„ Heej Mariusz, przepraszam, że tak późno Ci o tym mówię ale wyjeżdżam na weekend do Moskwy, obiecuję, że jak wrócę jakoś Ci to wynagrodzę. Buziaki. ;) ” Telefon rzuciłam na łóżko i udałam się do łazienki żeby się ogarnąć. Umyłam zęby. Moje długie, brązowe włosy wysuszyłam, a następnie wyprostowałam. Zrobiłam sobie kreski e-linerem, a rzęsy pociągłam wydłużającą mascarą. Gdy wyszłam z łazienki Kinga była już gotowa i nawet ubrana. Wyglądała ślicznie.
- Winiar będzie miał na co popatrzeć - powiedziałam z uśmiechem.
- Jak byś pojechała w takim stanie jak teraz (byłam w samy ręczniku) to Bartuś też by nie pogardził - odparła równie uśmiechnięta jak ja.
- Oo, jaka cięta riposta widzę, że bierzesz lekcje u Winiara.
Kinga już nic nie odpowiedziała tylko weszła do łazienki trzaskając drzwiami. Ja w tym czasie udałam się do pokoju, żeby ubrać już wcześniej przygotowane rzeczy. Na dworze było ciepło, lecz przypuszczałam że w Rosji będzie o parę stopni mniej. Następnie udałam się do kuchni żeby przygotować śniadanie. Oby dwie od zawsze uwielbiamy kanapki z pomidorami. Nie było to nic wymagającego ani trudnego, a ja naprawdę nie lubię się nadwyrężać. Po zjedzeniu śniadania sprawdziłyśmy czy wszystko jest już spakowane. Zadzwoniłam po taksówkę, a po pięciu minutach była już pod naszym blokiem. Do Michała pieszo miałyśmy ok. 15 minut drogi ale z bagażami nie dałybyśmy sobie rady. Spakowałyśmy się jakbyśmy jechały na miesiąc, no ale w końcu jedziemy do Bartka, nie będziemy mu robić wstydu więc musimy jakoś wyglądać. Kierowca taksówki był tak miły że pomógł wpakować nam to wszystko do bagażnika. Po pięciu minutach drogi byłyśmy już pod domem Winiara. Kinga zadzwoniła do niego żeby wyszedł i pomógł spakować nam bagaże do jego samochodu. Miałam rację, gdy zobaczył Kingę nie mógł od niej oderwać wzroku. Wraz z nim wybiegł Olik z moimi słuchawkami.
- Pszeplaszam, że ci ich wczolaj nie oddałem ale sam nie wiedziałem, ze mam je jeszcze na uszach.
- Spokojnie Oli, przynajmniej miałam powód żeby się z tobą jeszcze dziś zobaczyć i podziękować ci za wczorajsze zakupy. Wiesz, bez ciebie bym sobie nie poradziła.
- Nie ma za co, polecam się na pszysłość. - dodał z uśmiechem na twarzy.
Wzięłam go na ręce i mocno uściskałam.
- Do zobaczenia, bądź grzeczny i słuchaj się mamy.
- Dobrze ciociu!
Teraz Olik był już w objęciach Kingi.
- No to trzymaj się młody. - powiedziała i poczochrała go po włosach. - Bądź grzeczny i jak wrócisz to obiecuję że zabiorę cię w takie jedno mega fajne miejsce, co ty na to?
- Oczywiście, że się zgadzam! - wykrzyczał zadowolony. - Do zobaczenia. - powiedział Oliwer i dał jej buziaka w policzek. W tym samym czasie samochód Dagmary podjechał już pod dom Miśka i wysiadła z niego Daga z wielkim brzuchem, widocznie Olik będzie miał rodzeństwo albo nikt jej nie powiedział że arbuzy się kroi, a nie połyka w całości.
- Oli chodź już, bardzo nam się spieszy - powiedziała.
- Dobrze mamo tylko pójdę po walizkę.
Michał poszedł z Olim po jego bagaże, a Dagmara podeszła do nas.
- To teraz Michał ma nową dziewczynę i to nawet dwie na raz. No nieźle to sobie wymyślił. Uważajcie na niego, już po tygodniu naszego małżeństwa zaczął spotykać się z jakąś inną - powiedziała i zaczęła oddalać się w stronę samochodu.
Kinga chciała jej coś odpowiedzieć ale ją powstrzymałam.
- Naprawdę nie warto - powiedziałam.
Michał wpakował walizkę Olika do samochodu fagasa Dagi. I czulę się z nim pożegnał.
- Pamiętaj, tatuś cię bardzo kocha i obiecuję, że jak wrócę to zrobię Ci najlepszą imprezę urodzinową.
- Też Cię kocham tatuś! Powodzenia z Kingą!
- Dzięki mały. Trzymaj się.
Olik wsiadł do samochodu i odjechał machając nam przez szybę.
- No dziewczyny pora się zbierać do Warszawy mamy 3 godziny drogi, a musimy być 2 godziny przed odprawą.
Michał wpakował jeszcze swoje bagaże i już byliśmy gotowi do drogi. W Łodzi nie było bezpośredniego lotu do Moskwy dlatego zdecydowaliśmy, że wylecimy z Warszawy. Kinga usiadła na przednim siedzeniu a mi pozostał już tylko tył. Po półgodzinnej drodze, poczułam się strasznie senna i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Śnił mi się Bartek, a dokładnie nasze spotkanie na lotnisku. Widziałam go już z daleka, ubrany był w czarny garnitur i słodką muchę. Szybko do niego podbiegłam. Przywitaliśmy się soczystym pocałunkiem.
- Dobrze, że już jesteś - powiedział Bartuś wkładając rękę do kieszeni, najwyraźniej czegoś szukał. Wyciągnął z niej małe, czerwone pudełeczko w kształcie serca.
- Już od dawna coś do ciebie czuję, coś czego nie mogę nazwać przyjaźnią, to uczucie jest silniejsze ode mnie.. Kocham Cię! - powiedział i otworzył pudełeczko.
- Zostaniesz moją żoną? - zapytał. W moim oku zakręciła się łezka szczęścia, serce biło jak oszalałe. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, tak bardzo mnie zaskoczył. Nagle mój sen się urwał, usłyszałam jak ktoś się strasznie drze, bo śpiewem tego nazwać nie można.
- Oszaleliście!? Jesteście okropni, już nawet po spać sobie nie można! - wykrzyczałam.
- Ooo. Nasza śpiąca królewna już wstała, tylko coś nie w humorze. Czekaj, połóż się jeszcze raz i wstań tylko tym razem prawą nogą - powiedział Winiar.
- Haha, bardzo śmieszne - odparłam, sztucznie się śmiejąc.
- Jesteśmy już prawie na miejscu, teraz na prawdę, wstawaj - powiedziała Kinga.
- Na prawdę? Boże, Kinga, powiedz mi jak wyglądam? Mam nadzieję, że się nie rozmazałam. Jak ja się pokaże w takim stanie Bartkowi - krzyczałam spanikowana.
- Spokojnie, jesteśmy dopiero na lotnisku w Warszawie, a nie w Moskwie.
W tej chwili zrozumiałam jak bardzo się zbłaźniłam. Kinga i Michał mieli niezły ubaw. Dobrze, że Misiek tym razem nic nie powiedział, bo nie ręczę za siebie. Na lotnisku ponad godzinę czekaliśmy w kolejce, Michała przeszukiwali ponad 15 min. miał tyle ciekawych rzeczy w kieszeniach, że nigdy bym się tego po nim nie spodziewała, widać, że był przygotowany na gorące noce.
