piątek, 26 października 2012

7. Między mężczyzną a ko­bietą przy­jaźń nie jest możli­wa. Na­miętność, wro­gość, uwiel­bienie, miłość - tak, lecz nie przyjaźń.

Obudził mnie budzik telefonu, który nastawiłam wczoraj wieczorem żeby nie zaspać na samolot. Szybko wstałam z łóżka i potykając się o bagaże porozrzucane w moim pokoju, z zamkniętymi, zaspanymi jeszcze oczami pobiegłam do pokoju Kingi. Tak bardzo cieszyłam się z tego wyjazdu, a najbardziej z tego, że w końcu zobaczę się z Bartkiem. Wskoczyłam jej na łóżko i zaczęłam krzyczeć, że ma już wstawać. Kinga szybko obudziła się, na jej ustach widniał szeroki uśmiech, lecz szybko znikł, gdy przypomniała sobie, że miała wstać wcześniej żeby spakować swoje rzeczy. Widocznie wczorajszego dnia nie miała na to czasu. Spanikowana biegała po pokoju i wywalała z szaf wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Ja w tym czasie udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic gdyż tylko na tyle pozwolił mi czas. Gdy wyszłam z łazienki przypomniałam sobie że zapomniałam spakować słuchawek, latając pół naga po mieszkaniu przegrzebywałam wszystkie zakamarki moich szaf. Nigdzie ich nie było. Przypomniałam sobie, że Olik pożyczył je sobie wczoraj gdy siedzieliśmy w autobusie podczas podróży do galerii. Szybko wybrałam numer do Miśka i okazało się że moje przypuszczenia są prawdziwe. Zmieniliśmy plany, teraz to my musimy z wszystkimi bagażami udać się do Michała po słuchawki i stamtąd od razu udamy się na lotnisko. Wiedziałam, że nie jest to dobry pomysł ponieważ będziemy musiały spotkać się z Dagmarą i jej nowym facetem, ale czego nie robi się dla Oliego, który samodzielnie chciał mi je wręczyć. Swoją drogą było mi go strasznie żal, widziałam jak bardzo chciał jechać z nami, nie miał najlepszego kontaktu ze swoją matką. To ona zawsze wmawiała mu że Michał go nie kocha, że nie ma dla niego czasu. Ale gdy Oli poznał prawdę, sytuacja obróciła się o 180 stopni i stara się jak najwięcej czasu spędzać z ojcem. Może w przyszłości Michał znowu będzie się starać o odzyskanie praw do małego. Oczywiście podczas naszej rozmowy nie zabrakło pytań o Kingę. Michał wypytywał jak się czuje, co robi, tak jakby nie mógł sam do niej zadzwonić. Upss.. zapomniałam miałam napisać do Mariusza. Szybko wysłałam mu sms-a.
„ Heej Mariusz, przepraszam, że tak późno Ci o tym mówię ale wyjeżdżam na weekend do Moskwy, obiecuję, że jak wrócę jakoś Ci to wynagrodzę. Buziaki. ;) ” Telefon rzuciłam na łóżko i udałam się do łazienki żeby się ogarnąć. Umyłam zęby. Moje długie, brązowe włosy wysuszyłam, a następnie wyprostowałam. Zrobiłam sobie kreski e-linerem, a rzęsy pociągłam wydłużającą mascarą. Gdy wyszłam z łazienki Kinga była już gotowa i nawet ubrana. Wyglądała ślicznie.
- Winiar będzie miał na co popatrzeć - powiedziałam z uśmiechem.
- Jak byś pojechała w takim stanie jak teraz (byłam w samy ręczniku) to Bartuś też by nie pogardził - odparła równie uśmiechnięta jak ja.
- Oo, jaka cięta riposta widzę, że bierzesz lekcje u Winiara.
Kinga już nic nie odpowiedziała tylko weszła do łazienki trzaskając drzwiami. Ja w tym czasie udałam się do pokoju, żeby ubrać już wcześniej przygotowane rzeczy. Na dworze było ciepło, lecz przypuszczałam że w Rosji będzie o parę stopni mniej. Następnie udałam się do kuchni żeby przygotować śniadanie. Oby dwie od zawsze uwielbiamy kanapki z pomidorami. Nie było to nic wymagającego ani trudnego, a ja naprawdę nie lubię się nadwyrężać. Po zjedzeniu śniadania sprawdziłyśmy czy wszystko jest już spakowane. Zadzwoniłam po taksówkę, a po pięciu minutach była już pod naszym blokiem. Do Michała pieszo miałyśmy ok. 15 minut drogi ale z bagażami nie dałybyśmy sobie rady. Spakowałyśmy się jakbyśmy jechały na miesiąc, no ale w końcu jedziemy do Bartka, nie będziemy mu robić wstydu więc musimy jakoś wyglądać. Kierowca taksówki był tak miły że pomógł wpakować nam to wszystko do bagażnika. Po pięciu minutach drogi byłyśmy już pod domem Winiara. Kinga zadzwoniła do niego żeby wyszedł i pomógł spakować nam bagaże do jego samochodu. Miałam rację, gdy zobaczył Kingę nie mógł od niej oderwać wzroku. Wraz z nim wybiegł Olik z moimi słuchawkami.
- Pszeplaszam, że ci ich wczolaj nie oddałem ale sam nie wiedziałem, ze mam je jeszcze na uszach.
- Spokojnie Oli, przynajmniej miałam powód żeby się z tobą jeszcze dziś zobaczyć i podziękować ci za wczorajsze zakupy. Wiesz, bez ciebie bym sobie nie poradziła.
- Nie ma za co, polecam się na pszysłość. - dodał z uśmiechem na twarzy.
Wzięłam go na ręce i mocno uściskałam.
- Do zobaczenia, bądź grzeczny i słuchaj się mamy.
- Dobrze ciociu!
Teraz Olik był już w objęciach Kingi.
- No to trzymaj się młody. - powiedziała i poczochrała go po włosach. - Bądź grzeczny i jak wrócisz to obiecuję że zabiorę cię w takie jedno mega fajne miejsce, co ty na to?
- Oczywiście, że się zgadzam! - wykrzyczał zadowolony. - Do zobaczenia. - powiedział Oliwer i dał jej buziaka w policzek. W tym samym czasie
samochód Dagmary podjechał już pod dom Miśka i wysiadła z niego Daga z wielkim brzuchem, widocznie Olik będzie miał rodzeństwo albo nikt jej nie powiedział że arbuzy się kroi, a nie połyka w całości.

- Oli chodź już, bardzo nam się spieszy - powiedziała.
- Dobrze mamo tylko pójdę po walizkę.
Michał poszedł z Olim po jego bagaże, a Dagmara podeszła do nas.
- To teraz Michał ma nową dziewczynę i to nawet dwie na raz. No nieźle to sobie wymyślił. Uważajcie na niego, już po tygodniu naszego małżeństwa zaczął spotykać się z jakąś inną - powiedziała i zaczęła oddalać się w stronę samochodu.
Kinga chciała jej coś odpowiedzieć ale ją powstrzymałam.
- Naprawdę nie warto - powiedziałam.
Michał wpakował walizkę Olika do samochodu fagasa Dagi. I czulę się z nim pożegnał.
- Pamiętaj, tatuś cię bardzo kocha i obiecuję, że jak wrócę to zrobię Ci najlepszą imprezę urodzinową.
- Też Cię kocham tatuś! Powodzenia z Kingą!
- Dzięki mały. Trzymaj się.
Olik wsiadł do samochodu i odjechał machając nam przez szybę.
- No dziewczyny pora się zbierać do Warszawy mamy 3 godziny drogi, a musimy być 2 godziny przed odprawą.
Michał wpakował jeszcze swoje bagaże i już byliśmy gotowi do drogi. W Łodzi nie było bezpośredniego lotu do Moskwy dlatego zdecydowaliśmy, że wylecimy z Warszawy. Kinga usiadła na przednim siedzeniu a mi pozostał już tylko tył. Po półgodzinnej drodze, poczułam się strasznie senna i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Śnił mi się Bartek, a dokładnie nasze spotkanie na lotnisku. Widziałam go już z daleka, ubrany był w czarny garnitur i słodką muchę. Szybko do niego podbiegłam. Przywitaliśmy się soczystym pocałunkiem.
- Dobrze, że już jesteś - powiedział Bartuś wkładając rękę do kieszeni, najwyraźniej czegoś szukał. Wyciągnął z niej małe, czerwone pudełeczko w kształcie serca.
- Już od dawna coś do ciebie czuję, coś czego nie mogę nazwać przyjaźnią, to uczucie jest silniejsze ode mnie.. Kocham Cię! - powiedział i otworzył pudełeczko.
- Zostaniesz moją żoną? - zapytał. W moim oku zakręciła się łezka szczęścia, serce biło jak oszalałe. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, tak bardzo mnie zaskoczył. Nagle mój sen się urwał, usłyszałam jak ktoś się strasznie drze, bo śpiewem tego nazwać nie można.
- Oszaleliście!? Jesteście okropni, już nawet po spać sobie nie można! - wykrzyczałam.
- Ooo. Nasza śpiąca królewna już wstała, tylko coś nie w humorze. Czekaj, połóż się jeszcze raz i wstań tylko tym razem prawą nogą - powiedział Winiar.
- Haha, bardzo śmieszne - odparłam, sztucznie się śmiejąc.
- Jesteśmy już prawie na miejscu, teraz na prawdę, wstawaj - powiedziała Kinga.
- Na prawdę? Boże, Kinga, powiedz mi jak wyglądam? Mam nadzieję, że się nie rozmazałam. Jak ja się pokaże w takim stanie Bartkowi - krzyczałam spanikowana.
- Spokojnie, jesteśmy dopiero na lotnisku w Warszawie, a nie w Moskwie.
W tej chwili zrozumiałam jak bardzo się zbłaźniłam. Kinga i Michał mieli niezły ubaw. Dobrze, że Misiek tym razem nic nie powiedział, bo nie ręczę za siebie. Na lotnisku ponad godzinę czekaliśmy w kolejce, Michała przeszukiwali ponad 15 min. miał tyle ciekawych rzeczy w kieszeniach, że nigdy bym się tego po nim nie spodziewała, widać, że był przygotowany na gorące noce. 
Lot minął spokojnie, spędziłam go na słuchaniu muzyki i rozmawianiu z Kingą. Kiedy stewardesa kazała zapiąć pasy bezpieczeństwa poczułam strach. Strach przed tym, że spotkam się z Bartkiem. Postanowiłam, że ten weekend zmieni wszystko. Powiem mu co tak naprawdę czuję, rozmowa ze staruszką w parku tak wiele wniosła do mojego życia. A co jeśli on mnie nie kocha? To i wiele innych pytań zaprzątało mą głowę. Kiedy wylądowaliśmy było jeszcze gorzej. Dopiero rozmowa z Kingą, przyniosła mi ulgę.
- Przecież nie musisz mu mówić tego od razu, możesz powiedzieć mu to kiedy będziemy już wyjeżdżać. Mała, nie stresuj się, wszystko będzie dobrze. Przecież widać, że on czuje to samo. Zobaczysz, że to jeszcze on powie to pierwszy.
- Dzięki za wszystko, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła - uścisnęłam ją.
- Ej, ej zostaw ją, ona jest moja - oznajmił Misiek, otaczając Kingę ramieniem i przyciągając do siebie. Kinga tylko przewróciła oczami i lekko się zarumieniła. Może jednak miałam rację i coś się pomiędzy nimi zmieniło. Jak na razie nic mi nie powiedziała, co było dziwne, bo zawsze byłyśmy wobec siebie szczere i mówiłyśmy sobie wszystko. A może nie mam racji..

