Jedyne niedogodności z powodu mej miłości,
to szkolne zaległości i brak wyrozumiałości,
u gości, którzy nie chcą dzielić ze mną mej radości.
to szkolne zaległości i brak wyrozumiałości,
u gości, którzy nie chcą dzielić ze mną mej radości.
~Paktofonika.
- Kinga! Wstawaj! Przecież my już na ciebie czekamy! Miałaś być o 10 gotowa! - słyszałam dobiegający głos z mojego telefonu.
- A kto mówi? - pytałam powoli starając się doprowadzić swój organizm do normalnego funkcjonowania.
- Michał głupku! Miałaś z nami jechać do Dagmary!
- Cholera! Znowu zaspałam! - powiedziałam już przytomna zrywając się z łóżka.
- Masz 10 minut - powiedział.
- 10?! Przecież to za mało! - protestowałam ale rozmowa została już zakończona. Nie patrząc już która godzina popędziłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam moje włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Po wykonaniu tych czynności z powrotem pobiegłam w ręczniku do mojego pokoju. Po przekroczeniu progu pokoju ktoś złapał mnie od tyłu i ręką zasłonił oczy i usta. Starałam mu się wyrwać ale bezskutecznie, krzyczeć też mi się nie udało. Osobnik przekręcił mnie w inną stronę i odsłonił mi moją twarz.
- Oszalałeś?! - krzyczałam.
- Hahaha. Tak - powiedział starając się do mnie przybliżyć ale jedną ręką go odepchnęłam. Byłam strasznie wkurzona.
- W ogóle jak ty się tutaj dostałeś?! - pytałam mierząc go nieufnym spojrzeniem.
- Zostawiłaś otwarte drzwi - usprawiedliwiał się.
- Nie, na pewno nie. Pamiętam jak je wczoraj zamykałam - powracałam w tym momencie do wczorajszego dnia i odtwarzałam sobie scenę kiedy weszłam do mojego mieszkania.
- Otwarte były, bo przecież jak inaczej bym się tutaj dostał? - zapytał udając niewiniątko.
- Tego jeszcze nie wiem.. Ale się dowiem - oznajmiłam i pogroziłam mu palcem.
- Dobrze, dobrze. Bałaś się? - zapytał ucieszony.
- A ty byś się nie przestraszył jakby ktoś zrobił na ciebie zamach w twoim własnym, zamkniętym mieszkaniu? - zapytałam ironicznie naciskając na słowo zamkniętym. - Głupi jesteś - odparłam naburmuszona zaplatając ręce na piersiach.
- No wieem. Ale i tak mnie kochasz, prawda? - powiedział cały czas się uśmiechając. Podszedł do mnie od tyłu i przytulił do siebie.
- Ja cię nie kocham. My się tylko przyjaźnimy - powiedziałam ponownie zwracając mu uwagę na słowa tylko przyjaźnimy. Odwróciłam się do niego przodem i popatrzyłam na jego twarz, z której cały czas nie schodził uśmiech. Wspięłam się lekko na palce aby dosięgnąć jego twarzy. Dużo nie musiałam się wysilać bo mierzyłam 187 cm wzrostu. Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, choć zamiary miałam inne, gdyż miał to być jeden, niewinny całus. Michałowi widocznie się to spodobało i włączył również i swój udział do tej czynności, która raczej przerodziła tego naszego "niewinnego całusa" w długi i dość namiętny pocałunek. Odsunęłam się na chwilę od niego.
- A gdzie jest Oli? - zapytałam.
- Ale nie krzycz, ok? - powiedział powoli. Odsunęłam się od niego na większą odległość i czekałam na wyjaśnienia.
- No słucham.
- Oli jest w domu..
- Ale przecież mówiłeś że czekacie razem na dole.
- Jest dopiero 8.
- Która?! - spytałam dość mocno oburzona.
- No nie złość się kotek - powiedział zbliżając się do mnie ponownie na taką odległość jaka dzieliła nas parę chwil temu.