Lot minął spokojnie, spędziłam go na słuchaniu muzyki i rozmawianiu z Kingą. Kiedy stewardesa kazała zapiąć pasy bezpieczeństwa poczułam strach. Strach przed tym, że spotkam się z Bartkiem. Postanowiłam, że ten weekend zmieni wszystko. Powiem mu co tak naprawdę czuję, rozmowa ze staruszką w parku tak wiele wniosła do mojego życia. A co jeśli on mnie nie kocha? To i wiele innych pytań zaprzątało mą głowę. Kiedy wylądowaliśmy było jeszcze gorzej. Dopiero rozmowa z Kingą, przyniosła mi ulgę.
- Przecież nie musisz mu mówić tego od razu, możesz powiedzieć mu to kiedy będziemy już wyjeżdżać. Mała, nie stresuj się, wszystko będzie dobrze. Przecież widać, że on czuje to samo. Zobaczysz, że to jeszcze on powie to pierwszy.
- Dzięki za wszystko, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła - uścisnęłam ją.
- Ej, ej zostaw ją, ona jest moja - oznajmił Misiek, otaczając Kingę ramieniem i przyciągając do siebie. Kinga tylko przewróciła oczami i lekko się zarumieniła. Może jednak miałam rację i coś się pomiędzy nimi zmieniło. Jak na razie nic mi nie powiedziała, co było dziwne, bo zawsze byłyśmy wobec siebie szczere i mówiłyśmy sobie wszystko. A może nie mam racji..
Gdy wyszliśmy z samolotu, włączyłam telefon i zadzwoniłam do Bartka, bo nigdzie go nie widziałam.
- No heej, my już jesteśmy na miejscu, mam nadzieje, że o nas nie zapomniałeś.
- Ja? Skądże. Czekam na was przy wyjściu. Tylko streszczajcie się bo fanki są wszędzie, tu jest gorzej niż w Polsce. - powiedział lekko poirytowany Bartek.
- Hah, dobrze ci tak, do zobaczenia - powiedziałam i szybko się rozłączyłam.
Gdy odebraliśmy swoje bagaże skierowaliśmy się do drzwi wyjściowych. Nagle zobaczyłam Bartka, nie wiedziałam co mam robić. Serce mówiło: podejdź i powiedz mu wszystko, a rozum: nie, to nie jest odpowiedni moment. Bartek najwyraźniej ucieszył się gdy nas zobaczył. Podszedł do mnie i uścisnął mnie z całych sił.
- Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem. - powiedział, momentalnie na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Ja też, brakowało mi tych ciągłych kłótni.
Następnie przywitał się z Miśkiem i Kingą.
- Ooo, stary nie wiedziałem, że ty też będziesz. - powiedział do Michała. - No widzę dziewczyny, że zabrałyście swoją przyzwoitkę.
- Przecież ci mówiłyśmy przez skype'a. Ale z ciebie sklerotyk Bartusiu. No trudno, przynajmniej masz jakąś niespodziankę. - powiedziała Kinga. - No ale wiesz, nie wiadomo co mogłoby nas spotkać podczas tego lotu, lepiej mieć przy sobie jakiegoś mężczyznę. - dodała Kinga. Wszyscy się roześmialiśmy.
- Jakiegoś?! - dodał Winiar z niezadowoleniem na twarzy.
Bartek zabrał moje bagaże i skierowaliśmy się w stronę parkingu.
- Ooo, Bartek widzę, że nieźle się w tej Rosji urządziłeś. - Michał wskazał w stronę wysokiego, czarnego samochodu.
- No widzisz, takie rzeczy tylko w Rosji. - odpowiedział mu ukazując zęby.
- Bartek, pamiętaj, obiecałeś mi że razem przetestujemy twój samochód. - powiedziałam.
- Pamiętam. - powiedział i puścił do mnie oczko. Choć przyznam że słowa Bartka mnie trochę zasmuciły, " takie rzeczy tylko w Rosji ". Teraz to pewnie już w ogóle nie będzie wracał. Dlaczego Ci ludzie z Rosji robią wszystko żeby Bartuś nie wrócił? Czy oni nie rozumieją, że go bardzo potrzebuję? Chcę żeby był ze mną, budził się zawsze obok mnie. Po prostu BYŁ, na dobre i na złe.
Wsiedliśmy do samochodu, tym razem to ja siedziałam z przodu a Kinga z Winiarem z tyłu. Zrobiła to specjalnie. Bartek co chwilę niby 'niechcący' muskał mnie ręką po udzie przy zmianie biegu. Z lotniska do mieszkania Bartka było ok. 20 minut drogi. Podczas podróży praktycznie nie rozmawialiśmy, tylko Kinga z Michałem cały czas coś szeptali podśmiechując się. W lusterkach widziałam tylko jak Kinga opierała swoją głowę na ramieniu Miśka. Normalnie by sobie na to nie pozwoliła, czyli jednak coś się musiało pomiędzy nimi stać. Nie miałam do niej pretensji, że nic mi nie powiedziała. Jak będzie chciała to powie, nie będę na nią naciskać. Zaparkowaliśmy na prywatnym parkingu ze stróżem pod blokiem Bartka. Te budynki były bardzo nowoczesne, nie to co u nas w Polsce. Do mieszkania dojechaliśmy przeszkloną windą ponieważ Bartek mieszkał na ostatnim piętrze. Gdy weszliśmy moim oczom ukazało się bardzo piękne ale zaśmiecone już mieszkanie.
- No wiesz co, mógłbyś chociaż posprzątać przecież wiedziałeś, że przyjedziemy - powiedziałam.
- Przecież posprzątałem, nie widzisz? - oznajmił. No tak, Bartek to straszny leń, zawsze musiałyśmy po nim sprzątać, tzn. ja musiałam, bo Kinga była taka sama jak Bartek. Oni zawsze uważali, że jest czysto.
- No to tak, Mariola śpi u mnie w sypialni - powiedział Bartek. - A Kinga....
- Yyy. A ty gdzie? - zapytałam lekko zszokowana.
- No jak to gdzie? Z tobą oczywiście. - poruszył znacząco brwiami. - Żartuje, ja na podłodze bo kanapa jest trochę za krótka, a jeszcze Winiara gdzieś musimy zmieścić. - dodał Bartuś.
Przyznam szczerze, że w sumie pasowałby mi układ spania z Bartkiem, więc nie protestowałam. - Kinga tak jak już sobie wcześniej zaklepała, w drugiej sypialni. A Miśkowi pozostaje tylko kanapa.
- No wiesz co, kumpel przyjeżdża do ciebie po długiej przerwie a ty mu tylko kanapę proponujesz? - powiedział Michał.
- Bartek po prostu wie, że ty i tak sobie jakoś poradzisz z Kingą. - powiedziałam cicho, na szczęście chyba Winiar tego nie słyszał. Pewnie zaraz to on odpłaciłby mi się jakiś kawałem. A uwierzcie, te jego są sto razy gorsze. Kinga, która musiała usłyszeć moją uwagę, posłała spojrzenie w moim kierunku, coś w stylu : nie bądź tego taka pewna.
- Jesteście głodni? Może zjemy jakiś obiad. Tylko nie mam nic w lodówce ale jak chcecie to mogę skoczyć do sklepu - zaproponował Bartek.
- Spokojnie Bartek. Ja pójdę na zakupy z Michałem, a ty się zajmiesz Mariolą, pewnie chce sobie odpocząć po podróży. - powiedziała Kinga. Super, ona robi to specjalnie żebym tylko została sam na sam z Bartkiem.
