że moje ciało budzi się z głębokiego snu. Czegoś tak cudownego jeszcze nie doznałam. Powoli odzyskiwałam świadomość, mój oddech się uspokajał, uśmiechnął się. Rozciągnął się nade mną, westchnęłam i objęłam go ramionami, zachwycając się jego ciężarem. To było piękne, być razem z nim. Bartek wsunął rękę pod moje pośladki. Usiłowałam zachować przytomność umysłu, ale emocje były zbyt silne. Przepełniały mnie podniecenie, strach i pożądanie. Odwróciłam głowę, żeby pocałować go w ramie, a on zaczął wsuwać się w moje ciało. Bartuś był jak w transie, słyszałam szaleńcze bicie swego serca. Oddychając ciężko, Bartek poruszał biodrami w tył i w przód. Przesunęłam dłonią po jego nagich plecach. Objął mnie ramionami, przyciskając mocno. Czuł moje pożądanie, które zgadzało się z jego własnym. Zadrżałam. Bartek ujął moja prawe rękę w jego lewą, splótł palce i przełożył nasze złączone dłonie nad moja głową.
Otoczyłam go ramionami i położyłam nogi wysoko na jego udach, przyciskając go mocniej. Przesunęłam pośladki, unosząc biodra do góry, pozwalając mu wsunąć się jeszcze głębiej. Bartek jęknął a mi chciało się śmiać, chwycił mnie za biodra, przyciągając mocno. Starałam się odzyskać równy oddech, wydawało mi się, że minęły cale wieki, zanim zdołam się poruszyć. Puścił moja dłoń i z czułością odgarnął wilgotne włosy z czoła. Podniósł się na łokciu i spojrzał na mnie. Leżałam z półprzymkniętymi oczami i głową przechylona na bok. Włosy w dzikim nieładzie zaścielały poduszkę. Pogładził kciukiem mój policzek. Odwróciłam się do niego. Nieświadomy gest zaufania sprawił, ze poczułam ciepło w okolicy serca. Westchnęłam i przytuliłam się do niego. Pocałował mnie w szyje. Przysunęłam się jeszcze bliżej. Przytulił twarz do mojego policzka, szepcząc:
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, Bartuś.
Witamy Was ponownie! ;)
Tak wiem że znowu nawaliłyśmy i to jeszcze po długim weekendzie. Rozdział miał być w ogóle dodany tydzień temu w pon ale wszystko się trochę pokomplikowało. No ale mam nadzieję że nie jesteście złe bo mamy takie wytłumaczenie tego opóźnienia że nie da się na nas gniewać, chyba że tylko my nie umiemy się oprzeć. ^^
To tak, Kiki została ciocią, i to podwójną ( nie bliźniaki) no i musiała się należycie zachować tak jak na prawdziwą ciocię przystało - jechać do szpitala, wydać masę kasy na ciuszki itd. Oraz miała urodziny, więc musiała być biba. :D A do tego jeszcze doszła szkoła, która nam to skutecznie uniemożliwiła. Rozdział nam się nie podoba, ale to standart. Następny za tydzień. :)
Pozdrawiamy! :*
nooo w zaistniałych okolicznościach wybaczamy, wybaczamy :)
OdpowiedzUsuńrozdział jak zawsze genialny! :)
Uwielbiam Was obie! Rozdział genialny!
OdpowiedzUsuńSkoro były takie okoliczności to wybaczam:) Gratuluję zostania ciocią i wszystkiego najlepszego z okazji urodzin:)
Wow! Następny za tydzień i też taki długi?;> Nie mogę się doczekać, ale będę cierpliwa:)
Pozdrawiam:)
Jak może Ci się nie podobać? Jest genialny, szczególnie te momenty z wesołego miasteczka i spełnienie obietnicy Marioli. Nadało to niesamowitej pikanterii temu postowi. Gratululę zostania ciocią, pozdrawiam serdecznie Smile...