- Nie mów do mnie kotek! Budzisz mnie o świcie, włamujesz się do mojego mieszkania, próbujesz mnie porwać, co jeszcze? Ty chyba na prawdę postradałeś zmysły! Zabiję cię kiedyś!
- Przepraszam - powiedział ze skruchą w głosie i uśmiechnął się niewinnie. Zasłoniłam mu dłonią oczy, aby nie widzieć jego hipnotyzujących tęczówek. Wiedziałam że zaraz bym mu uległa. - Co ty robisz? - pytał śmiejąc się.
- Nic - powiedziałam, a Michał chyba dość szybko odgadnął co moje zachowanie miało mieć na celu, bo ściągnął moją dłoń ze swoich oczów i specjalnie zniżył się tak, aby nasze oczy były na równi.
- Przepraszam - powtórzył i przybliżył swoją twarz jeszcze bardziej.
- Nienawidzę cię - wymamrotałam. Misiek uśmiechnął się triumfalnie i bardzo pewnie powrócił do przerwanej czynności. Skończyło się tak że wylądowaliśmy na czworonożnym meblu przeznaczonym do regeneracji mięśni w nocy po ciężkim dniu, ale jak widać ma on również inne zastosowania. Po wszystkim brunet ponownie porusza ten jakże drażliwy dla nas obojga temat.
- Czyli twierdzisz że mnie nie kochasz tak? - pyta świdrując moją twarz. Nie chciał przegapić chociażby jednego drgnięcia mięśni mojej twarzy.
- Dokładnie. Jak dla mnie jest to czysta przyjaźń - odpowiedziałam spokojnie. Byłam pewna moich uczuć co do siatkarza, ale mimo tego zaczynałam się czuć coraz bardziej niekomfortowo. Żadnego wyjścia ewakuacyjnego, żadnej deski ratunku w pobliżu. A on nie dawał za wygraną. Był cholernie pewny swoich racji. Które były z mojego punktu widzenia błędnymi.
- No a co mi powiesz na te wszystkie dość upojne chwile, pocałunki i inne czynności wykonywane typowo przez zakochanych w sobie ludzi? - kolejne pytanie padało z jego ust.
- Masz rację. To jest raczej przyjaźń o charakterze erotycznym - odpowiedziałam pewnie usadawiając się w wygodniejszej dla mnie pozycji.
- Aach tak - powiedział jak gdyby został oświecony przez wpadające do pomieszczenia promienie słoneczne.
- Już wszystko jasne? - zapytałam uśmiechając się do niego.
- Jak słońce - stwierdził i pocałował mnie jeszcze raz. Niby nic się nie stało, ani nie zmieniło, ale ta rozmowa miała duży wpływ na nasze dalsze relacje. Michał widocznie nie był do końca usatysfakcjonowany uzyskanymi ode mnie odpowiedziami ale zawiedziony również nie był.
- Rusz dupę Winiarski! Trzeba się już zbierać, przecież Oli nie może tyle być sam w domu - powiedziałam otwierając szafę w poszukiwaniu odpowiedniego stroju na dzisiejszy dzień. Michał posłusznie wykonał polecenie i ubrał się.
- To ja na ciebie poczekam w salonie - powiedział muskając moją skroń. Poczułam również delikatne uszczypnięcie w tyłek. Spojrzałam na Michała pytającym wzrokiem a on jedynie posłał mi buziaka. Pokiwałam przecząco głowo wypowiadając nieme idiota.
Po 20 minutach byłam już gotowa.
- Dłużej się nie dało? - zapytał zniecierpliwiony.
- Dało, ale specjalnie dla ciebie się pośpieszyłam - powiedziałam całując go, w co dziwne, ogolony policzek. Winiar przewrócił teatralnie oczami i z jego ust znowu posypały się komplementy.
- Jak zwykle wyglądasz czarująco - stwierdził robiąc przy tym minę milorda.
- Och jak mi miło słyszeć to z twoich ust. Wielce dziękuje za te miłe słowa - odpowiedziałam z sarkazmem. - Chodźmy już - powiedziałam ciągnąc go za sobą w stronę wyjścia. Zmierzając bełchatowskie ulice czterokołowym pojazdem zadałam wciąż nurtujące mnie pytanie. - Powiesz mi w końcu jak się dostałeś do mojego mieszkania? - spytałam przyglądając mu się uważnie.