- No okej mi to odpowiada, sklep jest za rogiem. Sprzedaje tam Polka więc nie będzie żadnego problemu. - powiedział Bartek, po czym Misiek z Kingą zaczęli się ponownie ubierać. - Jest nawet niezła, więc będziesz miał na co popatrzeć. - skierował swoje słowa do Michała i poruszał znacząco brwiami.
- Dzięki za informację, na pewno skorzystam. - odpowiedział mu Michał śmiejąc się. - Aaauć!
- Ojć, przepraszam. - powiedziała Kinga, " nie chcąco " wbijając Michałowi w stopę obcas swojego buta. Haha, a jednak zazdrosna! - No to chodźmy już. - powiedziała i wyszli. Gdy to się stało, zdecydowałam, że pójdę się przespać, żeby tylko uniknąć z nim rozmowy. Nie byłam jeszcze na to gotowa.
- Zaczekaj, muszę z tobą pogadać. - powiedział całkiem poważnie Bartek. Ja nic nie odpowiedziałam tylko usiadłam na kanapie w salonie.
- Nie wiem jak ci to powiedzieć, przez parę lat ukrywałem to przed tobą, bo bałem się, że ty nie czujesz tego samego, a to może tylko zniszczyć naszą przyjaźń. Już od kilku lat nie jesteś mi obojętna, to nie jest tylko przyjaźń. Zawsze gdy przyprowadzałaś jakiegoś chłopaka do nas, byłem tak strasznie zazdrosny, że najchętniej rozpierdoliłbym mu mordę. Po wyjeździe z Poslki w końcu zrozumiałem, że nie potrafię tak dłużej żyć. Zaproponowałem wam żebyście do mnie przyjechały tylko po to, żeby ci to powiedzieć. - kiedy Bartek to wypowiadał czułam jak moje serce bije tak mocno jakby miało zaraz wylecieć. - Dobra przejdę do rzeczy, Mariola, kocham cię i nie pozwolę żeby ktokolwiek mi cię odebrał.
Nie odpowiedziałam nic tylko złożyłam na jego ustach gorący pocałunek, stawał on się coraz bardziej zachłanny i nawet nie wiem kiedy wylądowaliśmy na łóżku. Bartek zaczął dobierać się do guzików mojej koszuli.
- Bartuś nie zrozum mnie źle ale nie jestem jeszcze na to gotowa. - powiedziałam.
- Rozumiem. - Bartek wyraźnie posmutniał.
- Czuję do ciebie to samo i szczerze mówiąc gdyby nie ty to nie wiem czy miałabym na tyle odwagi żeby ci to powiedzieć. Po prostu to wszystko za szybko się dzieje. - powiedziałam i wtuliłam się w ramiona Bartka. Udawałam, że śpię. Czułam jego wzrok, bawił się moimi włosami i czule przytulał. Wiedziałam, że to właśnie z nim chcę spędzić resztę swojego życia. Zmęczenie dało jednak swoje znaki i zasnęłam.
Perspektywa Kingi.
Po wyjściu z mieszkania, słowem się do niego nie odezwałam. Zrobił to specjalnie żeby mnie tylko wkurzyć. Debil! Zjechaliśmy windą na dół i skręciliśmy za blokiem. Podążaliśmy długą uliczką w poszukiwaniu sklepu. Michał cały czas próbował trzymać mnie za rękę, ale mu ją wyrywałam.
- Ej, co jest? - stanął przede mną zmuszając mnie do zatrzymania się.
- Nic.
- To o co ci chodzi?
- O nic. - wyminęłam go i szłam dalej. Nie udało mi się. Złapał mnie za nadgarstek i odwrócił mnie przodem do siebie.
- Chodzi ci o tą sprzedawczynię? - dopytywał się. - Przecież to były tylko głupie żarty, no nie wściekaj się. - powiedział.
- Dokładnie, głupie. - powiedziałam.
- No Kinga, przepraszam cię, nie złość się już na mnie, proszę. - powiedział i słodko się uśmiechnął, oczywiście od razu mi przeszło, chociaż wcale nie chciałam żeby przechodziło. Po prostu nie umiałam mu się oprzeć, już nie pierwszy raz. - No to się bardzo cieszę że już ok. - powiedział i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć obdarował mnie dość długim buziakiem w usta.
- O widzę tu jakiś sklep! - oznajmiłam gdy Winiar zaprzestał wykonywać poprzednią czynność, w końcu go znaleźliśmy. Weszłam do sklepu, i wzięłam ze sobą koszyk.
- Tak właściwie to co my mamy kupić? - zapytał Misiek drapiąc się po głowie.
- Coś do jedzenia ale dokładnie to nie mam pojęcia. A na co masz ochotę? - zapytałam.
- Ty już dobrze wiesz na co. - wymruczał mi do ucha.
- Jesteś zboczony! Boże, z kim ja się zadaję?! - zrobiłam facepalma i kontynuowałam moje myślenie na głos.
- A może jedno wielkie spaghetti?
- Może być. Ale pośpieszmy się bo jestem bardzo głodny. - powiedział, masując się po brzuchu i robiąc smutną minę. Z nim po prostu nie da się wytrzymać ani minuty bez śmiania się. - No co ja takiego zrobiłem że się tak śmiejesz? - zapytał zdezorientowany. - Ja jestem na prawdę głodny! - oburzył się i teraz przypominał mi Oliwera.
- Nie, nic. - udało mi się w końcu uspokoić. - No to teraz coś do picia. Hmm, myślę że może przydałoby się coś mocniejszego. No ale tymbarka też możemy wziąć.
- O, widzę że zapowiada się niezły wieczór. A może i nawet noc. - swoje ostatnie słowa znowu wyszeptał mi do ucha.
- Spadaj! Śpisz na kanapie! - powiedziałam mu.
- No ale przecież ona jest niewygodna. - zaczął jęczeć. - Nie mógłbym spać razem z tobą?
- Nie i koniec. Mógłbyś mi podać tamte płatki? - poprosiłam. Podał mi je bez słowa, czyżby teraz to on się obraził? On jest taki uparty. Gorzej ode mnie, a o to ciężko. Już ze wszystkimi potrzebnymi produktami podeszliśmy do kasy.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się do kasjerki.
- O, dzień dobry. Miło spotkać kogoś z Polski. - uśmiechnęła się do mnie kasjerka. - Pani mąż jest przyjacielem Bartka, tak? - zapytała. Mąż? No jestem bardzo ciekawa po czym to stwierdziła, jak ja się na niego cały czas darłam że śpi na kanapie. W tym momencie spojrzałam na Michała stojącego przy stoisku z gazetami, przeglądającego jakieś czasopismo.
- Tak, tak. - odpowiedziałam szybko. - A skąd pani wie?
- Ogląda się od czasu do czasu jakieś mecze siatkówki. - odpowiedziała. - 245 rublów. - podałam kobiecie należną kwotę. Tanio tutaj, trzeba będzie się wybrać na zakupy do jakiejś dużej galerii. Wzięłam siatki i zmierzałam w stronę wyjścia ze sklepu. W tym samym momencie przybiegł do mnie Michał.
- Daj, wezmę to. - powiedział i wziął ode mnie siatki z zakupami. - Do widzenia. - powiedział i wyszliśmy ze sklepu. - Czemu nie zaprzeczyłaś tej dziewczynie, kiedy powiedziała że jestem twoim mężem? - zapytał się mnie.
- Bo jestem głodna i chciałam oszczędzić tłumaczenia. - już burczało mi w brzuchu. - A teraz gdzie? - zapytałam.
- Mhm. No jak to gdzie? Tam. Aż taka słaba orientacja w terenie? - powiedział śmiejąc się ze mnie.
