Właśnie tak, podnoszę głowę, patrzę na niebo
By choć przez chwilę nie czuć się jak dnia każdego
Pytam dlaczego lecz znów odpowiedzi nie ma żadnej.
~ Bob One.
By choć przez chwilę nie czuć się jak dnia każdego
Pytam dlaczego lecz znów odpowiedzi nie ma żadnej.
~ Bob One.
Co on tutaj robił? Przecież powinien teraz siedzieć na łóżku w swoim pokoju i bawić się jedną z zabawek leżących na półkach. Nie namyślając się długo podeszłam do niego szybkim krokiem i kucnęłam przytulając go do siebie. On tylko wtulił się we mnie nie przestając szlochać.
- Kochanie co się stało? - zapytałam z troską w głosie. Pięciolatek jeszcze bardziej się rozpłakał.
- Synku.. - powiedział Michał kucając przed nim. - Dlaczego płaczesz? - zapytał cicho. Dalej nic nie mówił tylko szlochał wtulony we mnie. Wymieniłam znaczące spojrzenie z zaniepokojonym tatą i weszliśmy do mieszkania. Wniosłam chłopca, będącego cały czas przyklejonym do mnie, do sypialni Michała i położyłam go na łóżku. Michał wszedł za mną i położył się koło niego. Teraz to on stał się dla niego pluszowym misiem. Usiadłam koło nich i zaczęłam głaskać małego po głowie. Słyszałam jak Misiek pytał go cicho co się stało ale on nic mu nie odpowiadał. Nie mogłam sobie nic ułożyć w całość. Przecież nic wcześniej nie wskazywało na taki obrót sprawy. Chociaż ostatnio wszystko się nieoczekiwanie zmienia i życie niesie niespodzianki, to czegoś takiego na pewno się nikt nie spodziewał. No więc co się stało? Dagmara? Czy ten jej facet, Adam? I dlaczego Oliwer nic nie chce mówić? Przecież to jest takie otwarte dziecko, a w tej chwili.. Mam coraz gorsze przeczucia. Po krótkiej chwili chłopiec zasnął ze zmęczenia. Posiedzieliśmy z nim jeszcze chwilę w ciszy, a następnie Michał okrył go niebieską kołdrą i zamknął za sobą drzwi wychodząc za mną z pokoju. Udaliśmy się do kuchni, oparłam się o kuchenny blat i patrzyłam na Miśka. Patrzył na mnie ze zmartwieniem w oczach.
- Co się mogło stać? - zapytał bardziej sam siebie.
- Zadzwoń do niej - powiedziałam i podeszłam do niego, wpierw biorąc jego iPhone'a z szafki, a następnie podając mu go. Popatrzył się na mnie pustym wzrokiem i wziął telefon. Wybrał numer do byłej żony, a później opcję połącz. Po paru chwilach patrzenia się w ciszy gdzieś przed siebie odezwał się.
- Jak tylko to odsłuchasz to oddzwoń. Oliwer jest u mnie. Co się stało?! Siedział pod moim mieszkaniem sam, zapłakany i nic nie chciał powiedzieć! Co wy do cholery mu zrobiliście?! - mówił zdenerwowany Misiek do telefonu. Położyłam mu dłoń na plecach dając mu znak żeby się uspokoił.
- Bo go obudzisz - powiedziałam cicho. On wziął głęboki oddech i po kilku sekundach wypuścił powoli powietrze z płuc.
- Jeśli nie dasz żadnego znaku do 21 to przyjeżdżam do Częstochowy. Zadzwoń. Cześć - powiedział oschle i rozłączył się. Usiadł na wysokim krzesło przed barkiem i podparł głowę rękami. Nie chciałam mieszać się w jego sprawy rodzinne, ale czułam że on nie mógł zostać teraz sam, potrzebował wsparcia, kogoś bliskiego, przyjaciela. Strasznie się o niego martwiłam, o nich oboje. Nie miałam pojęcia co się mogło stać, nawet nie chciałam o tym myśleć. Bo mój mózg tworzył same najczarniejsze scenariusze, które musiałam szybko wypędzić z głowy, aby móc trzeźwo myśleć.
- Zrobię ci kawę - powiedziałam i zabrałam się do wykonywania tej czynności.
- Co ona znowu odwaliła? Ona jest nieodpowiedzialna! Jak sąd w ogóle mógł dać jej prawo do opieki nad dzieckiem?! Jutro jadę do prawnika i wnoszę pozew o odebranie jej praw do opieki nad małym - mówił Michał. Podałam mu pachnącą kawę do ręki, a sobie zrobiłam herbatę. Misiek sięgał już po jakiś alkohol z barku ale go powstrzymałam.
- Michał! Jak Daga nie oddzwoni to jak ty niby chcesz prowadzić samochód z promilami we krwi?! - nakrzyczałam na niego. Odłożył butelkę i wziął kawę do jednej ręki, a drugą złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą na balkon w salonie. Otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz ciągnąc mnie za sobą. Stanęliśmy obok siebie patrząc się na horyzont nad którym słońce już zaszło. Gdzieniegdzie na niebie widać było już lekko świecące gwiazdy. Czuć było chłód powoli rozpoczynającego się września. Staliśmy z kubkami w rękach, z których widać było unoszącą się parę z gorącej cieczy. Sączyliśmy powoli napoje nie odzywając się ani słowem.
- Boję się - powiedział po chwili mężczyzna.
- Czemu? - zapytałam patrząc na zapalające się właśnie latarnie na ulicach.
- Bo nic nie wiem - powiedział upijając łyk kawy.
- Jak to nic nie wiesz? Przecież wiesz że masz wspaniałego syna. Wiesz że masz wspaniałych przyjaciół. Wiesz że jesteś znakomitym siatkarzem z rozwijająca się cały czas karierą. Wiesz że masz wspaniałą rodzinę, na którą zawsze możesz liczyć. Czego ty niby nie wiesz? - zapytałam. Nie odpowiadał. Spojrzałam na niego, był przygnębiony, smutny, bezsilny w tej sytuacji.
- No nie wiem czy mam taką wspaniałą rodzinę na którą mogę liczyć.
- Nie rozumiem - przyznałam. Bartek zawsze mówił że rodzice Michała są bardzo dobrymi ludźmi.
- Rodzice nie odzywają się do mnie odkąd sąd unieważnił moje małżeństwo z Dagmarą. Namawiali mnie żebym chodził z nią na przeróżne terapie małżeńskie. Uważali że Dagmara to ideał kobiety, żony i matki. Lubili ją od samego początku. Traktowali jak własną córkę. A gdy się rozwiodłem mieli do mnie żal, i do tej pory mają. Nasze relacje są.. W sumie to nie ma żadnych relacji. Stoją po stronie Dagmary, cały czas. Nie obchodzi ich to że nie byłem z nią szczęśliwy ani że nam się w ogóle nie układało z różnych powodów. Zawsze obwiniali mnie. Twierdzili że nieudane małżeństwo to moja wina, a nie że wina leży po stronie nas obojga. Nie mam w nich żadnego oparcia. Z siostrą też rzadko się widuję. Mieszka razem z rodzicami. Czasami przyjeżdża na mecze, może ją znasz - powiedział. Tego się nie spodziewałam. Zawsze myślałam że ma idealną rodzinę, kochaną żonę, wspaniałe dziecko.Ale jak widzę po tym rozwodzie wszystko się posypało. A jego siostra? Widziałam ją parę razy.
- Nie znam jej osobiście - powiedziałam wymuszając u siebie lekki uśmiech.
- To ją poznasz - powiedział i odwzajemnił uśmiech. - A twoja rodzina? Opowiedz mi o niej.
- Hm. To moi rodzice mieszkają w Nysie razem z moim psem owczarkiem niemieckim, który wabi się Hacker. Mam 2 braci, Łukasza, którego już poznałeś i Przemka, który mieszka w Wałbrzychu. Oboje są już żonaci i mają dzieci. Łukasz ma jednego synka, który ma roczek, ma na imię Kacperek, a Przemek ma pięcioletnią córeczkę Natalkę, której jestem matką chrzestną i też rocznego synka Krzysia. Mam jedną babcię, która mieszka w Rytrze, w województwie małopolskim. Jest naprawdę świetna - powiedziałam uśmiechając się sama do siebie. Misiek patrzył się na mnie z zaciekawieniem.