OdpowiedzUsuńUwielbiam wasze opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://beenoughopowiadanie.blogspot.com/
Gratuluje zostania ciotką, wszystkiego najlepszego, pozdrawiam :* :D
Uwielbiam fragment o wesołym miasteczku.:D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i zapraszam do mnie.:P
http://przezcalezyciesiatkowka.blogspot.com/
Ten rozdział jest świetny, od początku do końca :) Zazdroszczę im tej dzikiej zabawy w wesołym miasteczku. Będą mieli pamiątke,dzięki zdjęciom :) I oczywiście związek Bartka i Marioli. Wszystko jet tak jak powinno być. A tego wieczora było, no cóż...romantycznie ;) Czekam na ich wspólny poranek, i nie wierzę, że Misiek nie palnie jakiegoś głupiego tekstu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i gratulacje dla Kiki :)
gratulacje z zostania ciocią! zaszczytny tytuł :)
OdpowiedzUsuńa post- jak zwykle rewelacyjny, wesołe miasteczko było chyba najfajniejszym momentem w tym rozdziale (poza wspólną nocą Bartka i Marioli oczywiście ;) )
No nie powiem, że mi się nie podoba bo podoba mi się i to bardzo. W przypadku Bartka i Marioli ta noc to tylko uzupełnienie ich miłości, do której dojrzewali od wczesnych lat dzieciństwa. Ich miłość jest dojrzała i nie opiera się tylko na seksualnych uniesieniach, dlatego jest taka piękna i czysta. Oboje są spełnieni, a o to w miłości przecież chodzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Na http://niepowstrzymana-milosc.blogspot.com/ pojawił się rozdział 5, jeśli masz czas i ochotę to zapraszam. Pozdrawiam, Izuś :)
Nie będę oryginalna i w dodatku podzielę zdanie innych, bardzo podoba mi się ten rozdział :) Przy okazji zapraszam na ból trzeci na http://instynkt-samozachowawczy.blogspot.com/. Mam nadzieję, że się spodoba. Kajdi. :)
OdpowiedzUsuń^^ super :D ale niezłe miejsce do spania sobie Kinga wybrała :D haha pewnie strasznie niewygodnie było..
OdpowiedzUsuńA mi się podoba i to nawet bardzo :)
OdpowiedzUsuńSuper post, w ogóle cały blog 1 ; )
OdpowiedzUsuńPochodzicie z Małopolski, a dokładniej ? : )
Rozdział cudowny zresztą tak jak każdy. ;)
OdpowiedzUsuńPo prostu wasze opowiadanie mogłoby się czytać całymi dniami, bez przerwy, ;)
cuudo ;) czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńuwielbiam to, że Wasze rozdziały są takie długiee ;D
Hej :) Zapraszamy na okulary-oknem-na-swiat gdzie pojawił się właśnie 39 rozdział ;)
OdpowiedzUsuńMamy miłość, ale nienawiść zawsze trzyma ją za rękę. Mamy siebie, ale nie wiem czy mamy coś więcej - czyli część druga na http://wciaz-ja-kocham.blogspot.com/. Serdecznie zapraszam i życzę miłej, chociaż krótkiej lektury. Kajdi. :)
OdpowiedzUsuńjest nowy, pozdrawiam :D :*
OdpowiedzUsuńhttp://beenoughopowiadanie.blogspot.com/
Opowiadania o siatkówce czytam od dawna, lecz do tej pory byłam 'cichą' czytelniczką. Postanowiłam również założyć bloga i się wykazać, także zapraszam :)
OdpowiedzUsuń[ i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com ]
Świetny rozdział, jak zwykle.
OdpowiedzUsuńhttp://addictedorchids.blogspot.com zapraszam do mnie, nowy blog ,dopiero zaczynam ;)
Zapraszam na 1 rozdział :).
OdpowiedzUsuń[ i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com ]
No, w końcu nadrobiłam! ;) To jest takie typowe, siatkarskie opowiadanie, zawiera jeden wątek moralny, przewijający się w życiu człowieka - strach przed uczuciami i odrzuceniem. Ileż to wspaniałych związków mogłoby powstać, gdyby on lub ona odważyli się powiedzieć o swoich emocjach. Cieszę się, że Bartek nie należy do tchórzy, dzięki swojej wypowiedzi zyskał Mariolę. :) Mam tylko nadzieję, że kilometry ich nie rozłączą, ani żadne lafiryndy moskiewskie. :D
OdpowiedzUsuńHm, co ja mogę powiedzieć o Kindze i Michale? Z pewnością zakręcona para. Raz się kochają, w fizycznym znaczeniu tego słowa, drugi raz kobieta z chęcią wydłubałaby mu oczy. Drodzy państwo, może jakiś stały kompromis? :D
Ja raczej nie nadawałabym się na wesołe miasteczko, rzygam na jakiejkolwiek karuzeli czy Bóg wie czym po wejściu. :P
A Oliwier - najsłodsze, sepleniące dziecko świata!<3
Pozdrawiam i proszę o informowanie, numer macie. :*
Zapraszam na część drugą losów Gabrieli i Michała i na rozdział 11.Kopmplikacja na http://badz-moim-ksieciem.blogspot.com Mam nadzieję, że przypadnie do gustu :)
OdpowiedzUsuńCieszę się z faktu, że Mariola i Bartek w końcu się przełamali, życzę im jak najwięcej szczęścia. :) Kinga i Michał są niesamowicie komiczni, seryjnie. :D Proszę o informowanie o nowych rozdziałach na moim blogu: http://seemingly-inconspicuous.blogspot.com/ . :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział 14: http://mojezycie-mojagra.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńdzisiaj mija tydzień !!! będzie coś ? ;>
OdpowiedzUsuńtakich postów nie powinno publikować się przed 22.00 ;)
OdpowiedzUsuńświetnie napisany. Brawo!!!