- Nie no co ty, jestem tutaj pierwszy raz i już znam całą Moskwę. - skwitowałam. On tylko skradł mi buziaka w policzek i prowadził nas sama nie wiem dokąd. Mi się wydawało że powinniśmy skręcić w lewo, a Winiar skręcił w prawo. No ale dobra. Nie zwracałam uwagi na drogę kiedy szliśmy do sklepu, więc wolałam się go słuchać. Michał poskręcał jeszcze w jakieś różne uliczki i nagle się zatrzymał.
- To powinno być gdzieś tutaj. - mówił ale jakoś tak bez przekonania w głosie.
- Rozumiem że się zgubiliśmy panie przewodniku.
- Właśnie że nie, ja dobrze wiem gdzie idę! - upierał się.
- Jasne. - wymamrotałam.
Błądziliśmy jeszcze tak przez 20 minut, a przy każdym z bloków Michał mówił że to na pewno tutaj. W końcu opadłam na jakąś pobliską ławkę na placu zabaw.
- Michał, zrozum że się zgubiliśmy, nie możesz po prostu zadzwonić do Bartka żeby po nas przyszedł albo jakoś nas pokierował. - podpowiedziałam. Michał włożył rękę do jednej kieszeni, potem do drugiej, trzeciej i nic.
- Nie mam telefonu. To może wróćmy do tego sklepu i zapytamy się tamtej pani jak mamy dojść do Bartka, bo znając jego to już pewnie ją kiedyś zaprosił.
- No dobrze, ale wiesz jak dojść stąd do sklepu? - nie odpowiedział, tak jak myślałam.
- To może ja się kogoś zapytam jak dojść? - wymyślił siatkarz.
- A umiesz mówić po rosyjsku? - zapytałam zdziwiona.
- Nie. - tak jak się tego spodziewałam. - Ale.. rosyjski jest bardzo podobny do polskiego, niektóre słówka są tylko przekręcone, jakoś dam radę. - powiedział i zrobił pozę super bohatera. Rozśmieszył mnie tym trochę. Rozejrzałam się jeszcze po okolicy, zza bloku ujrzałam idącego mężczyznę około trzydziestki. Michał podszedł do niego i przyjaźnie się uśmiechnął.
- Dzień dobry. - powiedział niepewnie. - Wiesz gdzie mieszka Bartek Kurek, siatkarz? - siedziałam na tej ławce i płakałam ze śmiechu z nieudolnych prób porozumienia się z tym gościem Michała, jeszcze mina tamtego chłopaka. No ale Michał próbował dalej.
- Kinga, jak jest dzień dobry? - skierował się do mnie.
- Chyba jakoś zdrastwujcie, nie wiem. - powiedziałam przez śmiech. Kiedyś się uczyłam rosyjskiego ale to było dawno i nic już nie pamiętam.
- Zdrastwujcie, ja zgubił się. - chyba nasz kolega coś powoli rozumiał z nowo wymyślonego przez Winiara języka. - Ja szukać doma Bartek Kurek, volleyball.
- Aa! - chyba coś zrozumiał, bo wyglądał jakby go coś oświeciło. - Da, da prichodzic mne! - powiedział i machnął ręką na znak abyśmy za nim poszli. Byłam taka zdziwiona że Michałowi się udało. Byłam pewna że w końcu Bartek sam nas zacznie szukać, chyba że będzie zajęty Mariolą. Mam nadzieje że mój pomysł wypalił i ze sobą szczerze porozmawiali, bo już nie mogłam patrzeć jak się męczą.
- A widzisz, ja mam talent! - powiedział triumfalnie Michał uśmiechając się do mnie. - A ty we mnie nie wierzyłaś.
- No już chodź mój geniuszu. - powiedziałam i przytuliłam się do niego bo zaczęło robić się zimno. Podążaliśmy za mężczyzną przytuleni do siebie. Zaprowadził nas pod samo wejście do bloku. Na parkingu stał Bartkowy samochód więc odetchnęliśmy z ulgą że jakoś przeżyliśmy.
- Spasiba. - podziękowałam i pomachałam mężczyźnie na do widzenia. Właśnie z bloku wychodziła jakaś pani, więc nie musieliśmy dzwonić domofonem. Wyjechaliśmy windą na ostatnie piętro, zapukałam. Nikt nie otworzył. Nacisnęłam na klamkę i popchnęłam drzwi do przodu. Były otwarte. Hmm. Może mieli inne zajęcia i nie mieli czasu żeby zamknąć drzwi. Weszliśmy do mieszkania, Michał odłożył zakupy do kuchni, a ja poszłam rozejrzeć się po mieszkaniu, lekko zapukałam do pokoju Bartka, zero reakcji. Powoli otworzyłam drzwi i ujrzałam jak Bartek z Mariolą śpią, wtuleni w siebie. Szybko opuściłam pomieszczenie i wróciłam do Miśka.
- Co tu tak cicho? Umarli? - zażartował Michał.
- Niee, śpią. - powiedziałam z uśmiechem. - I to razem, wyglądają przesłodko.
- Oo, widzę że Bartek w końcu zmądrzał. - powiedział rozpakowywując zakupy.
- Widocznie, oboje zmądrzali. Tyle razy miałam ochotę któremukolwiek przywalić żeby się ogarnął i zrobił ten tak zwany pierwszy krok, ale niee. Oni oboje są tacy uparci. No ale może w końcu się im uda.
- Mam nadzieję bo zawsze chciałem być wujkiem. - powiedział Michał i poruszał śmiesznie brwiami.
- Powiedz to jeszcze raz Marioli, to cie stąd wywali i zamiast kanapy zostanie ci wycieraczka. - powiedziałam i wystawiłam mu język.
- Ej ale przecież miałem spać z tobą, obiecuję że będę grzeczny. - powiedział i posłał uśmiech #3. Nie byłam przekonana co do jego słów. Podczas kontroli na lotnisku widziałam dużo kolorowych dowodów że miał inne plany. - Prooszę. - mówił i zbliżał się do mnie stopniowo. Dłonią dotknął mojej twarzy i już chciał mnie pocałować, kiedy ktoś głośno odchrząknął, szybko od siebie odskoczyliśmy. Dzięki Bartek.
- Ekhem, nie chciałbym wam przeszkadzać ale mój brzuch chce jeść. Co kupiliście? - powiedział i zaczął przeglądać kupione produkty. - O, to mi się podoba. Winiar, kocham Cię! - powiedział podnosząc do góry butelkę Finlandii.
- To akurat był mój, i widzę że bardzo trafiony zakup. - powiedziałam.
- O, no to Kinga... Spadaj Misiu! - odsunął go ode mnie. - Kocham Cię! - podleciał i dał mi buziaka w policzek. Cały czas się śmialiśmy. Rozpoczęliśmy powoli przyrządzanie naszego obiadu. Tzn. to było tak że ja mówiłam im co mają robić, a oni grzecznie mnie słuchali. Jednak musiałam wkroczyć do akcji przy przyrządzaniu mięsa bo coś im nie szło i połowa mięsa wylądowała albo na podłodze, albo na którymś z nich. Po 30 minutach posiłek był gotowy. Ja z Miśkiem usiedliśmy już przy stole, a Bartka wysłaliśmy aby obudził naszą śpiącą królewnę.
Perspektywa Marioli.
Obudziłam się gdy poczułam jak ktoś mnie dotyka.
- Wstawaj, zrobiliśmy obiad z Winiarem - powiedział Bartek.
- Czy to nadaje się do jedzenia? - zapytałam.
- Jak możesz tak myśleć - powiedział fochnięty już Bartek. Chciałam go przytulić a on się ode mnie oddalił.
- No przepraszam, ja wcale nie zaprzeczam waszemu talentowi kulinarnemu, tylko wolałam się upewnić.