- Jakie miałaś dzieciństwo? - zapytał w dalszym ciągu przyglądając mi się.
- Wychowywała mnie praktycznie babcia, moja mama niedługo po urodzeniu wróciła do pracy. Jest chirurgiem. Ciągłe dyżury, nadgodziny w pracy. Tata jak to tata, zaczął się mną zajmować jak byłam większa. Ale ogólnie dzieciństwo miałam wspaniałe - powiedziałam z uśmiechem. - Jak sobie przypomnę tylko co ja wyprawiałam jako dzieciak.. - mówiłam lekko się śmiejąc. - Byłam strasznym głupkiem - powiedziałam spoglądając w jego stronę z bananem na twarzy.
- Nadal nim jesteś - powiedział uśmiechając się do mnie złośliwie.
- Przynajmniej nie ja jedna - powiedziałam wystawiając mu język. - A ty?
- Ja byłem normalny - powiedział śmiejąc się. Poprawił mu się humor. To dobrze. - Ale były momenty że raczej odstawałem od reszty.
- Haha. Czyli jednak nienormalny - powiedziałam uśmiechając się ponownie tego wieczora. Michał przysunął się do mnie i objął mnie jego dużym ramieniem.
- Dziękuję Ci że jesteś obok - powiedział cicho w moje włosy. Staliśmy tak chwilę, aż w końcu zaczęłam odczuwać zimno.
- Chodźmy już do środka - powiedziałam i weszłam do wewnątrz mieszkania. - Zajrzę do niego - oznajmiłam, Michał tylko skinął głową i poszedł do kuchni z brudnymi naczyniami. Cicho i powoli otworzyłam drzwi do pokoju, w którym znajdował się mały. Cały czas spał. Podeszłam do niego i przykryłam go ponownie kołdrą, która powoli spadała już z łóżka i pocałowałam go delikatnie w czoło.
- Kinga? - powiedział cicho, lekko zachrypniętym głosem.
- Śpij - powiedziałam cicho i pogłaskałam go po główce.
- Nie chce już - powiedział siadając na łóżku. Usiadłam koło niego, a on momentalnie wtulił się we mnie. Siedzieliśmy tak przez chwilę nic nie mówiąc. W końcu Oli przerwał tą ciszę. - Tata jest na mnie baldzo zły? - zapytał cicho ze strachem w głosie.
- Coś ty głuptasie - powiedziałam czule do niego. Starałam się być jak najdelikatniejsza żeby poczuł się bezpiecznie. - Tatuś się tylko bardzo martwił o ciebie, bo nie wiedział co się stało - powiedziałam ostrożnie.
- Aha - powiedział cicho Oliwer i przytulił się do mnie jeszcze bardziej.
- A powiesz mi co się stało? - zapytałam szeptem. Mały tylko pokiwał głową na tak. Wziął głęboki oddech swoimi małymi płucami i zaczął łamiącym się głosem.
- Bo.. Bo mama.. Bo pan Adam mnie uderzył.. A ma.. mama.. - mówił cały czas się jąkając. Tłumił w sobie płacz bo chciał być dzielny. Ale jak to Adam go uderzył?! Jak to w ogóle się stało? Michał musi się o tym dowiedzieć jak najszybciej. - A mama chciała mnie.. Mnie oblonić. I.. I ją też uderzył.. A.. A potem nie pozwolił mi się do.. do niej zbliżać. A ona płakała i mnie wołała. A.. Ale Pan Adam mnie wyrzucił z domu. I.. I przyjechałem tu.. Tutaj sam taksówką. - powiedział już prawie płacząc. Każde słowo wydobyte z jego ust docierało do mnie z lekkim opóźnieniem. Było mi go strasznie żal. Czułam nienawiść do Adama, współczucie do Dagi. Pierwszy raz żywiłam do niej takie emocje. Ale ta sytuacja po prostu była nie do wyobrażenia. Jak to się w ogóle mogło stać?
- Już, już spokojnie. Ciii - mówiłam do niego przytulając go do siebie mocniej i kołysząc się lekko . - Będzie dobrze. Nie martw się skarbie - starałam się go uspokoić, tak jak i siebie.
- Kocham cię Kinga - powiedział Oli siąkając noskiem i ściskając mnie mocniej. Miło było usłyszeć takie słowa od dziecka. Był kochany. Chyba najwspanialsze dziecko jakie znam. Dobrze że miał Michała, tworzą razem na prawdę świetną rodzinę. Szkoda że już w takim wieku ma pod górkę.
- Ja ciebie też kochanie - odpowiedziałam i pocałowałam go w głowę. - A teraz śpij - powiedziałam, a on położył się i przytulił twarz do poduszki.
- Zostaniesz ze mną? - zapytał prosząco.
- Oczywiście - powiedziałam uśmiechając się do niego serdecznie. Położyłam się obok niego i przykryłam nas kołdrą. Po paru minutach Oli zasnął, a ja wygrzebałam się ostrożnie, aby go nie obudzić, spod kołdry. Wyszłam na palcach z pokoju i poszukałam Michała. Zastałam go w kuchni. Robił kanapki.
- Michał - powiedziałam poważnie.
- Co się stało? Coś z Oliwerem? - zapytał nie wiedząc o co chodzi.
- Tak, teraz śpi ale wiem już co się stało - popatrzył na mnie i skinieniem głowy nakazał mi mówić. - To ten Adam. Uderzył go i Dagmarę, jak próbowała go obronić. A potem wyrzucił go za drzwi, a mały nie wiedząc co zrobić przyjechał tutaj. Musimy tam jechać, jak najszybciej.
- Co kurwa? - powiedział nie dowierzając. - Ten skurwiel? Zajebie go po prostu jak go tylko spotkam.
- Ej, spokojnie. To co teraz zrobimy?
- Mogłabyś zostać tutaj z Olim? Ja pojechałbym do Częstochowy i..
- I co? - zapytałam.
- No przecież nie może mu to ujść na sucho! A Dagmara zachowała się nieodpowiedzialnie, przecież jak ona mogła związać się z kimś takim?! I przecież ona jest w ciąży, a Oli mówił że ją też uderzył?
- Tak - powiedziałam. Co jeśli stało się najgorsze?
- No to sama widzisz. Muszę tam jak najszybciej jechać. Zostaniesz z nim?
- Ok. Tylko rano muszę jechać do Łodzi na uczelnie.
- Oczywiście. Wrócę w nocy - powiedział i uśmiechnął się lekko do mnie. Wziął swoje rzeczy i ubrał buty.
- Czekaj, zapakuje ci kanapki na drogę! - powiedziałam i poleciałam do kuchni, gdzie na blacie kuchennym leżały wcześniej przygotowywane przez siatkarza kanapki. Włożyłam mu 3 kanapki do opakowania śniadaniowego i wróciłam do niego i podałam pojemnik.- Dziękuje. Dzwoń jakby coś się działo - powiedział i cmoknął mnie w ramach podziękowania i założył przez głowę szarą bluzę.
- Misiek, uważaj na siebie i błagam cię nie zrób nic głupiego. Zadzwoń od razu jak dojedziesz i jeśli będziesz coś już wiedział - powiedziałam przytulając go.
- Dobrze, pa - odpowiedział całując mnie jeszcze w usta. Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Udałam się do kuchni i zjadłam resztę kanapek, która została. Zrobiłam sobie jeszcze kakao i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i skakałam po kanałach. Zdecydowałam się w końcu na oglądanie jakiegoś filmu na tvn. Nie zaciekawił mnie zbytnio ale nie chciało mi się szukać niczego innego. Gdy film się skończył podeszłam do półki z książkami i zaczęłam je przeglądać. Wybrałam sobie jedną i skierowałam się do sypialni w której spał Oli. Weszłam po cichu i wgramoliłam się ostrożnie pod kołdrę tak aby go nie obudzić. Zaświeciłam sobie lampkę stojącą na szafce nocnej obok łóżka i pogrążyłam się w lekturze. Dlaczego faceci kochają zołzy? Po jakimś czasie ogarnął mnie sen i z książką pod głową zasnęłam.
Perspektywa Marioli.