Gdy wyszliśmy z samolotu, włączyłam telefon i zadzwoniłam do Bartka, bo nigdzie go nie widziałam.
- No heej, my już jesteśmy na miejscu, mam nadzieje, że o nas nie zapomniałeś.
- Ja? Skądże. Czekam na was przy wyjściu. Tylko streszczajcie się bo fanki są wszędzie, tu jest gorzej niż w Polsce. - powiedział lekko poirytowany Bartek.
- Hah, dobrze ci tak, do zobaczenia - powiedziałam i szybko się rozłączyłam.
Gdy odebraliśmy swoje bagaże skierowaliśmy się do drzwi wyjściowych. Nagle zobaczyłam Bartka, nie wiedziałam co mam robić. Serce mówiło: podejdź i powiedz mu wszystko, a rozum: nie, to nie jest odpowiedni moment. Bartek najwyraźniej ucieszył się gdy nas zobaczył. Podszedł do mnie i uścisnął mnie z całych sił.
- Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem. - powiedział, momentalnie na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Ja też, brakowało mi tych ciągłych kłótni.
Następnie przywitał się z Miśkiem i Kingą.
- Ooo, stary nie wiedziałem, że ty też będziesz. - powiedział do Michała. - No widzę dziewczyny, że zabrałyście swoją przyzwoitkę.
- Przecież ci mówiłyśmy przez skype'a. Ale z ciebie sklerotyk Bartusiu. No trudno, przynajmniej masz jakąś niespodziankę. - powiedziała Kinga. -  No ale wiesz, nie wiadomo co mogłoby nas spotkać podczas tego lotu, lepiej mieć przy sobie jakiegoś mężczyznę. - dodała Kinga. Wszyscy się roześmialiśmy.
- Jakiegoś?! - dodał Winiar z niezadowoleniem na twarzy.
Bartek zabrał moje bagaże i skierowaliśmy się w stronę parkingu.
- Ooo, Bartek widzę, że nieźle się w tej Rosji urządziłeś. - Michał wskazał w stronę wysokiego, czarnego samochodu.
- No widzisz, takie rzeczy tylko w Rosji. - odpowiedział mu ukazując zęby.
- Bartek, pamiętaj, obiecałeś mi że razem przetestujemy twój samochód. - powiedziałam.
- Pamiętam. - powiedział i puścił do mnie oczko. Choć przyznam że słowa Bartka mnie trochę zasmuciły, " takie rzeczy tylko w Rosji ". Teraz to pewnie już w ogóle nie będzie wracał. Dlaczego Ci ludzie z Rosji robią wszystko żeby Bartuś nie wrócił? Czy oni nie rozumieją, że go bardzo potrzebuję? Chcę żeby był ze mną, budził się zawsze obok mnie. Po prostu BYŁ, na dobre i na złe.
Wsiedliśmy do samochodu, tym razem to ja siedziałam z przodu a Kinga z Winiarem z tyłu. Zrobiła to specjalnie. Bartek co chwilę niby 'niechcący' muskał mnie ręką po udzie przy zmianie biegu. Z lotniska do mieszkania Bartka było ok. 20 minut drogi. Podczas podróży praktycznie nie rozmawialiśmy, tylko Kinga z Michałem cały czas coś szeptali podśmiechując się. W lusterkach widziałam tylko jak Kinga opierała swoją głowę na ramieniu Miśka. Normalnie by sobie na to nie pozwoliła, czyli jednak coś się musiało pomiędzy nimi stać. Nie miałam do niej pretensji, że nic mi nie powiedziała. Jak będzie chciała to powie, nie będę na nią naciskać. Zaparkowaliśmy na prywatnym parkingu ze stróżem pod blokiem Bartka. Te budynki były bardzo nowoczesne, nie to co u nas w Polsce. Do mieszkania dojechaliśmy przeszkloną windą ponieważ Bartek mieszkał na ostatnim piętrze. Gdy weszliśmy moim oczom ukazało się bardzo piękne ale zaśmiecone już mieszkanie.
- No wiesz co, mógłbyś chociaż posprzątać przecież wiedziałeś, że przyjedziemy - powiedziałam.
- Przecież posprzątałem, nie widzisz? - oznajmił. No tak, Bartek to straszny leń, zawsze musiałyśmy po nim sprzątać, tzn. ja musiałam, bo Kinga była taka sama jak Bartek. Oni zawsze uważali, że jest czysto.
- No to tak, Mariola śpi u mnie w sypialni - powiedział Bartek. - A Kinga....
- Yyy. A ty gdzie? - zapytałam lekko zszokowana.
- No jak to gdzie? Z tobą oczywiście. - poruszył znacząco brwiami. - Żartuje, ja na podłodze bo kanapa jest trochę za krótka, a jeszcze Winiara gdzieś musimy zmieścić. - dodał Bartuś.
Przyznam szczerze, że w sumie pasowałby mi układ spania z Bartkiem, więc nie protestowałam. - Kinga tak jak już sobie wcześniej zaklepała, w drugiej sypialni. A Miśkowi pozostaje tylko kanapa.
- No wiesz co, kumpel przyjeżdża do ciebie po długiej przerwie a ty mu tylko kanapę proponujesz? - powiedział Michał.
- Bartek po prostu wie, że ty i tak sobie jakoś poradzisz z Kingą. - powiedziałam cicho, na szczęście chyba Winiar tego nie słyszał. Pewnie zaraz to on odpłaciłby mi się jakiś kawałem. A uwierzcie, te jego są sto razy gorsze. Kinga, która musiała usłyszeć moją uwagę, posłała spojrzenie w moim kierunku, coś w stylu : nie bądź tego taka pewna.
- Jesteście głodni? Może zjemy jakiś obiad. Tylko nie mam nic w lodówce ale jak chcecie to mogę skoczyć do sklepu - zaproponował Bartek.
- Spokojnie Bartek. Ja pójdę na zakupy z Michałem, a ty się zajmiesz Mariolą, pewnie chce sobie odpocząć po podróży. - powiedziała Kinga. Super, ona robi to specjalnie żebym tylko została sam na sam z Bartkiem.
- No okej mi to odpowiada, sklep jest za rogiem. Sprzedaje tam Polka więc nie będzie żadnego problemu. - powiedział Bartek, po czym Misiek z Kingą zaczęli się ponownie ubierać. - Jest nawet niezła, więc będziesz miał na co popatrzeć. - skierował swoje słowa do Michała i poruszał znacząco brwiami.
- Dzięki za informację, na pewno skorzystam. - odpowiedział mu Michał śmiejąc się. - Aaauć!
- Ojć, przepraszam. - powiedziała Kinga, " nie chcąco " wbijając Michałowi w stopę obcas swojego buta. Haha, a jednak zazdrosna! - No to chodźmy już. - powiedziała i wyszli. Gdy to się stało, zdecydowałam, że pójdę się przespać, żeby tylko uniknąć z nim rozmowy. Nie byłam jeszcze na to gotowa.
- Zaczekaj, muszę z tobą pogadać. - powiedział całkiem poważnie Bartek. Ja nic nie odpowiedziałam tylko usiadłam na kanapie w salonie.
- Nie wiem jak ci to powiedzieć, przez parę lat ukrywałem to przed tobą, bo bałem się, że ty nie czujesz tego samego, a to może tylko zniszczyć naszą przyjaźń. Już od kilku lat nie jesteś mi obojętna, to nie jest tylko przyjaźń. Zawsze gdy przyprowadzałaś jakiegoś chłopaka do nas, byłem tak strasznie zazdrosny, że najchętniej rozpierdoliłbym mu mordę. Po wyjeździe z Poslki w końcu zrozumiałem, że nie potrafię tak dłużej żyć. Zaproponowałem wam żebyście do mnie przyjechały tylko po to, żeby ci to powiedzieć. - kiedy Bartek to wypowiadał czułam jak moje serce bije tak mocno jakby miało zaraz wylecieć. - Dobra przejdę do rzeczy, Mariola, kocham cię i nie pozwolę żeby ktokolwiek mi cię odebrał.
Nie odpowiedziałam nic tylko złożyłam na jego ustach gorący pocałunek, stawał on się coraz bardziej zachłanny i nawet nie wiem kiedy wylądowaliśmy na łóżku. Bartek zaczął dobierać się do guzików mojej koszuli.
- Bartuś nie zrozum mnie źle ale nie jestem jeszcze na to gotowa. - powiedziałam.
- Rozumiem. - Bartek wyraźnie posmutniał.
- Czuję do ciebie to samo i szczerze mówiąc gdyby nie ty to nie wiem czy miałabym na tyle odwagi żeby ci to powiedzieć. Po prostu to wszystko za szybko się dzieje. - powiedziałam i wtuliłam się w ramiona Bartka. Udawałam, że śpię. Czułam jego wzrok, bawił się moimi włosami i czule przytulał. Wiedziałam, że to właśnie z nim chcę spędzić resztę swojego życia. Zmęczenie dało jednak swoje znaki i zasnęłam.



Perspektywa Kingi.