- Nie wybaczam, musisz bardziej się postarać.
Złożyłam na jego ustach gorący pocałunek.
- Wystarczy?
- I to mi się podoba, wstawaj już bo się Winiar obrazi.
Gdy weszłam do kuchni poczułam piękny zapach i od razu zrobiłam się głodna. Jednak chłopaki się postarali. Podczas obiadu wspominaliśmy dzieciństwo. Te wszystkie piękne chwile, które razem przeżyliśmy.
- A pamiętacie jak Bartek odpalił w szkolę gaśnice bo chciał się pobawić w strażaka - powiedziałam prawie płacząc ze śmiechu.
- Weź nawet nie wspominaj, miałem wtedy tylko 10 lat. Ale miałem wtedy przypał.
Po obiedzie, w zamian za to, że chłopaki ugotowali obiad to my musiałyśmy pozmywać. Oni w tym czasie grali sobie w Fife.
- No to może opowiesz mi do czego zaszło pomiędzy tobą a Winiarem - powiedziałam.
- To rozmowa na dłuższy czas, obiecuję, że opowiem ci jak wrócimy do Polski. Ale widzę, że u ciebie też jest ciekawie, z Bartkiem to już tak na poważnie. To ty mu o tym powiedziałaś czy on tobie? - zapytała.
- On mi, masakra, jak się cieszę. Szkoda, że dopiero teraz zdobyliśmy się na odwagę żeby to sobie powiedzieć. Teraz nie wiem jak to będzie, on w Rosji ja w Polsce. Nie wyobrażam sobie tego. Ale na razie się tym nie przejmuje.
- No i masz rację, korzystaj z tych dni tutaj, żebyś później nie żałowała. - powiedziała i dała mi kuksańca w bok. - Pamiętaj, jakbyście chcieli zostać sami w domu, to zawsze możemy się gdzieś zmyć, a no i oczywiście Michał wam może pożyczyć sprzętu, tzn. Bartkowi, bo jak sama widziałaś to trochę tego ma. - powiedziała przez śmiech.
- Taa, o ile on sam tego nie zużyje w międzyczasie. - powiedziałam i poruszałam znacząco brwiami.
- A weź spadaj. Jesteś tak samo zboczona jak on. Już miałam nadzieję że przynajmniej ty jesteś normalna. powiedziała.
- Przykro mi. - odpowiedziałam i cały czas się śmiejąc kontynuowałyśmy rozmowę i mycie naczyń. Z salonu dochodziły nas krzyki chłopaków.
- Ale to był faul! - krzyczał Michał.
- Wcale że nie! - sprzeczał się z nim Bartek. - To jest faul. - powiedział i zaczął się śmiać.
- Eej! - powiedział Michał z pretensjami. - To nie fair! A masz! Aaa! Ale za co to? Czemu ja dostałem czerwoną kartkę, a ty nie?! - krzyczał dalej.
- Boże oni są nadal jak dzieci. - powiedziałam do Kingi.
- Masz rację. Dobra, w końcu skończyłyśmy. - powiedziała. - To może otwieramy ? - powiedziała z wielkim uśmiechem trzymając w rękach kupiony alkohol.
- Jestem jak najbardziej za. - powiedziałam i również się uśmiechnęłam. Wyjęłam z szafki kieliszki i szklanki oraz wzięłam jeszcze coca-colę. Udałyśmy się do salonu, gdzie chłopaki nadal toczyli zacięty bój w grze oraz między sobą. - No już chłopaki, spokój. - powiedziałam a oni momentalnie odwrócili się w nasze strony. Gdy zobaczyli jakie mamy plany, rzucili pady na kanapę i usiedliśmy na podłodze.
- No to ja poleję. - zaoferował Michał. - Bartek?
- No a jak myślisz. - powiedział z uśmiechem.
- No tak głupie pytanie. Mariola?
- Z colą, przecież wiesz że mam dość słabą głowę.
- Hmm. To może daj jej czystą do szklanki. - powiedział Bartek i uśmiechnął się tajemniczo w moją stronę.
- Kinga? - pytał dalej bawiąc się w barmana Misiek.
- Ee, no nie wiem, może najpierw z colą. - powiedziała i się uśmiechnęła.
- Już się robi! - powiedział Michał i nalał każdemu to co chciał do picia.
- No to co robimy oprócz picia? - zapytałam.
- A może poker? - zaproponował Bartek. - Idę po karty. - poszedł i zniknął w drzwiach swojego pokoju.
- Misiek, ale masz dać nam fory! I nie oszukuj! - przestrzegłam go.
- No dobraa. - zgodził się niechętnie.
- Tylko wiecie, bo ja nie umiem grać. - przyznała się Kinga.
- No ja w sumie też do końca nie umiem, ale jakoś dam radę. Michał to będziesz jej pomagał, dobra? - zapytałam.
- Ok. - powiedział i przysunął się do niej, w tym momencie do salonu wszedł już Bartek z kartami i wielkim bananem na twarzy.
- To jak gramy? Na żetony, pieniądze czy może rozbieranka? - zapytał z jeszcze większym uśmiechem.
- Rozbierany! - odpowiedział szybko Michał i razem z Bartkiem przybili piątkę.
- Może być. - powiedziała Kinga, i również przybiła z każdym piątkę. Tylko ja nie byłam zbytnio przekonana co do tego pomysłu. - No, Mari, zgódź się, będzie fajnie. - zachęcała mnie Kinga. Taa, " będzie fajni " już widzę jak to się skończy. Rozbierany poker plus alkohol, świetne połączenie. No ale miałam żyć chwilą i niczego nie żałować.
- No zgadzam się. - powiedziałam i teraz to ja przybiłam ze wszystkimi piątkę.
- No i tak ma być. - powiedział Bartek i objął mnie swoim wielkim ramieniem. - Dobra, Michał tasuj karty i zaczynamy! - zarządził Bartek i zaczęliśmy grać co chwilę popijając alkohol. Po 30 minutach grania została mi tylko bielizna, koszula i rajstopy. Bartkowi coś dziś nie szło więc on był już tylko w bokserkach, Kindze została tylko bielizna i marynarka, coś średnio jej ten Michał pomagał, chyba nawet specjalnie źle jej podpowiadał, bo za każdym razem gdy prosiła go o poradę to przegrywała coś swojego. I oczywiście jemu szło najlepiej, miał spodnie, skarpetki i bokserki. Nasza butelka też była już prawie pusta, co zmartwiło każdego z nas najbardziej. Ja już czułam, że powoli tracę kontrolę nad sobą, mało wypiłam ale jednak wystarczyło, Michał z Bartkiem to już chyba nie wiedzieli co się dzieje, najlepiej trzymała się Kinga, miała mocną głowę. Ale coś czuje że jeszcze parę kieliszków i również będzie zachowywała się podobnie. Nagle ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Dochodziła 20, Bartek nie zważając na swój stan ani na to jak jest ubrany poszedł otworzyć. Za drzwiami stała prawdopodobnie jego sąsiadka, wysoka blondynka, piwne oczy, ładna. Widać było jak się do niego śliniła, nie mogłam na nią patrzeć, okropnie mnie irytowała. Chwiejnymi krokami podeszłam do Bartka.
- Witam. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. - Jestem Mariola, dziewczyna Bartka. - mówiąc to przytuliłam się do niego. - Więc bardzo cie proszę odpierdol się od niego. Dzięęki. - rzuciłam i trzasnęłam drzwiami. Słyszałam tylko jak Kinga z Winiarem się śmiali z zaistniałej sytuacji ale nie obchodziło mnie to. Żadna wytapetowana blondyna nie będzie ślinić się do mojego Bartka. Co to, to nie! Wzięłam go za rękę i pociągnęłam z powrotem na podłogę. - To co gramy dalej? - zapytałam w jak najlepszym humorze. - Albo nie, może zagrajmy teraz w coś innego. - zaproponowałam patrząc na Bartka.