Gdy obudziłam się rano, Bartek jeszcze spał. Spojrzałam na zegarek położony na półce obok łóżka, było już 20 minut po 10. Postanowiłam, że sama zrobię śniadanie dla mojej kaleki. Wygramoliłam się z łóżka, tak by go nie obudzić. Założyłam bluzę, która leżała na podłodze. Była to bluza mojego chłopaka, szara, klubowa, przesiąknięta zapachem jego perfum. Zaciągnęłam się tym wspaniałym zapachem mojego mężczyzny i po cichu udałam się do kuchni. Przygotowałam kanapki z szynką, serem, pomidorem i sałatą. Bartek zawsze lubił dużo jeść i właśnie na jego kanapki zużyłam prawie pół bochenka chleba. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu i mocno przytula. Wiedziałam, że to Bartek. On nigdy nie miał umiaru w swojej sile, myślał, że ja tego nie czuje. Odwróciłam się i pocałowałam go w usta na dzień dobry.
- Cześć skarbie, widzę, że śniadanie już gotowe - powiedział.
- Ta, siadaj. Jak noga? - zapytałam.
- Boli ale może przeżyje - odparł. - Zrobisz mi jeszcze kawę?
- Jasne.
Zanim zrobiłam kawę, Bartek zdążył już wszystko zjeść. Podałam mu ją a sama zabrałam się za jedzenie mojego śniadania.
- To ja sobie pogram na konsoli- powiedział i wyszedł z kuchni.
No super, ja się staram żaby nie musiał za wiele robić a on nawet nie raczy zjeść ze mną śniadania. Gdy zjadłam zabrałam się za zmywanie. Bartek w tym czasie grał sobie w konsoli co chwile przeklinając. Gdy naczynia były już umyte poszłam do pokoju po ubrania i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, włosy spięłam w wysokiego koka i zrobiłam sobie lekki make-up. Wyszłam z łazienki, udałam się w stronę salonu i usiadłam na kanapie zaraz koło Bartka.
- Ooo kochanie, dobrze, że jesteś, pić mi się chcę. Przyniesiesz mi coś? - zapytał.
- Jasne.. A co chcesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Może być woda - powiedział.
Poszłam do kuchni, nalałam mu wody i wróciłam do salonu. Podał mu szklankę do ręki. Zrobił łyka i się skrzywił.
- Oo fuj, nie lubię gazowanej. Przynieś mi inną - powiedział.
- A może trochę grzecznie? - zapytałam.
- Proszę - powiedział i zrobił minę kota ze Sherek'a.
Tym razem już nic nie odpowiedziałam tylko wyszłam nalałam mu wodę, taką jaką chciał i wróciłam do salonu.
- Dziękuję - powiedział.
Gdy Bartek już wypił usiadłam mu na kolanach, tak, że nie widział już ekranu. Zaczęłam zbliżać usta w kierunku jego twarzy.
- Ejj, odsłoń - powiedział wychylająć głowę zza moje plecy i delikatnie ściągając mnie sobie z kolan. Zajęłam miejsce obok niego i patrzyłam jak steruje bokserem na padzie. Po chwili zastanowienia wstałam i podeszłam do telewizora. Tak łatwo się nie poddam. Wyciągnęłam wtyczkę przedłużacza zasilającego telewizor, PS3 i inne sprzęty z kontaktu.
- Ups, chyba nie ma prądu - powiedziałam i wolnym krokiem zaczęłam zbliżać się do Bartka. Usiadłam mu na kolanach i delikatnie przygryzłam wargę.
- Jesteś niemożliwa - powiedział z uśmiechem i położył swoje duże dłonie na moich plecach przyciągając mnie do siebie. Pocałowałam go w usta. Bartek odwzajemnił pocałunek i zaczęłam dobierać się do jego rozporka. Po chwili oboje oddaliśmy się pokusie. Gdy już uspokoiliśmy swoje oddechy zapytałam:
- Bartuś, kochasz mnie jeszcze?
- No jasne, a co to wgl za pytanie?
- No bo jesteś dla mnie taki nie miły, ja się staram, a tobie nic nie pasuje.
- Przepraszam kochanie ale jakoś ta kontuzja mnie dobija.
- No ale nie musisz się na mnie wyrzywać.
- Cześć skarbie, widzę, że śniadanie już gotowe - powiedział.
- Ta, siadaj. Jak noga? - zapytałam.
- Boli ale może przeżyje - odparł. - Zrobisz mi jeszcze kawę?
- Jasne.
Zanim zrobiłam kawę, Bartek zdążył już wszystko zjeść. Podałam mu ją a sama zabrałam się za jedzenie mojego śniadania.
- To ja sobie pogram na konsoli- powiedział i wyszedł z kuchni.
No super, ja się staram żaby nie musiał za wiele robić a on nawet nie raczy zjeść ze mną śniadania. Gdy zjadłam zabrałam się za zmywanie. Bartek w tym czasie grał sobie w konsoli co chwile przeklinając. Gdy naczynia były już umyte poszłam do pokoju po ubrania i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, włosy spięłam w wysokiego koka i zrobiłam sobie lekki make-up. Wyszłam z łazienki, udałam się w stronę salonu i usiadłam na kanapie zaraz koło Bartka.
- Ooo kochanie, dobrze, że jesteś, pić mi się chcę. Przyniesiesz mi coś? - zapytał.
- Jasne.. A co chcesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Może być woda - powiedział.
Poszłam do kuchni, nalałam mu wody i wróciłam do salonu. Podał mu szklankę do ręki. Zrobił łyka i się skrzywił.
- Oo fuj, nie lubię gazowanej. Przynieś mi inną - powiedział.
- A może trochę grzecznie? - zapytałam.
- Proszę - powiedział i zrobił minę kota ze Sherek'a.
Tym razem już nic nie odpowiedziałam tylko wyszłam nalałam mu wodę, taką jaką chciał i wróciłam do salonu.
- Dziękuję - powiedział.
Gdy Bartek już wypił usiadłam mu na kolanach, tak, że nie widział już ekranu. Zaczęłam zbliżać usta w kierunku jego twarzy.
- Ejj, odsłoń - powiedział wychylająć głowę zza moje plecy i delikatnie ściągając mnie sobie z kolan. Zajęłam miejsce obok niego i patrzyłam jak steruje bokserem na padzie. Po chwili zastanowienia wstałam i podeszłam do telewizora. Tak łatwo się nie poddam. Wyciągnęłam wtyczkę przedłużacza zasilającego telewizor, PS3 i inne sprzęty z kontaktu.
- Ups, chyba nie ma prądu - powiedziałam i wolnym krokiem zaczęłam zbliżać się do Bartka. Usiadłam mu na kolanach i delikatnie przygryzłam wargę.
- Jesteś niemożliwa - powiedział z uśmiechem i położył swoje duże dłonie na moich plecach przyciągając mnie do siebie. Pocałowałam go w usta. Bartek odwzajemnił pocałunek i zaczęłam dobierać się do jego rozporka. Po chwili oboje oddaliśmy się pokusie. Gdy już uspokoiliśmy swoje oddechy zapytałam:
- Bartuś, kochasz mnie jeszcze?
- No jasne, a co to wgl za pytanie?
- No bo jesteś dla mnie taki nie miły, ja się staram, a tobie nic nie pasuje.
- Przepraszam kochanie ale jakoś ta kontuzja mnie dobija.
- No ale nie musisz się na mnie wyrzywać.
- Przepraszam - powiedział jeszcze raz i pocałował mnie namiętnie w usta. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. - Kochaanie ale włącz mi już telewizor i PS - powiedział a ja spiorunowałam go wzrokiem. - Prooosze - dodał po chwili ukazując rząd zębów.
- No dobra - powiedziałam i wykonałam zaleconą czynność.
- Dziękuje - powiedział przesyłając mi buziaka na odległość. Udałam się do pokoju siatkarza, teraz już chyba naszego wspólnego i zaczęłam sprzątać. Zajęło mi to zaledwie 5 minut więc postanowiłam na dobre zając trochę miejsca w szafie i komodzie. Wypakowałam wszystkie rzeczy z mojej walizki i poukładałam je w odpowiednie miejsca. Musiałam trochę upchać ubrania Bartka żeby było miejsce dla moich. Chyba nie będzie zły. Gdy skończyłam wróciłam do pomieszczenia w którym znajdował się mój mężczyzna. Zastałam go śpiącego na kanapie z padem w dłoni i nadal działającą grą. Wyłączyłam sprzęt i przykryłam Bartka kocem. A ja wykorzystując wolną chwilę postanowiłam pójść pobiegać. Musiałam dbać o sylwetkę, jak nie miałam już regularnych treningów było to dla mnie trudne ale znalazłam sposób i idealnie dobrałam sobie ćwiczenia. Przebrałam się w czarne, obcisłe legginsy, sportową koszulkę i do tego cienką szarą bluzę. Zabrałam Bartkową mp3 i wyszłam z mieszkania, wpierw zostawiając kartkę z informacją o miejscu mojego pobytu obok śpiącego Bartka.