- To moja słodka tajemnica - odpowiedział.
- Ale nie podrobiłeś sobie moich kluczy prawda? - spytałam.
- Nie. Ale więcej już nic ci nie powiem - powiedział skręcając w ulicę na której mieszkał. Po chwili dojechaliśmy już do mieszkania Winiara więc szybko wysiedliśmy z samochodu i zmierzyliśmy ku niemu. Przed samymi drzwiami do mieszkania nr. 13 Michał gwałtownie się zatrzymał.
- Kinga, mam prośbę - zaczął niepewnie.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Czy mogłabyś mi jakoś pomóc i powiedzieć razem za mną Oliwerowi że Daga poroniła? Bo kompletnie nie wiem jak się za to zabrać, a małemu trzeba to jakoś delikatnie przekazać. I nie wiem czy dam radę - powiedział na jednym tchu.
- Jasne - powiedziałam i uśmiechnęłam się nikle.
- Dziękuje - odpowiedział całując mnie w ramach podziękowania.
- Blee - usłyszeliśmy Oliego. Nawet nie słyszałam kiedy otworzył drzwi wejściowe.
- Ile razy mam ci powtarzać że jak dwoje ludzi się całuje to nie wolno mówić ble ani fuj? - czasami rozśmieszały mnie te jego ojcowskie rady.
- No dobze tato, juz nie będę - powiedział. - Kingaa! - wrzasnął i przytulił się do mnie.
- Witam cię - odpowiedziałam czochrając go po główce.
- Eej! Nie lusaj moich włosów! Calutkie dzieśięć minut ukladałem je na zelu! - oburzył się pięciolatek.
- Wybacz - bąknęłam.
- Oliwer! A co ja ci mówiłem o używaniu moich rzeczy? - powiedział Misiek.
- Ze niewolno.
- To czemu je używasz?
- Bo chćiałem wyglądać jak ty - usprawiedliwił się mały. Michał popatrzył na niego z dystansem i chyba już miał zamiar wygłaszać kolejną mądrą uwagę co do zachowania jego synka ale mu przerwałam.
- Wiesz co, nie masz po co wyglądać jak tata. Ty jesteś od niego tysiąc razy przystojniejszy - powiedziałam i puściłam do niego perskie oko, chcąc przekonać go do racji Miśka. Uśmiechnął się do mnie, a ja przywróciłam mu optymalną jak dla niego fryzurę.
- Ej, ja tutaj stoję! - przypomniał o sobie Misiek. Odpowiedziałam mu tylko buziakiem w policzek i weszliśmy na chwilę do mieszkania. Młody Winiarski pobiegł od razu do swojego pokoju i po chwili stał z powrotem koło mnie z kartką A4 zgiętą nierówno na pół.
- Zobac! Namaliowałem mamusi laulkę! Ładna? - pokazał mi laurkę gdy w tym czasie Michał pakował jakieś rzeczy do torby. Na pierwszej stronie był duży napis Dla Mamy, napisany drukowanymi literami i namalowane różne kształty. Na drogiej był namalowany obrazek, przedstawiający Dagę leżącą w szpitalnym łóżku i odwiedzających ją Michała i Oliwera. Na ostatniej stronie napisane było już normalnym pismem Kochamy Cię i podpisy: Oliwer, Michał. - A ty jedzies z nami do mamy?
- Tak - odpowiedziałam życzliwie.
- To musę cię jesce sybko dolysować! - powiedział i z przejęciem pobiegł do swojego pokoju. - Chodź za mną! - krzyknął, znajdując się już w pomieszczeniu. Posłusznie poszłam do niego i usiadłam koło pracującego Oliego na podłodze. Przyglądałam się mu jak maluje moją postać dość sprawnymi pociągnięciami kredki świecowej. Po paru minutach praca była skończona. - Ładnie? - spytał dumnie.