- Ale czemu? - dopytywał się z rozczarowaniem w głosie Winiar.
- No cóż, Bartuś już jest w takiej sytuacji że za niedługo musielibyśmy go oglądać tak jak go Pan Bóg stworzył. - powiedziałam już w ogóle nie myśląc nad moim zachowaniem.
- A ty chcesz sobie te widoki zostawić na wyłączność. - dopowiedziała Kinga śmiejąc się w najlepsze. Winiar poszedł w jej ślady i razem zrywali boki sama nie wiem z czego. Spojrzałam na Bartka, on tylko głupkowato się do mnie uśmiechał. - No dobra to w co gramy?
- Bartek, masz coś jeszcze do picia? - zapytała Kinga.
- Chyba coś się jeszcze znajdzie. Zobacz w tamtej szafce - wskazał drżącą ręką na którąś z szafek.
- W tej? - dopytywała się Kinga.
- Nie w tamtej! - Bartek cały czas pokazywał palcem, trudno było określić na co pokazuje bo ręka cały czas mu się przemieszczała. Kinga zaczęła otwierać wszystkie szafki po kolei i w końcu znalazła butelkę jakiejś whisky. Podała ją Winiarowi, a on wypuścił ją z rąk, całe szczęście spadła na futrzasty dywan.
- Upss. - powiedział, podniósł butelkę i nalał każdemu. Bartek przysunął się do mnie ponownie obejmując mnie ramieniem, tylko że tym razem swoją dłoń położył mi nad tyłkiem. Popatrzyłam na niego dziwnym wzrokiem, a on tak jak wcześniej cały czas się do mnie głupkowato uśmiechał. Alkohol na niego dziwnie działa.
- No to jak gramy w tą butelkę? - zapytał Misiek.
- Ała! - krzyknęłam gdy poczułam jak Bartek strzela gumką od dolnej części mojej bielizny. - Zwariowałeś?! - opieprzyłam go. On tylko pocałował mnie w usta.
- Gramy! - powiedział z przekonaniem w głosie Bartek. Wziął butelkę po Coli i zakręcił nią. - Michał! - powiedział i przebiegle się uśmiechnął, rozejrzał się dookoła i zatrzymał swój wzrok na wieży stereo. - Zatańcz i zaśpiewaj nam do piosenki która teraz będzie leciała. Michał powoli wstał i podszedł do wieży, włączył ją, a z niej właśnie leciała piosenka I'm sexy and i know it. Michał ukłonił się w naszą stronę i rozpoczął śpiewanie, a raczej darcie się i dziwne ruchy które miały chyba być tańcem. Co chwilę plątały mu się nogi, i parę razy zaliczył matę. My tylko się z niego śmialiśmy.
- I got passion in my pants and I ain't afraid to show it show it show it! I'm sexy and I know it. I'm sexy and I know it! - wydzierał się Michał, ruszając przy tym biodrami na wzór lidera zespołu LMFAO. Wyglądało to komicznie.
- Dobra dość, bo zaraz sąsiedzi zaczną się skarżyć na hałasy. - powiedział Bartek przez śmiech.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem. - powiedział smutnym głosem. Wrócił na swoje miejsce i ponownie zakręcił butelką. - Kinga! Hm no to może.. O wiem! Musisz dziś ze mną spać w jednym łóżku. - powiedział Michał z cwanym uśmieszkiem. Nieźle to wykombinował.
- Uuuu! - zaczęliśmy się drzeć razem z Bartkiem. Kinga nic nie powiedziała tylko nalała sobie więcej whisky. Wzięła butelkę i zakręciła nią. Butelka zaczęła zwalniać jeszcze przed Bartkiem, ostatecznie wypadło na mnie.
- Ej, chodźmy już spać, jestem bardzo zmęczona. - powiedziałam szybko, teatralnie ziewając. Kinga nie była zbytnio zadowolona, widocznie miała dla mnie jakieś chamskie wyzwanie.
- Taak, chodźmy już spać. - poparli mnie siatkarze.
- No to chodź. - powiedział Bartek wstając.
Droga do sypialni byłaby bardzo trudna gdyby nie Bartek, który cały czas mnie trzymał. Na szczęście zanim alkohol rozłoży się po jego ponad dwumetrowym ciele to trochę czasu minie.
- O niee, jak zwykle czegoś zapomniałam, nie mam w czym spać - powiedziałam zrozpaczonym głosem.
- Jak dla mnie możesz spać nago. - powiedział Bartek, seksownie poruszając brwiami. - Masz moją koszulkę - rzucił mi ubranie. Szybko przebrałam się i wskoczyłam do łóżka.
- Ej, ale zrób dla mnie trochę miejsca - powiedział Bartek.
- No przecież podłoga jest wolna - powiedziałam.
- Ale jak to, przecież możemy chyba spać razem.
- Nie marudź tylko się kładź - powiedziałam. Bartek szybko wskoczył do łóżka, a ja przytuliłam się do jego nagiego torsu. Bartek co chwilę niby niechcący dotykał mnie po pupie i biodrach.
- Możesz przestać? - zapytałam.
- Ale co? Nie podoba ci się? - Bartek odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie, chcę już spać.
- No proszę Cię skarbie.
- Może kiedy indziej, naprawdę jestem strasznie zmęczona.
- A dostanę chociaż buziaka na dobranoc?
Zbliżyłam moje usta do jego i złączyliśmy się w pocałunku. Nagle wszystko przestało istnieć. Jego usta były chłodne, ale słodkie, chciałam aby ta chwila trwała wiecznie, chciałam więcej. Ale niestety, był to jedynie ułamek sekundy. Kiedy oddaliliśmy nasze wargi, ciągle jednak będąc zbyt blisko siebie.
- Kocham Cię. - Bartek wyszeptał mi do ucha. Nic nie odpowiedziałam. Ponownie moje usta znalazły się na jego, w bardziej gorącym i dłuższym pocałunku. Nasze języki toczyły walkę. Trzymałam ręce w jego włosach. On obejmował moją twarz swoimi dłońmi, gładząc ją kciukiem. Nie chciałam od życia już nic więcej. Tylko jego. Zasnęliśmy wtuleni w siebie jak nastolatkowie, którzy nie chcą żeby ktokolwiek ich rozdzielił.
Hej. :)
Mamy nadzieję że jesteście zadowolone i może odrobinkę zaskoczone - pozytywnie - że rozdział został jak na nas, dodany tak szybko. :D No więc postarałyśmy się i napisałyśmy go według waszego życzenia. Jak nam to wyszło zostawiamy już do waszej oceny. ;) Bardzo prosimy o szczere komentarze. Hm, zrobiło się trochę słodko, można by powiedzieć nawet że za słodko. Ale spokojnie, czeka nas jeszcze dużo niespodzianek. :> Następnego rozdziału możecie się chyba również spodziewać w odrobinę szybszym terminie niż normalnie. Oczywiście będziemy informować. Powoli nadrabiamy zaległości na waszych blogach, ale jednak nadal nie nadrobiłyśmy wszystkiego za co serdecznie przepraszamy. Niedługo się to zmieni. Do następnego! :*
Pozdrawiamy Potoka! ;)
- Wstawaj, zrobiliśmy obiad z Winiarem - powiedział Bartek.
- Czy to nadaje się do jedzenia? - zapytałam.