 Po wyjściu z mieszkania, słowem się do niego nie odezwałam. Zrobił to specjalnie żeby mnie tylko wkurzyć. Debil! Zjechaliśmy windą na dół i skręciliśmy za blokiem. Podążaliśmy długą uliczką w poszukiwaniu sklepu. Michał cały czas próbował trzymać mnie za rękę, ale mu ją wyrywałam.
- Ej, co jest? - stanął przede mną zmuszając mnie do zatrzymania się.
- Nic.
- To o co ci chodzi?
- O nic. - wyminęłam go i szłam dalej. Nie udało mi się. Złapał mnie za nadgarstek i odwrócił mnie przodem do siebie.
- Chodzi ci o tą sprzedawczynię? - dopytywał się. - Przecież to były tylko głupie żarty, no nie wściekaj się. - powiedział.
- Dokładnie, głupie. - powiedziałam.
- No Kinga, przepraszam cię, nie złość się już na mnie, proszę. - powiedział i słodko się uśmiechnął, oczywiście od razu mi przeszło, chociaż wcale nie chciałam żeby przechodziło. Po prostu nie umiałam mu się oprzeć, już nie pierwszy raz. - No to się bardzo cieszę że już ok. - powiedział i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć obdarował mnie dość długim buziakiem w usta.
- O widzę tu jakiś sklep! - oznajmiłam gdy Winiar zaprzestał wykonywać poprzednią czynność, w końcu go znaleźliśmy. Weszłam do sklepu, i wzięłam ze sobą koszyk.
- Tak właściwie to co my mamy kupić? - zapytał Misiek drapiąc się po głowie.
- Coś do jedzenia ale dokładnie to nie mam pojęcia. A na co masz ochotę? - zapytałam.
- Ty już dobrze wiesz na co. - wymruczał mi do ucha.
- Jesteś zboczony! Boże, z kim ja się zadaję?! - zrobiłam facepalma i kontynuowałam moje myślenie na głos.
- A może jedno wielkie spaghetti?
- Może być. Ale pośpieszmy się bo jestem bardzo głodny. - powiedział, masując się po brzuchu i robiąc smutną minę. Z nim po prostu nie da się wytrzymać ani minuty bez śmiania się. - No co ja takiego zrobiłem że się tak śmiejesz? - zapytał zdezorientowany. - Ja jestem na prawdę głodny! - oburzył się i teraz przypominał mi Oliwera.
- Nie, nic. - udało mi się w końcu uspokoić. - No to teraz coś do picia. Hmm, myślę że może przydałoby się coś mocniejszego. No ale tymbarka też możemy wziąć.
- O, widzę że zapowiada się niezły wieczór. A może i nawet noc. - swoje ostatnie słowa znowu wyszeptał mi do ucha.
- Spadaj! Śpisz na kanapie! - powiedziałam mu.
- No ale przecież ona jest niewygodna. - zaczął jęczeć. - Nie mógłbym spać razem z tobą?
- Nie i koniec. Mógłbyś mi podać tamte płatki? - poprosiłam. Podał mi je bez słowa, czyżby teraz to on się obraził? On jest taki uparty. Gorzej ode mnie, a o to ciężko. Już ze wszystkimi potrzebnymi produktami podeszliśmy do kasy.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się do kasjerki.
- O, dzień dobry. Miło spotkać kogoś z Polski. - uśmiechnęła się do mnie kasjerka. - Pani mąż jest przyjacielem Bartka, tak? - zapytała. Mąż? No jestem bardzo ciekawa po czym to stwierdziła, jak ja się na niego cały czas darłam że śpi na kanapie. W tym momencie spojrzałam na Michała stojącego przy stoisku z gazetami, przeglądającego jakieś czasopismo.
- Tak, tak. - odpowiedziałam szybko. - A skąd pani wie?
- Ogląda się od czasu do czasu jakieś mecze siatkówki. - odpowiedziała. - 245 rublów. - podałam kobiecie należną kwotę. Tanio tutaj, trzeba będzie się wybrać na zakupy do jakiejś dużej galerii. Wzięłam siatki i zmierzałam w stronę wyjścia ze sklepu. W tym samym momencie przybiegł do mnie Michał.
- Daj, wezmę to. - powiedział i wziął ode mnie siatki z zakupami. - Do widzenia. - powiedział i wyszliśmy ze sklepu. - Czemu nie zaprzeczyłaś tej dziewczynie, kiedy powiedziała że jestem twoim mężem? - zapytał się mnie.
- Bo jestem głodna i chciałam oszczędzić tłumaczenia. - już burczało mi w brzuchu. - A teraz gdzie? - zapytałam.
- Mhm. No jak to gdzie? Tam. Aż taka słaba orientacja w terenie? - powiedział śmiejąc się ze mnie.
- Nie no co ty, jestem tutaj pierwszy raz i już znam całą Moskwę. - skwitowałam. On tylko skradł mi buziaka w policzek i prowadził nas sama nie wiem dokąd. Mi się wydawało że powinniśmy skręcić w lewo, a Winiar skręcił w prawo. No ale dobra. Nie zwracałam uwagi na drogę kiedy szliśmy do sklepu, więc wolałam się go słuchać. Michał poskręcał jeszcze w jakieś różne uliczki i nagle się zatrzymał.
- To powinno być gdzieś tutaj. - mówił ale jakoś tak bez przekonania w głosie.
- Rozumiem że się zgubiliśmy panie przewodniku.
- Właśnie że nie,  ja dobrze wiem gdzie idę! - upierał się.
- Jasne. - wymamrotałam.
Błądziliśmy jeszcze tak przez 20 minut, a przy każdym z bloków Michał mówił że to na pewno tutaj. W końcu opadłam na jakąś pobliską ławkę na placu zabaw.
- Michał, zrozum że się zgubiliśmy, nie możesz po prostu zadzwonić do Bartka żeby po nas przyszedł albo jakoś nas pokierował. - podpowiedziałam. Michał włożył rękę do jednej kieszeni, potem do drugiej, trzeciej i nic.
- Nie mam telefonu. To może wróćmy do tego sklepu i zapytamy się tamtej pani jak mamy dojść do Bartka, bo znając jego to już pewnie ją kiedyś zaprosił.
- No dobrze, ale wiesz jak dojść stąd do sklepu? - nie odpowiedział, tak jak myślałam.
- To może ja się kogoś zapytam jak dojść? - wymyślił siatkarz.
- A umiesz mówić po rosyjsku? - zapytałam zdziwiona.
- Nie. - tak jak się tego spodziewałam. - Ale.. rosyjski jest bardzo podobny do polskiego, niektóre słówka są tylko przekręcone, jakoś dam radę. - powiedział i zrobił pozę super bohatera. Rozśmieszył mnie tym trochę. Rozejrzałam się jeszcze po okolicy, zza bloku ujrzałam idącego mężczyznę około trzydziestki. Michał podszedł do niego i przyjaźnie się uśmiechnął.
- Dzień dobry. - powiedział niepewnie. - Wiesz gdzie mieszka Bartek Kurek, siatkarz? - siedziałam na tej ławce i płakałam ze śmiechu z nieudolnych prób porozumienia się z tym gościem Michała, jeszcze mina tamtego chłopaka. No ale Michał próbował dalej.
- Kinga, jak jest dzień dobry? - skierował się do mnie.
- Chyba jakoś zdrastwujcie, nie wiem. - powiedziałam przez śmiech. Kiedyś się uczyłam rosyjskiego ale to było dawno i nic już nie pamiętam.
- Zdrastwujcie, ja zgubił się. - chyba nasz kolega coś powoli rozumiał z nowo wymyślonego przez Winiara języka. - Ja szukać doma Bartek Kurek, volleyball.
- Aa! - chyba coś zrozumiał, bo wyglądał jakby go coś oświeciło. - Da, da prichodzic mne! - powiedział i machnął ręką na znak abyśmy za nim poszli. Byłam taka zdziwiona że Michałowi się udało. Byłam pewna że w końcu Bartek sam nas zacznie szukać, chyba że będzie zajęty Mariolą. Mam nadzieje że mój pomysł wypalił i ze sobą szczerze porozmawiali, bo już nie mogłam patrzeć jak się męczą.
- A widzisz, ja mam talent! - powiedział triumfalnie Michał uśmiechając się do mnie. - A ty we mnie nie wierzyłaś.
- No już chodź mój geniuszu. - powiedziałam i przytuliłam się do niego bo zaczęło robić się zimno. Podążaliśmy za mężczyzną przytuleni do siebie. Zaprowadził nas pod samo wejście do bloku. Na parkingu stał Bartkowy samochód więc odetchnęliśmy z ulgą że jakoś przeżyliśmy.
- Spasiba. - podziękowałam i pomachałam mężczyźnie na do widzenia. Właśnie z bloku wychodziła jakaś pani, więc nie musieliśmy dzwonić domofonem. Wyjechaliśmy windą na ostatnie piętro, zapukałam. Nikt nie otworzył. Nacisnęłam na klamkę i popchnęłam drzwi do przodu. Były otwarte. Hmm. Może mieli inne zajęcia i nie mieli czasu żeby zamknąć drzwi. Weszliśmy do mieszkania, Michał odłożył zakupy do kuchni, a ja poszłam rozejrzeć się po mieszkaniu, lekko zapukałam do pokoju Bartka, zero reakcji. Powoli otworzyłam drzwi i ujrzałam jak Bartek z Mariolą śpią, wtuleni w siebie. Szybko opuściłam pomieszczenie i wróciłam do Miśka.
- Co tu tak cicho? Umarli? - zażartował Michał.
- Niee, śpią. - powiedziałam z uśmiechem. - I to razem, wyglądają przesłodko.
- Oo, widzę że Bartek w końcu zmądrzał. - powiedział rozpakowywując zakupy.
- Widocznie, oboje zmądrzali. Tyle razy miałam ochotę któremukolwiek przywalić żeby się ogarnął i zrobił ten tak zwany pierwszy krok, ale niee. Oni oboje są tacy uparci. No ale może w końcu się im uda.
- Mam nadzieję bo zawsze chciałem być wujkiem. - powiedział Michał i poruszał śmiesznie brwiami.
- Powiedz to jeszcze raz Marioli, to cie stąd wywali i zamiast kanapy zostanie ci wycieraczka. - powiedziałam i wystawiłam mu język.
- Ej ale przecież miałem spać z tobą, obiecuję że będę grzeczny. - powiedział i posłał uśmiech #3. Nie byłam przekonana co do jego słów. Podczas kontroli na lotnisku widziałam dużo kolorowych dowodów że miał inne plany. - Prooszę. - mówił i zbliżał się do mnie stopniowo. Dłonią dotknął mojej twarzy i już chciał mnie pocałować, kiedy ktoś głośno odchrząknął, szybko od siebie odskoczyliśmy. Dzięki Bartek.
- Ekhem, nie chciałbym wam przeszkadzać ale mój brzuch chce jeść. Co kupiliście? - powiedział i zaczął przeglądać kupione produkty. - O, to mi się podoba. Winiar, kocham Cię! - powiedział podnosząc do góry butelkę Finlandii.
- To akurat był mój, i widzę że bardzo trafiony zakup. - powiedziałam.
- O, no to Kinga... Spadaj Misiu! - odsunął go ode mnie. - Kocham Cię! - podleciał i dał mi buziaka w policzek. Cały czas się śmialiśmy. Rozpoczęliśmy powoli przyrządzanie naszego obiadu. Tzn. to było tak że ja mówiłam im co mają robić, a oni grzecznie mnie słuchali. Jednak musiałam wkroczyć do akcji przy przyrządzaniu mięsa bo coś im nie szło i połowa mięsa wylądowała albo na podłodze, albo na którymś z nich. Po 30 minutach posiłek był gotowy. Ja z Miśkiem usiedliśmy już przy stole, a Bartka wysłaliśmy aby obudził naszą śpiącą królewnę.


Perspektywa Marioli.