- Pewnie, masz talent młody - powiedziałam podziwiając jego dzieło.
- To telaz musis się tutaj podpisać - powiedział i wyznaczył miejsce na mój podpis, podając mi długopis.
- Już - odpowiedziałam kierując serdeczny uśmiech w jego stronę. - Sam to pisałeś? - spytałam.
- Tak - pochwalił się. - Tylko tata pisał napis Kochamy Cię.
- Mhm - zastanawiałam się czyja to była inicjatywa - ten napis, bo Michał już kilka razy przekonywał mnie że pomiędzy nim a Dagmarą już nic nie ma, z resztą sama dobrze wiedziałam jakie są ich relacje i co się stało. Ale teraz miałam pewne wątpliwości.
- Gotowi już jesteście? - Misiek stał w progu oparty o framugę.
- Taak! - odkrzyknął chłopczyk i podbiegł do ojca. - Kinga, chodź! - wołał mnie. Mozolnie wstałam z podłogi i podążyłam za nimi w kierunku wyjścia. Michał zapiął Oliego w foteliku, a mi otworzył drzwi od strony pasażera.
- Dzięki - wymamrotałam i wsiadłam do jego czarnego Land Rovera. Nasz kierowca sprawnie uruchomił samochód i wyruszyliśmy do Częstochowy. Po 15 minutach jazdy Misiek się odezwał.
- To co chcecie robić? Oli może pogramy w jakąś grę albo pośpiewamy? - zapytał spoglądając na blondyna.
- Hmm. Moźe w skojazenia! To ja zacynam. Psy - zaczął Oli.
- Teraz ja! - oznajmił Winiar. - Policja.
- Mandat? - odpowiedziałam.
- Łapófka.
- Sejm.
- Debile.
- Ciupko.
- Oli, nie wolno tak mówić! - upomniał go po raz kolejny tata. - Aleks.
- Loczki.
- Mariola.
- Bartek.
- Play Station.
- Assassin.
- Gandalf.
- Co?
- No co? Tak mi się kojarzy - odpowiedział z bananem na twarzy. - Dobra koniec już. Teraz? - zapytał tak abym tylko ja mogła go usłyszeć. Pokiwałam w odpowiedzi na tak. Misiek wziął głęboki oddech i zaczął rozmowę na temat poronienia Dagi.
- Synku posłuchaj bo nie będziesz miał bra... - chyba go coś boli. Szybko przerwałam mu, bo stwierdziłam że nie może tego powiedzieć tak prosto z mostu. Przecież to dla małego będzie bardzo smutna i zapewne wstrząsająca wiadomość.
- Kochanie, razem z tatą.. - tym razem to mi przerwał sam zainteresowany.
- Biezecie ślub! - klasnął w dłonie ucieszony.
- Niee, ale razem z tatą wiemy że jesteś już duży i bardzo mądry, prawda Michał? - odniosłam się do kierowcy.
- Dokładnie - potwierdził. - I musimy ci coś powiedzieć. Posłuchaj. Twoja mama już nie jest w ciąży, ten mały dzidziuś umarł jak był jeszcze u niej w brzuchu.
- I teraz mama musi być bardzo dzielna, a my musimy jej pomóc i być tak samo dzielni jak ona albo nawet jeszcze bardziej! - dodałam. Oli miał łzy w oczach ale nie płakał. Był bardzo dzielnym dzieckiem.
- Aha. Cyli nie będę miał juz blaciska? - zapytał się nas łamiącym głosem.
- Kiedyś na pewno będziesz miał - pocieszał go Misiek. - Ale teraz nie płacz i bądź dzielny, dobrze? Bo mama musi widzieć jakiego ma wspaniałego synka.
- Kinga, ulodzis mi blaciszka? - zapytał mnie błagalnym tonem wprawiając mnie w tym nie małe zakłopotanie.