- Jak możesz tak myśleć - powiedział fochnięty już Bartek. Chciałam go przytulić a on się ode mnie oddalił.
- No przepraszam, ja wcale nie zaprzeczam waszemu talentowi kulinarnemu, tylko wolałam się upewnić.
- Nie wybaczam, musisz bardziej się postarać.
Złożyłam na jego ustach gorący pocałunek.
- Wystarczy?
- I to mi się podoba, wstawaj już bo się Winiar obrazi.
Gdy weszłam do kuchni poczułam piękny zapach i od razu zrobiłam się głodna. Jednak chłopaki się postarali. Podczas obiadu wspominaliśmy dzieciństwo. Te wszystkie piękne chwile, które razem przeżyliśmy.
- A pamiętacie jak Bartek odpalił w szkolę gaśnice bo chciał się pobawić w strażaka - powiedziałam prawie płacząc ze śmiechu.
- Weź nawet nie wspominaj, miałem wtedy tylko 10 lat. Ale miałem wtedy przypał.
Po obiedzie, w zamian za to, że chłopaki ugotowali obiad to my musiałyśmy pozmywać. Oni w tym czasie grali sobie w Fife.
- No to może opowiesz mi do czego zaszło pomiędzy tobą a Winiarem - powiedziałam.
- To rozmowa na dłuższy czas, obiecuję, że opowiem ci jak wrócimy do Polski. Ale widzę, że u ciebie też jest ciekawie, z Bartkiem to już tak na poważnie. To ty mu o tym powiedziałaś czy on tobie? - zapytała.
- On mi, masakra, jak się cieszę. Szkoda, że dopiero teraz zdobyliśmy się na odwagę żeby to sobie powiedzieć. Teraz nie wiem jak to będzie, on w Rosji ja w Polsce. Nie wyobrażam sobie tego. Ale na razie się tym nie przejmuje.
- No i masz rację, korzystaj z tych dni tutaj, żebyś później nie żałowała. - powiedziała i dała mi kuksańca w bok. - Pamiętaj, jakbyście chcieli zostać sami w domu, to zawsze możemy się gdzieś zmyć, a no i oczywiście Michał wam może pożyczyć sprzętu, tzn. Bartkowi, bo jak sama widziałaś to trochę tego ma. - powiedziała przez śmiech.
- Taa, o ile on sam tego nie zużyje w międzyczasie. - powiedziałam i poruszałam znacząco brwiami.
- A weź spadaj. Jesteś tak samo zboczona jak on. Już miałam nadzieję że przynajmniej ty jesteś normalna. powiedziała.
- Przykro mi. - odpowiedziałam i cały czas się śmiejąc kontynuowałyśmy rozmowę i mycie naczyń. Z salonu dochodziły nas krzyki chłopaków.
- Ale to był faul! - krzyczał Michał.
- Wcale że nie! - sprzeczał się z nim Bartek. - To jest faul. - powiedział i zaczął się śmiać.
- Eej! - powiedział Michał z pretensjami. - To nie fair! A masz! Aaa! Ale za co to? Czemu ja dostałem czerwoną kartkę, a ty nie?! - krzyczał dalej.
- Boże oni są nadal jak dzieci. - powiedziałam do Kingi.
- Masz rację. Dobra, w końcu skończyłyśmy. - powiedziała. - To może otwieramy ? - powiedziała z wielkim uśmiechem trzymając w rękach kupiony alkohol.
- Jestem jak najbardziej za. - powiedziałam i również się uśmiechnęłam. Wyjęłam z szafki kieliszki i szklanki oraz wzięłam jeszcze coca-colę. Udałyśmy się do salonu, gdzie chłopaki nadal toczyli zacięty bój w grze oraz między sobą. - No już chłopaki, spokój. - powiedziałam a oni momentalnie odwrócili się w nasze strony. Gdy zobaczyli jakie mamy plany, rzucili pady na kanapę i usiedliśmy na podłodze.
- No to ja poleję. - zaoferował Michał. - Bartek?
- No a jak myślisz. - powiedział z uśmiechem.
- No tak głupie pytanie. Mariola?
- Z colą, przecież wiesz że mam dość słabą głowę.
- Hmm. To może daj jej czystą do szklanki. - powiedział Bartek i uśmiechnął się tajemniczo w moją stronę.
- Kinga? - pytał dalej bawiąc się w barmana Misiek.
- Ee, no nie wiem, może najpierw z colą. - powiedziała i się uśmiechnęła.
- Już się robi! - powiedział Michał i nalał każdemu to co chciał do picia.
- No to co robimy oprócz picia? - zapytałam.
- A może poker? - zaproponował Bartek. - Idę po karty. - poszedł i zniknął w drzwiach swojego pokoju.
- Misiek, ale masz dać nam fory! I nie oszukuj! - przestrzegłam go.
- No dobraa. - zgodził się niechętnie.
- Tylko wiecie, bo ja nie umiem grać. - przyznała się Kinga.
- No ja w sumie też do końca nie umiem, ale jakoś dam radę. Michał to będziesz jej pomagał, dobra? - zapytałam.
- Ok. - powiedział i przysunął się do niej, w tym momencie do salonu wszedł już Bartek z kartami i wielkim bananem na twarzy.
- To jak gramy? Na żetony, pieniądze czy może rozbieranka? - zapytał z jeszcze większym uśmiechem.
- Rozbierany! - odpowiedział szybko Michał i razem z Bartkiem przybili piątkę.
- Może być. - powiedziała Kinga, i również przybiła z każdym piątkę. Tylko ja nie byłam zbytnio przekonana co do tego pomysłu. - No, Mari, zgódź się, będzie fajnie. - zachęcała mnie Kinga. Taa, " będzie fajni " już widzę jak to się skończy. Rozbierany poker plus alkohol, świetne połączenie. No ale miałam żyć chwilą i niczego nie żałować.
- No zgadzam się. - powiedziałam i teraz to ja przybiłam ze wszystkimi piątkę.
- No i tak ma być. - powiedział Bartek i objął mnie swoim wielkim ramieniem. - Dobra, Michał tasuj karty i zaczynamy! - zarządził Bartek i zaczęliśmy grać co chwilę popijając alkohol. Po 30 minutach grania została mi tylko bielizna, koszula i rajstopy. Bartkowi coś dziś nie szło więc on był już tylko w bokserkach, Kindze została tylko bielizna i marynarka, coś średnio jej ten Michał pomagał, chyba nawet specjalnie źle jej podpowiadał, bo za każdym razem gdy prosiła go o poradę to przegrywała coś swojego. I oczywiście jemu szło najlepiej, miał spodnie, skarpetki i bokserki. Nasza butelka też była już prawie pusta, co zmartwiło każdego z nas najbardziej. Ja już czułam, że powoli tracę kontrolę nad sobą, mało wypiłam ale jednak wystarczyło, Michał z Bartkiem to już chyba nie wiedzieli co się dzieje, najlepiej trzymała się Kinga, miała mocną głowę. Ale coś czuje że jeszcze parę kieliszków i również będzie zachowywała się podobnie. Nagle ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Dochodziła 20, Bartek nie zważając na swój stan ani na to jak jest ubrany poszedł otworzyć. Za drzwiami stała prawdopodobnie jego sąsiadka, wysoka blondynka, piwne oczy, ładna. Widać było jak się do niego śliniła, nie mogłam na nią patrzeć, okropnie mnie irytowała. Chwiejnymi krokami podeszłam do Bartka.