Pogoda nie za bardzo dzisiaj dopisywała. Było ponuro, wiał lekki wiatr co ochładzało temperaturę. Biegłam pomiędzy blokami w kierunku parku. Miałam dość dobrą pamięć co do miejsc więc droga powrotna nie sprawiła mi kłopotu. Wracając zachaczyłam o pobliski sklep i kupiłam parę produktów potrzebnych do przyrządzenia obiadu. Pomyślałam że zrobię naleśniki z truskawkami i czekoladą, tak wiem - bomba kaloryczna, ale wydaje mi się że będziemy mieć dużo okazji do spalania kalorii niekoniecznie uprawiając sport więc nie musiałam się o to martwić. Chciałam jakoś osłodzić Bartusiowi ten dzisiejszy dzień, bo humorki dopisują mu od samego rana. Może po obiedzie mu przejdzie.
Wróciłam do mieszkania ok. 13 Bartek chyba jeszcze spał bo było cicho. Zostawiłam zakupy w kuchni i pobiegłam do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic aby się odświeżyć i w ręczniku wyszłam z łazienki. Przed drzwiami stał Bartek i o mało co uderzyłabym go drzwiami prosto w twarz.
- Przepraszam - powiedziałam uśmiechając się do niego i zawiązując ręcznik powyżej klatki piersiowej. Bartek tylko szeroko się uśmiechnął i pociągnął mnie delikatnie za ręcznik. - Co jest? - zapytałam przytrzymując miękki materiał przy moim ciele.
- To mój ręcznik. Oddaj - powiedział Bartek udając bardzo oburzonego zaistniałą sytuacją.
- Jak się przebiorę to ci oddam - powiedziałam śmiejąc się z niego.
- Jak dla mnie to możesz teraz - powiedział z jeszcze większym bananem na twarzy. Przewróciłam oczami ciągle się śmiejąc i weszłam do sypialni. - Czekam w łazience na mój ręcznik! - krzyknął Bartek wchodząc do łazienki.
Ponownie się ubrałam i udałam się do łazienki oddać pożyczony przedmiot. Zapukałam.
- Zapraszam - usłyszałam głos Bartka, wiedziałam że się uśmiecha. Otworzyłam drzwi i wystawiłam rękę z ręcznikiem do łazienki. Nagle ktoś mnie do niej wciągnęło. A tym 'kimś' był Bartek. Cały mokry przytulił mnie do siebie.
- Głuupku! Co ty robisz? - mówiłam starając wyrwać się z uścisku. Po paru próbach mi się udało. Zmierzyłam Bartka od stóp do głów i oczywiści w tym momencie moja głowa przestała pracować, a kolana lekko się ugięły. On tylko jeszcze słodziej się uśmiechnął i wykorzystał moją chwilę słabości. Przyssał się do mnie i znowu znalazłam się w jego stalowym uścisku. Gdy zaczął się dobierać do mojego stanika delikatnie odsunęłam moją twarz od niego.
- Ej, ej. Kochanie, jeszcze ci mało? - zapytałam rozbawiona.
- Tego nigdy za wiele - wyszeptał w moją szyję po czym obsypał mnie tam masą całusów doprowadzając mnie tym do białej gorączki. Całe szczęście udało mi się dojść do siebie i przerwałam to rozkoszną chwilę.
- Baartuś, mam dla ciebie niespodziankę, chcesz? - zapytałam tajemniczo.
- Oczywiście - wyszeptał mi seksownie do ucha. Za wszelką cenę starał dopiąć swego.
- To idę - powiedziałam z uśmiechem i okręciłam mu ręcznik wokół pasa. Odwróciłam się i przesłałam mu buziaka zamykając za sobą drzwi. Poszłam do kuchni i rozpoczęłam przygotowania do obiadu. Po 20 minutach Bartek wszedł do kuchni a ja już kończyłam robienie posiłku.
- Oo, widzę że przyrządziłaś pyszny obiad dla twojego mężczyzny - powiedział przytulając mnie od tyłu.
- Widzisz jak ja cię kocham - powiedziałam dając mu buziaka. Bartek usiadł przy stole, a ja podałam na stół talerz naleśników z truskawkami, polanych czekoladą i bitą śmietaną.
- Przytyję przez ciebie - powiedział z uśmiechem. - Chociaż nie, jednak mi to nie grozi - powiedział z jeszcze większym uśmiechem miziając mnie po udzie. Po zjedzeniu obiadu udaliśmy się ponowie do salonu, Bartek wygodnie rozsiadł się na kanapie, a ja poszłam włączyć jakiś film na Blu-Rayu.
- Co mam włączyć? - zapytałam.
- Hmm. Może piła? - nie przepadałam za tym filmem ale Bartek wykazywał co do niego duży entuzjazm więc z niechęcią się zgodziłam.
- No doobra - powiedziałam i włożyłam płytę, następnie położyłam się obok Bartka i wtuleni w siebie oglądaliśmy film leżąc na kanapie.
Po skończonym seansie poszłam do sypialni po mojego laptopa. Włączyłam go i zalogowałam się na facebooka i skype'a. Od razu wyskoczył mi dymek z nadchodzącym połączeniem video od Kingi. Od razu odebrałam.
- Heej - przywitałam się radośnie z przyjaciółką. - Co tam? Eeej jak czysto - powiedziałam z dużym bananem. Myślałam że wokół niej będzie straszny bałagan, wszędzie porozrzucane ubrania itd. Przyjrzałam się dokładniej krajobrazowi za nią i to nie było nasze mieszkanie. - Ee ale to nie jest nasze mieszkanie - oznajmiłam. Ona była chyba u Michała.
- Cześć - powiedziała z jakimś takim krzywym uśmiechem. - No, jestem u Michała.
- Czy coś się stało? - spytałam lekko zmartwiona. - A co ty u niego robisz?
- Stało się i to bardzo dużo - powiedziała dziwnym głosem.
- Ale co się stało? - pytałam coraz bardziej zniecierpliwiona. Kinga wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze następnie zaczęła opowiadać.
- Gdy wróciliśmy Oliwer siedział pod drzwiami mieszkania i płakał - zamarłam. - Gdy w końcu udało mi się z niego coś wyciągnąć powiedział mi że facet Dagi go uderzył, a później uderzył i ją. Nie pozwolił mu się do niej zbliżyć i wyrzucił go z domu. I mały przyjechał tutaj i czekał na Michała - byłam strasznie zszokowana po tym co usłyszałam.
- A.. Ale jak to? - spytałam trochę się jąkając. - I co z Olim? Co z Dagmarą?
- Z Oliwerem jest już lepiej, teraz jest w salonie i maluje. A Dagmara... - urwała przełykając ślinę.
- Co z nią?!
- Poroniła, jest w szpitalu. Michał pojechał w nocy do Częstochowy i znalazł ją nieprzytomną z wielką plamą krwi.
- O Boże. I co teraz?
- Nie wiem. Michał mówił że Dagmara będzie na razie mieszkać u swoich rodziców i że sprzedaje dom w Częstochowie. Ale później to nie wiem. Ale jeszcze nie wiadomo co i jak z młodym. Ale myślę że z przedszkolem nie będzie problemów. Na razie postanowione jest że zostaje z Michałem.
- To nie poszłaś dziś na uczelnie?
- No jak miałam iść? Musiałam zostać z Olim.
- Aaa, no tak. Przepraszam, głupie pytanie. To co zamierzasz zrobić? Będziesz zastępować mu matkę? Przecież Dagmara będzie teraz załamana, bez chęci do życia. Dziecko potrzebuje matki.
- No dobra - powiedziałam i wykonałam zaleconą czynność.