- Kochanie, nie martw się tym teraz. Już prawie dojechaliśmy, wszystko będzie dobrze. Mamusia nie może zobaczyć że płakałeś, bo będzie smutna, a ona teraz musi odpoczywać. Jak dasz jej laurkę na pewno się bardzo ucieszy. Chodźmy - powiedziałam gdy zaparkowaliśmy pod częstochowskim szpitalem. Wysiadłam z samochodu i odpięłam Oliwera z fotelika. Złapał mnie za rączkę i czekaliśmy na Miśka aż weźmie torbę w której są rzeczy dla Dagmary o które prosiła. Przerzucił torbę przez ramię i podszedł do nas, złapał Oliwera za drugą rękę i weszliśmy do środku szpitala. Misiek pokierował nas na odpowiedni oddział.
- Dzień dobry pani Michale - przywitała się z nami prawdopodobnie lekarka prowadząca Dagmarę. - Dobrze że przyprowadził pan synka, pana żona czuję się już znacznie lepiej - powiedziała uśmiechając się w kierunku Winiarskich.
- Była żona - poprawił ją beznamiętnie Misiek. Otworzył drzwi i wszedł do sali, w której przebywała Daga. Za Miśkiem od razu wleciał Oli.
- Mamaa! - krzyczał podbiegając do jej łóżka.
- Ciszej skarbie - powiedziała do niego czule przytykając palec wskazujący do swoich ust. - Bardzo się za tobą stęskniłam - oznajmiła. Było widać że jest słaba.
Michał podszedł bliżej do jej łóżka i położył torbę na szafce obok.
- Przyniosłem ci tutaj te rzeczy, które chciałaś.
- Cześć Michał - przywitała się z promiennym uśmiechem, zauważalnie podniosła się do góry, chcąc go pocałować.
- Cześć - odpowiedział bezbarwnym głosem ignorując jej ruch. Usiadł na krześle obok i popatrzył w moją stronę. Stałam w drzwiach i przyglądałam się całej sytuacji. Dagmara powędrowała wzrokiem za wzrokiem Michała i nasze spojrzenia się spotkały. Była chyba lekko zaskoczona że jednak spełniłam jej prośbę i przyjechałam z Winiarskimi. Z jej ust wydobyło się nieme ach co miało chyba być reakcją na oschłe przywitanie z byłym mężem. Zastanawiam się czy normalnie witają się trochę bardziej emocjonalnie.
- Hej Kinga, proszę, wejdź - przywitała się ze mną i gestem ręki zaprosiła do środka. Skorzystałam i weszłam do środka, stanęłam metr od Michała, który podał mi jakoś taboret. Usiadłam na nim i w dalszym ciągu przyglądałam się Dagmarze. Nasze relacje nie były dobre, o dobrych wspomnieniach z tą osobą też mogłam zapomnieć.
- Mamo, zobac co ci przynioslem! - powiedział Oli wyciągając swoją laurkę. - Plosę! - powiedział uśmiechnięty podając kobiecie kartkę.
- Bardzo piękna! - pochwaliła swojego synka. - A kto to ta pani?
- Kinga! - powiedział Oli radośnie.
- Ahaa. Bardzo ci dziękuje - powiedziała przytulając go do siebie.
- Zobac ostatnią stlonę - pokierował swoją mamę Oliwer. Dagmara obróciła laurkę i zobaczyła napis napisany przez Michała.
- Ja was też - powiedziała ciepło patrząc na to na Oliego to na swojego byłego męża.
- To ja pójdę kupić coś do picia - powiedział Michał zrywając się z krzesła, sprawiał wrażenie jakby chciał jak najszybciej stąd wyjść, wsiąść do pierwszego lepszego pociągu i odjechać stąd jak najdalej się da.
- Oli, pójdź z tatą, bo mama chce porozmawiać z Kingą - powiedziała Daga. Misiek momentalnie odwrócił się w moją stronę, gdy do jego bębenków doszły słowa wypowiedziane przez Dagmarę. Spojrzał na mnie pytająco, wyglądał jakby się obawiał albo nie był do końca pewny czy się nie pozabijamy pod ich nieobecność. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie utwierdzając go w przekonaniu że będę grzeczna. Oliwer pociągnął go za rękę i obaj znikli za drzwiami.