- Witam. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. - Jestem Mariola, dziewczyna Bartka. - mówiąc to przytuliłam się do niego. - Więc bardzo cie proszę odpierdol się od niego. Dzięęki. - rzuciłam i trzasnęłam drzwiami. Słyszałam tylko jak Kinga z Winiarem się śmiali z zaistniałej sytuacji ale nie obchodziło mnie to. Żadna wytapetowana blondyna nie będzie ślinić się do mojego Bartka. Co to, to nie! Wzięłam go za rękę i pociągnęłam z powrotem na podłogę. - To co gramy dalej? - zapytałam w jak najlepszym humorze. - Albo nie, może zagrajmy teraz w coś innego. - zaproponowałam patrząc na Bartka.
- Ale czemu? - dopytywał się z rozczarowaniem w głosie Winiar.
- No cóż, Bartuś już jest w takiej sytuacji że za niedługo musielibyśmy go oglądać tak jak go Pan Bóg stworzył. - powiedziałam już w ogóle nie myśląc nad moim zachowaniem.
- A ty chcesz sobie te widoki zostawić na wyłączność. - dopowiedziała Kinga śmiejąc się w najlepsze. Winiar poszedł w jej ślady i razem zrywali boki sama nie wiem z czego. Spojrzałam na Bartka, on tylko głupkowato się do mnie uśmiechał. - No dobra to w co gramy?
- Bartek, masz coś jeszcze do picia? - zapytała Kinga.
- Chyba coś się jeszcze znajdzie. Zobacz w tamtej szafce - wskazał drżącą ręką na którąś z szafek.
- W tej? - dopytywała się Kinga.
- Nie w tamtej! - Bartek cały czas pokazywał palcem, trudno było określić na co pokazuje bo ręka cały czas mu się przemieszczała. Kinga zaczęła otwierać wszystkie szafki po kolei i w końcu znalazła butelkę jakiejś whisky. Podała ją Winiarowi, a on wypuścił ją z rąk, całe szczęście spadła na futrzasty dywan.
- Upss. - powiedział, podniósł butelkę i nalał każdemu. Bartek przysunął się do mnie ponownie obejmując mnie ramieniem, tylko że tym razem swoją dłoń położył mi nad tyłkiem. Popatrzyłam na niego dziwnym wzrokiem, a on tak jak wcześniej cały czas się do mnie głupkowato uśmiechał. Alkohol na niego dziwnie działa.
- No to jak gramy w tą butelkę? - zapytał Misiek.
- Ała! - krzyknęłam gdy poczułam jak Bartek strzela gumką od dolnej części mojej bielizny. - Zwariowałeś?! - opieprzyłam go. On tylko pocałował mnie w usta.
- Gramy! - powiedział z przekonaniem w głosie Bartek. Wziął butelkę po Coli i zakręcił nią. - Michał! - powiedział i przebiegle się uśmiechnął, rozejrzał się dookoła i zatrzymał swój wzrok na wieży stereo. - Zatańcz i zaśpiewaj nam do piosenki która teraz będzie leciała. Michał powoli wstał i podszedł do wieży, włączył ją, a z niej właśnie leciała piosenka I'm sexy and i know it. Michał ukłonił się w naszą stronę i rozpoczął śpiewanie, a raczej darcie się i dziwne ruchy które miały chyba być tańcem. Co chwilę plątały mu się nogi, i parę razy zaliczył matę. My tylko się z niego śmialiśmy.
- I got passion in my pants and I ain't afraid to show it show it show it! I'm sexy and I know it. I'm sexy and I know it! - wydzierał się Michał, ruszając przy tym biodrami na wzór lidera zespołu LMFAO. Wyglądało to komicznie.
- Dobra dość, bo zaraz sąsiedzi zaczną się skarżyć na hałasy. - powiedział Bartek przez śmiech.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem. - powiedział smutnym głosem. Wrócił na swoje miejsce i ponownie zakręcił butelką. - Kinga! Hm no to może.. O wiem! Musisz dziś ze mną spać w jednym łóżku. - powiedział Michał z cwanym uśmieszkiem. Nieźle to wykombinował.
- Uuuu! - zaczęliśmy się drzeć razem z Bartkiem. Kinga nic nie powiedziała tylko nalała sobie więcej whisky. Wzięła butelkę i zakręciła nią. Butelka zaczęła zwalniać jeszcze przed Bartkiem, ostatecznie wypadło na mnie.
- Ej, chodźmy już spać, jestem bardzo zmęczona. - powiedziałam szybko, teatralnie ziewając. Kinga nie była zbytnio zadowolona, widocznie miała dla mnie jakieś chamskie wyzwanie.
- Taak, chodźmy już spać. - poparli mnie siatkarze.
- No to chodź. - powiedział Bartek wstając.
Droga do sypialni byłaby bardzo trudna gdyby nie Bartek, który cały czas mnie trzymał. Na szczęście zanim alkohol rozłoży się po jego ponad dwumetrowym ciele to trochę czasu minie.
- O niee, jak zwykle czegoś zapomniałam, nie mam w czym spać - powiedziałam zrozpaczonym głosem.
- Jak dla mnie możesz spać nago. - powiedział Bartek, seksownie poruszając brwiami. - Masz moją koszulkę - rzucił mi ubranie. Szybko przebrałam się i wskoczyłam do łóżka.
- Ej, ale zrób dla mnie trochę miejsca - powiedział Bartek.
- No przecież podłoga jest wolna - powiedziałam.
- Ale jak to, przecież możemy chyba spać razem.
- Nie marudź tylko się kładź - powiedziałam. Bartek szybko wskoczył do łóżka, a ja przytuliłam się do jego nagiego torsu. Bartek co chwilę niby niechcący dotykał mnie po pupie i biodrach.
- Możesz przestać? - zapytałam.
- Ale co? Nie podoba ci się? - Bartek odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie, chcę już spać.
- No proszę Cię skarbie.
- Może kiedy indziej, naprawdę jestem strasznie zmęczona.
- A dostanę chociaż buziaka na dobranoc?
Zbliżyłam moje usta do jego i złączyliśmy się w pocałunku. Nagle wszystko przestało istnieć. Jego usta były chłodne, ale słodkie, chciałam aby ta chwila trwała wiecznie, chciałam więcej. Ale niestety, był to jedynie ułamek sekundy. Kiedy oddaliliśmy nasze wargi, ciągle jednak będąc zbyt blisko siebie.
- Kocham Cię. - Bartek wyszeptał mi do ucha. Nic nie odpowiedziałam. Ponownie moje usta znalazły się na jego, w bardziej gorącym i dłuższym pocałunku. Nasze języki toczyły walkę. Trzymałam ręce w jego włosach. On obejmował moją twarz swoimi dłońmi, gładząc ją kciukiem. Nie chciałam od życia już nic więcej. Tylko jego. Zasnęliśmy wtuleni w siebie jak nastolatkowie, którzy nie chcą żeby ktokolwiek ich rozdzielił.
Hej. :)
Mamy nadzieję że jesteście zadowolone i może odrobinkę zaskoczone - pozytywnie - że rozdział został jak na nas, dodany tak szybko. :D No więc postarałyśmy się i napisałyśmy go według waszego życzenia. Jak nam to wyszło zostawiamy już do waszej oceny. ;) Bardzo prosimy o szczere komentarze. Hm, zrobiło się trochę słodko, można by powiedzieć nawet że za słodko. Ale spokojnie, czeka nas jeszcze dużo niespodzianek. :> Następnego rozdziału możecie się chyba również spodziewać w odrobinę szybszym terminie niż normalnie. Oczywiście będziemy informować. Powoli nadrabiamy zaległości na waszych blogach, ale jednak nadal nie nadrobiłyśmy wszystkiego za co serdecznie przepraszamy. Niedługo się to zmieni. Do następnego! :*
Pozdrawiamy Potoka! ;)