Obudziłam się gdy poczułam jak ktoś mnie dotyka.
- Wstawaj, zrobiliśmy obiad z Winiarem - powiedział Bartek.
- Czy to nadaje się do jedzenia? - zapytałam.
- Jak możesz tak myśleć - powiedział fochnięty już Bartek. Chciałam go przytulić a on się ode mnie oddalił.
- No przepraszam, ja wcale nie zaprzeczam waszemu talentowi kulinarnemu, tylko wolałam się upewnić.
- Nie wybaczam, musisz bardziej się postarać.
Złożyłam na jego ustach gorący pocałunek.
- Wystarczy?
- I to mi się podoba, wstawaj już bo się Winiar obrazi.
Gdy weszłam do kuchni poczułam piękny zapach i od razu zrobiłam się głodna. Jednak chłopaki się postarali. Podczas obiadu wspominaliśmy dzieciństwo. Te wszystkie piękne chwile, które razem przeżyliśmy.
- A pamiętacie jak Bartek odpalił w szkolę gaśnice bo chciał się pobawić w strażaka - powiedziałam prawie płacząc ze śmiechu.
- Weź nawet nie wspominaj, miałem wtedy tylko 10 lat. Ale miałem wtedy przypał.
Po obiedzie, w zamian za to, że chłopaki ugotowali obiad to my musiałyśmy pozmywać. Oni w tym czasie grali sobie w Fife.
- No to może opowiesz mi do czego zaszło pomiędzy tobą a Winiarem - powiedziałam.
- To rozmowa na dłuższy czas, obiecuję, że opowiem ci jak wrócimy do Polski. Ale widzę, że u ciebie też jest ciekawie, z Bartkiem to już tak na poważnie. To ty mu o tym powiedziałaś czy on tobie? - zapytała.
- On mi, masakra, jak się cieszę. Szkoda, że dopiero teraz zdobyliśmy się na odwagę żeby to sobie powiedzieć. Teraz nie wiem jak to będzie, on w Rosji ja w Polsce. Nie wyobrażam sobie tego. Ale na razie się tym nie przejmuje.
- No i masz rację, korzystaj z tych dni tutaj, żebyś później nie żałowała. - powiedziała i dała mi kuksańca w bok. - Pamiętaj, jakbyście chcieli zostać sami w domu, to zawsze możemy się gdzieś zmyć, a no i oczywiście Michał wam może pożyczyć sprzętu, tzn. Bartkowi, bo jak sama widziałaś to trochę tego ma. - powiedziała przez śmiech.
-  Taa, o ile on sam tego nie zużyje w międzyczasie. - powiedziałam i poruszałam znacząco brwiami.
- A weź spadaj. Jesteś tak samo zboczona jak on. Już miałam nadzieję że przynajmniej ty jesteś normalna. powiedziała.
- Przykro mi. - odpowiedziałam i cały czas się śmiejąc kontynuowałyśmy rozmowę i mycie naczyń. Z salonu dochodziły nas krzyki chłopaków.
- Ale to był faul! - krzyczał Michał.
- Wcale że nie! - sprzeczał się z nim Bartek. - To jest faul. - powiedział i zaczął się śmiać.
- Eej! - powiedział Michał z pretensjami. - To nie fair! A masz! Aaa! Ale za co to? Czemu ja dostałem czerwoną kartkę, a ty nie?! - krzyczał dalej.
- Boże oni są nadal jak dzieci. - powiedziałam do Kingi.
- Masz rację. Dobra, w końcu skończyłyśmy. - powiedziała. - To może otwieramy ? - powiedziała z wielkim uśmiechem trzymając w rękach kupiony alkohol.
- Jestem jak najbardziej za. - powiedziałam i również się uśmiechnęłam. Wyjęłam z szafki kieliszki i szklanki oraz wzięłam jeszcze coca-colę. Udałyśmy się do salonu, gdzie chłopaki nadal toczyli zacięty bój w grze oraz między sobą. - No już chłopaki, spokój. - powiedziałam a oni momentalnie odwrócili się w nasze strony. Gdy zobaczyli jakie mamy plany, rzucili pady na kanapę i usiedliśmy na podłodze.
- No to ja poleję. - zaoferował Michał. - Bartek?
- No a jak myślisz. - powiedział z uśmiechem.
- No tak głupie pytanie. Mariola?
- Z colą, przecież wiesz że mam dość słabą głowę.
- Hmm. To może daj jej czystą do szklanki. - powiedział Bartek i uśmiechnął się tajemniczo w moją stronę.
- Kinga? - pytał dalej bawiąc się w barmana Misiek.
- Ee, no nie wiem, może najpierw z colą. - powiedziała i się uśmiechnęła.
- Już się robi! - powiedział Michał i nalał każdemu to co chciał do picia.
- No to co robimy oprócz picia? - zapytałam.
- A może poker? - zaproponował Bartek. - Idę po karty. - poszedł i zniknął w drzwiach swojego pokoju.
- Misiek, ale masz dać nam fory! I nie oszukuj! - przestrzegłam go.
- No dobraa. - zgodził się niechętnie.
- Tylko wiecie, bo ja nie umiem grać. - przyznała się Kinga.
- No ja w sumie też do końca nie umiem, ale jakoś dam radę. Michał to będziesz jej pomagał, dobra? - zapytałam.
- Ok. - powiedział i przysunął się do niej, w tym momencie do salonu wszedł już Bartek z kartami i wielkim bananem na twarzy.
- To jak gramy? Na żetony, pieniądze czy może rozbieranka? - zapytał z jeszcze większym uśmiechem.
- Rozbierany! - odpowiedział szybko Michał i razem z Bartkiem przybili piątkę.
- Może być. - powiedziała Kinga, i również przybiła z każdym piątkę. Tylko ja nie byłam zbytnio przekonana co do tego pomysłu. - No, Mari, zgódź się, będzie fajnie. - zachęcała mnie Kinga. Taa, " będzie fajni " już widzę jak to się skończy. Rozbierany poker plus alkohol, świetne połączenie. No ale miałam żyć chwilą i niczego nie żałować.
- No zgadzam się. - powiedziałam i teraz to ja przybiłam ze wszystkimi piątkę.
- No i tak ma być. - powiedział Bartek i objął mnie swoim wielkim ramieniem. - Dobra, Michał tasuj karty i zaczynamy! - zarządził Bartek i zaczęliśmy grać co chwilę popijając alkohol. Po 30 minutach grania została mi tylko bielizna, koszula i rajstopy. Bartkowi coś dziś nie szło więc on był już tylko w bokserkach, Kindze została tylko bielizna i marynarka, coś średnio jej ten Michał pomagał, chyba nawet specjalnie źle jej podpowiadał, bo za każdym razem gdy prosiła go o poradę to przegrywała coś swojego. I oczywiście jemu szło najlepiej, miał spodnie, skarpetki i bokserki. Nasza butelka też była już prawie pusta, co zmartwiło każdego z nas najbardziej. Ja już czułam, że powoli tracę kontrolę nad sobą, mało wypiłam ale jednak wystarczyło, Michał z Bartkiem to już chyba nie wiedzieli co się dzieje, najlepiej trzymała się Kinga, miała mocną głowę. Ale coś czuje że jeszcze parę kieliszków i również będzie zachowywała się podobnie. Nagle ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Dochodziła 20, Bartek nie zważając na swój stan ani na to jak jest ubrany poszedł otworzyć. Za drzwiami stała prawdopodobnie jego sąsiadka, wysoka blondynka, piwne oczy, ładna. Widać było jak się do niego śliniła, nie mogłam na nią patrzeć, okropnie mnie irytowała. Chwiejnymi krokami podeszłam do Bartka.
- Witam. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. - Jestem Mariola, dziewczyna Bartka. - mówiąc to przytuliłam się do niego. - Więc bardzo cie proszę odpierdol się od niego. Dzięęki. - rzuciłam i trzasnęłam drzwiami. Słyszałam tylko jak Kinga z Winiarem się śmiali z zaistniałej sytuacji ale nie obchodziło mnie to. Żadna wytapetowana blondyna nie będzie ślinić się do mojego Bartka. Co to, to nie! Wzięłam go za rękę i pociągnęłam z powrotem na podłogę. - To co gramy dalej? - zapytałam w jak najlepszym humorze. - Albo nie, może zagrajmy teraz w coś innego. - zaproponowałam patrząc na Bartka.
- Ale czemu? - dopytywał się z rozczarowaniem w głosie Winiar.
- No cóż, Bartuś już jest w takiej sytuacji że za niedługo musielibyśmy go oglądać tak jak go Pan Bóg stworzył. - powiedziałam już w ogóle nie myśląc nad moim zachowaniem.
- A ty chcesz sobie te widoki zostawić na wyłączność. - dopowiedziała Kinga śmiejąc się w najlepsze. Winiar poszedł w jej ślady i razem zrywali boki sama nie wiem z czego. Spojrzałam na Bartka, on tylko głupkowato się do mnie uśmiechał. - No dobra to w co gramy?
- Bartek, masz coś jeszcze do picia? - zapytała Kinga.

- Chyba coś się jeszcze znajdzie. Zobacz w tamtej szafce - wskazał drżącą ręką na którąś z szafek.
- W tej? - dopytywała się Kinga.
- Nie w tamtej! - Bartek cały czas pokazywał palcem, trudno było określić na co pokazuje bo ręka cały czas mu się przemieszczała. Kinga zaczęła otwierać wszystkie szafki po kolei i w końcu znalazła butelkę jakiejś whisky. Podała ją Winiarowi, a on wypuścił ją z rąk, całe szczęście spadła na futrzasty dywan.
- Upss. - powiedział, podniósł butelkę i nalał każdemu. Bartek przysunął się do mnie ponownie obejmując mnie ramieniem, tylko że tym razem swoją dłoń położył mi nad tyłkiem. Popatrzyłam na niego dziwnym wzrokiem, a on tak jak wcześniej cały czas się do mnie głupkowato uśmiechał. Alkohol na niego dziwnie działa.
- No to jak gramy w tą butelkę? - zapytał Misiek.

- Ała! - krzyknęłam gdy poczułam jak Bartek strzela gumką od dolnej części mojej bielizny. - Zwariowałeś?! - opieprzyłam go. On tylko pocałował mnie w usta.
- Gramy! - powiedział z przekonaniem w głosie Bartek. Wziął butelkę po Coli i zakręcił nią. - Michał! - powiedział i przebiegle się uśmiechnął, rozejrzał się dookoła i zatrzymał swój wzrok na wieży stereo. - Zatańcz i zaśpiewaj nam do piosenki która teraz będzie leciała. Michał powoli wstał i podszedł do wieży, włączył ją, a z niej właśnie leciała piosenka I'm sexy and i know it. Michał ukłonił się w naszą stronę i rozpoczął śpiewanie, a raczej darcie się i dziwne ruchy które miały chyba być tańcem. Co chwilę plątały mu się nogi, i parę razy zaliczył matę. My tylko się z niego śmialiśmy.
- I got passion in my pants and I ain't afraid to show it show it show it! I'm sexy and I know it. I'm sexy and I know it! - wydzierał się Michał, ruszając przy tym biodrami na wzór lidera zespołu LMFAO. Wyglądało to komicznie.
- Dobra dość, bo zaraz sąsiedzi zaczną się skarżyć na hałasy. - powiedział Bartek przez śmiech.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem. - powiedział smutnym głosem. Wrócił na swoje miejsce i ponownie zakręcił butelką. - Kinga! Hm no to może.. O wiem! Musisz dziś ze mną spać w jednym łóżku. - powiedział Michał z cwanym uśmieszkiem. Nieźle to wykombinował.
- Uuuu! - zaczęliśmy się drzeć razem z Bartkiem. Kinga nic nie powiedziała tylko nalała sobie więcej whisky. Wzięła butelkę i zakręciła nią. Butelka zaczęła zwalniać jeszcze przed Bartkiem, ostatecznie wypadło na mnie.
- Ej, chodźmy już spać, jestem bardzo zmęczona. - powiedziałam szybko, teatralnie ziewając. Kinga nie była zbytnio zadowolona, widocznie miała dla mnie jakieś chamskie wyzwanie.
- Taak, chodźmy już spać. - poparli mnie siatkarze.
- No to chodź. - powiedział Bartek wstając.

Droga do sypialni byłaby bardzo trudna gdyby nie Bartek, który cały czas mnie trzymał. Na szczęście zanim alkohol rozłoży się po jego ponad dwumetrowym ciele to trochę czasu minie.
- O niee, jak zwykle czegoś zapomniałam, nie mam w czym spać - powiedziałam zrozpaczonym głosem.
- Jak dla mnie możesz spać nago. - powiedział Bartek, seksownie poruszając brwiami. - Masz moją koszulkę - rzucił mi ubranie. Szybko przebrałam się i wskoczyłam do łóżka.
- Ej, ale zrób dla mnie trochę miejsca - powiedział Bartek.
- No przecież podłoga jest wolna - powiedziałam.
- Ale jak to, przecież możemy chyba spać razem.
- Nie marudź tylko się kładź - powiedziałam. Bartek szybko wskoczył do łóżka, a ja przytuliłam się do jego nagiego torsu. Bartek co chwilę niby niechcący dotykał mnie po pupie i biodrach.
- Możesz przestać? - zapytałam.
- Ale co? Nie podoba ci się? - Bartek odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie, chcę już spać.
- No proszę Cię skarbie.
- Może kiedy indziej, naprawdę jestem strasznie zmęczona.
- A dostanę chociaż buziaka na dobranoc?
Zbliżyłam moje usta do jego i złączyliśmy się w pocałunku. Nagle wszystko przestało istnieć. Jego usta były chłodne, ale słodkie, chciałam aby ta chwila trwała wiecznie, chciałam więcej. Ale niestety, był to jedynie ułamek sekundy. Kiedy oddaliliśmy nasze wargi, ciągle jednak będąc zbyt blisko siebie.
- Kocham Cię. - Bartek wyszeptał mi do ucha. Nic nie odpowiedziałam. Ponownie moje usta znalazły się na jego, w bardziej gorącym i dłuższym pocałunku. Nasze języki toczyły walkę. Trzymałam ręce w jego włosach. On obejmował moją twarz swoimi dłońmi, gładząc ją kciukiem. Nie chciałam od życia już nic więcej. Tylko jego. Zasnęliśmy wtuleni w siebie jak nastolatkowie, którzy nie chcą żeby ktokolwiek ich rozdzielił.



Hej. :)
Mamy nadzieję że jesteście zadowolone i może odrobinkę zaskoczone - pozytywnie -  że rozdział został jak na nas, dodany tak szybko. :D No więc postarałyśmy się i napisałyśmy go według waszego życzenia. Jak nam to wyszło zostawiamy już do waszej oceny. ;) Bardzo prosimy o szczere komentarze. Hm, zrobiło się trochę słodko, można by powiedzieć nawet że za słodko. Ale spokojnie, czeka nas jeszcze dużo niespodzianek. :> Następnego rozdziału możecie się chyba również spodziewać w odrobinę szybszym terminie niż normalnie. Oczywiście będziemy informować. Powoli nadrabiamy zaległości na waszych blogach, ale jednak nadal nie nadrobiłyśmy wszystkiego za co serdecznie przepraszamy. Niedługo się to zmieni. Do następnego! :*
Pozdrawiamy Potoka! ;)

poniedziałek, 22 października 2012

6. " Pozwól, że opowiem ci o znajomości, która trwa chociaż nie jest pewna swojej przyszłości. "