- Zapewne zastanawiasz się o czym chciałam z tobą porozmawiać. Nie będę trzymać cię dłużej w niepewności. Po pierwsze chciałam ci bardzo podziękować że zajęłaś się moim synkiem. Jak wyjdę już z tego szarego budynku od razu zabiorę go do siebie, postanowiłam że przez jakiś czas zamieszkam z moimi rodzicami.
- Mhm. A kiedy wychodzisz? - spytałam.
- Jeszcze nie wiem, ale lekarze mówią że już niedługo, pewnie za kilka dni - powiedziała uśmiechając się lekko sama do siebie. - Mogę ci zadać pytanie?
- Śmiało - odpowiedziałam, choć nie miałam najmniejszej ochoty z nią rozmawiać, jedyne co wtedy chciałam to aby stało się coś co przerwałoby tą chwilę.
- Co łączy ciebie i Michała? - spytała prosto z mostu.
- A dlaczego o to pytasz? - byłam lekko zaskoczona jej pytaniem, choć wiedziałam, że będzie ono związane z Miśkiem.
- A co? Nie chcesz odpowiedzieć na to pytanie? - pytała podejrzliwie.
- Przyjaźnimy się - odpowiedziałam szczerze.
- Naprawdę? Bo ja to widzę jakoś inaczej.
- Niby jak? - pytałam, ta rozmowa stawała się coraz bardziej irytująca.
- Wspólne wyjazdy, spędzacie cały wolny czas wspólnie, Michał się przy tobie zupełnie inaczej zachowuje i jeszcze te ukradkowe spojrzenia - wyliczała. - Myślisz że ja tego nie widzę i że się nie dowiem, że uwodzisz mojego męża?
- To jest twój były mąż, więc nie pozwalaj sobie na takie śmiałe stwierdzenia - już prawie wysyczałam przez zęby.
- Wiesz co ci powiem. To dziecko, to było dziecko Michała, nie Adama. Michała. Może już nie jesteśmy małżeństwem, ale nadal się kochamy! - powiedziała pogardliwie w moim kierunku, jak gdyby chciała mi coś udowodnić. Zadać mi jakiś cios, ból.
Nie odpowiedziałam. Z zaciśniętymi zębami siedziałam na szpitalnym krześle i starałam opanować emocje. Ostatnie dwa zdania obijały mi się w głowie dostarczając kolejnych dawek emocji.
- Myślałaś że on cię kocha? - spytała po czym zaśmiała się gardłowo. - On kocha mnie! Zawsze mnie kochał. Byłam z Adamem tylko dlatego, że on mnie do tego zmuszał, groził mi. Ale teraz już nic nie stoi nam na drodze, aby ponownie być razem - mówiła to z takim przekonaniem w głosie i pewnością siebie, że jej uwierzyłam. W mojej głowie panował jeden, wielki mętlik, a emocję chciały wziąć nade mną wodzę, ale skutecznie je hamowałam, nie miałam zamiaru dać tej suce kolejnej satysfakcji.
- Ja z Michałem jesteśmy tylko przyjaciółmi. Zwykłymi przyjaciółmi. Po prostu przyjaciółmi - powtarzałam ciągle, doprowadzając się do porządku.
- Sama siebie okłamujesz - powiedziała po czym w tej samej chwili do sali wszedł Michał z Oliwerem, niosącymi 4 kubki.
- Plosę mamo - powiedział Oli podając kobiecie kubek z gorącym napojem, będącym prawdopodobnie herbatą.
- Dziękuje skarbie - odpowiedziała i ucałowała chłopca w czubek głowy.
- Proszę - powiedział uśmiechnięty Michał podając mi kubek z moją ulubioną gorącą czekoladą. Wzięłam od niego kubek bez słowa i zaczęłam powoli sączyć parującą ciecz.