- Dziękuje - powiedział przesyłając mi buziaka na odległość. Udałam się do pokoju siatkarza, teraz już chyba naszego wspólnego i zaczęłam sprzątać. Zajęło mi to zaledwie 5 minut więc postanowiłam na dobre zając trochę miejsca w szafie i komodzie. Wypakowałam wszystkie rzeczy z mojej walizki i poukładałam je w odpowiednie miejsca. Musiałam trochę upchać ubrania Bartka żeby było miejsce dla moich. Chyba nie będzie zły. Gdy skończyłam wróciłam do pomieszczenia w którym znajdował się mój mężczyzna. Zastałam go śpiącego na kanapie z padem w dłoni i nadal działającą grą. Wyłączyłam sprzęt i przykryłam Bartka kocem. A ja wykorzystując wolną chwilę postanowiłam pójść pobiegać. Musiałam dbać o sylwetkę, jak nie miałam już regularnych treningów było to dla mnie trudne ale znalazłam sposób i idealnie dobrałam sobie ćwiczenia. Przebrałam się w czarne, obcisłe legginsy, sportową koszulkę i do tego cienką szarą bluzę. Zabrałam Bartkową mp3 i wyszłam z mieszkania, wpierw zostawiając kartkę z informacją o miejscu mojego pobytu obok śpiącego Bartka.
Pogoda nie za bardzo dzisiaj dopisywała. Było ponuro, wiał lekki wiatr co ochładzało temperaturę. Biegłam pomiędzy blokami w kierunku parku. Miałam dość dobrą pamięć co do miejsc więc droga powrotna nie sprawiła mi kłopotu. Wracając zachaczyłam o pobliski sklep i kupiłam parę produktów potrzebnych do przyrządzenia obiadu. Pomyślałam że zrobię naleśniki z truskawkami i czekoladą, tak wiem - bomba kaloryczna, ale wydaje mi się że będziemy mieć dużo okazji do spalania kalorii niekoniecznie uprawiając sport więc nie musiałam się o to martwić. Chciałam jakoś osłodzić Bartusiowi ten dzisiejszy dzień, bo humorki dopisują mu od samego rana. Może po obiedzie mu przejdzie.
Wróciłam do mieszkania ok. 13 Bartek chyba jeszcze spał bo było cicho. Zostawiłam zakupy w kuchni i pobiegłam do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic aby się odświeżyć i w ręczniku wyszłam z łazienki. Przed drzwiami stał Bartek i o mało co uderzyłabym go drzwiami prosto w twarz.
- Przepraszam - powiedziałam uśmiechając się do niego i zawiązując ręcznik powyżej klatki piersiowej. Bartek tylko szeroko się uśmiechnął i pociągnął mnie delikatnie za ręcznik. - Co jest? - zapytałam przytrzymując miękki materiał przy moim ciele.
- To mój ręcznik. Oddaj - powiedział Bartek udając bardzo oburzonego zaistniałą sytuacją.
- Jak się przebiorę to ci oddam - powiedziałam śmiejąc się z niego.
- Jak dla mnie to możesz teraz - powiedział z jeszcze większym bananem na twarzy. Przewróciłam oczami ciągle się śmiejąc i weszłam do sypialni. - Czekam w łazience na mój ręcznik! - krzyknął Bartek wchodząc do łazienki.
Ponownie się ubrałam i udałam się do łazienki oddać pożyczony przedmiot. Zapukałam.
- Zapraszam - usłyszałam głos Bartka, wiedziałam że się uśmiecha. Otworzyłam drzwi i wystawiłam rękę z ręcznikiem do łazienki. Nagle ktoś mnie do niej wciągnęło. A tym 'kimś' był Bartek. Cały mokry przytulił mnie do siebie.
- Głuupku! Co ty robisz? - mówiłam starając wyrwać się z uścisku. Po paru próbach mi się udało. Zmierzyłam Bartka od stóp do głów i oczywiści w tym momencie moja głowa przestała pracować, a kolana lekko się ugięły. On tylko jeszcze słodziej się uśmiechnął i wykorzystał moją chwilę słabości. Przyssał się do mnie i znowu znalazłam się w jego stalowym uścisku. Gdy zaczął się dobierać do mojego stanika delikatnie odsunęłam moją twarz od niego.
- Ej, ej. Kochanie, jeszcze ci mało? - zapytałam rozbawiona.
- Tego nigdy za wiele - wyszeptał w moją szyję po czym obsypał mnie tam masą całusów doprowadzając mnie tym do białej gorączki. Całe szczęście udało mi się dojść do siebie i przerwałam to rozkoszną chwilę.
- Baartuś, mam dla ciebie niespodziankę, chcesz? - zapytałam tajemniczo.
- Oczywiście - wyszeptał mi seksownie do ucha. Za wszelką cenę starał dopiąć swego.
- To idę - powiedziałam z uśmiechem i okręciłam mu ręcznik wokół pasa. Odwróciłam się i przesłałam mu buziaka zamykając za sobą drzwi. Poszłam do kuchni i rozpoczęłam przygotowania do obiadu. Po 20 minutach Bartek wszedł do kuchni a ja już kończyłam robienie posiłku.
- Oo, widzę że przyrządziłaś pyszny obiad dla twojego mężczyzny - powiedział przytulając mnie od tyłu.
- Widzisz jak ja cię kocham - powiedziałam dając mu buziaka. Bartek usiadł przy stole, a ja podałam na stół talerz naleśników z truskawkami, polanych czekoladą i bitą śmietaną.
- Przytyję przez ciebie - powiedział z uśmiechem. - Chociaż nie, jednak mi to nie grozi - powiedział z jeszcze większym uśmiechem miziając mnie po udzie. Po zjedzeniu obiadu udaliśmy się ponowie do salonu, Bartek wygodnie rozsiadł się na kanapie, a ja poszłam włączyć jakiś film na Blu-Rayu.
- Co mam włączyć? - zapytałam.
- Hmm. Może piła? - nie przepadałam za tym filmem ale Bartek wykazywał co do niego duży entuzjazm więc z niechęcią się zgodziłam.
- No doobra - powiedziałam i włożyłam płytę, następnie położyłam się obok Bartka i wtuleni w siebie oglądaliśmy film leżąc na kanapie.
Po skończonym seansie poszłam do sypialni po mojego laptopa. Włączyłam go i zalogowałam się na facebooka i skype'a. Od razu wyskoczył mi dymek z nadchodzącym połączeniem video od Kingi. Od razu odebrałam.
- Heej - przywitałam się radośnie z przyjaciółką. - Co tam? Eeej jak czysto - powiedziałam z dużym bananem. Myślałam że wokół niej będzie straszny bałagan, wszędzie porozrzucane ubrania itd. Przyjrzałam się dokładniej krajobrazowi za nią i to nie było nasze mieszkanie. - Ee ale to nie jest nasze mieszkanie - oznajmiłam. Ona była chyba u Michała.
- Cześć - powiedziała z jakimś takim krzywym uśmiechem. - No, jestem u Michała.
- Czy coś się stało? - spytałam lekko zmartwiona. - A co ty u niego robisz?
- Stało się i to bardzo dużo - powiedziała dziwnym głosem.
- Ale co się stało? - pytałam coraz bardziej zniecierpliwiona. Kinga wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze następnie zaczęła opowiadać.
- Gdy wróciliśmy Oliwer siedział pod drzwiami mieszkania i płakał - zamarłam. - Gdy w końcu udało mi się z niego coś wyciągnąć powiedział mi że facet Dagi go uderzył, a później uderzył i ją. Nie pozwolił mu się do niej zbliżyć i wyrzucił go z domu. I mały przyjechał tutaj i czekał na Michała - byłam strasznie zszokowana po tym co usłyszałam.
- A.. Ale jak to? - spytałam trochę się jąkając. - I co z Olim? Co z Dagmarą?
- Z Oliwerem jest już lepiej, teraz jest w salonie i maluje. A Dagmara... - urwała przełykając ślinę.
- Co z nią?!
- Poroniła, jest w szpitalu. Michał pojechał w nocy do Częstochowy i znalazł ją nieprzytomną z wielką plamą krwi.
- O Boże. I co teraz?
- Nie wiem. Michał mówił że Dagmara będzie na razie mieszkać u swoich rodziców i że sprzedaje dom w Częstochowie. Ale później to nie wiem. Ale jeszcze nie wiadomo co i jak z młodym. Ale myślę że z przedszkolem nie będzie problemów. Na razie postanowione jest że zostaje z Michałem.
- To nie poszłaś dziś na uczelnie?
- No jak miałam iść? Musiałam zostać z Olim.
- Aaa, no tak. Przepraszam, głupie pytanie. To co zamierzasz zrobić? Będziesz zastępować mu matkę? Przecież Dagmara będzie teraz załamana, bez chęci do życia. Dziecko potrzebuje matki.