Zaraz po wyjściu z domu skierowałam się do naszego miejsca spotkania. Była dopiero  17:20 więc miałam jeszcze 40 minut na dojście w wyznaczone miejsce. Wyszłam trochę wcześniej żeby im nie przeszkadzać no i oczywiście zawsze się spóźniałam więc tym razem wolałam mieć duży zapas czasowy. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę parku. Koniec lata zbliżał się wielkimi krokami, choć jak na końcówkę sierpnia jest dziś wyjątkowo ciepły wieczór. Szłam parkowymi dróżkami, usypanymi żwirkiem. Na ławce nieopodal mnie siedziała jakaś starsza pani, trzymała w ręce kromkę chleba, z której co chwilę urywała kawałek i rzucała gołębiom dreptającym wokół niej. Wyglądała na bardzo samotną, już parę razy ją tutaj widziałam, zawsze siedziała na tej samej ławce, sama, powtarzając tą samą czynność. Ewentualnie zmieniając gołębie na łabędzie pływające za jej plecami po stawie. Zrobiło mi się jej żal. Miałam jeszcze dużo czasu, a kawiarnia jest tuż za parkiem więc postanowiłam że podejdę do kobiety. Stanęłam na przeciwko niej, nie powiem, trochę się jej bałam ale inne uczucia były silniejsze.
- Dzień dobry. - powiedziałam z uśmiechem. - Mogę się dosiąść ? - Kobieta tylko skinęła głową, cały czas karmiąc gołębie. - Piękny wieczór. - powiedziałam patrząc w niebieskie niebo, przecięte smugami po lecących samolotach. Dostrzegłam jeden który leciał, już po jutrze będę lecieć takim właśnie środkiem transportu do mojego przyjaciela, od razu rozmarzyłam się jeszcze bardziej na samą myśl tego spotkania. Samolot właśnie przeciął 2 inne ślady, tworząc znak przypominający literę M . I w tym momencie przypomniało mi się jaki jest cel mojej dzisiejszej wyprawy. Byłam bardzo ciekawa kim był ten ‘ cichy wielbiciel ’ .
- Masz rację drogie dziecko. - odezwała się kobieta, spojrzałam na nią. Również wpatrywała się swoimi już lekko zamglonymi, błękitnymi oczami w warstwę atmosfery. - Dlaczego do mnie podeszłaś?
- Wydawała się pani taka samotna. - odpowiedziałam. Kobieta cicho ale jednak roześmiała się melodyjnie.
- Nie jestem samotna, kochanie. Mam męża, dzieci oraz gromadkę wnuków czekających na mnie w domu. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie ciepło. - A ty? Ma kto na ciebie czekać w domu? Wyglądasz na strapioną. - zauważyła kobieta.
- Wspaniałą przyjaciółkę, która jest dla mnie jak siostra. - na samą myśl się uśmiechnęłam. - I chyba ma pani rację.
- No tak, przyjaciele. - wypowiedziała to słowo, jakoś inaczej, jakby chciała nadać mu sens odpowiednim wypowiedzeniem go. - Prawdziwi przyjaciele są jedną z najważniejszych oraz najlepszych rzeczy w życiu jakie mogą kogokolwiek spotkać. Ale nie zastąpią nigdy tej bliskości, czułości czy poczucia bezpieczeństwa jakie da ci tylko ta jedna, jedyna osoba. - powiedziała i znów zamyśliła się, spojrzała na mnie i pytającym oraz zmartwionym wzrokiem spytała. - A czy ty masz kogoś takiego? Masz u swego boku mężczyznę który cię bezgranicznie kocha?
- Chyba nie. - odpowiedziałam niepewnie.
- Chyba? - powtórzyła.
- Na pewno nie. - zreflektowałam się. No bo kogo ja niby mogłam mieć na myśli? Bartka? Na co ja liczę? Że gdy mnie zobaczy wpadnie w niepohamowaną radość, weźmie mnie w swoje silne ramiona, przytuli z całej siły jak gdyby nigdy nic i powie mi nagle że mnie kocha? Boże, jaka ja jestem naiwna i głupia. Stanowczo za dużo się nad sobą rozczulam. Muszę to zmienić i w końcu zacząć panować nad swoim życiem.
- Ahaa. Już rozumiem. - powiedziała to i zrobiła zrobiła taką minę że wyglądała jakby była najmądrzejszym człowiekiem na świecie. Może i była. Na jej twarzy były widoczne zmarszczki. Musiała przeżyć naprawdę dużo. Wiele rzeczy wskazuję na to że ma ogromne doświadczenie życiowe. - Ty jesteś zakochana! Ach, jak mogłam dopiero teraz zauważyć, przecież to takie oczywiste. To dlatego jesteś taka zamyślona. To co jest nie tak? - byłam pod wrażeniem jak ona szybko odczytywała każde moje zachowanie.
- Bo to jest mój przyjaciel, on nic o tym nie wie, on do mnie chyba nic nie czuje, wyjechał do Rosji, jest siatkarzem i rozwija swoją karierę. A zresztą, on to on - sławny, przystojny, a ja? Taka szara myszka, niepewna, wstydliwa. Pewnie nawet by na mnie nie spojrzał, gdyby mnie nie znał. Chociaż dla Bartka nie liczą się same stereotypy idealnych dziewczyn. On musi poznać każdego z charakteru, no ale co to zmienia? - opowiedziałam staruszce.
- Mhmm. - zamyśliła się. - Słuchaj mnie moja droga. W życiu najważniejsza jest miłość, a nie pieniądze czy sława. To są tylko rzeczy które czasami udaje nam się osiągnąć podczas dążenia do tego właściwego celu. Do szczęścia, miłości, zdrowia. Jeśli nie spróbujesz mu o tym powiedzieć, to nawet nie zdajesz sobie sprawy ile może cie ominąć w życiu. Jeszcze wszystko przed tobą, więc pamiętaj co ci teraz powiedziałam i żyj tak abyś niczego nie żałowała. - powiedziała i uśmiechnęła się. - No to leć już, bo widzę że już za tobą wydzwaniają. - no tak, nawet nie usłyszałam kiedy mój telefon zaczął o sobie przypominać.
- Dziękuje. - podziękowałam kobiecie i wyruszyłam w ponowną drogę do kawiarni. Wyjęłam telefon z torebki, dostałam sms.a, od Kingi.
` Ratuj mnie! Powiedziałam że mogą wybrać to co chcą robić i Winiar wymyślili sobie że się pobawią w makijażystkę. To ma być zemsta za prezent ode mnie który odstał w tamtym tygodniu. Będę wyglądać gorzej od niego. I jeszcze Oli też przeszedł na stronę zła. Już nic mi nie pomoże. Umieram. Żegnaj. `
Haha, no to się doigrała. Mam nadzieję że zrobią jej jakieś pamiątkowe zdjęcie i mi potem pokażą. Taak, jestem wredna, nie ratuje swojej przyjaciółki. Więcej mandarynek dla mnie. Obie wręcz ubóstwiałyśmy mandarynki. Prezenty od Bartka na święta wyglądały tak: jakiś tam prezent + masa mandarynek. Wyszłam już z parku, moim oczom pokazała się kawiarnia, z dużym czerwonym, neonowym napisem nad wejściem Julia. Kiedy miałam już wchodzić ręce zaczęły mi drżeć, a nogi miałam jak z waty. Zawsze tak miałam gdy się stresowałam. Weszłam do środka i
usiadłam przy stoliku jak najbliższym okna żebym mogła rozglądać się czy ktoś już idzie. Wnętrze wykonane w dość nowoczesnym stylu. Rozejrzałam się po lokalu i zobaczyłam tam tylko starszą panią popijającą kawę  i parę zakochanych. Zaczęłam sobie wyobrażać, że to ja i Bartek, jesteśmy tak szczęśliwie zakochani. Nie ma co, wyobraźnie to ja mam bardzo bujną jak na ten wiek. Z rozmyśleń wyrwałam mnie kelnerka, która popatrzyła na mnie jakbym była głupia. No tak, kobieta robiąca maślane oczy w stronę jakiejś pary, robiąc przy tym przeróżne miny musiała naprawdę psychicznie wyglądać.  Zapytała czy coś podać, odmówiłam. Po raz drugi rozglądnęłam się po lokalu i nadal nie dostrzegłam nikogo kto mógłby na mnie czekać. No świetnie, pewnie ktoś zrobił sobie ze mnie kawał a ja naiwna mu w to uwierzyłam, ale i tak nie mam nic do stracenia jeśli tu zostanę i poczekam, może ktoś się zjawi.  Po 5 minutach czekania ujrzałam Maćka niosącego wielki bukiet herbacianych róż - moje ulubione.  Wszedł do kawiarni i gdy tylko mnie zauważył podszedł do mojego stolika. Czyli to Maciek jest tym cichym wielbicielem, a jednak Kinga miała rację.
- Cześć Mariola, a co ty tu robisz? - zapytał dość zdziwiony Maciek.
- Hej, to raczej ja ciebie powinnam o to zapytać. Jestem umówiona i to chyba z tobą - odparłam niepewnie widząc jego zdziwienie.
- To chyba jakaś pomyłka, umówiłem się tu z koleżanką z mojego osiedla. - sprostował.
Uff, kamień spadł mi z serca, już myślałam, że Maciek jednak nie odpuścił. Skoro to nie Maciek, to kto?
- Czyli to nie ty, trudno czekam dalej. Powodzenia - powiedziałam i puściłam mu oczko, kiedy ujrzałam że do kawiarni wchodzi blond włosa Karolina, z którą już kiedyś poznałam się na urodzinach Maćka. Była szczupła, średniego wzrostu, jej oczy przypominały mi oczy Winiara. Było w nich tyle szczęścia. Maciek też był niczego sobie. Ładnie ze sobą wyglądają. Potajemnie zaczęłam się im przyglądać, powitali się cmokiem w policzek po czym Maciek wręczył jej bukiet róż. Moje obserwacje przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Przez które do kawiarni wbiegł wysoki mężczyzna.
- Mariusz, a co ty tu robisz? - zapytałam z nieukrywanym zaskoczeniem. Miałam bardzo duże oczy, więc teraz musiały być wielkości 5-złotówek.
- Jak to co, chyba byliśmy umówieni. - odparł z wielkim bananem na twarzy. Nie wyglądał jakby wybierał się na randkę, ubrany był w dres klubowy a przez ramie miał przewieszoną torbę treningową. - Przepraszam za spóźnienie, trener kazał mi dłużej zostać bo widział na treningu, że jest ze mną coś nie tak. A poza tym jestem teraz przyjmującym, a nie umiem przyjmować. Następnym razem to już się nie powtórzy. - odparł cały czas się uśmiechając, byłam pod wrażeniem jego samokrytyki, nie każdy tak potrafi. Ale ja nadal nie wiedziałam co powiedzieć, wiedziałam że Mariusz mnie lubi, mi też odpowiadało jego towarzystwo, był nawet podobny do Bartka. Ale to nie był on.
- Następnym razem? - zapytałam.
- Oczywiście gdy będziesz chciała się ze mną spotkać. - Mariusz spalił buraka, wyglądał słodko. Siatkarz zawołał kelnerkę by złożyć zamówienie, po krótkiej chwili podała nam ciastko i kawę dla każdego z nas. Rozmawialiśmy ze sobą ponad 2 godziny. Mariusz to fajny chłopak, może to dzięki niemu uda mi się szybciej zapomnieć o Bartku. Zbliżała się już godzina 21, zaczęliśmy zbierać się do wyjścia z kawiarni, a raczej nie mieliśmy innego wyjścia, gdyż pani chciała już zamykać, a my się troszeczkę zasiedzieliśmy. Po randce postanowił odprowadzić mnie do domu, wiedziałam że po tym spotkaniu będzie coś ode mnie oczekiwał. Na dworze panował już zmrok, powiewał zimny wiatr, przez co nie było już tak ciepło jak wcześniej. Mężczyzna musiał zauważyć że jest mi trochę zimno i bez słowa ściągnął z siebie bluzę i dał mi ją.
- Dzięki. - powiedział i posłałam mu serdeczny uśmiech odsłaniając zęby. Zarzuciłam sobie jego bluzę na plecy. Szliśmy przez park, starszej pani już nie było. Gdy doszliśmy pod moje mieszkanie Mariusz bez zastanowienia objął moją twarz i zaczął niebezpiecznie przybliżać ją ku mym ustom. Nie wiedziałam co mam robić, lubię Mariusza ale nie wiem czy to jeszcze nie za szybko. Widziałam tą miłość w jego oczach, nie mogę sprawić  mu tej przykrości, widziałam jak bardzo się stara. Po chwili złączyliśmy się w pocałunku. Mariusz całował bardzo delikatnie, widocznie bał się mojej reakcji. Ale chyba odebrał ją pozytywnie, bo po chwili wykonywał tą czynność bardziej stanowczo. Wydawało mi się że ta chwila trwa wiecznie, chyba jednak popełniłam błąd i nie powinnam dawać mu nadziei. P chwili oderwałam się od niego, jego oczy wydawały się jeszcze bardziej szczęśliwe niż kiedykolwiek wcześniej je widziałam.