- Lekarz powiedział że wypisują cię za 4 dni - powiedział Michał, na co Dagmara wyszczerzyła się do niego i przytuliła mocniej Oliwera. Byliśmy tam jeszcze tylko parę minut, po czym pożegnaliśmy się i wyszliśmy ze szpitala. Po naszej rozmowie każde słowo wymienione pomiędzy nami zamieniło się w sztuczne niczym plastik wyrażenia, wypowiadane jedynie dla zachowania pozorów i wyeliminowania zbędnych pytań ze strony dwójki mężczyzn. Podczas drogi powrotnej Michał pytał mnie o czym rozmawialiśmy, ale skutecznie go zbywałam. Lecz jak zawsze uparty siatkarz nie dawał za wygraną.
- Powiesz mi w końcu o czym rozmawiałyście? - zapytał ponownie kiedy Oli zasnął już ze zmęczenia.
- O takich różnych babskich sprawach, oszczędzę ci szczegółów - skłamałam wysilając się na prawdziwie wyglądający uśmiech.
- A, to nie wnikam - odpowiedział odwzajemniając uśmiech. - Masz już jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - zapytał zalotnie.
- Tak - odparłam krótko wpatrując się przez szybę na mijane okolice.
- Bo wiesz, Oli jest już tak padnięty, że ożyje dopiero jutro, a mi będzie smutno tak samemu siedzieć w pustym mieszkaniu - powiedział robiąc w moim kierunku minę Bartka opowiadającego o samotnym spędzaniu walentynek, ewentualnie minę kota ze shreka, bo akurat zatrzymaliśmy się przed skrzyżowaniem.
- Przepraszam ale nie mogę - odpowiadałam w dalszym ciągu patrząc się na mijanych przechodniów.
- Nie to nie, nie naciskam - powiedział niechętnie odpuszczając. Zatrzymaliśmy się już pod osiedlem, na którym mieszkałam. Grzecznie podziękowałam i wysiadłam z samochodu. - A buziak? Inaczej nie zasnę, a nikt nie będzie miał mi go jak dać - powiedział ponownie wykorzystując to że w spadku po rodzicach odziedziczył takie patrzałki. Przewróciłam teatralnie oczami i ponownie otworzyłam drzwi do Miśkowego samochodu. Pochyliłam się do przodu i wykonałam prośbę mojego przyjaciela. - Dziękuje - odpowiedział uśmiechając się do mnie jak najładniej potrafił.
- To pa - rzuciłam szybko, zamykając drzwi i ruszyłam w stronę odpowiedniego budynku. Gdy byłam już w mieszkaniu pierwszą czynnością jaką zrobiłam, było wyjęcie piwa z mojej świecącej pustkami lodówki. Skierowałam swoje kroki do sypialni i włączyłam laptopa, aby sprawdzić czy Mariola nie przysłała mi jakiś newsów z Moskwy. No tak parę niecenzuralnych słów z których wyczytałam że Dagmara jest jakby to ładnie ująć osobą nie posiadającą żadnych skrupułów oraz żebym nie pisała nic Mariuszowi. Wyłączyłam laptopa i włączyłam telewizor w salonie, do którego się udałam z moim dzisiejszym wieczornym towarzyszem - Lechem. Poznajcie się. Włączyłam jakąś komedie na tvn i co chwilę zanurzałam usta w żółtej cieczy, napełniając nią moje usta. Przy którejś butelce zasnęłam.
Hej. :)
Jak zwykle brak czasu na wszystko, powoli się przyzwyczajamy. Weekend z samymi ciekawymi widowiskami, odwiedziłyśmy w niedzielę Muszynę i Częstochowę, niesamowita atmosfera i wiele wrażeń i oczywiście kart pamięci zapełnionych masą zdjęć. Mam nadzieję że już na zawsze zapamiętamy co oznacza słowo regularność i będziemy przestrzegać tego terminu. Rozdział średni jak nie gorzej, więc przeprosiny są tutaj jak najbardziej konieczne. Może kiedyś coś w końcu uda nam się zrobić tak jak się powinno. :D
Święta tuż, tuż. :) Czujecie już tą magię i zapach mandarynek? *-* Hm. Mamy dla was pewien bonus świąteczny, ale to za niedługo, na razie cii i nic o tym nie wiecie. ;) Buziaki! :*
Łooooo! I teraz muszę pomyśleć co moralnego napisać :P
OdpowiedzUsuńWrrrrr! Po co ta Kinga pojechała do tej Dagi?!;/
Mam nadzieję, że jej nie uwierzy, bo rozumiem że w pierwszym momencie mogła. Najlepiej niech powie Miśkowi! No czułam już od 2 rozdziałów jak się okazało, że poroniła, że coś namiesza:(
Głęboko wierzę, że między nimi wszystko będzie dobrze. Michał z dystansem do Dagmary podchodzi.