- Mariola, nie wiem, nie wiem jak to będzie. Ale jakoś dam radę, nie martw się.
- Ale przecież wiesz że dzieci szybko się przywiązują do ludzi, jakbyś później znikła to..
- Ale ja nie zniknę! Z Michałem się przyjaźnię więc będę miała z nim kontakt i nie będę znikać.
~ Kingaa, skońcyłem już. Ładnee? - powiedział Oli podbiegając do Kingi.
- Piękne kochanie - powiedziała i dała mu buziaka w policzek. - Pokażemy Marioli?
- Jasne! Cześć ciociu! Patrz! - powiedział i przyłożył kartkę prawie do samej kamerki ale później odsunął obrazek tak abym mogła go zobaczyć w całej okazałości.
- Śliczny - pochwaliłam go. - A powiesz mi co narysowałeś? - na obrazku znajdowało się 6 osób. Dwie leciały na samolocie, a reszta trzymała się za ręce.
- To tak. To jestem ja - wskazał na małego człowieczka z blond włoskami - tutaj jest tata - pokazał dużego człowieka trzymającego go za prawą rękę - a tutaj Kinga - człowiek z długimi czarnymi włosami stojący obok Michała - to mama - pokazał na osobę trzymającą go za lewą rękę. - O, a tutaj jesteś ty ciociu z wujkiem Baltkiem - wskazał na osoby na samolocie. - Kiedy wróciciee? - przeciągnął i zrobił śmieszną minę na wzór zniecierpliwienia.
- Za niecałe dwa miesiące na pewno będę w Bełchatowie - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Dobrze, Oli my już musimy kończyć bo zaraz tata wróci i na pewno będzie baaardzo głodny. Ugotujemy mu coś, dobrze? - powiedziała Kinga.
- Taaak! - powiedział ochoczo Oliwer.
- To biegnij już do kuchni, za chwileczkę przyjdę - zarządziła brunetka.
- Dobze. Papa ciociu - powiedział do mnie przesyłając mi całusy.
- Paa szkrabie - pożegnałam się z nim, po czym mały pobiegł do kuchni. - Jak tylko będziesz coś wiedzieć to masz zaraz mi dawać znać! I pamiętaj co ci mówiłam, myśl - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej kończąc moje mądrości. - Zadzwoń jutro jak będziesz miała chwilę. Paa. Pozdrów Miśka - powiedziałam machając do kamerki.
- Dobrze. Paa - odpowiedziała i zakończyła rozmowę. Wyłączyłam laptopa i poszłam do Bartka opowiedzieć mu o zaistniałej sytuacji. Był równie zdziwiony jak ja gdy się dowiedział.
- Ale jak to możliwe? Jak oni się czują? Jak to Misiek zniósł? Mam nadzieje że da temu pajacowi porządnie po mordzie.
- Jak na razie jest ok. Tylko ta Dagmara. Wiesz jakie są między nami relacje ale teraz jej współczuje. To musiało być okropne. Nigdy nie chciałabym przeżyć czegoś takiego.
- Nie martw się. Ze mną będziesz bezpieczna. Nasze dziecko też będzie - powiedział i przytulił mnie do siebie.
- Hola, hola. Jakie dziecko? Na razie żadnego nie ma i w najbliższym czasie nie będzie. Najpierw studia - ucięłam krótko.
- No wieem. Ale chodzi mi o to jak już będzie. Tak sobie planuje - powiedział całując mnie w szyję. - Ale chciałbyś mieć takiego brzdąca biegającego między nogami - bardziej stwierdził niż zapytał. Patrzył tak na mnie tymi jego rozmarzonymi lazurowymi oczami.
- Nom - powiedziałam wyobrażając sobie jakby to było.. - Ale na to jeszcze mamy czas powiedziałam klepiąc go w udo. Idę posprzątać - oznajmiłam i udałam się do kuchni aby pozmywać po naszym obiedzie, nie chciało mi się wcześniej. Bartek bardzo pochwalił moje starania kulinarne więc mój pomysł mogę uznać za udany. Gdy wróciłam moja kaleka już słodko drzemała na kanapie więc wzięłam jakiś ciepły koc, położyłam się obok niego i przykryłam nas obojga kocem. Po chwili zasnęłam.
- Ale przecież wiesz że dzieci szybko się przywiązują do ludzi, jakbyś później znikła to..
- Ale ja nie zniknę! Z Michałem się przyjaźnię więc będę miała z nim kontakt i nie będę znikać.
~ Kingaa, skońcyłem już. Ładnee? - powiedział Oli podbiegając do Kingi.
- Piękne kochanie - powiedziała i dała mu buziaka w policzek. - Pokażemy Marioli?
- Jasne! Cześć ciociu! Patrz! - powiedział i przyłożył kartkę prawie do samej kamerki ale później odsunął obrazek tak abym mogła go zobaczyć w całej okazałości.
- Śliczny - pochwaliłam go. - A powiesz mi co narysowałeś? - na obrazku znajdowało się 6 osób. Dwie leciały na samolocie, a reszta trzymała się za ręce.
- To tak. To jestem ja - wskazał na małego człowieczka z blond włoskami - tutaj jest tata - pokazał dużego człowieka trzymającego go za prawą rękę - a tutaj Kinga - człowiek z długimi czarnymi włosami stojący obok Michała - to mama - pokazał na osobę trzymającą go za lewą rękę. - O, a tutaj jesteś ty ciociu z wujkiem Baltkiem - wskazał na osoby na samolocie. - Kiedy wróciciee? - przeciągnął i zrobił śmieszną minę na wzór zniecierpliwienia.
- Za niecałe dwa miesiące na pewno będę w Bełchatowie - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Dobrze, Oli my już musimy kończyć bo zaraz tata wróci i na pewno będzie baaardzo głodny. Ugotujemy mu coś, dobrze? - powiedziała Kinga.
- Taaak! - powiedział ochoczo Oliwer.
- To biegnij już do kuchni, za chwileczkę przyjdę - zarządziła brunetka.
- Dobze. Papa ciociu - powiedział do mnie przesyłając mi całusy.
- Paa szkrabie - pożegnałam się z nim, po czym mały pobiegł do kuchni. - Jak tylko będziesz coś wiedzieć to masz zaraz mi dawać znać! I pamiętaj co ci mówiłam, myśl - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej kończąc moje mądrości. - Zadzwoń jutro jak będziesz miała chwilę. Paa. Pozdrów Miśka - powiedziałam machając do kamerki.
- Dobrze. Paa - odpowiedziała i zakończyła rozmowę. Wyłączyłam laptopa i poszłam do Bartka opowiedzieć mu o zaistniałej sytuacji. Był równie zdziwiony jak ja gdy się dowiedział.
- Ale jak to możliwe? Jak oni się czują? Jak to Misiek zniósł? Mam nadzieje że da temu pajacowi porządnie po mordzie.
- Jak na razie jest ok. Tylko ta Dagmara. Wiesz jakie są między nami relacje ale teraz jej współczuje. To musiało być okropne. Nigdy nie chciałabym przeżyć czegoś takiego.
- Nie martw się. Ze mną będziesz bezpieczna. Nasze dziecko też będzie - powiedział i przytulił mnie do siebie.
- Hola, hola. Jakie dziecko? Na razie żadnego nie ma i w najbliższym czasie nie będzie. Najpierw studia - ucięłam krótko.
- No wieem. Ale chodzi mi o to jak już będzie. Tak sobie planuje - powiedział całując mnie w szyję. - Ale chciałbyś mieć takiego brzdąca biegającego między nogami - bardziej stwierdził niż zapytał. Patrzył tak na mnie tymi jego rozmarzonymi lazurowymi oczami.
- Nom - powiedziałam wyobrażając sobie jakby to było.. - Ale na to jeszcze mamy czas powiedziałam klepiąc go w udo. Idę posprzątać - oznajmiłam i udałam się do kuchni aby pozmywać po naszym obiedzie, nie chciało mi się wcześniej. Bartek bardzo pochwalił moje starania kulinarne więc mój pomysł mogę uznać za udany. Gdy wróciłam moja kaleka już słodko drzemała na kanapie więc wzięłam jakiś ciepły koc, położyłam się obok niego i przykryłam nas obojga kocem. Po chwili zasnęłam.
Perspektywa Kingi.
Wyłączyłam laptopa i poszłam do pomieszczenia w którym był już mój mały pomocnik.