- Do zobaczenia - powiedziałam i zaczęłam się od niego oddalać.
- Dobranoc. - powiedział.
Ale widziałam to niezadowolenie na jego twarzy gdy odchodziłam, było mi go żal. Chłopak tak się stara, a ja? Nawet nie wiem czy będę w stanie być z nim i nie myśleć o Bartku. Dla mnie ten pocałunek nie znaczył to samo co dla niego. 
Gdy weszłam do mieszkania nie dostrzegłam już Michała i Olika. Była czysto, to dziwne bo Kinga nie jest zbyt chętna do sprzątania. Podeszłam pod drzwi pokoju Kingi, zapukałam, tak jak mi się wydawało była sama. Gdy mnie tylko zobaczyła zaczęła zadawać mnóstwo pytań. Powiedziałam jej, że to Mariusz - nie była aż tak zdziwiona jak ja. Opowiedziałam jej o całym przebiegu randki i sytuacji pod blokiem.
- Całując Mariusza czułam się jakbym zdradziła Bartka - powiedziałam ze smutkiem w głosie.
- Myśl pozytywnie za niedługo znowu się z nim zobaczysz, może tym razem wam się uda.
- Ale jak ty sobie to wyobrażasz? Ja w Łodzi, on w Moskwie. Widzielibyśmy się pewnie raz na dwa miesiące.
- A może Bartek zrezygnowałby z Rosji dla Ciebie - odparła Kinga z uśmiechem na ustach.
- Nie potrafiłabym żyć z tym, że zniszczyłam mu karierę. Teraz to jest dla niego najważniejsze. Tak w ogóle to nawet nie wiadomo czy on czuje to samo co ja do niego. Ostatnio opowiadał mi o swoich ładnych sąsiadeczkach. - powiedział z nutką goryczy w głosie.- A może robi to specjalnie żeby wzbudzić w tobie zazdrość. Wiesz jacy są faceci..
- Dobra skończmy tą głupią rozmowę, idę spać, dobranoc - powiedziałam i udałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżku. Rozmyślałam jeszcze o Mariuszu i o tym pocałunku. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.



Perspektywa Kingi.

Obudziły mnie hałasy w kuchni. Coś spadło. Mozolnie wygrzebałam się spod kołdry i powoli wstałam z łóżka. Wyszłam z pokoju w samej koszulce i majtkach - mój typowy zestaw do spania. Weszłam do kuchni z zamkniętymi oczami i usiadłam na blacie kuchennym.
- Co na śniadanie? - zapytałam zaspanym głosem, przecierając oczy.
- Chyba na obiad. - to nie był głos Marioli.
- Michał?! - szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam znany mi już widok. Michała w kuchennym fartuszku, trzymającego w jednej ręce patelnie a w drugiej jajka. - Co ty tutaj robisz?
- Ee, a nie widać. Gotuje. Ładnie wyglądasz. - powiedział z triumfalnym uśmiechem na twarzy mierząc mnie wzrokiem.
- A gdzie Mariola? I Oliwer? - zaczęłam zadawać pytania, puszczając jego uwagę w niepamięć.
- Pojechali na zakupy, długo debatowali o czymś w pokoju Marioli, a później oboje zarządzili żebym ich zawiózł na przystanek autobusowy bo muszą jechać do galerii, ponieważ Mariola nie ma się w co ubrać. No a mi kazali zostać z tobą. - zakończył Michał z grymasem na twarzy spoglądając na mnie.
- Eej! - rzuciłam w niego ścierką.
- Ałaa. Teraz to zobaczysz. - zaczął dramatyzować i szybkim krokiem podszedł do mnie, sięgnął ręką po coś za moimi plecami, nagle poczułam małe, słodkie drobinki w buzi. Rzucił we mnie cukrem.
- O nie! Teraz to jest już wojna. - szybko otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej mąkę, wzięłam całą garść i rzuciłam nią prosto w twarz Winiara. Ale śmiesznie wyglądał. Potrząsnął głową i przetarł ręką twarz aby mógł cokolwiek widzieć. Ja tylko zwijałam się ze śmiechu. Nagle usłyszałam jak coś pęka. Spojrzałam do góry i zobaczyłam jajko spadające prosto na moją twarz, szybko zamknęłam oczy i poczułam mokre coś spływające po mojej twarz i włosach. I jeszcze bezczelny rzucił na to wszystko mąkę.
- Haha! No i kto się teraz śmieje. - teraz to on zwijał się ze śmiechu, prawie leżąc na podłodze.
 Wyjęłam jogurt z lodówki i wykorzystując to że aktualnie kucał skoczyłam na niego. Teraz to on leżał na plecach, a ja siedziałam na jego brzuchu, już nie było mu tak wesoło.
- Ach tak? - powiedziałam i z uśmiechem otworzyłam jogurt i wylałam na jego twarz i włosy, brudząc przy tym jego koszulkę. - No i co teraz? - powiedziałam i wystawiłam mu język. Ponownie przetarł sobie twarz i jednym zwinnym ruchem przeturlał się tak że teraz ja leżałam na plecach, próbowałam się wydostać ale bezskutecznie.
- No i kto teraz jest górą śliczna? - powiedział z dumą w głosie. Poległam w tej walce. Ale wojna dalej trwa. Niewinnie się uśmiechnęłam.
- Wygrałeś, gratuluję. - powiedziałam z udawanym skruszeniem. - Dostaniesz nagrodę. - od razu domyślił się o co chodzi. Nie trzeba było mu 2 razy powtarzać. Zbliżył swoje usta do moich, i tym razem to ja przejęłam inicjatywę. Zaczęłam go całować, najpierw powoli i delikatnie, z każdą chwilą nasz pocałunek był bardziej namiętny. Znowu przewróciłam się tak aby Michał leżał na ziemi. Gdy to mi się już udało, przerwałam nasz pocałunek.
- Głupek. - dałam mu buziaka w usta, uśmiechnęłam się triumfalnie i szybkim ruchem wstałam. - Ty sprzątasz! - krzyknęłam do Miśka zmierzając ku łazience. Dość szybko mnie dogonił.
- Eej, ale.. - zamknęłam mu drzwi przed nosem. Stanęłam przed lustrem i aż się przestraszyłam swojego odbicia, wyglądałam koszmarnie. Kiedyś urządziłam sobie podobną bitwę z Bartkiem, ale aż taki źle nie było, tylko że Mariola musiała po nas sprzątać. Ale się wkurzyła, nie odzywała się do nas przez cały dzień. Ale kupiliśmy jej czekoladę i jakoś ją udobruchaliśmy. - To już koniec? Nie będzie nic więcej? - marudził pod drzwiami.
- Nie! Idź sprzątać. - odkrzyknęłam mu. Rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej, puściłam bardzo ciepłą wodę, spływała po moim ciele strumieniami. W krótkiej chwili para unosiła się w każdym możliwym miejscu, a szyby zaparowały.
- Kinga? - usłyszałam otwieranie się łazienkowych drzwi. - Bo wiesz, jestem brudny... - mówił, wiedziałam o co mu chodzi. Wszedł do łazienki, zamknął za sobą drzwi. - to może się umyjemy razem... - kontynuował, stał pod kabiną, widziałam tylko ciemną sylwetkę bo szyby już całkowicie zaparowały. - co ty na to? - mówił to lekko zachrypniętym głosem, przez co wydawał się jeszcze bardziej seksowny. Nic nie odpowiedziałam, nawet nie wiedziałam co. Nie byłam wstanie mu odmówić, może nawet nie jemu ale sobie.
- Wynocha! - krzyknęłam, byłam silna, silna wbrew sobie.
- Ale Kiniaa, no nie bądź taka. - cień wskazywał na to że ściągał koszulkę, przygryzłam wargę i starałam się oddychać miarowo.
- Wyjdź! - na razie udawało mi się.
- No prooszę. - nie dawał za wygraną, był bardzo zdeterminowany. Ściągał spodnie, następnie bokserki, sięgał ręką aby otworzyć kabinę. Odwróciłam się plecami do niego. Drzwi się otwarły, wszedł, nie byłam na tyle silna aby po raz trzeci mu odmówić. Trochę pary ulotniło się przez otwór, lecz szybko go zamknął. Woda cały czas leciała i obmywała nasze ciała. Serce zaczęło bić mi coraz szybciej, jemu również. Oddechy stały się nierówne, zbliżył się do mnie, nasze ciała niemal przylegały do siebie. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, stałam jak słup, nie miałam pojęcia co robić, rozum nakazywał co innego, serce co innego. Poddałam mu się. Powoli i delikatnie obrócił mnie przodem do siebie. Podniósł mój podbródek tak abym musiała spojrzeć na niego. Woda lejąca się z góry mi to utrudniała. Ale jednak udało mi się. Intensywnie mi się przyglądał i czekał na jakikolwiek ruch z mojej strony, był niepewny, nie wiedział na ile może sobie pozwolić. Ja natomiast patrzyłam się na niego, nie mogąc przestać. Uśmiechał się do mnie promiennie, jego tęczówki nabrały jeszcze bardziej intensywnego koloru niż zwykle, widziałam w jego oczach iskierki szczęścia, miłości i podniecenia. Niektóre kosmyki jego już lekko długawych włosów opadały mu na twarz.
- Idź do fryzjera. - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. On tylko jeszcze szerzej się uśmiechnął. Dłonią odgarnął kosmyki moich długich włosów z twarzy, i przyciągnął ją ku swojej. Nasze usta złączyły się najpierw w delikatnym pocałunku, który dość szybko przerodził się w pełen pasji i pożądania. Językiem penetrował wnętrze mojej buzi. Nie byłam mu długo dłużna. Wodził dłońmi najpierw po moich łopatkach, stopniowo zjeżdżając w dół. Ja wplotłam moje dłonie w jego mokre włosy. Całował mnie po kościach policzkowych w kierunku szyi. Jego ręce znajdowały się na moich pośladkach, przyciągnął mnie jeszcze bliżej, całował mnie w każdym miejscu mojego ciała. Co jakiś czas z moich ust wydobywały się ciche jęki. Odszukałam jego usta swoimi i znów połączyły się w pocałunku. Rękami dosięgał już moich bioder. Szybkim ruchem podniósł mnie i opierałam się o ścianę, ręce położyłam na jego klatce piersiowej. Czułam jak szybko jego serce biję oraz jak niemiarowo unosi się podczas oddechu. Oderwał się ode mnie i spojrzał głęboko w moje oczy.
- Stało się coś? Nie chcesz? - zapytał szeptem, przestraszył się mojej reakcji.
- Nic. - nikle się uśmiechnęłam. - Chcę. - powiedziałam, spojrzałam jeszcze raz w jego hipnotyzujące oczy i znów zaczęłam go całować, wplotłam palce w jego brązowe włosy, a on jednym, zdecydowanym lecz delikatnym ruchem wszedł we mnie. Wykonywał miarowe ruchy biodrami, cały czas całując się aby zagłuszyć wydawane jęki rozkoszy. Po tej upojnej chwili, oderwaliśmy się od siebie, Michał powoli postawił mnie na nogi. Cały czas obejmując mnie, staliśmy i powoli uspokajaliśmy nasze oddechy.
- Kocham Cię. - wyszeptał mi do ucha. Nie odpowiedziałam. Wyszedł pierwszy, powiedziałam aby wziął sobie ręcznik z szafki i poczekał na mnie to dam mu coś Bartkowego, ponieważ jego ubrania były całe brudne. Ja jeszcze dokładnie umyłam sobie włosy i wyszłam z kabiny. Nie było go już w łazience. Powoli analizowałam co się przed chwilą stało. Rozważałam wszystkie za i przeciw mojego zachowania. Ogarnęłam się trochę, rozczesałam i wysuszyłam włosy. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki, udałam się do mojego pokoju, Michał siedział na łóżku i bacznie mi się przyglądał.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytałam.
- Bo nadal nie mogę uwierzyć to co się właśnie stało. - odpowiedział i uśmiechnął się sam do siebie. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki się przebrać. Zrobiłam delikatny makijaż i włosy zostawiłam rozpuszczone. Poszłam do pokoju Marioli i wyjęłam z szafy jakiś t-shirt i spodenki Bartka. Wróciłam do mojego pokoju, Michała już tam nie było.
- Misiek? - zawołałam.
- Jestem w kuchni. - odpowiedział. Podeszłam tam i oparłam się o framugę. Właśnie rozpoczął sprzątanie naszego pobojowiska. Miał na sobie tylko czarne bokserki z logo Skry. Czy oni mieli wszystkie części garderoby z klubu? Zmierzyłam go wzrokiem i uśmiechnęłam się sama do siebie, nawet nie wiem czemu. Podałam mu ubrania, on podziękował mi buziakiem w policzek, łaskocząc mnie swoim 3-dniowym zarostem. Rzadko co widziałam go bez jakiegokolwiek zarostu przez dłużej niż 2 dni. Ale wyglądał przez to bardziej męsko, robił się wtedy jeszcze bardziej przystojniejszy. Moje rozmyślanie przerwał mi dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Co wy robiliście że nie słyszeliście jak do was dzwoniliśmy? Michał miał po nas przyjechać na przystanek. Dzwoniłam chyba 10 razy i nic. - mówiła Mariola, obładowana torbami z różnych sklepów z odzieżą, obuwiem itd. - Co to ma być kurwa? - zapytała wkurzona, gdy zobaczyła jak wygląda nasz kuchnia.
- Cześć Kinga. - przywitał się Oli i pokazał szereg śnieżnobiałych ząbków. - Gdzie tata?
- Hej kochanie. - przywitałam się i dałam bu buziaka w policzek. - W łazience. - odpowiedziałam mu. - No bo tak jakoś wyszło... - nie wiedziałam jak się mam jej wytłumaczyć. W tym samym momencie wyszedł Winiar.
- Co to ma być?! - tym razem Mariola skierowała swoje słowa do niego. On spojrzał na mnie, ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Omlety. - powiedział.
- Ja ci zaraz dam omlety! - nie dawała za wygraną Mariola. - Macie mi to już, zaraz wysprzątać! - zarządziła.
- No dobrze. - powiedzieliśmy i chichocząc jak nastolatkowie weszliśmy do kuchni i zaczęliśmy sprzątać. Po 30 minutach wszystko wróciło na swoje miejsce. Dochodziła już godzina 14. Łukasz! Kompletnie bym o nim zapomniała.
- Misiek, bo my z Mariolą musimy gdzieś jechać, podrzuciłbyś nas? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Pewnie, a gdzie dokładnie?
- Ee, nie wiem. - odpowiedziałam. Popatrzyli na mnie jak na głupka. - Zaraz zadzwonię i się wszystkiego dowiem. - powiedziałam. Wybrałam kontakt Luki i kliknęłam zieloną słuchawkę.
~ Heej Łukasz. To gdzie my mamy być? - zapytałam.
- ...
~ Aha, dobra to my będziemy za niecałe pół godziny. Do zobaczenia. Buziaki i powodzenia! Będziemy ci dzielnie kibicować. - zapewniłam i rozłączyłam się.
- Mamy skręcić gdzieś za halą w prawo i jechać przez 20 minut prosto, tam jest podobno jakiś plac. Wiecie gdzie to jest?
- Wiem. A po co tam jedziecie? - zapytał Michał.
- Na wyścigi. Łukasz bierze w tym udział. Jak chcecie to możecie iść z nami. Poznacie go. - zachęcałam ich.
- Tato, ploose. Możemy pojechać? - mały zrobił minę bezdomnego psa i Michał nawet nie miał jak odmówić. Wzięliśmy jeszcze coś do jedzenia i picia, a następnie wyruszyliśmy w drogę. Mariola jak na razie niczego nie podejrzewa, że coś między nami zaszło lub że co chwilę jakoś specjalnie się dotykamy. Zawsze byłam dobrą aktorką. Po pół godziny dojechaliśmy na miejsce, było sporo ludzi. Pokazałam im moją przepustkę jaką dostałam już dawno na wszystkie wyścigi w których Łukasz bierze udział. Wpuścili nas bez żadnych problemów. Oliwer się uparł i siedział Michałowi przez cały czas na ramionach, żeby mógł więcej widzieć. Po chwili wypatrywania dostrzegłam Bartka. Poszłam i przywitałam się z nim. Tak jak myślałam bajerował Mariolę ale nic z tego, skutecznie go zbyła. Na pasie startowym rozgrzewały silniki dwa samochody. Jeden należący do Łukasza, a drugi do jego przeciwnika. Jakaś blondynka, dość skąpo ubrana przeszła pomiędzy samochodami, stanęła na linii startu i rozpoczęła procedurę startową używając chorągiewek. Auta ruszyły. Każde skandował imię swojego faworyta. Wyścig skończył się po 2 okrążeniach. Oczywiście wygrał Łukasz. Wysiadł i od razu mnie zobaczył. Podbiegł i wziął mnie na ręce i zakręcił mną w powietrzu.