Dziewczyny it's ok, obiecałyście dodaqać tydz-2tyg-tydz :) A piszecie o jakimś bonusie^^ Ale ok nic nie widziałam, nic nie słyszałam :D
Aaa i przepraszam, ale tęsknie za zakochańcami z Moskwy :P
Miła, jak noga? :)
Pozdrawiam ;* (Przeeeeeeeeeepraszam, za takie rozpisanie się)
dzięki, już lepiej. Gips ściągnięty teraz stabilizator na 2-3 tygodnie i już zaczęłam uczyć się chodzić :D
UsuńBoże ca za wredota z tej Dagmary ; l
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że wszystko się ułoży ;)
a co tam w Moskwie?
Zapraszam tutaj lagoiadelavita.blogspot.com
nooooooooooo w końcu coś nowego :D licze na kolejny nowy rozdział przed świętami ;)
OdpowiedzUsuńbtw ten rozdział wcale nie jest denny ;p
jaki zwrot wydarzeń . fajnie . ; ))
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział na : http://volleyball-my-lifee.blogspot.com/
Pozdrawiam . ; *
A jeszcze ostatnio było mi żal Dagmary... - co za małpa ;/. Oby nie namieszała pomiędzy nimi, oby Kinga nie uwierzyła jej, a przede wszystkim nie przestanie się oszukiwać, że z Michałem łączy ich tylko przyjaźń. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
no w końcu :D nie mogłam się doczekać ; )
OdpowiedzUsuńno i.. ta Dagmara mnie teraz zdenerwowała! no nie będę się tutaj kurczę wyrażać, bo to niecenzuralne słowa są :P ale ja mam nadzieję, że Kinga pogada o tym z Michałem. i on jej to wytłumaczy, bo przecież to stek bzdur! On ją kocha.
no dobra, czekam na nowy rozdział :D i bousiiik :D ;)
myliłam się co do Dagi, bo myślałam, że inaczej się zachowa... moim zdaniem powinna poważnie pogadać z Miśkiem ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowość :*
OdpowiedzUsuńtrasa-gdansk-jastrzebie.blogspot.com
NW:*
Nie spodziewałam się tego, że Daga zaraz po stracie dziecka będzie taka agresywna w słowach. Na co ta kobieta liczy? Chyba nie po to Michał się z nią rozwodził, aby znów ponownie się związać. Poza tym, on już jej nawet nie kocha, co widać po gestach. Swoją miłość przelał w kierunku Kingi. No i czemu ta dziewczyna tak łatwo uwierzyła Dagmarze? Ech, musi sama przekonać się o uczuciach Winiarskiego, a nie zdawać na słowa innych kobiet. A że Oliwier to przesłodkie dziecko mówiłam już chyba ze sto razy. *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Rozdział genialny...
OdpowiedzUsuńPojawił się nowy rozdział na http://i-need-you-to-smile.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę wesołych świąt ; *
Smileee...
Zaciekawiło mnie twoje opowiadanie! Będę częstym gościem! :D Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na mój blog: http://milosc-na-boisku-siatkowka.blogspot.com/ :*
OdpowiedzUsuńWiniar-Erotoman :D
OdpowiedzUsuńDlaczego Dagmarę źle utożsamiacie? Wiem, że takie są potrzeby opowiadania, ale nie mogę tego wam darować, że zrobiłyście ją tą złą :(
Przepraszam, że tak późno, ale nie było czasu :/
Pozdrawiam i zapraszam na nowy http://beenoughopowiadanie.blogspot.com/
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :*
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na
OdpowiedzUsuńhttp://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
Pozdrawiam :)