- To co proponujesz? - zapytałam wesoło.
- Hmm - zamyślił się przykładając palec do bródki. Wyglądał słodko - Tatuś baldzo lubi placki ziemniacane!
- Okeej - powiedziałam i otworzyłam lodówkę sprawdzając czy wszystkie składniki potrzebne do wykonania tego dania są. Na całe szczęście niczego nie brakowało. Wyjęłam potrzebne nam produkty i założyłam jakiś fartuszek kuchenny mi i Oliemu.
- A nie potrzebujes książki kuchalskiej? - zapytał trochę zdziwiony.
- Nie - powiedziałam dumnie. - Znam przepis na pamięć. Moja babcia mnie nauczyła.
- Oo, babciaa. Pzedstawis mi ją kiedyś? - zapytał prosząco.
- Jeśli chcesz - powiedziałam, troszkę zdziwiła mnie jego prośba ale w sumie jest otwartym dzieckiem więc poznawanie nowych osób dla niego to sama frajda. - Dobra, to zabieramy się do pracy - powiedziałam i zatarłam ręce. Oczywiście pierwszy placek wyszedł spalony za co zostałam wyśmiana przez chłopca. Ale każdy następny był coraz lepszy. W pewnej chwili do mieszkania wszedł Michał.
- Tataa! - od razu gdy tylko usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi Oliwer pobiegł się przywitać.
- Cześć synku - powiedział i za pewno wziął go na ręce bo usłyszałam że dźwiga coś do góry. - Co robicie?
- Pysny obiadek! - powiedział zadowolony. Po chwili pojawili się w kuchni.
- Hej - powiedziałam i uśmiechnęłam się w ich stronę. Wyłożyłam kolejne 3 placki na duży talerz.
- Cześć - powiedział dając mi buziaka w policzek. - Mm. placki ziemniaczane. Moje ulubione - powiedział widocznie zadowolony. - Jest strasznie głodny!
- Już kończę - powiedziałam wykładając ostatnie dwa placki na talerz. - Kochanie zaniesiesz ten talerz do jadalni? Tylko uważaj bo jest bardzo gorący - powiedziałam.
- Jasne - odpowiedział Michał. Ja tylko cicho się zaśmiałam.
- Tato, Kinga mówiła do mnie - powiedział Oli przepychając się między nas, wziął talerz i posłusznie zaniósł go w wyznaczone miejsce.
- To ja wezmę talerze - powiedział Misiek. Ja wzięłam jeszcze szklanki i sok pomarańczowy do picia. Po przyniesieniu wszystkich rzeczy zasiedliśmy wszyscy do podłużnego stołu i rozpoczęliśmy konsumpcję usmażonego posiłku.
- Pycha! - pochwalił mnie Oli z pełną buzią.
- Synku, nie mówi się z pełną buzią - pouczał go siatkarz.
- Tato, nie mlasce się - powiedział Oli.
- Ale przecież ja nie mlaskam!
- Właśnie że tak!
- Wcale że nie!
- Tak!
- Nie!
- Eej - wtrąciłam się. - Możecie się nie kłócić?
- Przepraszamy - powiedzieli skruszenie.
- Soku? - zapytałam nalewając sobie pomarańczowej cieczy do szklanki.
- Poproszę - powiedział Oliwer.
- Ja również.
- Już się robi - powiedziałam i dalsza część spożywania pokarmu przebywała nam bardzo wesoło. Po obiedzie Oliwer poszedł oglądać jakąś bajkę, a ja z Michałem postanowiliśmy pozmywać naczynia.
- Bardzo mi smakowało - powiedział Misiek znosząc talerze do kuchni.
- Dzięki. To mów. Co i jak? Jak się czuję? - powiedziałam, a Michał spuścił głowę.
- Cóż, dobrze nie jest. Dagmara czuje się bardzo źle fizycznie jak i psychicznie. Płacze i cały czas się o wszystko obwinia, siedzi z nią jej mama i siostra więc nie jest sama. Chcę się zobaczyć z Oliwerem, ale lekarze jak na razie jej nie pozwalają bo jest za słaba. Dopiero za parę dni będę musiał tam jechać z małym i ją ponownie odwiedzić.
- Yhym. I potem pojedzie do rodziców tak? - zapytałam, Michał pokiwał głową w celu potwierdzenia. - A Oli? Jedzie z nią czy zostaje tutaj?
- Teoretycznie to Dagmara ma co do niego pełne prawa rodzicielskie i sprawuję nad nim opiekę ale postanowiliśmy że dopóki nie dojdzie do pełni zdrowia nasz synek zostanie ze mną. Więc prosiłabym abyś mi pomogła się nim zająć.
- Jasne, nie ma sprawy - powiedziałam z uśmiechem.
- Przepraszam jeszcze raz że przeze mnie zaniedbujesz swoje studia, ale sama wiesz co i jak. Bardzo ci dziękuje że się nim zajęłaś - powiedział zbliżając się do mnie. Zaczął mnie całować ale szybko dołączył do nas jego syn.
- Fuuj. Znowu się ślinicie? - powiedział z grymasem na twarzy. Szybko od siebie odskoczyliśmy i zaczęliśmy się śmiać.
- Ja już się zbieram. Muszę posprzątać mieszkanie i się pouczyć. Do zobaczenia - powiedziałam a Oliwer od razu znalazł się przy mojej lewej nodze.
- Musis już iść? - jęczał przyczepiając się do mojej nogi i uniemożliwiając mi poruszanie się.
- Muszę - powiedziałam i podniosłam go. - Ale niedługo znów się spotkamy - powiedziałam z uśmiechem.
- Dobrze, paa - powiedział i dał mi soczystego buziaka na pożegnanie. Szybko pobiegł z powrotem do salonu bo właśnie zaczynała się jego ulubiona bajka
- Z naszej herbaty nic nie wyszło. Ale to nadrobimy prawda? - powiedział cicho Misiek do mojego ucha. Ja tylko cicho zachichotałam i uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Jak będziesz potrzebował pomocy to dzwoń. Pa - powiedziałam i pożegnałam się z nim. Szybkim krokiem wyszłam z osiedla na którym mieszkał Michał i zmierzałam na to na którym ja mieszkałam. Po 15 minutach byłam już na miejscu. Pod drzwiami leżał wielki bukiet róż z karteczką w środku. Podniosłam kwiaty i weszłam do środka mieszkania. Było w nim strasznie pusto. Nigdy nie lubiłam siedzieć sama w czterech kątach. Położyłam kwiaty do wazonu i postawiłam na komodzie w przedpokoju. Włączyłam sobie radio i zabrałam się za sprzątanie. Zajęło mi to godzinę. Później postanowiłam napisać do Marioli o tych kwiatach, bo przypuszczałam się to pewnie do niej. Kartki z kwiatów jeszcze nie czytałam bo nie chciałam być wścibska. W następnej kolejności udałam się do łazienki i wzięłam odprężającą kąpiel. Odczułam już skutki naszego wyjazdu do Rosji i tej dzisiejszej prawie nie przespanej nocy i postanowiłam położyć się dziś wcześniej. Leżałam już w łóżku w mojej piżamie czytając jakąś książkę kryminalną gdy usłyszałam dźwięk dostawanego sms'a. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość. Spodziewałam się raczej jakiegoś sms'a od Michała albo Marioli, a tutaj proszę jaka niespodzianka.
- To co proponujesz? - zapytałam wesoło.
- Hmm - zamyślił się przykładając palec do bródki. Wyglądał słodko - Tatuś baldzo lubi placki ziemniacane!
- Okeej - powiedziałam i otworzyłam lodówkę sprawdzając czy wszystkie składniki potrzebne do wykonania tego dania są. Na całe szczęście niczego nie brakowało. Wyjęłam potrzebne nam produkty i założyłam jakiś fartuszek kuchenny mi i Oliemu.
- A nie potrzebujes książki kuchalskiej? - zapytał trochę zdziwiony.
- Nie - powiedziałam dumnie. - Znam przepis na pamięć. Moja babcia mnie nauczyła.
- Oo, babciaa. Pzedstawis mi ją kiedyś? - zapytał prosząco.
- Jeśli chcesz - powiedziałam, troszkę zdziwiła mnie jego prośba ale w sumie jest otwartym dzieckiem więc poznawanie nowych osób dla niego to sama frajda. - Dobra, to zabieramy się do pracy - powiedziałam i zatarłam ręce. Oczywiście pierwszy placek wyszedł spalony za co zostałam wyśmiana przez chłopca. Ale każdy następny był coraz lepszy. W pewnej chwili do mieszkania wszedł Michał.