- Łuuu. Udało ci się! - mówiłam do niego przez śmiech.
- Tak! Ale się ciesze. - powiedział i dał mi buziaka w policzek, po czym mocno przytulił do siebie. Mariola dobrze go znała. Jako dziecko podkochiwała się w nim, więc również cieszyła się z nami. Tylko Misiek jakiś tak sztywny, Oliwer przybił piątkę zwycięzcy.
- No to tak, Łukasz to jest mój przyjaciel Michał. - wyciągnął dłoń aby się z nim przywitać, Michał miał dziwny wyraz twarzy, sztuczny. I rzucił mi spojrzenie chyba mające na cele oznajmić mi że nie jest zbytnio zadowolony całą tą sytuacją. - Michał, to jest mój brat, Łukasz. - jakieś było jego zdziwienie gdy oznajmiłam mu jakie łączą nas więzi. Śmieszyła mnie ta jego zazdrość. Ale był przez to słodki. Podeszłam do niego i przysunęłam się lekko do niego, a on objął mnie i wyszeptał ledwo słyszalne Przepraszam , ja tylko się uśmiechnęłam.
-Ekhem. A ja? - przypomniał o sobie Oliwer.
- No a to jest najmądrzejszy szkrab jakiego znam, syn Michała. - powiedziałam.
- Cześć, ja jestem Łukasz, przybij żółwika. - przywitał się Łukasz z Olim. Pogadaliśmy jeszcze trochę razem, dołączył się również do nas Bartek. Łukasz zaprosił nas na swój kolejny wyścig i Michała żeby kiedyś wpadł do niego na halę - miał warsztat, hamownie, tuning i takie różne motoryzacyjne rzeczy - chyba się polubili. Obiecaliśmy mu że wpadniemy.
- Fajnego masz brata. - powiedział mi Misiek, gdy wracaliśmy już do domu.
- Wiem, całą moja rodzina jest fajna. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.
- Zauważyłem. - powiedział i również się uśmiechnął, więcej już nie rozmawialiśmy podczas jazdy. W samochodzie było słychać jedynie muzykę lecącą z radia oraz rozmowę Oliwera z Mariolą, oni chyba też się polubili. Ten dzień minął mi bardzo szybko. Od razu udałam się do swojego pokoju, zjadłam dzisiaj chyba jedynie parę kanapek ale nie jestem głodna, za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Mariola chciała ze mną porozmawiać ale ją zbyłam, nie chciało mi się wysłuchiwać kolejnych Nie skrzywdź go , Nie zmarnuj tego , Daj mu szansę . Jestem dorosła, odpowiedzialna.
Nie jestem zimną suką. Potrafię kochać.


Hej. :)
Wybaczcie nam taką przerwę, ale nie miałyśmy jak dodać ten rozdział. Wiemy że jesteśmy bardzo nieregularne itd. Ale myślę że od listopada powinno być lepiej. Po prostu w październiku nie możemy się z niczym wyrobić. Zaległości, tu w szkole, na treningach i innych zajęciach dodatk. Urwanie głowy. W najbliższym czasie nadrobimy nasze zaległości na waszych blogach i oczywiście zaczną się pojawiać u was nasze komentarze. :) Z góry przepraszamy za tą nieobecność. Niedługo przekroczymy magiczną barierę 10 000. :) Serdecznie dziękujemy że jesteście z nami. Do następnego!
Buziaki! :*

poniedziałek, 8 października 2012

5. Wczoraj byś zaprzeczył, dziś chcesz uciec.

Przyciemniona szyba zjechała w dół. W środku samochodu dostrzegłam siedzącego Maćka.
- Autobus ci uciekł? Podrzucić cię? - zapytał i szarmancko się uśmiechnął.
- Taak. Jakbyś mógł to chętnie skorzystam. - odpowiedziałam.
- To wskakuj. - po tych słowach weszłam do samochodu i pojechaliśmy w stronę uczelni. Na początku w samochodzie panowała cisza, aż w końcu Maciek rozpoczął rozmowę.
- Ale teraz nam dają w kość, ciągle jakieś egzaminy i tyle materiału. Cały czas muszę kuć żeby zdać, nie mam na nic czasu. - mówił - A ty dajesz sobie jakoś radę?
- Masz rację. Jakoś sobie radzę. Nawet zostaję mi trochę czasu na własne przyjemności. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
- Oo, to musisz zdradzić mi jak ty to robisz. - powiedział.
- No nie wiem, nie zasłużyłeś sobie. - zaczęłam żartować. Miałam dziś bardzo dobry humor.
- Ależ jak to? Przecież ja zawsze byłem takim grzecznym i pomocnym kolegą. - odpowiedział.
- Noo.. Zastanowię się.
- Dziękuje ci bardzo. - powiedział i uśmiechnął się do mnie szeroko, teraz patrzył się na mnie bo staliśmy na światłach, czułam się niezręcznie. - Jakie masz plany na weekend? Może dałabyś się zaprosić na jakąś kolację? - powiedział z nadzieją w głosie. A może Kinga miała racje i to właśnie Maciek był tym tajemniczym kimś.
- Niestety muszę odmówić. Wyjeżdżam. - powiedziałam. Zielone światło, ruszyliśmy.
- A dokąd to jeśli można spytać? - można było wyczuć po jego głosie że jest rozczarowany.
- Do Moskwy.
- Ahaa. Wycieczka krajoznawcza?
- Nie. Kontrola przyjaciela. - odpowiedziałam, od razu na myśl o nim automatycznie się uśmiechnęłam.
- Yhym. To życzę miłego weekendu. - powiedział. - No to wysiadamy, już jesteśmy. - Faktycznie dojechaliśmy już pod uczelnie w Łodzi. Wysiadłam z samochodu, grzecznie podziękowałam i udałam się z Maćkiem na salę wykładowczą. Do mieszkania wróciłam już autobusem.


Perspektywa Kingi.

W kominku paliło się drewno, w całym pokoju panowała magiczna atmosfera. Na sofie z kubkiem gorącej czekolady w ręce siedziała Mariola, opatulona kocem i dużym ramieniem Bartka. Miała widocznie zaokrąglony brzuch. Bartek i Mariola spodziewali się dziecka. Zakochani w sobie po uszy szeptali coś do siebie. Na ich palcach serdecznych widniały obrączki.  Jednak się udało. Nagle słyszę dzwonek mojego telefonu. Obraz staje się rozmazany, a po chwili znika. To był sen. Może jednak kiedyś się spełni. Mariola prosiła mnie abym się nie wtrącała więc nie będę. No ale przecież mogę im pomóc jakoś inaczej, nie wtrącając się. Coś tak czuję że ten wyjazd do Moskwy będzie punktem zwrotnym w naszym życiu.
Wstałam i udałam się do łazienki jak to miałam już w zwyczaju robić. Wzięłam szybki prysznic, zapowiadał się dziś ładny dzień więc ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż i wyszłam z łazienki. Mariola jeszcze spała. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie na śniadanie tosty z dżemem. Szybko je zjadłam i już miałam wychodzić. Ale postanowiłam jeszcze że zrobię śniadanie Marioli, pewnie obudzi się za późno niż powinna i nie zdąży przygotować sobie śniadania. Muszę dbać o moją przyjaciółkę, bo ostatnio sama o siebie zadbać nie umie. Zrobiłam jej parę kanapek. Wzięłam ze sobą dokumenty, notatki na uczelnię i udałam się na przystanek autobusowy. Mój cel to biuro podróży. Mariola miała niedawno urodziny. Nie kupiłam jej wtedy prezentu. No a teraz jest okazja to nadrobić. Autobus przyjechał po 3 minutach. Włożyłam słuchawki do uszu i nawet nie zauważyłam kiedy już dojechałam. Wysiadłam z autobusu w centrum Bełchatowa i udałam się do biura podróży Travel Planet. Poczekałam chwilkę i zaczęłam rozmowę z jednym z obsługujących. Trafiłam na nawet przystojnego i miłego pana więc dość szybko udało mi się załatwić sprawę biletów. Zarezerwowałam 3. Michał pewnie nie przepuści takiej okazji i na pewno się zgodzi z nami pojechać no więc już mu trochę pomogłam. Następnym moim celem była Łódź, uczelnia. Poszłam na piechotę na przystanek autobusowy, kupiłam sobie bilet do Łodzi i usiadłam na ławce. Wsłuchiwałam się właśnie z jedna z piosenek nagranych na moją MP3 , kiedy nagle ktoś zasłonił mi dłońmi oczy.
- Zgadnij kto to. - powiedział przez śmiech. Od razu poznałam ten głos.
- Łukaaasz! - krzyknęłam i od razu się do niego przytuliłam. - A co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Czekam na Bartka, bo ma przyjechać autobusem. Mamy jutro wyścig. Wpadniesz? - powiedział i się uśmiechnął.
- No pewnie, a mogę wziąć ze sobą Mariolę?
- Jasne, tylko wiesz, musi uważać na Bartka bo on jest nadal wolny - powiedział i puścił oczko.
- Mariola już ma swojego księcia z bajki więc możesz  powiedzieć Bartkowi żeby od razu dał sobie spokój. - powiedziałam i wystawiłam mu język. Zawsze bawił się swatkę. Pamiętam jak chciał mnie umówić z jego kolegą. Porażka. No ale oczywiście Łukaszek zawsze się o wszystkich troszczył. - No a gdzie będą te wyścigi i o której?
- Jutro o 15 w Bełchatowie, a dokładnie to nie wiem. Mam jechać z kumplem który je zorganizował. Jak dojedziemy to do Ciebie zadzwonię i Cię jakoś pokieruje, ej ale czym ty tam dojedziesz? To może ja poproszę kogoś żeby was tam podrzucił? - zaproponował.
- Już się tak nie martw. Damy radę. - powiedziałam i się uśmiechnęłam. - Jak coś to zadzwonię. Ja już muszę lecieć bo autobus przyjechał. Paa i dozobaczenia. - powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
- Cześć młoda. - pomachał mi na pożegnanie i usiadł na ławce.
Wsiadłam do autobusu, zajęłam wyznaczone miejsce i udałam się do Łodzi.