- Tataa! - od razu gdy tylko usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi Oliwer pobiegł się przywitać.
- Cześć synku - powiedział i za pewno wziął go na ręce bo usłyszałam że dźwiga coś do góry. - Co robicie?
- Pysny obiadek! - powiedział zadowolony. Po chwili pojawili się w kuchni.
- Hej - powiedziałam i uśmiechnęłam się w ich stronę. Wyłożyłam kolejne 3 placki na duży talerz.
- Cześć - powiedział dając mi buziaka w policzek. - Mm. placki ziemniaczane. Moje ulubione - powiedział widocznie zadowolony. - Jest strasznie głodny!
- Już kończę - powiedziałam wykładając ostatnie dwa placki na talerz. - Kochanie zaniesiesz ten talerz do jadalni? Tylko uważaj bo jest bardzo gorący - powiedziałam.
- Jasne - odpowiedział Michał. Ja tylko cicho się zaśmiałam.
- Tato, Kinga mówiła do mnie - powiedział Oli przepychając się między nas, wziął talerz i posłusznie zaniósł go w wyznaczone miejsce.
- To ja wezmę talerze - powiedział Misiek. Ja wzięłam jeszcze szklanki i sok pomarańczowy do picia. Po przyniesieniu wszystkich rzeczy zasiedliśmy wszyscy do podłużnego stołu i rozpoczęliśmy konsumpcję usmażonego posiłku.
- Pycha! - pochwalił mnie Oli z pełną buzią.
- Synku, nie mówi się z pełną buzią - pouczał go siatkarz.
- Tato, nie mlasce się - powiedział Oli.
- Ale przecież ja nie mlaskam!
- Właśnie że tak!
- Wcale że nie!
- Tak!
- Nie!
- Eej - wtrąciłam się. - Możecie się nie kłócić?
- Przepraszamy - powiedzieli skruszenie.
- Soku? - zapytałam nalewając sobie pomarańczowej cieczy do szklanki.
- Poproszę - powiedział Oliwer.
- Ja również.
- Już się robi - powiedziałam i dalsza część spożywania pokarmu przebywała nam bardzo wesoło. Po obiedzie Oliwer poszedł oglądać jakąś bajkę, a ja z Michałem postanowiliśmy pozmywać naczynia.
- Bardzo mi smakowało - powiedział Misiek znosząc talerze do kuchni.
- Dzięki. To mów. Co i jak? Jak się czuję? - powiedziałam, a Michał spuścił głowę.
- Cóż, dobrze nie jest. Dagmara czuje się bardzo źle fizycznie jak i psychicznie. Płacze i cały czas się o wszystko obwinia, siedzi z nią jej mama i siostra więc nie jest sama. Chcę się zobaczyć z Oliwerem, ale lekarze jak na razie jej nie pozwalają bo jest za słaba. Dopiero za parę dni będę musiał tam jechać z małym i ją ponownie odwiedzić.
- Yhym. I potem pojedzie do rodziców tak? - zapytałam, Michał pokiwał głową w celu potwierdzenia. - A Oli? Jedzie z nią czy zostaje tutaj?
- Teoretycznie to Dagmara ma co do niego pełne prawa rodzicielskie i sprawuję nad nim opiekę ale postanowiliśmy że dopóki nie dojdzie do pełni zdrowia nasz synek zostanie ze mną. Więc prosiłabym abyś mi pomogła się nim zająć.
- Jasne, nie ma sprawy - powiedziałam z uśmiechem.
- Przepraszam jeszcze raz że przeze mnie zaniedbujesz swoje studia, ale sama wiesz co i jak. Bardzo ci dziękuje że się nim zajęłaś - powiedział zbliżając się do mnie. Zaczął mnie całować ale szybko dołączył do nas jego syn.
- Fuuj. Znowu się ślinicie? - powiedział z grymasem na twarzy. Szybko od siebie odskoczyliśmy i zaczęliśmy się śmiać.
- Ja już się zbieram. Muszę posprzątać mieszkanie i się pouczyć. Do zobaczenia - powiedziałam a Oliwer od razu znalazł się przy mojej lewej nodze.
- Musis już iść? - jęczał przyczepiając się do mojej nogi i uniemożliwiając mi poruszanie się.
- Muszę - powiedziałam i podniosłam go. - Ale niedługo znów się spotkamy - powiedziałam z uśmiechem.
- Dobrze, paa - powiedział i dał mi soczystego buziaka na pożegnanie. Szybko pobiegł z powrotem do salonu bo właśnie zaczynała się jego ulubiona bajka
- Z naszej herbaty nic nie wyszło. Ale to nadrobimy prawda? - powiedział cicho Misiek do mojego ucha. Ja tylko cicho zachichotałam i uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Jak będziesz potrzebował pomocy to dzwoń. Pa - powiedziałam i pożegnałam się z nim. Szybkim krokiem wyszłam z osiedla na którym mieszkał Michał i zmierzałam na to na którym ja mieszkałam. Po 15 minutach byłam już na miejscu. Pod drzwiami leżał wielki bukiet róż z karteczką w środku. Podniosłam kwiaty i weszłam do środka mieszkania. Było w nim strasznie pusto. Nigdy nie lubiłam siedzieć sama w czterech kątach. Położyłam kwiaty do wazonu i postawiłam na komodzie w przedpokoju. Włączyłam sobie radio i zabrałam się za sprzątanie. Zajęło mi to godzinę. Później postanowiłam napisać do Marioli o tych kwiatach, bo przypuszczałam się to pewnie do niej. Kartki z kwiatów jeszcze nie czytałam bo nie chciałam być wścibska. W następnej kolejności udałam się do łazienki i wzięłam odprężającą kąpiel. Odczułam już skutki naszego wyjazdu do Rosji i tej dzisiejszej prawie nie przespanej nocy i postanowiłam położyć się dziś wcześniej. Leżałam już w łóżku w mojej piżamie czytając jakąś książkę kryminalną gdy usłyszałam dźwięk dostawanego sms'a. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość. Spodziewałam się raczej jakiegoś sms'a od Michała albo Marioli, a tutaj proszę jaka niespodzianka.
" Cześć. Mam do Ciebie ogromną prośbę.
Wiem że nasze relacje nigdy nie były dobre ale chciałabym z Tobą porozmawiać.
Przyjedź do mnie z chłopakami, proszę. To dla mnie naprawdę ważne.
Z góry dziękuję.
Dagmara. "
Wiem że nasze relacje nigdy nie były dobre ale chciałabym z Tobą porozmawiać.
Przyjedź do mnie z chłopakami, proszę. To dla mnie naprawdę ważne.
Z góry dziękuję.
Dagmara. "
Jestem ciekawa co ona ode mnie chce i skąd ma w ogóle mój numer. Zastanawiając się ciągle nad tym sms'em ogarnęła mnie senność i w krótkim czasie oddałam się w objęcia Morfeusza.
Witamy. :)
No tak znowu nie zostaje nam nic innego do zrobienia niż powiedzenie przepraszam? No ale jak tak patrzymy na nasz czas to postanowiłyśmy że rozdziały będą dodawane tydzień - 2tygodnie - tydzień itd. No tak, Miła ma skręconą kostkę, staw skokowy i zerwane wiązadła. Ale daje radę. Umie już chodzić o kulach do tyłu. ^^ 100 stron jak na jeden sprawdzian to chyba trochę za dużo. No ale dobra. Czas się zacząć uczyć!
Pozdrawiamy was wszystkich i trzymajcie się cieplutko bo coraz zimniej! Brr! ;) :*
Witamy. :)
No tak znowu nie zostaje nam nic innego do zrobienia niż powiedzenie przepraszam? No ale jak tak patrzymy na nasz czas to postanowiłyśmy że rozdziały będą dodawane tydzień - 2tygodnie - tydzień itd. No tak, Miła ma skręconą kostkę, staw skokowy i zerwane wiązadła. Ale daje radę. Umie już chodzić o kulach do tyłu. ^^ 100 stron jak na jeden sprawdzian to chyba trochę za dużo. No ale dobra. Czas się zacząć uczyć!
Pozdrawiamy was wszystkich i trzymajcie się cieplutko bo coraz zimniej! Brr! ;) :*