Po 16 byłam już w drodze do Bełchatowa. W autobusie zadzwoniłam do Marioli:
- Heej. Jesteś już w domu? - zapytałam.
- No tak, a co chcesz? - pff. Czemu ona zawsze myśli że ja czegoś chce jak po prostu do niej dzwonię. No ale tym razem miała rację.
- Ugotuj coś dobrego dzisiaj na kolację, tak dla 4 osób.
- A kto ma przyjść?
- Chcę zaprosić Michała z Oliwerem na kolację. - jej mina musiała być niezła, po tym jak to powiedziałam. Szkoda że jej nie widziałam. Nie odpowiada. - Halo? Jesteś tam jeszcze?
- Ty? Michała? Nie wierzę. Tylko wiesz że ja dziś jestem umówiona na 18 i mnie nie będzie, i zostaniesz sama. Z Michałem.
- No widzisz. Jednak jeszcze umiem Cię czymś zaskoczyć. Trzeba się go zapytać czy chce z nami lecieć do Bartka. No i chcę się jeszcze zobaczyć z Olim, bo niedługo Dagmara wraca to prędko się z nim nie zobaczę. No wiem, wiem. Jakoś to przeżyję. - mówiłam. - Ej, zgadnij kogo dziś spotkałam w Bełchatowie!
- Hmm. No nie wiem. Mów.
- Łukasza! I zaprosił nas na swój wyścig jutro o 15. Już się w sumie zgodziłam no więc jutro idziemy dopingować naszego rajdowca.
- Tak? To fajnie. Kinga, ja już kończę bo jak mam coś ugotować to lepiej już zacznę bo nie zdążę. Do zobaczenia! - rzuciła i rozłączyła się.
Ok, no to teraz dzwonimy do Michała żeby przyszedł, bo kto to wszystko zje jak nie on z Olikiem.
- Słucham? - usłyszałam po paru sygnałach zdyszany głos Michała.
- Hej Misiek. Słuchaj, mam dla Ciebie propozycję.
- Zamieniam się w słuch - powiedział.
- Zapraszam was dzisiaj do nas na kolację, wtedy wszystko Ci dokładnie powiem.
- Brzmi kusząco. A co z tego będziemy mieć?
- Pyszną kolację w znakomitym towarzystwie.
~ Z kim lozmawiasz tato? - słyszałam głos Oliwera.
~ Z Kingą.
~ Daaaaaj mi jąą !
- Oliwer. - powiedział do mnie Michał i przekazał małemu telefon.
- Cześć Kinga! - przywitał się.
- Heej młody. Chcesz dziś do nas przyjść na kolację? Mariola robi, może nie zginiemy.
- Jasne ze tak! A gdzie telaz jestes? - spytał.
- Jadę autobusem do Bełchatowa, będę za 20 minut, więc możecie przyjść za 1,5 godziny.
- Aha. To do zobacenia! - powiedział szybko i się rozłączył.
- Ale Oli.. - nie zdążyłam powiedzieć.
Następne 20 minut jazdy minęły mi na słuchaniu muzyki i obserwowaniu tego co było za szybą. Wyszłam z autobusu i usłyszałam jak ktoś mnie woła, odwróciłam się i zobaczyłam Oliwera biegnącego w moją stronę.
- Hej. - podniosłam go i przytuliłam. - A co ty tutaj robisz?
- Pzyjechałem z tata po Ciebie. - powiedział i wskazał swoją małą rączka w kierunku Miśka, który stał z rękami za plecami i się uśmiechał. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam z Olikiem w jego stronę. Szczerze powiedziawszy to jakoś ostatnio przestałam się kontrolować, co nie było w moim stylu. Zazwyczaj trzymałam się z dystansem do kwestii uczuciowych a w szczególności do Michała. A teraz?
- Cześć. - podszedł do mnie o dał mi buziaka w policzek. Nie protestowałam. To nie mogłam być ja. Michał uśmiechnął się jeszcze bardziej. - Ładnie wyglądasz. - stwierdził po chwili przypatrywaniu się mi. - A to dla Ciebie. - wyjął rękę zza pleców i podarował mi kremową róże.
- Tata ma lację, ładnie wyglądas. Ja się na tym znam, wiez mi. - powiedział Oliwer.
- Dziękuję za komplement i kwiatka. - uśmiechnęłam się. - Jedziemy już do mnie czy przyjechaliście tu w innych celach?
- Do ciebie! Jestem baaaldzo głodny. - oznajmił mały.
- No to chodźcie. - powiedział Winiar i zmierzaliśmy już w stronę jego samochodu. Po 20 minutach dojechaliśmy. Otworzyłam nam drzwi do klatki i po schodach udaliśmy się na 3 piętro.Wyjęłam kluczyki z torby i otworzyłam drzwi.
- Jesteśmy - krzyknęłam. Nagle poczułam jakiś brzydki zapach i dostrzegłam trochę dymi wydobywającego się z kuchni, szybko pobiegłam do pomieszczenia i znalazłam źródło tego zapachu. Mariola jest po prostu wyśmienitą kucharką. Spaliła zapiekankę która przygotowywała.
- Co się stało? - zapytał Michał gdy wszedł już do kuchni.
- Mamy węgiel na kolacje. - powiedziałam i sarkastycznie się uśmiechnęłam.
- Mmm, lubie węgiel - powiedział Oli. Spojrzałam na niego pytająco, ale od razu sobie przypomniałam co miałam zrobić.
- Mariolaa! Jesteś tu? - wołałam przyjaciółkę.
- Tu jestem. - głos dochodził z łazienki. - Stało się coś? Jest już Michał?
- Tak jest. Nie zapomniałaś o czymś
- Niee. Raczej niee. - nagle coś chlapło i usłyszałam jak coś spada. Mariola wybiegła w 2 ręcznikach: jednym na głowie, a drugim wokół ciała. - Zapiekanki! - darła się biegnąc do kuchni. Otworzyła piekarnik a z niego wyleciała tylko masa dymu. Włożyła na ręce rękawice kuchenne i wyjęła blachę z zapiekankami, były całe czarne. Ja w tym czasie otworzyłam okno pozwalając dymowi się ulotnić z naszego mieszkania, wzięłam jeszcze jakąś ścierkę i pomagałam mu jak najszybciej opuścić pomieszczenie. - Yy, zapomniałam o nich, przepraszam. - powiedziała, wyrzucając węgielki do kosza.
- Nic się nie stało, zamówimy pizzę.- powiedział Winiar.
- Pizaaa! - krzyczał Oli. Wszyscy się roześmialiśmy. Mariola wróciła do łazienki i kończyła przygotowania na spotkanie z nieznajomym. Ja zadzwoniłam i zamówiłam duża pizzę z kurczakiem, pieczarkami i podwójnym serem na życzenie małego. Później włożyłam różę od Michała do flakonu i postawiłam na stoliku w kuchni. A następnie udaliśmy się do salonu i usiedliśmy na kanapie.
- No to co robimy? - zapytałam.
- Hmm. Mas moze jakieś gly?
- Coś tam się znajdzie, jak coś to pogramy na PS3 bo wzięłyśmy Bartkowi z mieszkania - powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam. Tak, tak. Wiem że nie można kraść, no ale leżało by zakurzone w mieszkaniu a tak to przynajmniej się do czegoś przyda.
- Na PS? A to jest  PS3 Move? - zapytał Winiar z nutką nadziei w głosie.
- No tak. Czyli rozumiem że mam nie szukać tych gier planszowych?
- Nie. - odpowiedzieli jednogłośnie. Eh. Dzieci. No dobra, nic nie mówię bo sama czasami lubie sobie w to pograć.
Zaczęliśmy grać w jakąś grę taneczną. Powiem wam że średnio sobie radziłam. Nie umiałam dobrze tańczyć oraz nigdy nie lubiłam. Ale za to Winiar wymiatał. Oliwer jak na swój wiek również. Pewnie tata go uczył. Po kilkunastu minutach grania słyszałam kroki Marioli, zatrzymała się w korytarzu.
- Ekhem. - odchrząknęła. Wszyscy momentalnie sie odwróciliśmy. Wyglądała rewelacyjnie. - Może być? - zapytała, i z uśmiechem obróciła się dwa razy. - Oli?
- Zdecydowanie tak. Wyglądas ekstla! - powiedział.
- Zgadzam się. - przytaknęłam
- Ja też. - zgodził się Michał. Znowu jednomyślność.
- No to ciesze się że wam się podoba. To ja za 5 minut będę lecieć. - oznajmiła Mariola.
- Ej, czekaj! Musimy się jeszcze zapytać Michała o Bartka. - powiedziałam szybko.
- O co chodzi? - spytał zaciekawiony Misiek.
- No to tak, mamy dla ciebie propozycję. Wybieramy się na weekend do Bartka do Moskwy. Wylatujemy w piątek. Chcesz jechać z nami? Bo Bartek się za tobą stęsknił, poza tym nie byłeś nigdzie na wakacjach więc może uda ci się odpocząć przynajmniej przez te 2 dni.
- Misiu, nawet nie masz jak odmówić bo zamówiłam już dla ciebie bilet. - skierowałam swoje sowa do Winiarskiego. Chyba jeszcze nigdy nie powiedziałam do niego " Misiu ". Muszą być w szoku jak ja się dziś zachowuję.
- No skoro tak to z przyjemnością się z wami wybiorę. - zgodził się.
- To super. To jak już wszystko załatwione to ja się już zbieram. Paa. - powiedziała Mariola, pocałowała każdego z nas w policzek i udała się do wyjścia.  W drzwiach minęła się z dostawcą pizzy. Po chwili zniknęła za drzwiami a my zajadaliśmy się pyszną pizzą.


Hej. ;)
Jednak wczoraj nie miałyśmy jak dodać tego postu. Wybaczcie nam za tą naszą nieregularność ale na razie próbujemy pogodzić ze sobą wszystkie zajęcia dodatkowe, szkołę i treningi. Jak na razie to idzie kiepsko ale spokojnie, damy radę. W najbliższym czasie powinnyśmy się określić co do terminów dodawania rozdziałów. Dziękujemy wam za cierpliwość oraz miłe słowa które do nas kierujecie. Następnego rozdziału możecie się również spodziewać w niedziele lub poniedziałek.
To nasz numer gg: 44665128 , jeśli macie jakieś pytania lub chcecie być informowani przez gadu o nowościach to piszcie. :)
Pozdrawiamy i do następnego. ;*